Reklama

Polski kalejdoskop

Niedziela Ogólnopolska 35/2013, str. 32-33

Dominik Różański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: - Przebywając w Polsce na wakacjach, zapewne zauważył Pan, jak jest zielono, jak bardzo w tym roku obrodził szczaw, według jednego z polityków partii rządzącej, opatrznościowy pokarm Polaków...

PROF. ZDZISŁAW KRASNODĘBSKI: - Partia rządząca zapewne cieszy się z tego urodzaju. A Polska jest naprawdę piękna i zielona, choć ten miraż kolorowej rzeczywistości, zielonej wyspy i beztroskiej radości już się chyba skończył. Coraz wyraźniej widać, że doszliśmy wreszcie do momentu otrzeźwienia i ludzie zaczynają się niepokoić.

- Sondaże pokazują dość radykalny odwrót opinii publicznej od rządu Donalda Tuska, mimo że ponoć najsilniejszą jego stroną był właśnie sposób komunikowania się ze społeczeństwem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To rzeczywiście dość zabawne, bo nagle zaczęto narzekać, iż premier, który tak doskonale czarował słowem i wybielał się, oczerniając przeciwników politycznych, już tego nie potrafi. A jeszcze nie tak dawno całe grona opozycyjnych ekspertów bezskutecznie biedziły się nad tym, jak tu unieszkodliwić te PR-owskie czary PO.

- Tymczasem otrzeźwienie społeczeństwa nastąpiło najzupełniej samoczynnie?

Reklama

- Tak się dzieje, gdy mamy do czynienia ze splotem wielu zjawisk z dziedziny psychologii zbiorowej, a to obecne budzenie się Polaków jest właśnie efektem ich kumulacji. Trudno nawet czasowo zlokalizować ten jeden punkt zwrotny w opinii publicznej. Te pierwsze dość wyraźne objawy zmiany można było zauważyć wiosną tego roku, gdy dość powszechnie wyśmiano zbyt luzackie rządowe obchody święta 3 Maja.

- Żadnego z konkretnych działań polityczno-społecznych i gospodarczych rządu nie można uznać za przyczynę tego zwrotu?

- To dziwne, ale nie. Chociaż podwyższenie wieku emerytalnego wywołało protesty związków zawodowych, to jednak nadal utrzymywała się wyrozumiałość opinii publicznej dla działań rządowych. Gdy jesienią 2012 r. PiS po raz pierwszy wysunął się w sondażach na pierwsze miejsce, to jednak - po medialno-politycznym spektaklu wokół tzw. afery trotylowej - PO znów z łatwością odzyskała swe wpływy na opinię publiczną.

- Tym razem już nie na długo. Coś jednak pękło...

Reklama

- Raczej trzeba by się zastanowić, co nowego się zdarzyło; tzw. afera trotylowa miała zniszczyć krytykującą rząd „Rzeczpospolitą”, ale przy okazji doprowadziła do powstania dwóch nowych tygodników opiniotwórczych. Później powstała telewizja „Republika”. A więc to „pęknięcie” można by w jakiś sposób łączyć z umocnieniem się mediów spoza głównego nurtu. Nie było zatem takiego jednego zdarzenia, którego oczekiwano, po którym miałoby nastąpić otrzeźwienie i zwrot emocji społecznych. Stało się tak, jakby ktoś tylko przekręcił kalejdoskop i z tych samych elementów zaczął się układać całkiem nowy kształt. Psychologicznie rzecz ujmując, pod wpływem nagromadzonych emocji dość nieoczekiwanie zmieniła się percepcja otoczenia i to aż tak, że na rysunku zamiast kaczki widzimy teraz zająca... Nagle ludzie zaczęli widzieć kogoś innego w Tusku.

- A może nie miłego zajączka, lecz wilka?

- No właśnie. Okazało się nagle, że pewne cechy premiera zaczynają ludzi drażnić, choć do tej pory bardzo się podobały... Jeszcze w czasie ostatniej konwencji PO (w końcu czerwca) sypały się komplementy o wspaniałości premiera, o jego niezwykłej energii. Przeciwstawiano go wypalonemu, zmęczonemu życiem Jarosławowi Kaczyńskiemu. A już kilka dni później okazało się, że jest całkiem odwrotnie...

- Skąd to PR-owskie zamieszanie?

- Z wielkiej paniki w obozie władzy. Nawet najbardziej zaciekli krytycy PiS zaczęli przyznawać, że Kaczyński może być dobrym premierem. Daniel Passent pisze, cytując „Nie”, że Kaczyński w spotkaniach z obywatelami wypada świetnie, o wiele lepiej niż w telewizorze i na wielkich imprezach. Przedstawiciele elit opiniotwórczych nie kryją już rozczarowania rządami Tuska, nawet zaczynają upubliczniać swą przychylność wobec PiS-u.

- Wydawało się, że to nigdy nie nastąpi, bo ta ich zaciekłość i moc rażenia była wielka.

- A teraz należałoby się tylko zastanawiać, dlaczego ta zbiorowa adoracja fatalnego rządu tak długo trwała, tak bezrozumnie się przeciągała.

- Dlaczego?

Reklama

- Może dlatego, że rząd umiejętnie ją przedłużył poprzez wielki szum wokół organizacji EURO 2012? Wszystkim wmówiono, że to będzie dowód na wielki sukces Polski. Impreza ta odsunęła w cień prawdziwe kłopoty, a rząd miał okazję, by podkreślać swe zasługi. Polacy cieszyli się nieprzytomnie, aż wreszcie po tym apogeum zadowolenia w lecie 2012 r. musiał przyjść czas prawdziwych podsumowań i rachunków.

- W lecie 2013 r. mówimy już o kryzysie rządu Donalda Tuska, choć do upadku chyba jeszcze dość daleko?

- Rząd ma nadzieję, że ten „chwilowy” kryzys uda mu się przetrzymać. Liczy na przyszłoroczną koniunkturę, a przede wszystkim na nowy budżet europejski, który ponownie pozwoli mu na podkreślanie swych zasług i kupowanie przychylności Polaków.

- Polacy znów to kupią?

- Mam nadzieję, że nie. Że wreszcie przekonają się, iż ten rząd nie ma już żadnego nowego pomysłu - zresztą nigdy przecież nie zaskakiwał swoimi pomysłami - i będzie tylko powtarzał swe błędy. Powtórzy się ten sam scenariusz przetrzymania wszystkiego za wszelką cenę, aż do wyborów.

- Jednak chyba nie całkiem bezczynnie? Można się spodziewać kontrofensywy partii rządzącej?

Reklama

- Można się spodziewać wszystkiego. Najbardziej jednak obawiałbym się tego, że PO podejmie, zasygnalizowaną już wcześniej, walkę z polskim „faszyzmem”, której celem będzie odwrócenie uwagi od naprawdę ważnych problemów, a przy okazji polaryzacja społeczeństwa i prowokacja opozycyjnych polityków. Może nawet dojść do bardzo rażącego naruszenia uprawnień obywateli i praw opozycji. Najgorsze, co może jeszcze zrobić ten rząd, jest przekonanie Europy o tym, że w Polsce istnieje zagrożenie ekstremizmem, że w związku z tym trzeba podejmować działania nadzwyczajne. Istnieje duża obawa, co się stanie w Polsce w czasie tegorocznych obchodów święta narodowego 11 listopada; można się spodziewać jeszcze większych prowokacji niż w ubiegłym roku. Tego nie można wykluczyć, zwłaszcza, że nastroje społeczne będą się przecież pogarszać, bo nic nie wskazuje na to, by ten rząd potrafił wybrnąć z kłopotów.

- A nie można liczyć na to, że spokojnie odda władzę?

- To jeden z wariantów politycznego scenariusza PO - oddanie władzy na krótko, taka powtórka z historii rządu Jana Olszewskiego. PO może więc wcześniej zrzec się władzy i liczyć na krótkotrwałość następnego rządu, na reakcję rynków finansowych, krzyk w Polsce, ostrą krytykę za granicą. Na to, że taki rząd niczego nie zdąży zrobić, nawet dokonać zmian personalnych, ani nawet rozliczyć poprzedników.

- Co potem?

- Potem pojawi się jakiś mąż opatrznościowy, cieszący się zaufaniem Europy, taki polski Mario Monti (obecny premier Włoch) - czyli np. Buzek, Lewandowski. Powstanie rząd ekspertów powiązanych z PO, oczywiście już przekształconej, odnowionej... Tak wzmocniona Platforma dotrwa do wyborów w 2015 r., po których znów dojdzie do pełni władzy.

- Czy - zdaniem Pana Profesora - PiS wpisze się łatwo w taki straceńczy dla siebie scenariusz?

- Myślę, że kierownictwo tej partii zdaje sobie sprawę z tego, iż taki wariant jest całkiem możliwy, i zdaje sobie też sprawę z tego, w jakim stanie przejmie państwo, oraz z tego, że nie będzie miał wiele czasu, żeby dokonać trudnych zmian. Ale wydaje się, że prezes Kaczyński traktuje rzecz w kategoriach obowiązku i uważa, że w razie wyższej konieczności trzeba podjąć i taką próbę...

Reklama

- Jak Pan ocenia gotowość programową PiS do przejęcia władzy?

- Jestem zawsze sceptyczny, gdy chodzi o zbyt szczegółowe programy partii politycznych. Ważny jest program ramowy, filozofia zamierzonego działania. W programie PiS ta filozofia jest zarysowana dosyć jasno. Wynika z niej, że PiS chce budować Polskę solidarną, a nie liberalną. Ale są też w tym programie i bardziej szczegółowe propozycje dotyczące np. służby zdrowia i działań koniecznych do podjęcia, by polska gospodarka mogła nadal opierać się na węglu. Z pewnością więc nie powtórzy się to nieprzygotowanie do rządzenia z 2005 r. Wtedy PiS był partią tylko „kilku tematów”, dziś ma już bardziej rozbudowane zaplecze merytoryczne. Ponadto sytuacja polityczna jest teraz bardziej klarowna.

- Mimo wszystko jednak nie łatwiejsza. Mówi Pan, Panie Profesorze, że „era Tuska wydobyła złe cechy ze społeczeństwa, stworzyła system zbiorowej korupcji”. Co z tym począć?

- Tak uważam i zdaję sobie też sprawę z tego, jak trudno będzie to zło przezwyciężyć... Jednak oprócz PiS-u nie widzę żadnej innej siły politycznej i żadnego innego polityka, oprócz Jarosława Kaczyńskiego, który mógłby tego dokonać. Być może za 30-50 lat jeszcze się ktoś taki pojawi... Teraz ta naprawa zależy tylko od zdecydowania i konsekwencji PiS-u.

Reklama

- I niestety, także od PR. Pan Profesor poucza, że: „Nie powinno się przemilczać ważnych tematów, ale należy je podejmować z zachowaniem rozsądku i rozwagi”. Mniej i ciszej o Smoleńsku?

- Zdecydowanie nie. Chodzi o zachowanie proporcji i miary. Wbrew zarzutom, PiS nie był i nie jest partią tego jednego tematu. Starano się to wielokrotnie udowodnić, ale nie udawało się przebić przez zaporę medialną. To w interesie obozu rządzącego było redukowanie PiS-u do sprawy smoleńskiej. Bez względu na wszystko „Smoleńsk” długo jeszcze pozostanie w Polsce sprawą centralną, fundamentalną. Myślę nawet, że te nowe narodowe tendencje wśród młodzieży w jakiś sposób się z nią łączą. I właśnie z uwagi na młode pokolenie PiS powinien prowadzić politykę rzeczową, bez żadnych udziwnień, zwrotów akcji, bez żadnego przebierania się w inne szaty, imitowania kogokolwiek, a też twardą i stanowczą.

