ARTUR STELMASIAK: – Czuje się już Pani premierem?
BEATA SZYDŁO: – (śmiech). Nie. Dziś jestem bardzo mocno zabieganą kandydatką do Sejmu i jednocześnie osobą, która jest liderem bardzo ważnej kampanii wyborczej. Ostrzegam też wszystkich kolegów i koleżanki, by nie dzielili skóry na niedźwiedziu.
– Dlaczego?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Bo wszystko jeszcze przed nami. Dopiero jak wygramy, będziemy się cieszyć. Dziś powtarzam wszędzie: praca, praca i jeszcze raz praca.
– Pamiętam naszą rozmowę tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Wówczas szefowa sztabu Beata Szydło nie wierzyła, że europoseł Andrzej Duda wygra pierwszą turę. Teraz wszyscy przepowiadają, że PiS wygra, a Pani znów jest niedowiarkiem.
– Ja po prostu z pokorą przyjmuję rzeczywistość, a doświadczenie polityczne podpowiada mi, że na sondaże wyborcze trzeba patrzeć z dystansem. Wynik prezydenta Andrzeja Dudy jest tego najlepszym przykładem, bo przecież nikt nie dawał mu szans. Według sondaży, przewaga Bronisława Komorowskiego była miażdżąca. Choć wiedziałam, że wynik Andrzeja będzie lepszy, to jednak wygrana pierwszej tury była bardzo miłym zaskoczeniem.
– Teraz jest tylko jedna tura. Jaki będzie wynik?
Reklama
– Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że wybory skończą się po naszej myśli. Jednak obecna sytuacja jest zupełnie inna, bo to nasi przeciwnicy polityczni nas gonią. Startowanie z pozycji słabszego jest zawsze bardziej mobilizujące, a faworyci mają skłonność do popadania w letarg. Przekonanie, że zwycięstwo mamy w kieszeni, może okazać się bardzo zdradliwe, a przecież gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Nie wystarczy wygrać tych wyborów, trzeba je tak wygrać, abyśmy mogli rządzić samodzielnie, bo tylko wtedy nasi wyborcy będą mieli całkowitą gwarancję, że będziemy w pełni realizować nasz program.
– Dużo ostatnio mówi się o potrzebie zmiany konstytucji na bardziej prezydencką. PiS będzie podejmował takie próby?
– Moim zdaniem, należy rozpocząć taką debatę. Mamy nawet przygotowany projekt, ale do tego trzeba będzie zbudować większość konstytucyjną. Nie wiemy, jak będzie wyglądał powyborczy parlament, a więc rozmowa o zmianie konstytucji jest trochę jak wróżenie z fusów.
– Ale generalnie jest wola takiej zmiany?
– Zmiana konstytucji musi być poprzedzona długą i spokojną debatą. Mogę zapewnić, że tego typu zmiany ustrojowe nie będą wprowadzane w pośpiechu i na kolanie.
– Palącym problemem Europy jest obecnie sprawa uchodźców i imigrantów. Jak tę trudną sytuację rozwiązać?
Reklama
– Nie ulega wątpliwości, że powinniśmy zaangażować się w pomoc humanitarną dla tych, którzy jej naprawdę potrzebują. Jednak propozycje UE, które poparł nasz rząd, nie są rzeczywistym rozwiązaniem problemu. Unia próbuje uspokoić swoje sumienie i pozoruje działanie. Jeżeli w świat pójdzie sygnał, że drzwi stoją otworem przed wszystkimi, to w efekcie wywołamy jeszcze większą falę uchodźców i imigrantów. Uważam, że trzeba leczyć przyczyny, a nie skutki obecnego kryzysu humanitarnego. Nie zmienia to jednak faktu, że Polska powinna udzielić pomocy rodzinom, które uciekają, aby ratować swoje życie. Tymczasem polski rząd nie przedstawił żadnej realnej propozycji, jak mamy udzielić tej pomocy i komu mamy pomagać. Jest zbyt dużo niepewności, abyśmy mogli podejmować wiążące decyzje.
– Niektórzy politycy PO próbowali nawet sugerować, że imigranci mogą być lekarstwem na zapaść demograficzną w Polsce. Ale szybko się wycofali z takiej narracji, bo nie spodobało się to naszej opinii publicznej. Bez wątpienia demografia jest dziś największym wyzwaniem. Jaką receptę na zwiększenie dzietności polskich rodzin ma PiS?
– Mamy gotową ustawę z programem „Rodzina 500+”, który przewiduje wsparcie kwotą 500 zł od pierwszego dziecka w rodzinach mniej zamożnych oraz od drugiego dziecka dla wszystkich. Zastosowaliśmy próg dochodowy 800 zł na członka rodziny. Poniżej tej kwoty wsparciem objęte zostaną wszystkie dzieci, a powyżej – od drugiego dziecka w rodzinie. Co ważne – to wsparcie jest długofalowe i systematyczne. Obejmie ono comiesięczne wsparcie na dzieci aż do 18. roku życia, zarówno te, które teraz się urodzą, jak i te, które jeszcze nie osiągnęły pełnoletności. Chcemy, żeby to był taki impuls demograficzny.
– To już słyszałem. Podobnie jak o darmowych lekach dla seniorów po 75. roku życia, których często nie stać na wykupienie recept. Wszystko pięknie, ale skąd wziąć na to pieniądze?
Reklama
– Nie trzeba nikomu zabierać, wystarczy, że będziemy uczciwie i gospodarnie rządzić. Chcemy równo dzielić i ukrócić przywileje niektórych grup. Projekty ustaw przygotowane przez PiS zapewnią większe wpływy do budżetu. Chodzi m.in. o opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych oraz przepływów bankowych. Z jednej strony będą dodatkowe wpływy do budżetu, a z drugiej – dzięki opodatkowaniu hipermarketów będzie wreszcie sprawiedliwe traktowanie małych firm rodzinnych, które do tej pory były dyskryminowane. Kolejna kwestia to uszczelnienie systemu podatkowego. Podczas rządów PO wydajność podatkowa spadła do 14 proc., co powoduje straty ok. 50 mld zł rocznie. Trzeba też zahamować wyprowadzanie podatków z Polski za granicę. Nasi eksperci obliczyli, że program PiS będzie kosztował budżet ok. 39 mld zł, a my znaleźliśmy prawie dwa razy więcej. Mamy więc bezpieczny i duży zapas.
– Jako dziennikarz często zajmuję się tematyką działań charytatywnych i wiem, że są w Polsce także rodziny patologiczne, których jedynym dochodem są dzieci i pomoc socjalna. Jak pomagać takim rodzinom, by im jeszcze bardziej nie zaszkodzić?
– Pieniądze w programie „Rodzina 500+” mają być przekazywane przez samorządy. Jeżeli zaistnieje ryzyko, że pozyskane środki mogą być przeznaczone np. na alkohol, to realizacja wsparcia dzieci będzie wyglądała inaczej. Pieniądze będą wypłacane przez gminy, a więc opieka społeczna będzie widzieć, jak są wydawane. Zamiast pieniędzy rodzina może mieć np. opłacane rachunki albo zakupy z uwzględnieniem potrzeb dzieci. W żadnym wypadku nie możemy zrezygnować ze wspierania wielu wspaniałych polskich rodzin.
– PiS ma opinię partii socjalnej, a nie progospodarczej. Czy macie jakieś pomysły na ożywienie polskiej przedsiębiorczości?
Reklama
– Prawda jest taka, że to podczas rządów PiS obniżono podatki, a PO je podnosiło. Chcę wskazać na jeszcze inny ważny problem. Okazało się, że podczas budowy autostrad w Polsce nasze firmy bankrutowały. Musimy się zastanowić, co było tego powodem i jak zapobiec takiej sytuacji w przyszłości. W Radzie Gospodarczej premier Ewy Kopacz jest aż trzech głównych ekonomistów dużych zagranicznych banków. W mojej Radzie będą przedstawiciele małych firm i rodzinnych polskich przedsiębiorstw. Chcemy bowiem służyć rozwojowi polskiej gospodarki, a nie zajmować się określonym lobby. Planujemy też zmiany w ustawie o zamówieniach publicznych, aby znalazł się w niej zapis, że 40 proc. inwestycji wykonywanych lokalnie ma być realizowanych przez miejscowe firmy.
– Pod kilkoma ustawami obywatelskimi podpisało się łącznie 6 mln osób. Prezydent rozpisał referendum, które jednak przepadło w Senacie. Czy jest plan awaryjny?
– Jeśli chodzi o obniżenie wieku emerytalnego, to Prezydent już złożył odpowiednią ustawę. Kolejne kwestie muszą poczekać, aż wygramy wybory. Ale mamy już ustawę, która będzie chronić lasy tak, aby pozostały one własnością Skarbu Państwa.
– A gdzie pójdą sześciolatki?
– Tam, gdzie zapiszą je rodzice. Mamy gotową ustawę, która przywróci rodzicom wolność wyboru. Nie będzie przymusu posyłania 6-letnich dzieci do pierwszych klas, bo obowiązek szkolny powróci na poziom 7 lat. Oczywiście, ci rodzice, którzy będą chcieli posłać do szkoły swoje dzieci w wieku 6 lat, będą mieli takie prawo, ale nie obowiązek.
– Przywrócicie więc 6-latkom wolność. A w niektórych mediach mówią, że Prawo i Sprawiedliwość chce wprowadzić opresyjne państwo...
– Na to już nic nie poradzimy... (śmiech). Nie chcemy ludzi do niczego zmuszać, a jedynie wsłuchiwać się w ich potrzeby. Zapewniam Pana, że jesteśmy bardziej obywatelscy od Platformy Obywatelskiej.
Reklama
– Skoro jesteśmy przy ustawach obywatelskich, to zadam trudniejsze pytanie. Otóż ostatnio do Sejmu trafiła ustawa zakazująca w Polsce aborcji. Niestety, kolejny raz podczas pierwszego czytania prawie 500 tys. podpisów wyrzucono do kosza. Jeżeli za kilka miesięcy do Sejmu znów trafi obywatelska ustawa chroniąca życie poczętych dzieci, to co PiS zrobi z takim projektem?
– To bardzo trudny, ale jednocześnie ważny temat. Na pewno powinna odbyć się debata i dyskusja, której okres wyborczy nie służy. Głosowaliśmy za życiem, ale unikaliśmy tego tematu, bo wiedzieliśmy, że druga strona chce ją wykorzystać przeciwko nam. Osobiście dostrzegam, że ten problem jest ważny dla wielu młodych ludzi, którzy przychodzą na moje spotkania podczas kampanii. Potwierdza to także liczba podpisów pod projektami ustaw zakazujących aborcji. Moim zdaniem, ludzie chcą bronić życia i zjawisko to będzie narastało.
– Czyli nie będziecie odrzucać projektów obywatelskich w pierwszym czytaniu, tak jak to robiła Platforma Obywatelska do spółki z lewicą i częścią PSL-u?
– Będzie to niemożliwe, bo chcemy zapisać w regulaminie Sejmu, że każdy projekt obywatelski musi trafić do komisji. Jeżeli ludzie przyniosą taki projekt, to będziemy nad nim dyskutować.
– Teraz pytanie natury bardziej politycznej, a nawet partyjnej. Z list PiS-u startuje ponad 1000 osób. I choć zakładam dobrą wolę wszystkich kandydatów, to jednak natura ludzka jest ułomna. Czy PiS ma jakiś pomysł na prewencję, by Wasze rządy nie skończyły się aferami i słynnymi dziś „ośmiorniczkami”?
Reklama
– Bardzo mocno akcentujemy to w naszej kampanii wyborczej. Uważamy, że trzeba przywrócić obywatelom wiarę w to, iż politycy mogą być uczciwi i odpowiedzialni. Te wyśrubowane kryteria są dla nas jednym z najważniejszych wyzwań. PiS już wielokrotnie udowadniał, że jesteśmy formacją, która nie toleruje dwuznacznych zachowań w swoich szeregach. Ze swojej strony mogę zapewnić, że przy dobieraniu kadr będziemy stawiać na ludzi uczciwych, wiarygodnych i odpowiedzialnych, ale również takich, którzy nie będą się bali podejmować trudnych decyzji.
– Choć PiS jest faworytem sondaży, to i tak narzekacie, że walka w kampanii jest nierówna. Dlaczego?
– Proszę zauważyć, że PO ma wsparcie głównych stacji telewizyjnych, ale też zaplecze w postaci instytucji państwowych. My wszystkie projekty i wyliczenia musimy wykonywać na własną rękę, a Platforma chwali się tym, że w jej programie wyborczym są wyliczenia Ministerstwa Finansów. Urzędnicy, zamiast rozwiązywać ważne dla Polski problemy, zajmują się pisaniem partyjnego programu. Podobnie sytuacja wygląda z wyjazdowymi posiedzeniami rządu... Platforma zamieniała posiedzenia Rady Ministrów w swój sztab wyborczy.
– Często mówi się, że PO uprawia propagandę sukcesu, za którą kryje się fatalny stan publicznych finansów. Jaka może być skala tego niepokojącego zjawiska? Co czeka nas po wyborach?
– Mamy tylko sygnały, ale całej prawdy nie znamy. Może być tak jak w Kancelarii Prezydenta, gdy po wygranych wyborach okazało się, że kasa jest praktycznie pusta.
– Jeżeli tak będzie, to jak zrealizujecie obietnice?
Reklama
– Trzeba będzie zrobić księgę otwarcia i harmonogram realizacji naszego programu wyborczego. Polacy wiedzą, że wszystkiego od razu nie da się zrealizować. Ale wiemy też, że w Polsce jest dużo pieniędzy, które są marnowane na rzecz różnych lobby i grup interesu. Trzeba tylko uczciwie się tym zająć.
– Ma Pani jakiś polityczny autorytet?
– Pewnie Pan Redaktor uzna, że się podlizuję, ale jest nim dla mnie Jarosław Kaczyński. To on mnie wprowadził do polityki.
– Czy wiceprezes PiS Beata Szydło nie zmieni się jako premier Beata Szydło?
– Mam już tyle lat, że chyba się nie zmienię... (śmiech). W dużej polityce jestem od 10 lat. Skoro do tej pory Warszawa mnie nie zmieniła, to już raczej nie zmieni. Poza tym lubię takie życie, jakie mam, i nie tęsknię za zmianą swojej kreacji.
– Wiara jest dla Pani ważna.
– Bardzo ważna.
– Czy podpisałaby się Pani pod stwierdzeniem, że zwalczanie Kościoła jest działaniem na szkodę szeroko pojmowanej racji stanu?
– Polska rozwijała się na wartościach chrześcijańskich i nikt rozsądny nie może temu zaprzeczyć. Zawsze, gdy mieliśmy problemy, to właśnie Kościół był dla nas podporą i ostoją wolności.
– Ma Pani dwóch synów, którzy studiują. Jeden zamierza leczyć ciało, a drugi duszę. Jak zareagowali, gdy dowiedzieli się, że ich mama jest kandydatką na premiera RP?
Reklama
– Mój starszy syn Tymoteusz jest klerykiem w krakowskim seminarium. On zareagował z entuzjazmem. Powiedział: – Mamo, przejdziesz do historii. Tymoteusz mówi, że gdyby nie wybrał seminarium, to zostałby politykiem. Młodszy syn Błażej studiuje medycynę, nie był moją nominacją zbytnio zachwycony. Ale wiem, że na wsparcie ze strony męża i synów zawsze mogę liczyć.
– Nie żal było oddawać syna do seminarium?
– Kiedyś myślałam, że pójdzie na filozofię, bo był finalistą wielu olimpiad filozoficznych. Ale pewnego dnia przyszedł i powiedział, że chce do seminarium. Mąż mówi, że Tymoteusz po mnie jest taki uparty i konsekwentnie dąży do celu. Dziś jest na piątym roku i przygotowuje się do święceń diakonatu. Jesteśmy z niego bardzo dumni i wspieramy go modlitwą.
– Córka górnika, żona wychowawcy dzieci niepełnosprawnych, matka lekarza i księdza. Animator kultury, burmistrz, poseł, wiceprezes PiS... być może niebawem premier. Co chciałaby Pani dopisać do tej biografii?
– Wystarczy mi tyle. Matka, żona, córka... Wymienił Pan wszystko, co w moim życiu jest najważniejsze.
– A jak chce Pani być zapamiętana przez Polaków?
– Normalnie. Jako osoba, która miała powierzone ważne zadanie i dobrze je wykonała. Jestem politykiem, który krok po kroku zdobywał nowe doświadczenia. Nie jestem z tych, którzy od razu są wrzucani na głęboką wodę... i czasem się zachłystują. Przeszłam już wystarczająco wiele, aby dostać od życia niejedną lekcję pokory.