Pewien mecenas wykonał salto i wyszedł ze smoleńskiej mgły, wieszcząc wszem i wobec, że w Smoleńsku zamachu nie było. A ci, którzy mogliby powiedzieć, co było i jak, już nie żyją i sami są temu winni.
Jednak spektakularne salto mecenasa - niektórzy się zastanawiają, czy nie pod wpływem ostrzegawczych odwiedzin „seryjnego samobójcy” - wcale nie przybliża nas do odpowiedzi na wiele kluczowych pytań dotyczących odpowiedzialności za tragedię z 10 kwietnia 2010 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu