Siostra Tomasza, misjonarka z Kamerunu, pisze w liście do utworzonego w polskim Kościele Dzieła Pomocy „Ad Gentes”, które ma na celu zwłaszcza materialne wspieranie misjonarzy w realizowaniu ich misji: „Pewnego dnia przyszedł do mnie mój nauczyciel Augustin i powiedział po prostu: - Mamo, jestem chory. Wiedziałam już o tym i przygotowałam się, by przyjąć to spokojnie i nie rozpłakać się razem z nim. Wysoki mężczyzna z dzieckiem na ręku, bo żona już wcześniej zmarła na AIDS. Potem okazało się, że inni też są chorzy”.
Augustin dziś już nie żyje, ale to zdarzenie spowodowało, że s. Tomasza ze Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek zaangażowała się w pomoc chorym na AIDS, które w Afryce sieje potworne spustoszenie. A ten wstrząsający list to jednocześnie wielka prośba o pomoc, o wsparcie, bo są inni potrzebujący - są rodziny tych, którzy odeszli, są dzieci, często tak samo chore.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Samuel - 35 lat, Florence - 41 lat, już nie żyją. Teraz prowadzę walkę o życie żony Samuela Martine, która została z piątką dzieci. 6-letni Raymond jest już chory. Nie wiem, czy roczna Pauline nie zaraziła się mlekiem matki. Muszę porobić im badania, a fundusze się skończyły” - wylicza w liście s. Tomasza.
Reklama
Siostra wie, że niewielka nawet pomoc potrafi zdziałać cuda. Tak jak w przypadku małego Raymonda: „Gdy zamieszkałam w Bertoua, chodząc codziennie podwórkami do kościoła, poznałam wiele rodzin. Jedną z nich była właśnie rodzina Samuela. Przed domem siedział zawsze mały, smutny chłopiec, który nie chodził, nigdy nic nie mówił, czasem popłakiwał. To był właśnie chory na AIDS ich syn Raymond. Kiedy się nim zajęłyśmy, był umierający. Nasze siostry aspirantki zaniosły go do szpitala, opiekowały się nim, leczyły, prosząc o zniżki, bo nie mogły znaleźć potrzebnych pieniędzy. Ja musiałam na trochę wyjechać, bo sama zachorowałam, a kiedy wróciłam, chłopiec chodził i ogólnie miał się lepiej. Leczę go więc dalej lekami na AIDS. Po roku odżywiania i podawania leków są dalsze efekty. Chłopiec nadal jest drobny i niezbyt mocny, ale uśmiechnięty. We wrześniu zapisałam go do pierwszej klasy. Wszyscy, razem z jego chorą mamą, cieszymy się, że jest w szkole” - opowiada s. Tomasza.
Pomoc, o którą siostra prosi, umożliwi przeprowadzanie badań, zakup szczepionek i leków oraz dożywianie.
Takich próśb o pomoc, z różnych miejsc na świecie, gdzie pracują polscy misjonarze, przychodzi w roku kilkaset. - Każdy misjonarz ma prawo raz w roku napisać projekt - wyjaśnia dyrektor Dzieła Pomocy „Ad Gentes” ks. Jarosław Buchowiecki. - A my staramy się uwzględnić wszystkie, jeśli tylko uznamy, że są uzasadnione i w miarę dobrze skosztorysowane. Jedyne ograniczenie, jakie musieliśmy postawić, aby móc je wszystkie sfinansować, jest takie, że projekt nie powinien przekraczać 2 tys. euro.
Potrzeb jest bez liku
„Ad Gentes” realizuje różnorodne projekty. Za zebrane pieniądze budowane i wyposażane są kaplice, kształceni są miejscowi katecheci, prowadzone jest nieustannie dożywianie dzieci i najuboższych mieszkańców, budowane i wyposażane są stołówki, szkoły, przedszkola, żłobki, sierocińce, przychodnie zdrowia, kupowane są podręczniki i przybory szkolne, leki, szczepionki przeciwko AIDS i innym chorobom zakaźnym. Powstają centra aktywizacji zawodowej szczególnie dla młodzieży i kobiet, w których uczy się konkretnych zawodów i umiejętności.
Reklama
- Wiadomo, że np. zbudowanie przychodni czy przedszkola przekracza kwotę naszych 2 tys. euro. Ale w takim przypadku misjonarze szukają różnych źródeł finansowania, a my jesteśmy jednym z tych źródeł - tłumaczy ksiądz dyrektor. Zapewnia też, że jeśli tylko są środki, w uzasadnionych przypadkach kwota 2 tys. euro może zostać przekroczona.
Z pewnością takim przedsięwzięciem będzie budowa centrum formacji i aktywizacji społecznej i zawodowej kobiet w jednej z wiosek prowincji Kpalime w Togo, którego koszt oszacowano na ponad 55 tys. euro. Togo to bardzo biedny kraj, którego mieszkańcy utrzymują się głównie z rolnictwa i małego, nieformalnego handlu, prowadzonego głównie przez kobiety. Jak napisał w projekcie pracujący tam od 35 lat o. Marian, to właśnie dzięki bardzo ciężkiej i pełnej poświęcenia pracy tamtejszych kobiet przeżyć mogą nawet wielodzietne rodziny. W ośrodku, który powstanie, kobiety, obok czytania i pisania, będą mogły nauczyć się krawiectwa, tkactwa, wyszywania, ale też np. domowych sposobów robienia mydła, co pomoże w utrzymaniu higieny.
Jak ocenia ks. Buchowiecki, w tym roku „Ad Gentes” sfinansuje w całości lub będzie współfinansowało ok. 200 różnorodnych projektów. Jeśli pomnoży się je choćby przez te 2 tys. euro, to da już naprawdę poważną kwotę. A to nie wszystkie wydatki.
Reklama
Dzieło ma obowiązek w sposób szczególny opiekować się księżmi fideidonistami (księżmi diecezjalnymi na misjach) i misjonarzami świeckimi. Raz w roku wypłaca im tzw. zapomogę w wysokości 3500 zł. Rocznie daje to kwotę ok. 1 mln 200 tys. zł. Pokrywa też pełne ubezpieczenie misjonarzy świeckich - kolejne 500 tys. zł rocznie. Raz na 2 lata każdy misjonarz otrzymuje tzw. bonus urlopowy w wysokości 500 zł. Może go odebrać w gotówce albo w ramach tych środków spędzić tydzień w ośrodku wypoczynku misyjnego w Jastrzębiej Górze. Te wydatki też pokrywa „Ad Gentes”.
Od ludzi - do ludzi
Od początku zdecydowano, że II niedziela Wielkiego Postu (w tym roku przypada 24 lutego) będzie w Kościele katolickim dniem zbierania datków na potrzeby Dzieła Pomocy „Ad Gentes”. Dlaczego właśnie wtedy?
- Bo Wielki Post jest czasem pokuty, ofiary, jałmużny, postu i modlitwy, więc w sposób bardzo naturalny solidaryzujemy się wtedy z ciężko pracującymi misjonarzami i pamiętamy o tych, którzy potrzebują pomocy. A „ad gentes” znaczy właśnie - ku ludziom, do ludzi - tłumaczy ks. Buchowiecki.
Oprócz tego „Ad Gentes” prowadzi różne działania i akcje, które z jednej strony mają rozpropagować w Polsce wiedzę o pracy naszych misjonarzy - w 98 krajach świata pracuje ich blisko 2200, a z drugiej - pozyskiwać środki na realizację projektów, które zgłaszają.
Reklama
Przez cały rok działa akcja SMS-owa. Jeśli wyślemy SMS o treści MISJE na numer 72032 (2,46 zł z VAT), wspieramy w ten sposób fundusz „Ad Gentes”. Ks. Buchowiecki przyznaje, że to dobre rozwiązanie, bo niekłopotliwe dla darczyńcy, pod warunkiem że - jak dodaje z uśmiechem - zapamięta się numer. Ale ponieważ jest to zbiórka publiczna i podlega kontroli, pieniądze te muszą być rozliczone co do złotówki. Dlatego z tych środków korzystają tylko ci misjonarze, którzy są w stanie w określonym czasie przysłać takie rozliczenie. W 2012 r. zrealizowano 5 projektów, każdy na ok. 20-22 tys. zł. Konieczność bardzo szczegółowego rozliczania sprawia, że Dzieło Pomocy „Ad Gentes”, które działa jak swego rodzaju fundacja kościelna, nie może skorzystać np. z przywileju, jaki mają organizacje pożytku publicznego w postaci możliwości otrzymywania 1 proc. z naszych podatków. Misjonarze pracują często w miejscach, gdzie nikt nie słyszał o wystawianiu rachunków czy faktur VAT.
Dyrektor Dzieła Pomocy „Ad Gentes” jest zadowolony np. z ubiegłorocznej akcji „2012 piłek na 2012 rok”. Nietrudno zgadnąć, że akcja miała związek z EURO 2012, a chodziło o to, żeby do dzieci w miejscach, gdzie pracują nasi misjonarze, trafiły piłki z Polski. I udało się.
Inną tego typu akcją była „Kromka chleba dzieciom na misjach”, organizowana w okolicy świąt Bożego Narodzenia, w której można było przekazywać datki na żywność. - Ta nasza tradycja wolnego miejsca przy wigilijnym stole stała się symbolem podzielenia się tym, co mamy, z bardziej potrzebującymi. I też się udało - stwierdza dyrektor Dzieła.
Przez cały rok trwa też konkurs dla szkół podstawowych i gimnazjów „Mój szkolny kolega z misji”. Uczestniczące w nim dzieci wykonują np. różne prace plastyczne o tematyce związanej z misjami, które potem pokazywane są na wystawach, oceniane i nagradzane. Organizuje się też festyny czy przedstawienia, z których dochód przeznaczony jest na jakiś konkretny projekt misyjny. Więcej informacji o akcjach Dzieła Pomocy „Ad Gentes” można znaleźć na stronie: www.misje.pl w zakładce: Dzieła Pomocy.
Jak mówi dyrektor „Ad Gentes”, rodacy są hojni i bardzo wspierają misjonarzy. Ale też dziś ciągle trzeba wymyślać coś nowego, bo to, co starsze, szybko przestaje budzić zainteresowanie. A potrzeb nie ubywa. - Ale Bóg nas prowadzi i tak idziemy: od ludzi - do ludzi. Rok w rok. I tak to działa - mówi z zadumą ks. Buchowiecki.