Antoni Kowalski urodził się w 1905 r. w Zabrodziu w powiecie radomszczańskim. Święcenia kapłańskie przyjął w 1927 r., po ukończeniu studiów w kieleckim WSD. Był wikariuszem w Sławkowie, Ogrodzieńcu i Pilicy. Potem proboszczem w Tarnawie i Chrząstowie-Koniecpolu.
Aresztowanie proboscza
Posługę w Szczekocinach rozpoczął 7 listopada 1947 r. Uczył religii w Liceum i Gimnazjum Koedukacyjnym im. T. Kościuszki. Jego działalność w miasteczku była obserwowana przez władze „ludowe”. W kieleckim Wydziale ds. Wyznań pisano, że w czasie II wojny światowej „utrzymywał ścisły kontakt z A [rmią] K [rajową] (...) mocno zwalczał z ambony ruch lewicowy, a po wyzwoleniu piętnował działalność [lewicowych] partii politycznych i organizacji społecznych”. Krytycznie oceniał wprowadzenie 5 sierpnia 1949 r. dekretu o ochronie wolności sumienia i wyznania, który był wykazem kar za - jak napisano - „nadużywanie wolności sumienia i wyznania”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wkrótce okazało się, że ów dekret posłużył do aresztowania proboszcza ze Szczekocin 14 lutego 1950 r. Kuria kielecka wystosowała protest, w którym napisano, że „pierwsze z tych rzekomych przestępstw [księdza] miało polegać na nawoływaniu uczniów do występowania przeciwko przejęciu Zakładów Naukowych w Szczekocinach przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci i wyjaśnianiu uczniom w sposób podburzający bezwyznaniowego charakteru szkół TPD”. W rzeczywistości u schyłku lat 40. władze świeckie pod szyldem tej laickiej organizacji usuwały naukę religii i krzyże ze ścian w publicznych szkołach. Ks. Kowalski spowodował wycofywanie przez młodzież deklarowanej wcześniej zgody na przejęcie szkół przez tę organizację. Drugim tzw. przestępstwem było odczytanie oświadczenia biskupów, którzy protestowali wobec upaństwowienia kościelnej organizacji charytatywnej Caritas. Dziekana ostrzegał przed tym sam wicewojewoda kielecki Marian Kowalczewski, który przybył do Szczekocin „w towarzystwie dwóch innych osób”.
Zarówno w śledztwie, jak podczas dwóch rozpraw przed Sądem Apelacyjnym w Kielcach we wrześniu i październiku 1950 r. oskarżony nie przyznał się do winy. Uwolnienia domagał się też ordynariusz kielecki, dowodząc, że obie rozprawy sądowe „wykazały całkowitą bezpodstawność stawianych ks. Kowalskiemu zarzutów”. Poważnie chory na serce dziekan był przetrzymywany nadal w kieleckim więzieniu. Opuścił je dopiero wskutek starań u prezydenta Bolesława Bieruta sufragana kieleckiego bp. Franciszka Sonika, 31 marca 1951 r., czyli w ponad dwa miesiące po uwięzieniu bp. Kaczmarka.
Niepokorny dziekan
Reklama
W następnych latach władze nadal inwigilowały i szykanowały ks. Kowalskiego. Pozbawiono go prawa nauczania religii w szkole i miano mu za złe, że żadnego polecenia władz administracyjno-państwowych nie wykonywał bez zezwolenia biskupa. „Kategorycznie odmówił - napisano w charakterystyce «wyznaniówki» - uruchomienia dzwonów w czasie pogrzebu Józefa Stalina”. Ks. Kowalski ciężko przeżył aresztowanie 25 września 1953 r. prymasa Stefana Wyszyńskiego, który nie potępił działalności bp. Kaczmarka, skazanego na 12 lat więzienia w sfingowanym „procesie”. Nie mógł pogodzić się z nakazem odczytania oświadczenia Episkopatu Polski krytykującego ordynariusza z Kielc. Władze PRL odnotowały, że kiedy dziekan Kowalski czytał ten tekst z ambony „to się rozpłakał i przerwał czytanie i dopiero po kilku minutach skończył”.
W 1955 r. ksiądz przeszedł zawał serca, ale po kilku miesiącach wrócił do pracy. Władze nie mogły pogodzić się z jego popularnością wśród parafian i aktywnością duszpasterską. Uważano, że „werbował” młodzież z Liceum Pedagogicznego i Szkoły Ćwiczeń na naukę religii w kościele. Za zorganizowanie procesji bez zezwolenia i wystąpienie w obronie ponownie atakowanego bp. Kaczmarka zażądano w styczniu 1960 r. odwołania go ze stanowiska. Nic takiego nie nastąpiło, a w dodatku dziekan został kanonikiem gremialnym Kapituły Kolegiaty Wiślickiej i szambelanem Jego Świątobliwości Jana XXIII.
Doznane cierpienia źle wpływały na stan jego zdrowia. Dziekan zmarł nagle na atak serca w wieku 57 lat. Na jego pogrzeb w Szczekocinach przybyło 120 księży i rzesze wiernych. Bp Kaczmarek nad trumną „Wyraził smutek z racji tak szybkiego odejścia śp. ks. A. Kowalskiego z pierwszych szeregów, ze wszech miar prawych kapłanów, wobec Boga, Kościoła, swojego Ks. Biskupa i Ojczyzny”. Zmarły spoczął w rodzinnym grobowcu w Gidlach.
Serca kapłanów biły zbyt krótko
Okoliczności śmierci ks. Kowalskiego przypominały diecezjanom odejście innego kapłana - więźnia komunizmu. Był nim bp Szczepan Sobalkowski, który 12 lutego 1958 r. upadł przy ołtarzu w kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze, nazajutrz po tym, jak został konsekrowany na biskupa sufragana kieleckiego. W parę miesięcy po śmierci ks. Kowalskiego odszedł bp Kaczmarek. Stało się to w lubelskim szpitalu 26 sierpnia 1963 r. w święto Matki Boskiej Częstochowskiej. Warto pamiętać, że wyczerpane serca kieleckich kapłanów w czasach komunistycznych biły zbyt krótko.