Inicjatywa zapalania w Betlejemskiej Grocie Światła Pokoju i przewożenia go do różnych krajów europejskich, jako znaku miłości bliźniego i pokoju między ludźmi, zrodziła się w 1986 r. w radiowej rozgłośni górnej Austrii - ORF w Linzu. Ten współczesny zwyczaj bożonarodzeniowy wszedł już na stałe do tradycji okresu adwentowego. W tym roku światło z Groty Narodzenia zabłysło w blisko 30 krajach świata. W Betlejemskiej Grocie tym razem Światło Pokoju zapaliła 6-letnia Nadeen Kammar z chrześcijańskiej rodziny arabskiej. Harcerze austriaccy, którzy są twórcami tej inicjatywy, przywieźli je do Wiednia, gdzie podczas nabożeństwa ekumenicznego zostało przekazane skautom z innych krajów europejskich. Od 12 lat zwyczaj praktykowany jest również w naszym kraju. Tym razem przekazanie Betlejemskiego Światła Pokoju, któremu patronuje hasło "Bądźcie świadkami Bożego Miłosierdzia", miało miejsce na Łysej Polanie. Skauci czescy przekazali je polskim harcerzom. Stamtąd Naczelnik Związku Harcerstwa Polskiego zawiózł je do kilku miejsc w Polsce, m.in. do Jasnogórskiego Klasztoru Ojców Paulinów w Częstochowie. 15 grudnia w godzinach wieczornych harcerze województwa śląskiego, wśród których obecna też była bardzo liczna reprezentacja Hufca Sosnowiec z jej komendantem, harcm. Czesławem Surmą, odebrali symbol pokoju, by przekazać je ważnym osobistościom, władzom kościelnym i miejskim, parafiom oraz różnorakim instytucjom, aby - jak podkreśla Pan Komendant - "wszyscy mogli cieszyć się pokojem, wzajemną miłością i solidarnością".
We wtorek, 17 grudnia, o godz. 8.00 sosnowieccy skauci przybyli do rezydencji Ordynariusza sosnowieckiego, bp. Adama Śmigielskiego SDB, aby na jego ręce betlejemski symbol pokoju przekazać wszystkim diecezjanom. Ksiądz Biskup z ogromną radością i wzruszeniem przyjął niewielki kaganek, w którym jaśniał mały promyk światła. Wspominał czasy, kiedy sam był harcerzem, a młodym ludziom-harcerzom udzielił wielu cennych rad i wskazówek. Życzył, aby byli światłem we współczesnym świecie, aby błyszczeli przykładem życia wszedzie tam, gdzie ono urzeczywistnia się - w domach, rodzinach, szkołach, wspólnotach i organizacjach. Ze strony Pasterza diecezji sosnowieckiej reprezentację czekała jeszcze jedna miła niespodzianka. Harcerze otrzymali upominki w postaci Modlitewnika harcerza, foldera z nowymi tajemnicami Różańca św. oraz kosz słodkości. Serdeczne spotkanie zakończyła wspólna, pamiątkowa fotografia.
Małe Betlejemskie Światełko Pokoju zajmie godne miejsce w ogromnej bazylice katedralnej.
„Hahaha, info o fałszowaniu wyborów oparli na analizie wykonanej po pijaku jakiegoś gościa z Wykopu oraz na analizie typa, który NIE jest pracownikiem uczelni” – napisała w mediach społecznościowych jedna z internautek (@szef_dywizji), odnosząc się do informacji portalu money.pl, który ujawnił, że dr Kontek, który „zbadał anomalie wyborcze” nie jest pracownikiem SGH, mimo iż „w doniesieniach mediów przedstawiany jest jako pracownik uczelni”. Czytając tę informację, jak i komentarz miałem poczucie, że wcale nie jest mi do śmiechu i w sumie nam wszystkim generalnie też nie powinno.
