Widać to bardzo wyraźnie w dyskusji o losie mediów publicznych, przy okazji rocznicy ich siłowego przejęcia przez rząd. Obywatele, którzy popierają ugrupowania odwołujące się do europejskich standardów równowagi władz, kontroli medialnej nad rządem, praworządności itd. itp. do porządku dziennego przeszli nad tym, że tydzień po zaprzysiężeniu rządu koalicji PO-Lewica-PSL-P2050 bez nawet próby zmiany obowiązującej ustawy medialnej, na podstawie sejmowej uchwały, która źródłem prawa w Polsce nie jest – zmieniono skład rad nadzorczych i zarządów TVP, PAP i Polskiego Radia. Metodą faktów dokonanych zdeptano obowiązujące przepisy i to wbrew stanowisku KRRiT oraz orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Obóz oświecony cieszy się ze „zmiany” w mediach publicznych, uznając to cel tak bardzo słuszny, że wszelkie środki do jego osiągnięcia są usprawiedliwione.
Reklama
Nie chcę tutaj wchodzić w ocenę mediów publicznych teraz i przed 20 grudnia 2023 r. bo to sprawa subiektywna, ale faktem jest, że dziś mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową na skalę światową wręcz. Władza dużego europejskiego kraju wprowadził „likwidację” spółek medialnych, de facto jej nie przeprowadzając, tylko w celu wymiany kadry kierowniczej i – uwaga! – mają świadomość fikcji tego narzędzia prawnego zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy tego jak dziś wygląda TVP, PAP i Polskie Radio. Kogokolwiek by spytać, to niezależnie od swojej oceny, nikt nie ma złudzeń, że „likwidacja” jest prawdziwa, tylko każdy wie, że to oszustwo, którego celem jest usunięcie jednych i wsadzenie na stołki swoich ludzi. Różnica tyczy się jedynie tego, czy to dobre, czy złe, ale jakby machnęliśmy ręką na to, że państwo polskie ostentacyjnie działa wbrew polskim przepisom, dokonując czynność prawną dla pozoru. Przepisy wskazują bowiem jednoznacznie, że wszystkie czynności mają zmierzać do wygaszenia działalności, a pracownicy zostaną zwolnieni. W tym kontekście wystarczy przywołać artykuł 83. kodeksu cywilnego „Pozorność oświadczenia woli”, w którym czytamy, że „nieważne jest oświadczenie woli złożone drugiej stronie za jej zgodą dla pozoru”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Cui bono?
„Dla kogo jest to korzyść?”, to łacińskie wyrażenie dotyczące identyfikacji podejrzanych o popełnienie przestępstwa, obecnie używane powszechnie również w kontekście oceny źródeł danego procesu przez to, kto na nim zyskał. Jeśli mowa o przejęciu mediów publicznych, to pozostawiając na boku kwestię przepisów, to obywatele nic na tym nie zyskali. Ani finansowo, bo rząd – wbrew zapowiedziom – finansuje spółki medialne miliardami złotych, teraz robiąc to bezprawnie, bo nie jako wymaganą przepisami „rekompensatę z tytułu utraconych zysków”. Kiedyś groziłoby to Polsce poważnymi problemami w instytucjach unijnych, ale przecież nikt teraz uśmiechniętej koalicji takimi sprawami kłopotać nie będzie. Co nie oznacza, że ta karta nie zostanie kiedyś wyciągnięta z talii w przyszłości, gdy już się rząd w Polsce zmieni… Obywatele nie zyskali na zmianach w mediach również jeśli chodzi o przekaz, bo jeśli ktoś twierdzi, że kasowanie artykułów niekorzystnych dla premiera, czy szczucie w programach Doroty Wysockiej-Schnepf to „nowa jakość”, to znaczy, że albo manipuluje albo jest manipulowany. Trudno zresztą było oczekiwać „czystej wody” gdy znało się dobrze dokonanie tej ekipy, która przyszła w grudniu 2023 r. w asyście policji do mediów, takie jak choćby „sto lat” odśpiewywane w studiach TVP premierowi Donaldowi Tuskowi, czy hołdy składane Armii Czerwonej z okazji rosyjskiego święta 9 maja. To ci sami ludzie wrócili na posterunek, a dobrani zostali przez obecną ekipę rządzącą nie pomimo tego co robili do 2015 roku, ale właśnie z tego powodu ręcznie wpisany przez rząd z imienia i nazwiska do słynnych aktów notarialnych z 19.12.2023 r., które są wciąż przedmiotem prokuratorskie śledztwa.
Dla obywateli nie ma też żadnego zysku jeśli chodzi o kulturę i popkulturę, bo nowe władze nie są tym jakoś szczególnie zainteresowane. Archiwa są palone, a programy kasowane i zastępowane tęczową sieczką, której nikt nie ogląda. Czy jednak, wracając do postawionego pytanie – ktoś zyskał? Oprócz rządu Platformy Obywatelskiej i sojuszników oczywiście, którym nikt w mediach publicznych już nie będzie patrzył na ręce. Jest taki podmiotów kilka, choćby prywatne rozgłośnie radiowe i portale, ale jeden z nich jest największy – TVN. To właśnie ta stacja, o której od dwóch lat mówi się, że jest szykowana do sprzedaży, otrzymała rok temu ogromną kroplówkę od rządu. Nie wprost, bo nie było żadnego dofinansowania, ale poprzez zagłodzenie największej konkurencji, TVP. To nie tylko uszczupliło widownię, a więc i zyski publicznego nadawcy, ale podkręciło stawki reklamowe, jakie za każdego widza otrzymuje TVN. Przed końcem roku, gdy dopinane są kontrakty reklamowe i na początku 2024 r. ukochana stacja obecnego rządu mogła cieszyć się z renegocjowanych, dużo lepszych zapewne stawek reklamowych i umocnienia swojej pozycji na rynku. Ale csiii, nie mówmy o tym, w końcu wielkie pieniądze lubią ciszę.