Reklama

Geopolityczny Smoleńsk

O katastrofie smoleńskiej w Polsce mówiło się wiele, jednak szybko zaczęto też zarzucać, że rozmawia się na ten temat zbyt wiele, że znów uprawia się nikomu niepotrzebną martyrologię, że upolitycznia się tę wielką tragedię narodową. Co więcej, niemal tuż po pogrzebach wielkie media zaczęły ten temat metodycznie ignorować, wręcz wyszydzać. Twierdzono, że Polacy są „tym Smoleńskiem” już bardzo zmęczeni

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niektórzy Polacy ulegli zmęczeniu medialnym szumem wokół katastrofy smoleńskiej, o cechach klasycznej dezinformacji – rzecz jasna, nie wszyscy. Jednakże ci niezmordowanie dociekliwi, niedający wiary oficjalnie obowiązującym trendom propagandowym, zostali nazwani ciemnogrodem. Niepoprawny politycznie stał się już nawet sceptycyzm wobec raportu rosyjskiego MAK-u, a krytykę polskiego raportu komisji Millera uznano w Polsce za szczyt tejże niepoprawności. Starano się wszelkimi sposobami, dosłownie od pierwszych chwil, wypierać ze świadomości społecznej jakiekolwiek myślenie o możliwości zamachu, a w zamian oficjalne polskie źródła do dziś – tak jak natychmiast po zdarzeniu – sugerują winę polskich pilotów.

Reklama

Dezorientacja i chaos – to były zasady mówienia o katastrofie smoleńskiej. Obowiązujące w Polsce, bo świat, jeśli nie liczyć pierwszych newsowych dni, milczał. Ze spokojem przyjmowano na Zachodzie raport MAK-u, a przede wszystkim ceniono opanowanie polskiego rządu, który tak skutecznie przeciwstawiał się owym „podpalaczom”, którzy chcieli przerwać ten błogostan, sugerując nieczyste intencje Rosji. Sposób postrzegania Rosji zaczął się zmieniać dopiero z początkiem 2014 r. Stopniowo i powoli, bo ludzie na Zachodzie wciąż woleliby mieć święty spokój i nie myśleć ani o wojnie na Ukrainie, ani tym bardziej o tym, że pod Smoleńskiem 5 lat temu zginęli Prezydent RP i znaczące osobistości polskiej elity politycznej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Najwyższa pora

W kwietniu 2015 r. w Niemczech, a już miesiąc później w Polsce ukazała się książka znanego i cenionego niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha pt. „Tajne akta S”. Jest to – śmiem twierdzić – pierwsza tego typu publikacja – nie tylko ukazująca szeroki, geopolityczny kontekst katastrofy smoleńskiej, ale przede wszystkim systematyzująca i porządkująca narosły wokół niej, a spowodowany przez polskie (i oczywiście rosyjskie) media chaos. Jako taka jest cenna nie tylko dla niewiele na ten temat wiedzących czytelników zachodnich, ale także dla wszystko już wiedzących i ponoć niechcących już więcej wiedzieć Polaków.

Książka ta – jak zaznacza sam autor – jest próbą opisania unikalnej w skali świata katastrofy, która „miała nieszczęście” zdarzyć się w czasie, kiedy zachodni świat był jeszcze naiwnie przekonany o dobrych intencjach Rosji, kiedy tak bardzo chciał ją do siebie przytulić. W 2010 r. myślenie o zamachu było dowodem na zbyt wybujałą fantazję, a mówienie o nim – z perspektywy Rotha – „brzmiało awanturniczo i niewiarygodnie”.

Reklama

Jürgen Roth zdecydował się napisać książkę o katastrofie smoleńskiej, mimo że wydawać by się mogło, iż w obliczu kryzysów i gwałtownych przemian na świecie, w obliczu wojny na Ukrainie nikt już nie interesuje się tym, co zdarzyło się w 2010 r., kiedy to w do dziś niewyjaśnionych należycie okolicznościach zginęła „istotna część elit Rzeczypospolitej Polskiej”. Niemiecki reporter uważa, że wprost przeciwnie – właśnie teraz jest najwyższa pora, by nadrobić wcześniejsze zaniechania i przynajmniej zastanowić się nad sprawą katastrofy smoleńskiej.

Książka powstała po to, by pokazać tragedię smoleńską jako wydarzenie, które w istocie dotknęło nie tylko samych Polaków, ale – czas to pokazał – cały cywilizowany Zachód. Autor krok po kroku opisuje geopolityczny mechanizm i podważa z góry narzucone w Polsce i na Zachodzie przekonanie, że katastrofa smoleńska nie mogła w żadnym razie być ogniwem tego mechanizmu, że musiała być li tylko wypadkiem lotniczym, jakich wiele.

Dla zachodniego czytelnika – jeśli zechce tę książkę przeczytać, zachęcony dyskusją na jej temat w niemieckich mediach – ważne jest tło historyczne sięgające II wojny światowej, sowieckiego mordu na polskich elitach w Katyniu, ale także uporządkowanie pewnych znaczących faktów z najnowszej historii Polski i regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Roth stara się w sposób klarowny i obiektywny przedstawić sylwetkę Lecha Kaczyńskiego, jego politykę, charakteryzującą się ograniczonym zaufaniem wobec Rosji – wtedy ostro krytykowaną, dziś tragicznie zweryfikowaną. I nie kryje pytania, czy Prezydent RP pod Smoleńskiem nie zapłacił właśnie za ten swój brak pokory, za nieustępliwą obronę polskich interesów, choćby w sprawie kontraktu gazowego z Rosją.

Reklama

Niejako w kontrapunkcie do biegu zdarzeń Roth pokazuje też pełną zagadek karierę Władimira Putina – od niepozornego pułkownika służb specjalnych do bezwzględnego jedynowładcy o imperialnych aspiracjach. Opisując jego konsekwentnie agresywną politykę, niemiecki reporter znakomicie ilustruje obowiązującą w niej metodę odwracania kota ogonem, której Zachód tak długo nie chciał dostrzec i nie przyjmował do wiadomości jej istnienia, a w swoim czasie to prezydenta Kaczyńskiego wolał uznawać za wichrzyciela i zawalidrogę w skompromitowanym dziś – chyba? – tzw. resecie stosunków z Rosją.

Jeszcze w grudniu 2014 r. – przypomina Roth – niemieccy dostojnicy, przedsiębiorcy i ludzie kultury wystosowali list otwarty pt. „Znowu wojna w Europie? Nie w naszym imieniu!”. Wzywali oni do polityki odprężenia, ale bez słowa na temat agresywnej polityki Putina. Za to było tam zdanie: „Od czasu kongresu wiedeńskiego w 1814 r. Rosja należy do uznanych mocarstw kształtujących Europę”.

Chłodnym okiem

Jürgen Roth w swej książce pieczołowicie zdaje relację z przebiegu badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Niczego nie wyśmiewa, niczego nie deprecjonuje, zadaje te pytania, które w Polsce uznawane są za oszołomskie (i wyraża zdziwienie, że w naszym kraju są one z góry skreślane, co ogranicza możliwość dojścia do prawdy).

Reklama

Wiele przesłanek przemawia za tym – pisze – że na pokładzie tupolewa mogło dojść do jednej lub kilku eksplozji. Przypomina tu raport Federalnej Służby Wywiadowczej Niemiec (BND) z marca 2014 r., w którym „utrzymywano, że zlecenie zamachu na TU-154M pochodziło «bezpośrednio» od wysokiej rangi polskiego polityka i było skierowane do generała FSB Jurija D.”. Roth przytacza wątek tego dokumentu dotyczący rosyjskich nacisków na Polskę w sprawie podpisania umowy na dostawy i tranzyt gazu. W związku z odkryciem w Polsce zasobów gazu łupkowego i możliwością uniezależnienia się od rosyjskich dostaw Gazpromowi zależało na jak najpilniejszym podpisaniu długoterminowej umowy z Polską. Prezydent Kaczyński kategorycznie oponował.

Roth w swojej relacji dotyczącej dokumentu niemieckich służb nie pomija pytania: „Na ile poważnie można traktować ten raport?”. I z reporterskiej rzetelności zastanawia się: „Nie wiadomo, czy jest to stosowana we wszystkich międzynarodowych kręgach wywiadowczych zwykła dezinformacja, czy też mamy do czynienia z chłodną analizą politycznych struktur władzy w Polsce w kontekście wielkich projektów gospodarczych”. Tymczasem w Polsce do dziś – mimo dość nagłej, wymuszonej zmiany w polityce polskiego rządu wobec Rosji – każda tego rodzaju próba zastanawiania się wciąż jest skazywana na wyszydzenie.

Doszło do tego, że to niemieckiemu reporterowi możemy obecnie zawdzięczać rzeczową i spokojną systematyzację tego, co działo się w Polsce po katastrofie smoleńskiej w sprawie jej wyjaśnienia. Główne polskie media zajmowały się jedynie zaciemnianiem obrazu, media opozycyjne natomiast dostarczały sensacyjnych informacji, siłą rzeczy w sposób wyrywkowy i mocno nacechowany emocjonalnie. Zabrakło chłodnego spojrzenia.

Reklama

Jürgen Roth nie szydzi z Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza, przeciwnie – potwierdza niekłamane kompetencje współpracujących z nim naukowców. Imponująco szczegółowo relacjonuje też to, co sami nazywamy „polskim piekłem”, a co rozpętało się wokół prac tegoż zespołu. Dziwi się brakiem współdziałania tzw. oficjalnych czynników z tymi, którzy mają odpowiednie zaplecze naukowe i gotowi są pro publico bono poświęcić swój czas oraz własne pieniądze, aby dojść do prawdy w tej najważniejszej dla Polski sprawie. Opisuje konferencje smoleńskie, niezrozumiale nieudaną inicjatywę prof. Michała Kleibera, zastraszenie polskiego środowiska naukowego, niemoc polskich prokuratorów, propagandową rolę Macieja Laska jako przewodniczącego rządowego zespołu ekspertów, dziwne samobójstwa ludzi w jakiś sposób związanych ze sprawą smoleńską, ale przede wszystkim – zaniechania polskich władz, od początku do końca. Roth stara się dotrzeć do ich korzeni.

Mamy więc w tej książce drobiazgową analizę nieprawidłowości w przygotowaniach do wizyty prezydenta Polski w Katyniu. Niemiecki autor nie kryje zdumienia ich skalą, sugeruje wręcz nieprzypadkowość sekwencji zdarzeń. Zwraca np. uwagę na sprawę, która w polskich rozważaniach pojawiała się tylko marginalnie – na „niebezpieczną umowę serwisową”, na podstawie której samolot TU-154M w 2009 r. przechodził remont w Rosji, gdzie był pozostawiony praktycznie bez polskiego dozoru.

Reklama

Mamy też analityczny opis nieporadnej polskiej dyplomacji, która nie reagowała na dyktowane przez Putina warunki, że nie życzy on sobie obecności prezydenta Kaczyńskiego na uroczystościach w Katyniu, na skutek czego doszło do rozdzielenia wizyt, czemu w Polsce zupełnie się nie dziwiono, a tym bardziej nie śmiano nawet niczego złego podejrzewać... A Donald Tusk nie zareagował na bezczelne słowa Putina podczas wspólnej konferencji już w czasie tychże uroczystości, że, jego zdaniem, Stalin zdecydował się na rozstrzelanie Polaków, kierując się chęcią zemsty za głód i choroby ponad 30 tys. czerwonoarmistów, którzy w wyniku wojny polsko-sowieckiej w 1920 r. trafili do polskiej niewoli. Po tych słowach, dwa dni później – pisze Roth – dzień przed brzemiennym w skutki lotem do Smoleńska rosyjskie służby odmówiły ochronie polskiego prezydenta wnoszenia broni na pokład samolotu (...), zabroniono przedstawicielom jego kancelarii sprawdzenia lotniska wojskowego. Itd., itp. Podobnymi zdziwieniami i dziwnościami wprost usiana jest książka Jürgena Rotha.

