Reklama

Wiadomości

Gdy Bóg wychodzi na ring

Niedziela małopolska 33/2015, str. 4-5

[ TEMATY ]

uzależnienia

nałóg

Sergey Nivens/Fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W Krakowie działają nie tylko grupy Anonimowych Alkoholików (AA), ale i żarłoków (dla osób mających problem z kompulsywnym objadaniem się) czy hazardzistów. Od prawie 8 lat w naszym mieście istnieje także dążąca do trzeźwienia z żądzy seksualnej wspólnota Anonimowych Seksoholików (SA – z ang. Sexaholics Anonymous).

– Do naszej wspólnoty przychodzą ludzie zdesperowani – mówi Jan. – Dodałbym: w tarapatach, na zakręcie życiowym, ludzie, którzy zaliczyli „dno”. Ja też tego doświadczyłem – przyznaje Tadeusz. Obaj są mężami, ojcami, wykształceni, z pozycją zawodową.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pod ścianą

Jan: – Przez lata byłem w czynnym nałogu, który próbowałem powstrzymać wieloma katolickimi ćwiczeniami duchowymi i terapiami u psychologów. Z perspektywy czasu wiem, że te wszystkie środki były dobre, hamowały rozwój choroby, ale nie potrafiły jej zatrzymać. Kiedyś trafiłem na świadectwo seksoholika w piśmie „Miłujcie się!”. Przeczytałem i odłożyłem. Jednak gdy znalazłem się pod totalną ścianą, odszukałem ten tekst i zadzwoniłem pod podany w nim numer.

Reklama

– Czym była ta „ściana”? – dopytuję.– Pierwsza masturbacja zdarzyła mi się, gdy miałem lat 15. Nie chciałem z tego od razu zrezygnować, bo było przyjemnie, z drugiej strony miałem poczucie winy, więc z pewnym ociąganiem chodziłem do spowiedzi. Sytuacja się diametralnie zmieniła, gdy miałem 19 lat i trafiłem na seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Tam doświadczyłem, że Bóg mnie kocha takiego, jakim jestem. Przyjąłem Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela. Doświadczyłem też ludzkiej życzliwości, akceptacji. Zaangażowałem się mocniej w wiarę, zacząłem codziennie chodzić na Mszę św., modliłem się Biblią. Brak czystości zaczął mi przeszkadzać. Pewnego dnia, gdy byłem w drodze do kościoła, przypomniałem sobie fragment z Ewangelii o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie (J 8, 1-11). Poczułem, że słowa Jezusa: „Idź, a odtąd już nie grzesz” są skierowane do mnie i że otrzymuję siłę do niegrzeszenia. Od tamtego momentu wydawało mi się, że mój problem zniknął. Minął rok. Wstąpiłem do zakonu. Na początku było w miarę dobrze. Po pół roku – zdarzył się wiadomy grzech. Wyspowiadałem się. Za kilka miesięcy kolejny upadek. A w którymś momencie nie byłem w stanie się powstrzymać. Złożyłem już pierwsze śluby czasowe (czystość, ubóstwo, posłuszeństwo), a tutaj taki nałóg! Czułem się fatalnie, bo nie mogłem dotrzymać tego, co ślubowałem... Było coraz gorzej. Ta męka trwała 17 lat. W międzyczasie opuściłem zakon. Zanim to się stało, jeden ze spowiedników dał mi kartkę z 12. Krokami AA i zasugerował, że to być może będzie droga dla mnie. Wydało mi się, że wszystko, co tam jest napisane w jakiś sposób wypełniam w codziennym życiu. Byłem w wielkim błędzie. Moje zdrowienie rozpoczęło się, gdy wstąpiłem do Wspólnoty SA. Miałem 35 lat.

Sponsor

Bóg nie uzdrowił Jana „automatycznie”. Mężczyzna podjął systematyczną pracę opartą na programie 12 Kroków SA (na wzór zasad wypracowanych w AA). Teraz zachowuje trzeźwość i pomaga innym trwać w niej, przekazuje też swoją wiedzę na zewnątrz. Jan: – Kiedyś marzyłem, by wykładać w seminarium. Nie wykładam, ale od 4 lat chodzę tam z moimi braćmi na zaproszenie ks. Mirosława Żaka z Duszpasterstwa Trzeźwości Archidiecezji Krakowskiej. Mówię alumnom o problemie seksoholizmu i o programie 12 Kroków, dzieląc się swoim doświadczeniem.

Do rozmowy włącza się Tadeusz: – Tak się złożyło, że Jan jest moim „sponsorem” – tak nazywamy osobę o dłuższym stażu trzeźwości, która pomaga innej w zdrowieniu. Jan mówi mi, na czym polega problem, jest jakby „latarnią”. Daje mi swój czas, choć ma rodzinę, pracę. Mogę do niego zadzwonić, gdy mam kryzys. Ja też mam swoich podopiecznych, którym staram się pomóc.

