Reklama

Duchowość

Misterium powołania

„Powołanie jest niewątpliwie niezbadaną tajemnicą, obejmującą więź, jaką sam Bóg nawiązuje z człowiekiem, istotą jedyną i niepowtarzalną. Tajemnica ta jest przyjmowana i odczuwana jako wezwanie, które domaga się odpowiedzi płynącej z głębi sumienia, z tego «sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa»”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Witam pana! – rzekła urzędniczka przystępując do wypełnienia formularza osobowego. Imię..., nazwisko..., zawód? – Ksiądz. – Ksiądz? I tu zwykle, tak w szkole, jak i w wielu rozmaitych urzędach i instytucjach, w nie tak odległej przeszłości, następowała konsternacja. – Nie mamy w systemie takiego zawodu! Co mam wpisać? Dzisiaj nowomowa przyszła z pomocą urzędnikom, więc piszą: nauczyciel religii, terapeuta (duchowy), funkcjonariusz parafialny, itp. Jak zmienia się wizja księdza w coraz bardziej zlaicyzowanym społeczeństwie zauważamy chociażby wówczas, gdy do instytucji świeckiej przychodzi kapłan, by załatwić rozmaite sprawy. Idzie w stroju duchownym, wita się staropolskim: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” i słyszy w odpowiedzi: Dzień dobry! Proszę pana! – zwraca się świetnie wykształcona urzędniczka, pełna kultury ekspedientka, albo doskonały fachowiec w warsztacie samochodowym do kapłana, który owszem nie jest im osobiście znany, ale nosi zewnętrzne znaki kapłańskie: sutanna, koloratka. Dla nich rzeczywistość mężczyzny w duchownym stroju nie przywołuje już nadprzyrodzonego wymiaru wiary, faktu istnienia Boga, z którym i oni, i ksiądz w codziennym życiu się liczą. Dlaczego?

Psze xiendza

Księdzuu! Kiedy można się zdybnąć? – pytają uczniowie gimnazjum swojego katechetę i opiekuna KSM-u. – Bo mamy sprawę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– A ksiądz się umawiał, że będzie po południu i myśmy były, ale księdza nie było! – dyscyplinują swojego duszpasterza dziewczęta przygotowujące minijasełka parafialne. „Psze xiendza” – piszą sms chłopaki od piłki – „bo my już wszyscy na boisku. będzie x”. „Bo Graśka ma urodziny! Ściepa zrobiona! Pizza zamówiona! Zapomniało się pewnie, a owieczki tej imprezki bez prista nie chcą przeżywać”. Tych kilka obrazków ukazuje relacje wielu duszpasterzy z młodymi ludźmi wiary. Proste, spontaniczne codzienne relacje, zażyłości, kontakty! Dla wielu nie do przyjęcia, wręcz obraźliwe, dla młodych będące przejawem normalności i autentyczności. Bez barier, napuszenia, udawanej wyższości i obliczonego na zysk uniżenia. Są także i inne formy. Pełne taktu, delikatności i autentycznego szacunku do kapłana, bo to ktoś mający kontakt z Panem Bogiem. Bo przecież inaczej nie wypada. Relacje sięgające szczytu zaufania, np. w konfesjonale, mimo że za chwilę rozpocznie się normalne życie: odpytywanie na katechezie, rozmowa o organizowanej pielgrzymce, prośba o pomoc w nabożeństwie.

Gdzie jesteś?

Tak właśnie pośród obojętności czy rzekomego rozpoznawania Bożej rzeczywistości w świecie dokonuje się Boże wołanie, które na kartach Biblii wyartykułowane jest na wiele sposobów: „Adamie! Gdzie jesteś!?” (por. Rdz 3,9b). „Samuelu Samuelu!” (por. 1 Sm 3,10). „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?” (por. Iz 6,8b). „Pójdź za mną!” (por. np. Łk 5,27b). Choć samo słowo „powołanie” jednoznacznie wskazuje na istnienie kogoś zewnętrznego względem człowieka, kogoś kto woła, kto posyła, to powszechnie istnieje odwrotne przekonanie. Wydaje się ludziom, że na pierwszym miejscu jest człowiecze „ja”. Czy chcę być księdzem czy nie. Czy będzie mi się to podobało, czy się „opłaci”. Czy warto? Jakby była to własna inicjatywa człowieka i nikogo poza tym. Św. Jan Paweł II w „Pastores dabo vobis” (36) porządkując tę kwestię napisał: „Historia każdego powołania kapłańskiego (...) jest historią niewymownego dialogu między Bogiem a człowiekiem, między miłością Boga, który wzywa, a wolnością człowieka, który z miłością Mu odpowiada”. Każde świadectwo o drodze własnego powołania kapłańskiego jest zatem głębokim sięganiem w intymność człowieka, w rzeczywistość niedostępną osobom postronnym wobec tej jedynej relacji jaką, świadomy siebie człowiek, buduje z odkrywanym Bogiem, którego poznaje, któremu ufa i którego szczerze kocha.

Jak rodzi się decyzja

Reklama

Diakon Maciej z sandomierskiego Wyższego Seminarium Duchownego, dzieląc się osobistym doświadczeniem tej relacji, opowiada:

– Byłem na adoracji Najświętszego Sakramentu i prowadząc rozmowę z Panem Jezusem ukrytym w hostii, uczyniłem, wstając z klęczek, to co z Nim ustaliłem. Tak zrodziła się moja decyzja, która z Kaplicy Wieczystej Adoracji w naszym mieście zaprowadziła mnie do kancelarii parafialnej. Tam poprosiłem księdza proboszcza o opinię wymaganą w komplecie dokumentów składanych w rektoracie Seminarium. Przez wiele lat byłem ministrantem, później lektorem. Posługując do Mszy św., byłem też blisko kapłanów. Nie tylko przez czas katechezy w klasie, czy w zakrystii przygotowując liturgię. To jak żyją kapłani dawało mi pewność, że jest to oddanie życia na służbę Boga, poświęcenie go dla Kogoś – Pana Boga i dla kogoś – dla człowieka. To co widziałem przekonywało mnie, że inaczej przeżywane życie na kapłańskiej drodze straciłoby sens – dodaje diakon.

Reklama

– Samo pójście do Seminarium Duchownego nie jest niczym nadzwyczajnym – mówi alumn Mateusz. – Prawdziwy pokój serca daje zaangażowanie się i oddanie Bogu swojego życia w całości i mimo wszystko. W ostatnich latach towarzyszą mi słowa z Księgi Syracha: „Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj!” (Syr 2,6). Będąc pewnym Bożej obecności i doświadczając Jego miłości nie jest ważne czy formacja seminaryjna trwa 6 lat czy więcej. Prawdziwa formacja trwa całe życie i tylko prowadzona z Panem Bogiem będzie przynosić wspaniałe owoce. Pytany o to, co poleciłby swoim młodszym kolegom, którzy przeżywają teraz studniówki i ważą w sercu decyzję o pójściu do Seminarium odpowiada: – Nie ma żadnego uniwersalnego sposobu na odkrycie swojego powołania. Nie jest to też jakaś spontaniczna i jednorazowa decyzja. To proces, w którym poznajemy siebie i Pana Boga, a chcąc odczytać w swoim sercu Jego wolę, trzeba być w stałej łączności z Nim. Trzeba pytać, rozmawiać, czasem kłócić się, ale przede wszystkim zaufać i kochać.

Przeszkody i słabości

Wydaje się zatem, że im więcej na drodze powołania przeszkód, tych płynących z pokusy złego ducha, własnej słabości, czy ze zlaicyzowanego świata, tym bardziej trzeba wzmacniać zdolność usłyszenia Bożego wołania. To zadanie stoi przed samymi powołanymi, którzy muszą zdobywać się na pójście pod prąd całej antychrześcijańskiej, antykościelnej, czy w końcu antyklerykalnej propagandzie pokazującej jedynie słabości ludzi Kościoła, jakby te zdarzały się wyłącznie w życiu kapłanów.

Ludzie rozważający swoje powołanie czynią to przez szczere poznawanie Słowa Bożego i konsekwentne życie nim. Jednak i sama wspólnota Kościoła, która będzie korzystać z pracy powołanych, ma tu swoje zadania. „Nie jest uczeń nad mistrza” – mówią słowa Ewangelii. Oczywiście, że chodzi tu przede wszystkim o relacje Pana Jezusa do swoich Apostołów, ale w sensie szerszym jest to także słowo mówiące o potrzebie formacji kandydatów do kapłaństwa, która pozostaje w gestii Kościoła.

Od XVI wieku i zbawiennej myśli św. Karola Boromeusza datuje się obecny sposób kształtowania kandydatów do kapłaństwa w seminariach duchownych. Ks. Michał Mierzwa dzieli się z nami doświadczeniem z pracy formatora seminaryjnego: – Dwadzieścia dwa lata pracy w dwóch Wyższych Seminariach Duchownych – w Sandomierzu i w Krakowie – było dla mnie czasem wielu spotkań formacyjnych z alumnami, kapłanami, rodzicami i wiernymi w różnych środowiskach w diecezji, w Polsce i poza jej granicami. Spotkania te miały różnorodny charakter: modlitewne, informacyjno-formacyjne, kulturalno-sportowe, ale zawsze „zakotwiczone” były w łasce Bożej. Od niej bowiem – a nie tylko od naszych „zabiegów” – zależy ilość i „jakość” powołanych. Św. Jan Bosco mawiał do swoich współpracowników, że w sercach 80 proc. chłopców, stojących przy ołtarzu, ministrantów, jest zapalona „iskra” powołania. Zadaniem kapłanów jest z tej iskry wzniecić piękny i „owocny” ogień, który będzie płonął dla Bożej chwały i dla duchowego dobra bliźnich – mówi ks. Michał. Uważa, że św. Jan Bosco opracował „piękny”, ale i wymagający, system wychowawczy, zwany systemem prewencyjnym, albo profilaktycznym. Tymczasem w społeczeństwie naszym dominuje, niestety, system penitencjarny, który można wyrazić jednym zdaniem: ogłosić prawo – np. regulamin i karać za jego nieprzestrzeganie. Nie możemy jednak wówczas mówić o pełnym wychowywaniu człowieka i o formowaniu jego powołania – wyjaśnia ks. Mierzwa.

Pomocnicy powołania

W Ewangelii Pan Jezus określił je dość prosto: „...proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (por. Łk 10,2b). Kościół także i w naszej diecezji podejmuje w dziedzinie pracy powołaniowej rozmaite dzieła. Wielu wiernych ofiarowuje w tej intencji swój trud pielgrzymi, inni poszczą często o chlebie i wodzie, jeszcze inni ofiarowują godziny adoracji przed Najświętszym Sakramentem. W diecezjach organizuje się rekolekcje. Weekendowe pobyty w Seminarium pomagające odkryć i rozczytać w sercu Boży głos. Zaangażowanie wielu młodych w grupy formacyjne takie jak: Ruch Światło-Życie, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Liturgiczna Służba Ołtarza, Koła Misyjne, Różańcowe, Caritas, doskonale uzupełniają braki wynikające z niedoskonałości szkolnej katechezy, albo słabość wiary w rodzinnych domach. Jest tu stosowne miejsce, by podziękować członkom wielotysięcznej wspólnoty Przyjaciół Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu, członkom Dzieła Duchowej Adopcji Kleryków i Kapłanów, czy Kół Różańcowych, którzy na serio traktują ewangeliczny apel „proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.

2015-02-05 10:54

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gdzie mnie, Boże, poślesz...

[ TEMATY ]

seminarium

kapłaństwo

powołanie

Młodzi w Kościele

rozeznawanie

Karolina Krasowska

Dawid Klepusewicz jest klerykiem 5 roku seminarium w Paradyżu. Pochodzi z parafii św. Józefa w Nowej Soli. Lubi słuchać muzyki i oglądać filmy (z wyjątkiem horrorów).

Dawid Klepusewicz jest klerykiem 5 roku seminarium w Paradyżu. Pochodzi z parafii św. Józefa w Nowej Soli. Lubi słuchać muzyki i oglądać filmy (z wyjątkiem horrorów).

O rozeznawaniu swojego powołania do kapłaństwa i otwartości na wolę Pana Boga opowiada kl. Dawid Klepusewicz.

Kamil Krasowski: - Jak rozpoczęła się Twoja „przygoda” z powołaniem ?
CZYTAJ DALEJ

Bracia Międzyrzeccy

[ TEMATY ]

święci

Albertus teolog/pl.wikipedia.org

Śmierć Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, pierwszych męczenników Polski obraz umieszczony w kościele opactwa Kamedułów w Bieniszewie

Śmierć Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, pierwszych męczenników Polski obraz umieszczony w kościele opactwa Kamedułów w Bieniszewie

Bracia Międzyrzeccy żyli, pracowali i głosili słowo Boże na ziemiach, które geograficznie usytuowane są w Europie, lecz o określeniu Świętych mianem Europejczyków decyduje w równej mierze ich szczególna postawa.

Synowie możnych rodów - Benedykt urodzony w Benewencie, Jan z Wenecji i towarzyszący im Barnaba- na zaproszenie księcia Bolesława Chrobrego wyruszyli z pustelni św. Romualda w Pereum do odległego i nieznanego im kraju. "Odbywszy więc długą drogę przez Alpy [...] weszli do kraju Polan, gdzie mówiono nieznanym językiem [...] i zastali księcia, imieniem Bolesław [...]. I we wszystkim tenże Bolesław okazując im łaskawość, w zacisznej pustelni z wielką gotowością zbudował im miejsce, które sami sobie obrali [...] i dostarczał im środków niezbędnych do życia". Podróż mnichów, po której osiedli w pustelni niedaleko ujścia Obry do Warty, według dziejopisarza św. Brunona z Kwerfurtu, przygotował sam cesarz Otton III. Do przybyszów z Włoch dołączyli wkrótce nowicjusze Izaak i Mateusz z możnego chrześcijańskiego już rodu Polan oraz Krystyn - chłopiec z pobliskiej wsi usługujący pustelnikom. W swym eremie Bracia przygotowywali się do pracy misyjnej na ziemiach polskich. W nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku zostali napadnięci i wymordowani. Mordercy spodziewali się obfitych łupów, których w pustelni nie było. Po złapaniu, osądzeni i skazani zbójcy, opowiedzieli przed egzekucją, że ich ofiary umarły śmiercią męczeńską, z modlitwą na ustach, także Krystyn, który bronił pustelni i poległ w walce. Swoje życie ocalił Barnaba, który był wtedy w drodze do Rzymu. Wkrótce papież Jan XVIII zaliczył Braci w poczet świętych. Europejskość męczenników, którzy zginęli według wszelkich przypuszczeń w eremie niedaleko wsi Święty Wojciech pod Międzyrzeczem, ma kilka wymiarów. Najbardziej oczywisty jest fakt geograficznego usytuowania w konkretnej przestrzeni, którą z jednej strony otwiera pustelnia kamedułów we włoskim Pereum, z drugiej natomiast zamykają ziemie "między rzekami", czyli okolice Międzyrzecza, w kraju Bolesława Chrobrego. Stąd mieli wyruszyć z misją głoszenia chrześcijaństwa w najbardziej odległych zakątkach państwa Polan, kontynuując dzieło ewangelizacyjne rozpoczęte przez św. Wojciecha.
CZYTAJ DALEJ

Hiszpania: rząd planuje usunąć figury świętych wokół krzyża w Dolinie Poległych

2025-11-13 16:49

[ TEMATY ]

Hiszpania

figura

Dolina Poległych

wikipedia.org

Rząd Hiszpanii Pedro Sáncheza zamierza usunąć figury świętych znajdujące się wokół krzyża w Dolinie Poległych (Valle de los Caidos), miejscu złożenia ciał ponad 30 tys. ofiar wojny domowej w tym kraju z lat 1936-1939. Centrolewicowy gabinet zatwierdził nowy plan zagospodarowania tej zainaugurowanej w 1959 roku pod Madrytem budowli, nad którą wznosi się ponad 154-metrowy krzyż. Usytuowane wokół jego podstawy postacie czterech ewangelistów oraz Maryi trzymającej umęczone ciało Jezusa, jak wynika z makiety architektonicznej, mają zostać usunięte. Zniknąć mają także monumenty przedstawiające cztery cnoty: siłę, roztropność, sprawiedliwość i umiarkowanie.

Zgodnie z zapowiedziami rządu Pedro Sáncheza, modernizacja w ramach zatwierdzonego we wtorek projektu pt. „Krzyż i podstawa”, obejmująca m.in. prace przy usunięciu symboli religijnych, ma służyć „większemu pluralizmowi” w miejscu pochówku ofiar wojny domowej, zarówno frankistów dowodzonych przez generała Francisco Franco, jak i ich przeciwników.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję