Wspólnoty Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Wrocławskiej spotkały się w parafii św. Maksymiliana na wielkopostnym dniu skupienia. Eucharystii przewodniczył bp Jacek Kiciński, a gościem specjalnym spotkania głoszącym wcześniej konferencje był jezuita o. Remigiusz Recław.
Nawiązując do usłyszanej Ewangelii o synu marnotrawnym bp Jacek Kiciński podkreślał, że Kościół jest domem nadziei i odzyskanej miłości. Tłumaczył, że ta przypowieść tak naprawdę jest o każdym z nas, w człowieku bowiem pojawia się pokusa niezależności i budowania na własną rękę: – Ta pokusa zagościła w sercu młodszego syna, pokusa uczynienia siebie panem swojego życia. Dlatego przychodzi do ojca i zabiera część majątku, który na niego przypada. A ojciec nie pyta, po co, lecz wyposaża go w to, co jest najpiękniejsze. Daje część majątku, ale tą częścią majątku jest miłość. Bo ten, kto kocha, daje wolność i tęskni. Prawdziwa miłość rodzi wolność i tęskni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Syn marnotrawny roztrwonił jednak majątek. Boi się przyznać do porażki, boi się stracić twarz, dlatego robi wszystko, by nie wrócić do domu. Staje się synem utraconej miłości. – Jest jednak coś, czego nie roztrwonił do końca. To strzępy miłości, którą ojciec przekazał mu, dając cześć majątku na drogę. One przyczyniły się do decyzji o powrocie do domu. Zobaczmy, jak ważną rzeczą jest dom i doświadczenie miłości. Gdy wydaje się, że po ludzku wszystko stracone, to jednak pamięć o miłości pozwala dźwignąć się i podjąć decyzję powrotu do domu – mówił hierarcha. I dodawał: – To nie była łatwa decyzja. Nie jest łatwo wrócić z krainy grzechu, bo trzeba uznać swój błąd, nazwać go po imieniu. On już nie chce wracać do domu na prawach syna, bo wie, co zrobił, ale chce wrócić na prawach sługi. To jest stanięcie w prawdzie i gotowość do przyjęcia konsekwencji. To jest też cały proces duchowej walki, bo musiał pokonać swój własny egoizm, by rozpoczął się proces odzyskiwania miłości.
– Tęsknota jest miernikiem prawdziwej miłości. Ojciec ani go nie kontrolował, ani nie sprawdzał, czekał na progu domu i wyglądał. Poturbowany życiem, upokorzony syn to najtrudniejszy obraz dla ojca. Ale najważniejsze, że wrócił. Ojciec wybiega mu na spotkanie – to obraz Boga. Kochającego, miłosiernego i nigdy nie przekreślającego człowieka. Dlaczego ojciec nie robi wypominek, ale przytula i przyjmuje. Bo wie, ile kosztował syna powrót do domu. I pragnie przywrócić mu godność dziecka. Taki właśnie jest Kościół, dom nadziei i odzyskanej miłości – przekonywał bp Kiciński.
Przypominał, że w Kościele my jesteśmy sługami i Bóg Ojciec mówi do każdego z nas „Dajcie im pierścień, płaszcz i sandały, zabijcie utuczone cielę". My jesteśmy po to, żeby pomóc drugiemu człowiekowi odzyskać utraconą godność. – W dzisiejszym świecie bardzo dużo jest osób, które utraciły nadzieję i godność. Może nie mają odwagi wrócić z tego miejsca, w którym się znaleźli. My jesteśmy do nich posłani. My musimy Kościół czynić szpitalem polowym, ale najpierw do tych ludzi wyjść, przyprowadzić ich do wspólnoty i do konfesjonału – prosił.
Biskup przestrzegał, byśmy nie stali się strażnikami Bożej łaski, jak starszy syn z przypowieści. By nie zagościł w naszym sercu demon zazdrości, krytyka, osądzenia, oskarżenia. – Czyńmy wszystko, aby nasze wspólnoty i cały Kościół były domem odzyskanej miłości i nadziei – zachęcał.