USA/ Zmarła Ethel Kennedy, wdowa po zamordowanym w 1968 r. Robercie Kennedym
Zmarła Ethel Kennedy, wdowa po zamordowanym w 1968 roku Robercie Kennedym, byłym prokuratorze generalnym USA i kandydacie na prezydenta. Miała 96 lat. W sondażu Gallupa uznano ją za najbardziej podziwianą kobietę Ameryki - podał w środę "New York Times".
O śmierci Ethel, która była od wielu lat matriarchinią rody Kennedych, poinformował w serwisie X jej wnuk Joe Kennedy III, specjalny wysłannik USA do Irlandii Północnej.
Robert Kennedy, młodszy brat zamordowanego w 1963 roku prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego, ubiegał się o nominację Demokratów w wyborach prezydenckich w 1968 roku. Tuż po wygranych prawyborach w Kalifornii i wygłoszeniu przemowy w Los Angeles, gdy wychodził z hotelu Ambassador, został trzykrotnie postrzelony w głowę. Ethel, która spodziewała się wtedy ich 11. dziecka, była u jego boku, gdy jeszcze przytomny był w stanie powiedzieć parę słów. Zmarł nazajutrz. Miał 42 lata.
Zabójca, palestyński uchodźca Sirhan Sirhan, który twierdził, że był zły na Kennedy'ego za jego poparcie dla Izraela, został skazany na dożywocie. W 2023 roku kalifornijska komisja rewizyjna odmówiła mu zwolnienia warunkowego.
Po śmierci męża Ethel Kennedy poświęciła się wychowaniu dzieci oraz upamiętnianiu jego politycznego dorobku i aspiracji. Ufundowała organizację non profit Robert F. Kennedy Human Rights, która broni praw człowieka na świecie i przyznaje co roku nagrody dziennikarzom i pisarzom.
Dom Ethel stał się ważnym salonem politycznym Waszyngtonu, a republikański senator Jacob K. Javits powiedział o niej, że "jest najwspanialszą z Kennedych - kobiet, jak i mężczyzn" - przypomniał "NYT".
Reklama
Dziennik przytacza historię, która wydarzyła się w Hickory Hill, posiadłości Kennedych w Wirginii. Ethel Kennedy zauważyła padającego z głodu konia przywiązanego nieopodal jej domu. Zabrała go do Hickory Hill, ale wycieńczony koń zmarł po pięciu dniach. Jego właściciel pozwał ją do sądu i zażądał 30 tys. dol. za padłe zwierzę. W sądzie Ethel powiedziała, że zagłodzony koń był "najsmutniejszym widokiem w jej życiu". Sprawę oddalono, gdy specjaliści stanęli podczas rozprawy po jej stronie.
Jej najstarsza córka Kathleen Kennedy Townsend była zastępcą gubernatora Marylandu. Najstarszy syn Joseph P. Kennedy II był przez cztery kadencje kongresmenem z Massachusetts, tak jak później wnuk Ethel, Joe Kennedy III. Dwóch jej synów zmarło tragicznie w wieku 28 i 39 lat.
Promując misję fundacji imienia jej męża, Ethel Kennedy podróżowała "od Albanii przez Haiti po Namibię" - napisał "NYT". Była już po osiemdziesiątce, gdy brała udział w marszach i demonstracjach na rzecz kontroli broni czy praw pracowniczych. W 2014 roku otrzymała najwyższe cywilne odznaczenia w USA - Prezydencki Medal Wolności.
Jako pani w podeszłym wieku nawiązała "nieoczekiwaną przyjaźń" z supergwiazdą pop Taylor Swift, której piosenka “Starlight” jest inspirowana pierwszym spotkaniem Ethel i Bobby'ego Kennedy'ego w 1945 roku; mieli wtedy 17 i 20 lat. (PAP)
W wieku 92 lat zmarła w Nowym Jorku Jean Kennedy Smith, ostatnia z rodzeństwa byłego prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego. O śmierci poinformowała w czwartek jej rodzina.
Według dziennika "New York Times" Jean Kennedy Smith zmarła w środę w swoim domu na Manhattanie.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
Dzisiaj w Niepokalanowie odszedł do Domu Ojca o. Stanisław Maria Piętka, jeden ze współtwórców Niepokalanowa Lasku w jego obecnym kształcie.
O. Piętka był franciszkaninem konwentualnym, duchowym synem św. Franciszka i św. Maksymiliana Kolbe, byłym gwardianem klasztoru w Niepokalanowie i wieloletnim prezesem Zarządu Krajowego Rycerstwa Niepokalanej. Świadectwem swojego życia i miłości Boga, Maryi i drugiego człowieka zawsze pomagał przybliżać się ku Niepokalanej, którą kochał i był przez całe swoje życie całkowicie Jej oddany, szerząc nabożeństwo do Matki Bożej w całej Polsce.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.