Reklama

– Moja droga była zupełnie inna – opowiada Tadeusz. – Odnosiłem sukcesy zawodowe, robiłem karierę. Ale wewnątrz czułem pustkę, lęk, strach i depresję. Przyszedłem do Wspólnoty, jak już byłem w związku małżeńskim – zazdroszczę ludziom, którzy trafili do niej wcześniej. Dokonywałem zniszczenia psychicznego mojej żony. Teraz wiem, że seksoholizm to choroba, która prowadzi do śmierci duchowej. Byłem nauczony kontrolować siebie i swoje życie, nie przywykłem do wyznawania słabości. To coś, czego się wstydziłem. Wiem, że do Wspólnoty przyszedłem dzięki wstawiennictwu św. Siostry Faustyny. Bliski rozpaczy modliłem się w Łagiewnikach. Wykrzyczałem pretensje, które miałem w sobie. Później nastąpił zlepek sytuacji – znalazłem na stronie internetowej telefon, z wysiłkiem zadzwoniłem. Po drugiej stronie był ktoś życzliwy, seksoholik, który mnie rozumiał, bo był kiedyś w takiej samej sytuacji, co ja. Powiedział mi, co powinienem zrobić, podał adres i godzinę mitingu. Wstąpienie do Wspólnoty to, oprócz zawarcia małżeństwa, największe wydarzenie w moim życiu – wyznaje Tadeusz.

Mitingi w Krakowie i Tarnowie

Wspólnota Anonimowych Seksoholików działa w Krakowie od grudnia 2007 r. Obecnie w naszym mieście spotyka się siedem autonomicznych grup. Dwie grupy istnieją w Tarnowie. Na stronie: sa.org.pl można sprawdzić listę aktualnych mitingów w innych częściach Polski. Jan: – W kwietniu 2008 r., kiedy wstąpiłem do Wspólnoty, w Krakowie można się było spotykać w poniedziałki i czwartki. Zaleca się, by na początku chodzić na 2-3 mitingi w tygodniu. Jeśli ktoś przychodzi do Wspólnoty i ma problem z zachowaniem trzeźwości, sugeruje się, żeby brał udział w mitingach codziennie. Obecnie mamy takie możliwości.

Reklama

Mitingi trwają półtorej godziny. To dzielenie się doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój problem i pomagać innym w zdrowieniu. Warunkiem udziału jest pragnienie, by zerwać z żądzą i osiągnąć seksualną trzeźwość (definicja trzeźwości jest we Wspólnocie ściśle określona i rezerwuje współżycie seksualne jedynie dla małżeństwa kobiety i mężczyzny). Na spotkania przychodzą w większości mężczyźni, ale zdarzają się i kobiety. – Rozpoczynamy modlitwą o pogodę ducha. Mamy też swoją literaturę: Białą Księgę, poradnik do 12 Kroków i inne. Są teksty, które czyta się na każdym mitingu: Kroki, Tradycje, Cel SA. Następnie dzielimy się swoim doświadczeniem, przestrzegając odpowiednich reguł. Na początku przedstawiamy się, dodając, jak długo trwamy w trzeźwości. Na niektórych mitingach mamy zasadę, że w pierwszej kolejności wypowiadają się osoby, które mają minimum 30 dni trzeźwości. To po to, by ukierunkować spotkanie na zdrowienie – uzasadnia Jan.

Tadeusz: – Ważne, by dzielenie odbywało się w prawdzie. Dla mnie te spotkania były jej inkubatorem. Jak dotąd, uciekałem przed sobą i przed emocjami w kłamstwa, no i w masturbację. Na mitingach mówiłem braciom, jak jest naprawdę: że skłamałem, oszukałem kogoś, skrzywdziłem, wybuchłem gniewem. Jakiekolwiek kłamstwo prowadzi do uruchomienia seksualnego – to prosta droga do powrotu choroby. Prawda pomaga w zdrowieniu.

Nie pytamy o poglądy

Tadeusz: – Wspólnota SA jest otwarta dla każdego. Czy to będzie ateista, katolik, czy ktoś inny – jeśli zgodzi się z definicją trzeźwości i ma pragnienie, aby ją osiągnąć, może zostać na naszym mitingu. Nikogo nie pytamy o poglądy. – Nie możemy jako wspólnota niczego popierać, przeciwstawiać się, angażować w zewnętrzne problemy. Chodzi o to, by swoje siły koncentrować na jednym celu: osiągnięciu trzeźwości – wyjaśnia Jan.

Reklama

Dodaje, że istnieje różnica pomiędzy abstynencją i trzeźwością. – Abstynencja oznacza, że zachowuję wstrzemięźliwość od nałogowych zachowań: nie oglądam pornografii, nie masturbuję się, nie fantazjuję, nie wpatruję się w kobiety na ulicy, nie zakochuję się, nie nawiązuję dwuznacznych relacji. Trzeźwość to coś więcej: pewien stan ducha, umysłu. Według Biblii, być trzeźwym to być rozsądnym, uważnym, czuwać. Można zachować abstynencję, a nie być trzeźwym. Lęk, uraza do żony, współpracownika, pycha, egoizm, czy inne wady charakteru nie świadczą o trzeźwości, a ja chcę być trzeźwy. Tymczasem uzależnienie – od żądzy, alkoholu, narkotyków – jest nieuleczalne. Oznacza to, że jako seksoholik mam szczególną wrażliwość na żądzę.

Tadeusz: – Podczas „przerabiania” pierwszego z 12 Kroków, przyznajemy się do naszej bezsilności wobec żądzy, i że przestaliśmy kierować własnym życiem. Gdy zapytałem mojego sponsora, na czym polega ta bezsilność, tłumaczył: „Wyobraź sobie, że masz wyjść na ring i bić się z Tysonem. Wygrasz z nim?”. „W życiu! Nawet nie mam postury boksera”. „Słuchaj, tym Tysonem jest twoja żądza. Nawet jak będziesz ćwiczył pompki i znowu wyjdziesz – tylko odwleczesz czas porażki. Twoja żądza jest zawsze od ciebie potężniejsza. Ale następnym razem nie wychodź na ten ring, tylko rzuć biały ręcznik. Poproś Boga, by za ciebie walczył. Myślisz, że On Tysona nie pokona?”. Dlatego w chwilach słabości uciekam do Boga: „Zabierz ode mnie ten atak żądzy, ten lęk, te niepowodzenia w pracy. Powierzam się Tobie”. Obecnie realizuję 10 Krok. Do mojego życia wraca radość, lepiej mi się układa w domu, w pracy. Już czuję, jak spełniają się obietnice zdrowienia...

* * *

Kontakt ze Wspólnotą Anonimowych Seksoholków: 798 05 66 77 (odbiera mężczyzna), 534 12 47 48 (odbiera kobieta), e-mail: wspolnota@sa.org.pl, www.sa.org.pl.
W Krakowie działa także wspólnota S-Anon dla osób, których bliscy są seksoholikami. Spotkania odbywają się raz w tygodniu, również w oparciu o program 12 kroków. Szczegóły: sanonpolska.republika.pl, nr tel. 883 060 863

2015-08-13 10:04

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. prof. Muszala: wyjście z nałogu pornografii czyni wolnym i zdolnym do daru z siebie

[ TEMATY ]

nałóg

© igor/Fotolia.com

Program ukierunkowany jest na osiągnięcie wolności i zdolności daru z siebie. Tylko człowiek wolny może kochać Boga, ludzi, świat – mówi o programie wyjścia z uzależnienia od pornografii ks. prof. Andrzej Muszala, bioetyk z UPJPII. W rozmowie z KAI prezentuje książkę „Wolny, aby kochać. Uwolnić się od pornografii”.

Dawid Gospodarek (KAI): Jak dużym problemem jest pornografia? I czy w ogóle jest problemem? Skoro zainteresowanie takimi materiałami wydaje się dość duże, może mamy do czynienia z zupełnie normalnym zjawiskiem? Ks. prof. Andrzej Muszala: Problem jest duży, zwłaszcza obecnie, przy tak szerokim dostępie do Internetu i innych środków przekazu. Dodatkowo przemysł pornograficzny nakręcany jest przez ogromne zyski producentów takich treści. Oczywiście, ktoś może powiedzieć: „to nie jest problem”, ale w świetle wiary jednak jest; chrześcijaństwo opowiada się za konkretnymi wartościami i zasadami w etyce seksualnej.
CZYTAJ DALEJ

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Nowe informacje o życiu siostry Łucji, uczestniczki objawień fatimskich

2025-09-30 19:10

[ TEMATY ]

objawienia fatimskie

nowe informacje

siostra Łucja

Coimbra – Muzeum S. Łucji/ zdjęcia: Grażyna Kołek

Na rynku wydawniczym w Portugalii pojawiły się dwie publikacje zawierające wspomnienia siostry Łucji dos Santos, karmelitanki bosej, która była jedną z trojga uczestników objawień maryjnych w Fatimie trwających pomiędzy 13 maja i 13 października 1917 roku.

Jedną z nowości jest książka autorstwa siostry Ângeli Coelho, wicepostulatorki procesu beatyfikacyjnego portugalskiej wizjonerki, zatytułowana „Viver na Luz de Deus” (Żyjąc w Bożym świetle). Publikacja, której współautorem jest francuski karmelita bosy o. François Marie Léthel, została wydana przez Edições Carmelo. Rzuca ona nowe światło na życie siostry Łucji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję