Media mainstreamu doniosły, że władze państwowe, celebryci, aktorzy i ludzie telewizji powręczali sobie wzajemnie nagrody. Za co? Dobre pytanie. Na przykład za „poziom programów TVP i misję”. Nie żartuję. Tak to uzasadniono i podano do wiadomości publicznej.
W ostatnich tygodniach widzimy, jak TVP – było nie było, telewizja publiczna – prezentując co i rusz urzędującego prezydenta, a odmawiając miejsca jego politycznym konkurentom, faktycznie realizuje misję – misję wspierania obecnej władzy. A poziom? Co z poziomem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Też chyba niezgorszy. Bo np. żeby uczynić zadość zapisom w ustawach o mediach publicznych i ich obowiązkach w czasie kampanii wyborczych, TVP organizuje jedną (podkreślam: jedną) debatę wszystkich konkurentów obecnego prezydenta. Program będzie trwał półtorej godziny, weźmie w nim udział 10 kandydatów, co oznacza, że na każdego przypadnie – po odliczeniu czasu na zapowiedzi itd. – ok. 8 minut. Co z kolei trzeba podzielić przez 3, ponieważ program będzie składał się z 3 bloków: „polityka zagraniczna i bezpieczeństwo Polski”, „rozwój gospodarczy i społeczny”, „wizja i ustrój państwa”. Innymi słowy, kandydat będzie miał 2 minuty z małymi sekundami na zaprezentowanie swoich poglądów na każdy z tych 3 tematów. Śmiechu warte? Śmiechu warte. Cyrk? Cyrk. Dla odfajkowania obowiązku mediów publicznych? Dla odfajkowania.
Idę o każdy zakład, że jest to działanie celowe. Ma ośmieszyć konkurentów urzędującego prezydenta, że rzucają jakieś ogólnikowe hasła. Bo pan prezydent, naturalnie, nie przyjdzie na tę debatę, a i tak się wypowie przy każdej okazji w każdej telewizji przez tyle czasu, ile tylko będzie chciał. Tak pomyślany program wyborczy TVP na pewno, zdaniem władzy, ma właściwy poziom – właściwy, bo ośmieszający opozycję. TVP robi to, co chce władza, a nie to, co jest potrzebne obywatelom.
Dlatego nagroda się należy. Oczywiście, nie od telewidzów.