Pal sześć sam wątek uczelni, przerażające jest to, co przedstawił dr Kontek, a raczej skutki tej co najmniej „niedokładnej” pracy. Jego „analizy” stały się źródłem fali artykułów, materiałów prasowych, telewizyjnych i radiowych oraz komentarzy w mediach i socialmediach, które w oparciu o jego teorie podważały wybór ponad 10 mln polskich obywateli. Profesor Szkoły Głównej Handlowej Tomasz Berent już wypunktował wątpliwą analizę statystyczną dr. Kontka dotyczącą „anomalii wyborczych”. „Pomijając na chwilę kwestię Twojego sposobu identyfikacji komisji, w których mogło dojść do nadużyć i sposobu dokonywanych przez Ciebie korekt (obie niestety bardzo wątpliwej jakości), musiałeś przecież wiedzieć, że wyniki takiej jednostronnej analizy są po prostu bezwartościowe” - napisał w opublikowanym liście. „Zaszokowała mnie treść Twego wywodu. Skwantyfikowałeś bowiem jedynie liczbę głosów, które mogły być nieprawidłowo alokowane Karolowi Nawrockiemu. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę” – zauważył prof. Berent, docierając do sedna skandalu: „Problem w tym, że Twoje wyniki nie są też wiarygodne statystycznie. Nie mogą być zatem żadnym sygnałem, które wymaga bliższego zbadania”.
Decyzja Ministerstwa Edukacji o niewliczaniu ocen z religii i etyki do średniej może kosztować uczniów nawet 7 punktów przy rekrutacji do szkoły średniej. Dla niektórych to różnica między wymarzoną szkołą a listą rezerwową. Tymczasem prawnicy ostrzegają: „to złamanie prawa, a rodzice mają pełne prawo iść do sądu".
Końcówka roku szkolnego 2024/2025 zaskoczyła dyrektorów i rodziców decyzją Ministerstwa Edukacji Narodowej. W komunikacie z 11 czerwca MEN ogłosiło, że „oceny z religii i etyki nie będą wliczane do średniej ocen". Dla uczniów klas ósmych to wiadomość jak grom z jasnego nieba — bo to właśnie średnia decyduje o „ biało-czerwonym pasku” i dodatkowych punktach w systemie rekrutacyjnym.
„Hahaha, info o fałszowaniu wyborów oparli na analizie wykonanej po pijaku jakiegoś gościa z Wykopu oraz na analizie typa, który NIE jest pracownikiem uczelni” – napisała w mediach społecznościowych jedna z internautek (@szef_dywizji), odnosząc się do informacji portalu money.pl, który ujawnił, że dr Kontek, który „zbadał anomalie wyborcze” nie jest pracownikiem SGH, mimo iż „w doniesieniach mediów przedstawiany jest jako pracownik uczelni”. Czytając tę informację, jak i komentarz miałem poczucie, że wcale nie jest mi do śmiechu i w sumie nam wszystkim generalnie też nie powinno.
Pal sześć sam wątek uczelni, przerażające jest to, co przedstawił dr Kontek, a raczej skutki tej co najmniej „niedokładnej” pracy. Jego „analizy” stały się źródłem fali artykułów, materiałów prasowych, telewizyjnych i radiowych oraz komentarzy w mediach i socialmediach, które w oparciu o jego teorie podważały wybór ponad 10 mln polskich obywateli. Profesor Szkoły Głównej Handlowej Tomasz Berent już wypunktował wątpliwą analizę statystyczną dr. Kontka dotyczącą „anomalii wyborczych”. „Pomijając na chwilę kwestię Twojego sposobu identyfikacji komisji, w których mogło dojść do nadużyć i sposobu dokonywanych przez Ciebie korekt (obie niestety bardzo wątpliwej jakości), musiałeś przecież wiedzieć, że wyniki takiej jednostronnej analizy są po prostu bezwartościowe” - napisał w opublikowanym liście. „Zaszokowała mnie treść Twego wywodu. Skwantyfikowałeś bowiem jedynie liczbę głosów, które mogły być nieprawidłowo alokowane Karolowi Nawrockiemu. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę” – zauważył prof. Berent, docierając do sedna skandalu: „Problem w tym, że Twoje wyniki nie są też wiarygodne statystycznie. Nie mogą być zatem żadnym sygnałem, które wymaga bliższego zbadania”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.