– Mam sentyment do tego miejsca; to był mój pierwszy klasztor po święceniach, więc tutaj z bł. Czesławem spędziłem mój pierwszy rok jako kapłan – mówił w homilii o. Łukasz Popko i przypomniał kilka faktów z życia błogosławionego.
– Bł. Czesław ma charyzmat bycia tym drugim, to jest towarzysz drogi. Miał właściwie tę samą drogę co św. Jacek. Przez Kraków udali się do Rzymu, tam spotkali św. Dominika. Wracają do Europy Środkowej, po drodze zakładając klasztory w Chorwacji, Austrii, Pradze, Wrocławiu, Krakowie. Był też drugim prowincjałem, za św. Jackiem – opowiadał o. Łukasz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Podkreślał, że bł. Czesław żył w trudnych czasach. W Polsce trwało rozbicie dzielnicowe, z zewnątrz zaś zagrażali Mongołowie. Panowało poczucie osłabienia, upadku. I wtedy pojawiło się światło, które zaczęło się od jednego człowieka, nie od tłumów.
Dominikanin nawiązał do Jana Długosza, który mówi o pewnym wydarzeniu, kiedy to z powodu modlitwy bł. Czesława stanęła kolumna ognia i w związku z tym Tatarzy się rozpierzchli. Było to po klęsce pod Legnicą, kiedy książę stracił życie, a większość armii uległa rozproszeniu. Bł. Czesław został wtedy z ludźmi.
Reklama
– Jego charyzmat jest wieloraki, bo to jest i nauczyciel, i głosiciel słowa, ale przede wszystkim świadek. Gdy myślę o tej kolumnie ognia, światła, to jest obraz, który mamy w Księdze Wyjścia. Izraelici uciekają przed Egipcjanami, przechodzą przez morze, są w dramatycznej sytuacji. Pojawia się kolumna ognia, która oddziela ich od wroga, im przyświeca a wrogów odstrasza. Do tego ten znak Czesławowy nawiązuje – mówił o. Łukasz.
Nawiązał do kontekstu wojennego, podkreślając, że trudno tego uniknąć, ponieważ pochodzi z Jerozolimy, gdzie obecnie mają miejsce działania wojenne.
– To, czego nam potrzeba w takich trudnych czasach, to nie mądrych słów, ale świadków – podkreślał.
Przypomniał kilka postaci, przykładów takiej wierności i obecności. Jedną z nich jest proboszcz z Gazy, o. Gabriel, Argentyńczyk, misjonarz, który został na miejscu razem ze swoimi parafianami. Innym przykładem jest ksiądz z Bagdadu. Niedawno, po Mszy św. został zastrzelony razem z dwoma diakonami. – Przed tym jeszcze proponowano mu wyjazd z tego miasta. A on napisał jedno zdanie: Nie mogę zostawić moich ludzi. Tyle! I myślę, że chrześcijaństwo to jest to! To niekoniecznie odpowiedzi. To, co mogę, to mogę z Tobą być – podkreślał kapłan.
Przypomniał słowa Jezusa, skierowane do Apostołów: „Wy pozostańcie w mieście”. Zaznaczył, że to ważne słowa w kontekście wielu odejść – od Pana Boga, od siebie nawzajem.
Nawiązał do Eucharystii, sakramentu, który z nami zostaje. – Jezus przyszedł, aby z nami zostać. To nie jest wakacyjna miłość, przelotna znajomość. Jeżeli myślisz o świadectwie życia, świadectwie nadziei, o tym, jak być kolumną, słupem ognia w ciemności, tak jak było to u bł Czesława – gdzie w środku rozpad dzielnicowy a na zewnątrz Mongołowie – to po prostu zostań. Być tutaj, gdzie mnie Pan Bóg postawił, niekoniecznie z wielkimi odpowiedziami. Może po prostu z modlitwą, i z tymi ludźmi, którzy są obok mnie. Ja tak tę kolumnę ognia i światło odczytuję. Tak wrocławianie zapamiętali postać Czesława, że był wśród nich jak kolumna ognia, która świeci w ciemności – mówił o. Łukasz i zachęcał: – Przychodźcie do tej kolumny, ona tutaj cały czas stoi, jest dostępna. Jego relikwie są obok nas. Został nam dany nie jako przelotny przyjaciel, ale na zawsze. Korzystajmy z tej znajomości w jego wstawiennictwie i prośmy o dar zwykłej wierności. Być może to jest największe świadectwo, jakie my, chrześcijanie, mamy do dawania. Wytrwajmy! Będziemy świecić nie swoim światłem, ale tą światłością i pokojem, które od naszego Pana pochodzą.
Uroczystościom towarzyszyły: spacer historyczny śladami bł Czesława, opowieść o bł. Czesławie i początkach wrocławskiego klasztoru dominikanów w przestrzeni Wrocławia, a także oprowadzanie po kaplicy bł. Czesława.