Nadal niedowierzanie

Czy publikacja niemieckiego reportera pobudzi myślenie, czy wywoła jakąkolwiek reakcję krajów zachodnich na sprawę wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej? Realnie biorąc, trudno się tego spodziewać, choć niewątpliwie już samo jej pojawienie się można uznać za swego rodzaju przełom. Z pewnością zawarte w niej analizy będą nadal zbyt trudne do przyjęcia.

Znający doskonale zachodnie, zwłaszcza niemieckie realia prof. Zdzisław Krasnodębski uważa, że przedstawiony w książce Rotha obraz III RP jest tak wstrząsający, iż przeciętny niemiecki czytelnik może go przyjmować z niedowierzaniem. Powątpiewanie może też budzić opisanie polskiej polityki Donalda Tuska, obecnego przewodniczącego RE, czy też polityczne manewry Bronisława Komorowskiego, ulubieńca wielu zachodnich polityków. Mimo to można mieć nadzieję, że ta publikacja przerwie przynajmniej zmowę milczenia wokół tragedii smoleńskiej. Ale i to nie jest pewne.

2015-06-16 11:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Geografia, wiek, zakony: kim są kardynałowie powołani do wyboru nowego papieża?

2025-04-29 14:29

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

Od 7 maja 53 kardynałów europejskich, 37 amerykańskich (16 z Ameryki Północnej, 4 z Ameryki Środkowej, 17 z Ameryki Południowej), 23 azjatyckich, 18 afrykańskich i 4 z Oceanii zbierze się na konklawe. Najmłodszym kardynałem jest 45-letni Ukrainiec (ale reprezentujący Australię) Mykoła Byczok, a najstarszym 79-letni Hiszpan Carlos Osoro Sierra. Po raz pierwszy w Kaplicy Sykstyńskiej reprezentowanych będzie 12 narodów z rodzimymi wyborcami, w tym Haiti, Zielony Przylądek, Papua Nowa Gwinea, Szwecja, Luksemburg i Sudan Południowy.

135 elektorów, którzy wezmą udział w konklawe, aby wybrać 267. papieża, pochodzi z 71 różnych krajów na pięciu kontynentach. Swych przedstawicieli ma 17 narodów z Afryki, 15 z Ameryki, 17 z Azji, 18 z Europy i 4 z Oceanii. Rodzimych purpuratów-elektorów ma po raz pierwszy 13 krajów: z Haiti pochodzi kardynał Chibly Langlois, Zielony Przylądek - Arlindo Furtado Gomes, Republika Środkowoafrykańska - Dieudonné Nzapalainga, Papua Nowa Gwinea - John Ribat, Malezja - Sebastian Francis, Szwecja - Anders Arborelius, Luksemburg - Jean-Claude Hollerich, Timor Wschodni - Virgílio do Carmo da Silva, Singapur - William Seng Chye Goh, Paragwaj - Adalberto Martínez Flores, Sudan Południowy - Stephen Ameyu Martin Mulla, Mjanma - Charles Bo i Serbia - Ladislav Nemet. Łącznie w Kaplicy Sykstyńskiej zasiądzie 53 kardynałów z Europy, 37 Amerykanów (16 z Ameryki Północnej, 4 z Ameryki Środkowej, 17 z Ameryki Południowej), 23 z Azji, 18 z Afryki i 4 z Oceanii.
CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymka Pojednania do Rzymu w 60. rocznicę wystosowania Listu biskupów polskich do niemieckich

2025-04-29 23:48

mat. pras. Archidiecezja Wrocławska

W 60. rocznicę orędzia biskupów polskich do niemieckich abp Józef Kupny przewodniczył uroczystej Mszy świętej podczas Pielgrzymki Pojednania w Rzymie. Uczestniczyły w niej władze Wrocławia, była premier Hanna Suchocka i pielgrzymi – wierni z archidiecezji wrocławskiej.

Pielgrzymka Pojednania została zorganizowana przez archidiecezję wrocławską oraz Ośrodek Pamięć i Przyszłość. To część obchodów Roku Pojednania, który rezolucją uchwaliła we Wrocławiu rada miejska z powodu 60. rocznicy wystosowania listu biskupów polskich do biskupów niemieckich.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję