Wiek emerytalny – deklaracje bez pokrycia
„Zawetuję każdą ustawę, która będzie zakładała podwyższenie wieku emerytalnego” – obiecał Trzaskowski w czerwcu 2020 roku. Piękne słowa, które miały zaskarbić mu sympatię tych, którzy boją się utraty emerytury z powodu późniejszego wieku emerytalnego. Jednak historia nie kłamie. W 2016 roku Trzaskowski, jeszcze jako poseł, zagłosował przeciwko obniżeniu wieku emerytalnego, a cała Platforma Obywatelska była przeciwko tej zmianie. Jak więc mamy traktować te deklaracje wyborcze? Czy można uwierzyć w deklarację kogoś, kto z jednej strony obiecuje, że zadba o emerytów, a z drugiej strony, gdy miał realną szansę, by coś w tej sprawie zrobić, opowiedział się przeciwko?
Marsz Niepodległości – zmiana frontu
Reklama
W 2018 roku Trzaskowski, jako prezydent Warszawy, nie miał wątpliwości, że „w Warszawie nie ma miejsca na faszyzm”, a jego decyzje w sprawie zakazu Marszu Niepodległości były jednymi z głośniejszych tematów jego kadencji. Takie stanowisko miało budować obraz Trzaskowskiego jako człowieka, który walczy z prawicą. Jednak, jak zwykle, wystarczyły tylko kilka miesięcy, by kandydat na prezydenta w lipcu 2020 roku zmienił zdanie – wtedy gdy głosił, że jest już „prezydentem dla wszystkich”. Wówczas stwierdził: „Jeżeli Marsz Niepodległości nie będzie wykorzystywany politycznie, to chętnie wezmę w nim udział”. Jak widać poglądy, gdy nadchodzi kampania, mogą przejść na dalszy plan (chyba, że po prostu ich nie ma). Ważniejsze staje się to, co przyciągnie tłumy i zyska poparcie wyborców, a jak już się ich zaczaruje, żeby zrobili co trzeba przy wyborczych urnach – można dalej realizować swoją agendę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
500 plus – już nie „rozdawnictwo”?
W listopadzie 2015 roku Trzaskowski otwarcie nazywał program 500+ „katastrofą budżetową” i „pułapką dla Platformy”. Przecież w tamtych czasach w Platformie o 500+ mówiono tylko z pogardą, a obiecywanie pieniędzy na dzieci miało być dla PiS-u polityczną pułapką. I co? Kiedy Trzaskowski w 2020 roku startował w wyborach prezydenckich, nagle postanowił bronić tego samego programu, który jeszcze niedawno krytykował, zapewniając, że „nie zamierza go likwidować”. Jakie zmiany zaszły przez te cztery lata? Nagle z programu, który miał wpędzić Polskę w katastrofę budżetową, zrobił się „dobry” program, którego nie można ruszać. Okazują się to tylko kolejne deklaracje, w które sam Trzaskowski nie bardzo wierzy, tylko liczy na krótką pamięć wyborców lub jej brak.
Migrantów już nie chcemy
Reklama
Szczególnie zabawna jest zmiana stanowiska Trzaskowskiego w sprawie migrantów. Jeszcze w 2015 roku, w roli wiceministra spraw zagranicznych, zapewniał, że Polska powinna „jak najszybciej wcielać w życie program UE dot. uchodźców” (25 sierpnia 2015). Podkreślał, że musimy przyjąć uchodźców, bo tak nakazuje Unia. Ale kiedy nastał rok 2020, temat nagle stracił na znaczeniu. Trzaskowski stwierdził, że „dzisiaj nie jest problemem zasadniczym kwestia uchodźców, bo ta została rozwiązana pięć lat temu” (19 czerwca 2020). A że rozwiązana wbrew stanowisku jego partii i jego samego, bo zmieniła się władza w Polsce? Któż by zwracał uwagę na takie drobiazgi.
Zielony Ład – z negocjatora na przeciwnika?
Jeden z głównych tematów europejskiej polityki klimatycznej, który nie przeszedł w tej prekampanii bez echa. W 2020 roku Rafał Trzaskowski z dumą podkreślał swoje zaangażowanie w negocjacje związane z tym projektem. „Jestem sprawozdawcą Zielonego Ładu w Komitecie Regionów. Naprawdę się na tym znam” – zapewniał, co miało świadczyć o jego kompetencjach i determinacji w walce o czyste powietrze i zrównoważony rozwój. Jednak potem, kiedy sytuacja polityczna uległa zmianie, a temat Zielonego Ładu stał się kontrowersyjny, Trzaskowski nagle zaczął unikać tej kwestii. Czyżby chciał ukryć, że sam negocjował pierwsze porozumienia klimatyczne? Dziś, zbliżając się do kolejnych wyborów, w kolejne sprawie próbuje zmieniać retorykę, dostosowując ją do nowych warunków i nastrojów społecznych. I tak jak w innych sprawach, tak i w tej możemy spodziewać się, że temat Zielonego Ładu wróci do jego programu. Tuż po wyborach – jak to już bywało.
Ukraina – tygodnia nie wytrzymał
Reklama
Znany z częstych zwrotów w swojej politycznej narracji, Rafał Trzaskowski niedawno wykazał się błyskawiczną zmianą zdania w kwestii Ukrainy - w ciągu zaledwie kilku dni. 8 stycznia 2025 roku stwierdził: „Przed nami bardzo trudny proces przyjmowania Ukrainy do Unii Europejskiej. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Ukraina nie może wejść do Unii Europejskiej, jeżeli polityka rolna nie zostanie zmieniona” – mówił w wywiadzie. Jednak już trzy dni później, po krytyce ze strony Donalda Tuska wobec kandydata obywatelskiego, Trzaskowski zaatakował Karola Nawrockiego za podobne stanowisko, ogłaszając na konferencji prasowej: „Bardzo mnie zaskoczyły słowa mojego konkurenta stawiające pod znakiem zapytania członkostwo Ukrainy w NATO czy Unii Europejskiej dlatego, że jest to polska racja stanu.” Tak szybkie wolty pokazują najlepiej, że nawet najlepszy kłamca prędzej czy później może się sam pogubić w swoich wygibasach.
Lex Cenzura – na zmianę wystarczyła doba
Temat wrażliwy: cenzura w sieci. W poniedziałek Trzaskowski stwierdził: „Ja nie spocznę, dopóki nie będziemy mieli rozwiązań, które będą walczyć z nienawiścią i hejtem”, a już we wtorek, gdy zaczęła wzbierać fala debaty nad „Lex Cenzura”, kandydat PO stwierdził, że on tej ustawy w tym kształcie nie podpisałby i „na pewno nie zgodziłby się na jakiekolwiek przepisy, które ograniczyłyby wolność w internecie”. Oczywiście, walka z hejtem to dla uśmiechniętej Polski bardzo szlachetny cel, chyba, że nienawiść jest wymierzona w PiS, czy Kościół Katolicki – wtedy wolno). Najważniejsze, że przed wyborami można obiecać wszystko, 100, a nawet i więcej konkretów, aby potem dostosować się do sytuacji, gdy tylko władza będzie w ręku.
Nord Stream – nie tylko Niemcy mówiły o „porozumieniu prywatnych firm”
W sprawie gazociągu północnego 30 stycznia 2022 roku Rafał Trzaskowski krytykował niemiecko-rosyjski projekt, mówiąc: „PiS nie udało się Niemców przekonać. Ja nad tym ubolewam. Niemcy mówili, że to jest przedsięwzięcie biznesowe, a myśmy zawsze mówili: nieprawda, w tym jest mnóstwo polityki.” Były wiceminister spraw zagranicznych „ubolewa”, że nie udało się przekonać Niemców do czegoś, czemu samemu się publicznie zaprzeczało? To sam Trzaskowski we wrześniu 2015 r., kiedy jeszcze był w ministerstwie spraw zagranicznych w rządzie Ewy Kopacz, a sprawa była świeża, stwierdził: „Rzeczywiście jest parafowane porozumienie, porozumienie prywatnych firm. To trzeba jasno powiedzieć, że nie stoją za tym dzięki Bogu rządy”, bagatelizując polityczne aspekty porozumienia. Tak diametralna zmiana stanowiska rodzi pytania o konsekwencję poglądów Trzaskowskiego.
The NeverEnding Story
Ta historia politycznych wolt Rafała Trzaskowskiego zdaje się nie kończyć. Z każdą nową kampanią wracają te same obietnice, które po wyborach znikają w cień, ustępując miejsca realiom rządzenia. W polityce Trzaskowskiego, jakże zgodnej z tym co robi jego ugrupowanie jako całość – mamy do czynienia z fenomenem zmieniających się masek. Co innego mówimy przed wyborami, co innego mówimy i co najważniejsze, robimy po nich. Wtedy, kiedy nadchodzi czas sprawczości, te „piękne” hasła zdają się blednąć, by zrobić miejsce dla zaplanowanych wcześniej decyzji. Wybory prezydenckie się powtarzają, te same sztuczki widzimy teraz, co w 2020 roku, a obywatele znów wciągani są w narracyjne piruety, a na nich wylewają się obietnice, które nie mają pokrycia.