- Pan Profesor przestrzega, że „PiS nie powinien iść w kierunku imitowania PO”. Co to znaczy?

- Przestrzegam przed tym, żeby w sondażowym wyścigu nie przejmować stosowanych przez PO metod tandetnego PR. Moim zdaniem, to właśnie z tego zachwytu nad skutecznością budowania wizerunku Donalda Tuska i jego partii wzięły się na prawicy te pomysły tworzenia nowych, „ładniejszych” partii, z przywódcami, którzy dobrze prezentują się w telewizji.

Reklama

- Czy Pan Profesor uważa, że to „rozcieńczanie” prawicy przez kolejne odejścia z PiS-u brało się z próżności niektórych polityków i właśnie jako takie okazało się potem politycznie nieistotne?

- Tak. To zjawisko wydawało się groźne, gdy w 2010 r. po kampanii prezydenckiej spisywano już PiS na straty, gdy wróżono, że będzie małą partią. Wtedy niecierpliwi młodzi ludzie zaczęli odchodzić, sądząc, że niesieni swoją popularnością w mediach stworzą jakąś realną konkurencję dla PiS i dla PO. Wtedy to było dosyć groźne dla prawicy, ale szybko okazało się śmieszne i dziecinnie naiwne.

- Dość poważnie wyglądają za to dzisiejsze pomysły polityczne młodych ludzi na tzw. skrajnej prawicy. Rośnie realna konkurencja dla PiS?

- PiS rzeczywiście będzie miał pewien kłopot, bo przecież nie może tej młodzieży odepchnąć, racjonalne byłoby raczej jej przyciągnięcie i wspieranie. Zawsze miałem poczucie, że młodzież polska jest zbyt spokojna, pasywna, za mało ambitna. I moim zdaniem, bardziej na tym właśnie polega dziś problem z polską młodzieżą niż na jej skrajnie prawicowych sympatiach. Należy się więc tylko cieszyć z tego rozkwitu uczuć narodowych. I trzeba sporej zręczności oraz uczciwości politycznej, aby ta pozytywna energia polskiej młodej prawicy nie przekształciła się w szowinizm, żeby pozostała cennym patriotyzmem.

- Wciąż jednak uważa się, że słabością PiS-u jest nieumiejętność przemawiania do młodzieży.

Reklama

- Tym bardziej trzeba postawić na młodzież. Pokolenie bohaterów „Solidarności” powinno już odejść w cień, zamienić się w obiekty muzealne. Jest tyle rzeczy do zrobienia, że musimy elitę polskiej młodzieży wciągnąć w realizację wielkiego polskiego projektu.

- Gdyby się to udało, to byłby zwrot na miarę najnowszej historii Polski! Będzie trudno.

- To prawda. Przed nami wielki narodowy test. Wiadomo, że się nie uda w stu procentach, ale niech się powiedzie choćby w siedemdziesięciu! Za podporę mamy dobry przykład Węgier, a ponadto wydaje się, że w ostatnich latach polskie społeczeństwo dojrzało. Ludzie nie wierzą już w te androny, które jeszcze nie tak dawno opowiadano, np. że kapitał nie ma narodowości, że nie jest ważne, kto jest właścicielem mediów... Na szczęście, wydaje się, że te wszystkie dziecięce choroby już minęły.

- Także w klasie politycznej?

- I tu pojawiły się pozytywne zjawiska. Prawa strona zrozumiała, że musi się lepiej zorganizować, że ważne są instytucje i gospodarka w polskich rękach. Następuje też coraz bardziej klarowna polaryzacja sceny politycznej.

- Prawdziwa i gruntowna zmiana w Polsce i zmiana Polski jest realna?

- Ta zmiana już zachodzi. Ludzie powoli uczą się tego, że są obywatelami. Świadczą o tym miliony podpisów zbieranych w różnych ważnych sprawach. To wszystko dzieje się poza partiami establishmentu, poza oficjalną polityką. Polskie społeczeństwo ma teraz dwie możliwości: albo wybierze jakaś kontynuację rządu PO, albo zdecydowaną zmianę i wtedy powierzy rządy PiS-owi. Jest też trzeci wariant - którego nadal nie można wykluczyć - że Polacy zdecydują się tkwić w niejednoznaczności, bezwładności i przyzwoleniu na to, by ktoś inny decydował o ich losie.

* * *

Prof. Zdzisław Krasnodębski - socjolog, filozof społeczny, wykładowca Uniwersytetu w Bremie i Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie, prezes Stowarzyszenia Twórców dla Rzeczpospolitej

2013-08-26 14:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chrystus Król i Jego Królestwo

Niedziela przemyska 47/2004

[ TEMATY ]

Chrystus Król

uroczystość Chrystusa Króla

wikipedia.org

Sąd Ostateczny (fresk Michała Anioła)

Sąd Ostateczny (fresk Michała Anioła)

W 1980 r. rozpoczęto gruntowne czyszczenie i restaurację Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie. Po usunięciu pyłu i brudu nagromadzonego przez ponad czterysta lat zostały odsłonięte w pierwotnym blasku wspaniałe malowidła znamienitych artystów. Wśród nich, na ścianie ołtarza, znajduje się monumentalny fresk Michała Anioła „Sąd Ostateczny”, który powstał w latach 1536-1541. To jedno z najwspanialszych arcydzieł sztuki renesansu. Artysta w mistrzowski sposób posługując się kolorami oraz z wielkim poczuciem ruchu, ukazał na obrazie wzrastające napięcie i oczekiwanie osób, które otaczają Chrystusa. Pośrodku On, surowy i nieubłagany, sprawuje Sąd. To wyobrażenie zakłada sędziowską, a zarazem królewską godność Chrystusa.

W 34. niedzielę zwykłą, ostatnią w roku liturgicznym, staje także przed nami Jezus Chrystus jako Król Wszechświata. Kult Chrystusa Króla wyrósł z nabożeństwa do Serca Jezusowego. Na prośbę biskupów polskich, za pontyfikatu papieża Klemensa XIII w 1765 r. została wprowadzona uroczystość Serca Jezusowego, w piątek po oktawie Bożego Ciała. Papież bł. Pius IX w 1856 r. rozciągnął obchody tego święta na cały Kościół. W 1925 r. papież Pius XI wydał encyklikę Quas primas i na mocy posiadanej władzy zaprowadził do liturgii kościelnej osobne święto Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Wyznaczył je na ostatnią niedzielę października i polecił, aby w tym dniu corocznie oddawano całą ludzkość Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Podczas reformy kalendarza liturgicznego, po Soborze Watykańskim II, papież Paweł VI przeniósł to święto w 1969 r. na ostatnią niedzielę roku liturgicznego nadając mu nazwę Uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Chociaż uroczystość została wprowadzona stosunkowo niedawno (79 lat temu), to odniesienie tytułu królewskiego do Boga było używane w Biblii dla wyrażenia tajemnicy Pana, który zasiadając na niebieskim tronie jest władny objąć, prowadzić cały kosmos i nim rządzić. Na kartach Pisma Świętego obraz króla zasiadającego na tronie pierwszy raz zjawia się w pieśni Mojżesza i Miriam: „Pan jest królem na zawsze, na wieki!” (Wj 15,18). Idea wiecznego królowania Boga powraca wielokrotnie w innych księgach. Jego panowanie trwa od niepamiętnych czasów (por. Ps 74; 93). W starotestamentowych Księgach Sędziów i Samuela królowanie Pana nad swym ludem wyklucza ludzką władzę królewską jako właściwą formę sprawowania rządów nad ludem Przymierza. Ustanowienie Saula, a potem Dawida królem wymagało szczególnego przyzwolenia Bożego. Królewski dom Dawidowy nie obala najwyższej władzy Boga, jest On nadal najwyższym Władcą, Panem całej ludzkości i Królem Izraela. Bóg panuje nad swoim ludem i nad królem Izraela. Biblijny obraz panowania Bożego ogarnia swym zasięgiem wszystkie narody. Bóg sprawuje nad wszystkimi suwerenną władzę, a w czasach ostatecznych wszystkie narody oddadzą Mu cześć. Psalm 93 pięknie chwali królowanie Boga: „Pan króluje, oblókł się w majestat, Pan przywdział potęgę i nią się przepasał: tak utwierdził świat, że się nie zachwieje…” (w. 1). Podobnie Psalm 47 oraz Psalmy 96-99 są pięknymi hymnami na cześć Boga-Króla. Panowanie Boga obejmuje wszystkie siły natury oraz wszystkich bogów, których czczą ludzie. Pan Bóg panuje w niebie, a Stary Testament wymienia Arkę Przymierza jako tron Boży (1 Sm 4,4; Ps 99,1). Prorok Izajasz ukazuje Boga na wysokim i wyniosłym tronie w otoczeniu serafinów oddających Mu cześć. Prorok Zachariasz głosi, że Bogu należy się chwała od wszystkich narodów. Nowy Testament ukazuje często Pana Jezusa jako króla. Ten obraz nawiązuje do przepowiedni króla z rodu Dawida oraz pochodzącej ze Starego Testamentu idei Mesjasza. Mesjasz - z języka hebrajskiego - znaczy „namaszczony, pomazaniec”. Te określenia zostały przejęte przez język grecki (messias), co po przetłumaczeniu zostało odzwierciedlone w formie „christos”. Jezus Chrystus, jak wykazuje Ewangelista Mateusz (1,1) i Apostoł Narodów w Liście do Rzymian (1, 3), jest potomkiem Dawida. Jest więc królewskim pomazańcem, jak wskazują na Niego liczne proroctwa ze Starego Testamentu. W Ewangeliach Jezusa nazwano Synem Dawida, królem Żydów lub królem Izraela. Podczas procesu sądowego przed Piłatem tych tytułów używają Jego wrogowie - oskarżyciele. Jezus potwierdził wprost swą królewską godność odpowiadając na pytanie najwyższego arcykapłana: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” (Mk 14,61). Jezus odpowiedział wtedy: „Ja Jestem [Mesjaszem]. Ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk 14,62). Opis królewskiego panowania Chrystusa osiąga swoje apogeum w Księdze Apokalipsy. Bóg przez św. Jana przedstawia Jezusa jako Króla królów i Pana panów (por. 19,16; 17,14). Jezus Chrystus zajmuje w proroczej wizji Nowego Testamentu miejsce należne Bogu w tekstach Starego Testamentu mówiących o Jego panowaniu. Jezus Chrystus jest Królem narodów lub wieków. Apokaliptyk ukazuje w większej części swej księgi zwycięstwo Boga nad mocami zła. W Nowym Testamencie, w osobie Jezusa Chrystusa połączone są urzędy proroka, kapłana, sędziego i króla ze Starego Testamentu. Jezus jest królem wywyższonym ponad wszystko i ponad wszystkich; przed Nim zegnie się każde kolano, jak trafnie ujął to św. Paweł w Liście do Filipian (por. 2,9-11). Jezus Chrystus jest Królem. A Jego królestwo? Liturgia mszalna mówi w prefacji - uroczystym wezwaniu do dziękczynienia - że jest to „wieczne i powszechne Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju” (MR 205*). Odwołajmy się jednak do Pisma Świętego Nowego Testamentu, w którym jest o nim mowa ponad 100 razy, najczęściej w przypowieściach. Niektóre przypowieści są przedstawione przez różnych Ewangelistów. Założenie Królestwa Bożego opisuje Jezus w przypowieści o zasiewie i jego różnych wynikach. To królestwo charakteryzuje się dynamizmem rozwoju. Ukazany jest on jako zasiew rosnący własną siłą lub jako ziarno gorczycy czy zaczyn chlebowy. Najwyższą wartość Królestwa Bożego przedstawiają przypowieści o skarbie ukrytym w roli i drogocennej perle, o wieży i wojnie. Pomimo zainaugurowania Królestwa Bożego na ziemi, na świecie istnieje zło, co odzwierciedla przypowieść o chwaście oraz o sieci zagarniającej różne ryby: dobre i złe. W Królestwie Bożym obowiązują inne, nowe kryteria oceny, w stosunku do ludzkich królestw. O tej nowej skali opowiadają przypowieści o faryzeuszu i celniku, o głupim bogaczu, który zbudował nowe spichlerze; bogaczu, który się świetnie bawił i o Łazarzu; robotnikach w winnicy, o dwu skreślonych długach (jawnogrzesznica), zaginionej owcy, zagubionej drachmie oraz o synu marnotrawnym. Cechy królestwa, które można poznać z nauczania Jezusa budzą w niektórych słuchaczach zasadniczy opór. Kapitalnie przedstawia to przypowieść o dziatwie na rynku, przypowieść o dwóch synach wobec rozkazu ojcowskiego, przypowieść o wielkiej uczcie i niegrzecznych zaproszonych, o nieurodzajnym drzewie figowym i o przewrotnych rolnikach - dzierżawcach winnicy. Dla Królestwa Bożego potrzeba się poświęcić. Wzywa nas do tego przypowieść o obrotnym (nieuczciwym) rządcy oraz o minach i talentach. Wobec takich wymagań Pan Jezus daje wskazówki w postaci nowego przykazania, aby się nie pogubić w drodze. Odzwierciedlają je przypowieści o nielitościwym współsłudze i miłosiernym Samarytaninie. W Królestwie Bożym obowiązuje modlitwa, która czyni prawdziwymi synami. Przykładem ducha modlitwy jest przypowieść o natrętnym przyjacielu i ukazująca niesprawiedliwego sędziego, który ugina się wobec wielkiej wytrwałości ubogiej wdowy. Królestwo Boże już się rozpoczęło. Kościół jest - jeszcze niedoskonałą - fazą jego realizacji. Kiedy nadejdzie Król, królestwo Boże stanie się w całej pełni. Do gotowości i czujności na Jego przyjście wzywają nas przypowieści o czujnym odźwiernym, czujnym gospodarzu, słudze wiernym i niewiernym, dziesięciu pannach i sługach nagrodzonych za czujność. Z okazji uroczystości ku czci Chrystusa Króla spojrzeliśmy na samego Chrystusa i na Jego Królestwo. W dobie powszechnej demokratyzacji; w epoce, gdy już królestwa ziemskie można policzyć na palcach - odwołaliśmy się nieco do biblijnej idei królowania Boga, która w nauczaniu Chrystusa otrzymała swój definitywny kształt, stając się synonimem zbawienia człowieka. Docierając bowiem w liturgii do końca roku, trzeba spojrzeć na rzeczy ostateczne, na cel ludzkiego życia, którym jest wieczne zbawienie. W archidiecezji przemyskiej majestatyczny tytuł Chrystusa Króla noszą parafie w: Jarosławiu, Łańcucie, Łubnie Opacem, Przeworsku, Sanoku i Trzcianie-Zawadce. Godną zauważenia jest monumentalna figura Chrystusa Króla stojąca w Rakszawie przy drodze Łańcut - Leżajsk, wskazująca drogę do kościoła. Z kolei w Jarosławiu, w pobliżu kościoła pw. Ducha Świętego, stoi od niedawna figura, jako materialny znak poświęcenia miasta Chrystusowi Królowi. Kult Chrystusa Króla jest bardzo żywy, bo wyrasta z dobrze rozwiniętego nabożeństwa do Bożego Serca, zaprowadzonego przez św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Jezus Chrystus - Odkupiciel ludzkości, jest darem Ojca ze swego ukochanego, Jednorodzonego Syna, darem tym większym, że z Bożego Serca płyną dla nas życiodajne, oczyszczające zdroje Krwi. Królestwo Boże jest także darem, wobec którego, tak jak w przypadku Chrystusa, trzeba zająć osobiste stanowisko: przyjąć je z wdzięcznością lub odrzucić. Przyjąć królestwo - i to jako wartość bezwzględnie najwyższą - to przyjąć samego Chrystusa-Króla, a przyjąć nie tylko z Jego programem, prawem i wymaganiami, ale i z Jego miłością, która przemienia świat. Przyjąć zaś, to nie znaczy uznać tylko w teorii, ale całkowicie się zaangażować w tę jedyną sprawę, która wszystko przetrwa. Nasze pragnienie wyrażajmy w słowach z Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje!”
CZYTAJ DALEJ

Abp Szal: Nie da się naprawić świata bez Chrystusa

2024-11-24 14:06

[ TEMATY ]

abp Adam Szal

flickr.com/episkopatnews

Abp Adam Szal

Abp Adam Szal

Nie da się naprawić świata bez Chrystusa! - mówił abp Adam Szal do członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Akcji Katolickiej z archidiecezji przemyskiej. - Nie bójcie się zarzutów, że jesteście nienormalni, nienowocześni, nieeuropejscy, że dzisiejszy świat inaczej myśli. Idźmy w ten świat z nadzieją opartą o Boga - wskazywał. Tradycyjnie już przedstawiciele obu tych stowarzyszeń pielgrzymowali do archikatedry przemyskiej w przededniu uroczystości Chrystusa Króla.

Na początku Mszy św. przedstawiciele KSM zaznaczyli, że ich obecność w archikatedrze „jest publicznym wyznaniem, że Jezus jest Panem każdego z nas”.
CZYTAJ DALEJ

Siła męskiej modlitwy

2024-11-25 09:12

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W janowskim sanktuarium Matki Bożej Łaskawej Różańcowej odbyło trzecie diecezjalne spotkanie Wojowników Maryi.

Wydarzenie rozpoczęło się modlitwą różańcową, którą Wojownicy podjęli w intencji Ojczyzny i rodzin. Następnie Mszy św. przewodniczył ks. Marek Tkacz, diecezjalny opiekun duchowy męskiej grupy formacyjnej Wojowników Maryi, zaś homilię wygłosił ks. Piotr Przysucha, opiekun Rejonu Stalowa Wola. W homilii mówił o roli modlitwy w męskiej formacji duchowej wskazując na modlitwę Maryi, jako wzór oddania i zawierzenia Bogu. Po Mszy św. odbyło się spotkanie formacyjno-braterskie w sali OSP w Kawęczynie. – Każde takie spotkanie to okazja do wspólnej modlitwy, ale i świadectwa, kim jesteśmy i jaka jest nasza droga formacji. Obecnie na terenie diecezji grupy Wojowników Maryi działają w: Stalowej Woli, Janowie Lubelskim, Jeżowym, Sarnowie, Ostrowcu Świętokrzyskim i Sandomierzu. Cieszy fakt, że coraz więcej mężczyzn chce formować się duchowo w naszych grupach – podkreślał ks. Marek Tkacz. – Bycie Wojownikiem Maryi to podjęcie duchowej walki z własnymi słabościami, formowanie sumienia i serca by jak najlepiej wypełniać nasze życiowe zadania w małżeństwach, rodzinach, miejscach gdzie pracujemy i działamy. Formacja nie jest wcale taka łatwa i wymaga osobistego zaangażowania i silnej woli. Ale myślę, że każdy z nas, którzy rozpoczęliśmy tę drogę osobistej doskonałości przy Maryi, widzi jej efekty w swoim życiu. Bardzo serdecznie zapraszamy mężczyzn do dołączenia do naszych grup formacyjnych – dodał Henryk Gzik, lider Rejonu Janów Lubelski.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję