Reklama

Niedziela Małopolska

Dziecko, a nie statystyka

Niedziela małopolska 48/2015, str. V

[ TEMATY ]

świadectwo

Archiwum rodziny Jakubowskich

Joanna i Łukasz z Emilką, Łucją i Antosią

Joanna i Łukasz z Emilką, Łucją i Antosią

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Joanna i Łukasz Jakubowscy mieszkają w jednej z podkrakowskich miejscowości. Kiedy pobierali się 16 lat temu, Asia kończyła studia, więc temat powiększenia rodziny odsuwali na później. Jednak po studiach nic nie stało na przeszkodzie, by zdecydowali się na dziecko. Byli otwarci i bardzo pragnęli zostać rodzicami. – W 2003 r. zaszłam w ciążę – mówi Joanna Wnorowska-Jakubowska. – Nasza radość nie trwała jednak zbyt długo, w 8. tygodniu poroniłam. Usłyszałam wtedy od lekarza: – Nie pani jedna. Co druga kobieta ma za sobą poronienie, proszę się nie przejmować. Poruszyło mnie to i nigdy więcej nie poszłam do tego lekarza – opowiada moja rozmówczyni. – Dla nas to było nasze dziecko, a nie statystyka. Nie przestaliśmy się jednak starać, a lekarz zalecił pewne działania farmakologiczne. W tym samym roku zaszłam w ciążę po raz drugi. I znów, w 8. tygodniu, w Sylwestra, straciliśmy kolejne dzieciątko – opowiada Joanna. Zaczęliśmy się niepokoić, nie mogliśmy ponownie zajść w ciążę, a lekarz podsuwał nam myśl o sztucznej inseminacji, tłumacząc, że Kościół nie ma nic przeciwko temu. Z góry jednak założyliśmy, że nie zgodzimy się na taką ingerencję – podkreśla Joanna.

Mijał czas

– a ponieważ dziecka jak nie było, tak nie było, małżonkowie podjęli decyzję o adopcji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– To było zimą w 2005 r. – wspomina Asia. – Mieszkaliśmy wtedy we Wrocławiu. Poszliśmy do tamtejszego archidiecezjalnego ośrodka adopcyjnego, gdzie okazało się, że na kurs dla rodziców adopcyjnych zapisało się tak wiele małżeństw, że nie mamy szans na załapanie się na to szkolenie w tym terminie. Zapisaliśmy się więc na kolejną turę, która miała rozpocząć się jesienią. A my żyliśmy dalej. Chodziliśmy wtedy do kościoła dominikanów, gdzie odbywały się ciekawe spotkania, a w lutym 2005 r. zorganizowano trzydniową konferencję dotyczącą in vitro, tego, z czym ono się wiąże i jakie ze sobą niesie zagrożenia. Pamiętam, że podczas jednej z dyskusji wstałam i powiedziałam bardzo wzburzona, że nie pozwolę, aby jakiś człowiek, laborant lub laborantka decydował i oceniał, która komórka ma być połączona z którą. Powiedziałam również publicznie, że jesteśmy na drodze do adopcji, ale wierzę, że Pan Bóg kiedyś pobłogosławi naszemu małżeństwu i że da nam doczekać się własnych dzieci. Te spotkania były w ogóle bardzo poruszające. Pamiętam, że dominikanin, który w nich uczestniczył, również w bardzo wyrazisty sposób wypowiadał się o in vitro, mówiąc, że to zaspokojenie miłości własnej. Nie wszyscy się z nim zresztą zgadzali – opowiada Joanna.

Aż wreszcie przyszedł pamiętny dzień

Był 2 kwietnia 2005 r., św. Jan Paweł II umierał.
– Była sobota, poszliśmy z mężem do kościoła, modliliśmy się na Różańcu – mówi Asia. – W pewnym momencie do zebranych na modlitwie wyszedł ojciec przeor i poinformował wszystkich o śmieci Ojca Świętego. Mocno przeżyłam ten czas i w kolejnych dniach po śmierci Papieża dużo myślałam i modliłam się. – Panie Boże – mówiłam w duchu – jak to jest, że nie mogę powiedzieć mojemu dziecku, że było pod moim sercem w czasie, gdy żył ktoś taki jak Jan Paweł II!
Równocześnie w tym samym czasie lekarz przepisał Asi zastrzyki, które miała brać co drugi dzień, aby zwiększyć szanse na zajście w ciążę.

Urodziny Papieża

– Pomyślałam sobie wtedy – opowiada Joanna – że jeszcze poczekam z tymi zastrzykami, że mogę zacząć je przecież brać w kolejnym miesiącu. 18 maja, w dniu urodzin Ojca Świętego, zrobiłam test ciążowy. Były na nim dwie kreski. Poczęła się Emilka, nasza najstarsza córka. Swoje imię otrzymała na cześć Mamy Ojca Świętego, Emilii Wojtyłowej. Mimo że byłam w ciąży, postanowiliśmy uczestniczyć w kursie dla rodziców adopcyjnych. Jednak panie z poradni poprosiły nas, byśmy nie przychodzili – byłam w ciąży, a nie wszystkie małżeństwa, które trafiały na ten kurs, były pogodzone z faktem, że nie mogą mieć własnych dzieci. Mogliśmy budzić złe reakcje i cierpienie niepłodnych małżonków.
Po narodzinach Emilki nie mieliśmy już żadnych problemów z zajściem w ciążę. Urodziły nam się jeszcze dwie córeczki, Antonina i Łucja. Kilka lat później, kiedy okazało się, że mam problemy ze zdrowiem, koleżanka dietetyczka powiedziała mi, że z moimi nietolerancjami powinnam uznać za cud, że w ogóle mam dzieci.
Joanna opowiada, że w czasie oczekiwania na narodziny Emilki uczestniczyła z mężem w szkole rodzenia, prowadzonej przez Henię Kukurowską, która sama... przeżyła cztery poronienia.
– Podziwiałam ją za niezwykłe oddanie ciężarnym mamom, mimo że doświadczyła takiej straty. To musiało być dla niej trudne. Ale i ją, niedługo potem, spotkała wielka radość – rok po narodzinach naszej Emilki urodziła syna, a dziś wraz z mężem, Jarkiem, są rodzicami czwórki dzieci.

2015-11-26 10:18

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jezus – moja pasja

Jezus Chrystus jest tym, który potrafi obdarzyć prawdziwą pasją życia, Jezus Chrystus jest tym, który nas prowadzi do tego, byśmy nie zadowalali się byle czym i dawali to, co w nas najlepsze; to Jezus Chrystus stawia nam wyzwania, zachęca nas i pomaga nam, by powstawać za każdym razem, kiedy uważamy siebie za przegranych. To Jezus Chrystus pobudza nas do podniesienia wzroku i do wzniosłych marzeń.

Historia, którą chcę tu przytoczyć, ma swój początek w czasie Adwentu 2015 r. Ponieważ wszyscy znajomi z pracy oraz moi bliscy znają mnie od strony pewnej „przyległości”, wieść, iż chcę chodzić w owym roku na Roraty, była dla nich żartem rodem z Monthy Pythona. Tak, poranki są dla mnie trudne. Do godz. 10 jestem nieprzytomna, później zaczynam otwierać oczy i słyszeć otoczenie. Spóźnianie się to pierwsza negatywna cecha, do której przyznaję się na rozmowach rekrutacyjnych. Pierwszy poranek Rorat – nie ukrywam, że Pan Bóg dał mi wsparcie mojej współlokatorki, która pomogła mi wstać. Po Mszy byłam bardzo wcześnie w pracy. Gdy zobaczyła mnie jedna z koleżanek, wydała odgłos zdziwienia i krzyknęła: To Monia czy zjawa? – Odpowiedziałam: To Ja. Na co koleżanka (dodam, że niepraktykująca religijnie): Coś takiego tylko Jezus mógł zrobić!!
CZYTAJ DALEJ

Czy maszyna naprawdę w końcu zastąpi człowieka? Nowości o sztucznej inteligencji już 18 listopada na UKSW w Warszawie!

2025-11-15 15:36

[ TEMATY ]

felieton

Milena Kindziuk

Red

Już sam program konferencji intryguje. Co więcej, świetnie rezonuje on z niedawnym apelem papieża Leona XIV, by podchodzić do AI opierając się na edukacji, etyce i odpowiedzialności. Tak, by sztuczna inteligencja stała się sprzymierzeńcem, a nie zagrożeniem.

Proszę wyobrazić sobie świat, w którym nastolatek, scrollując nocą przez ekran, pyta chatbota o sens życia. A ten – z błyskiem algorytmu – odpowiada: "Sens? To ty go tworzysz, kolego. Oto przepis: 42% TIK-TOK, 30% memy i reszta na Netflixie". Śmiech? Może. Ale aż strach myśleć, co za tym się kryje – brak etyki i manipulacja emocjami, karmiona danymi z twoich lajków i scrolli. Brzmi jak science-fiction? A jednak to już nasza codzienność. Dlatego głos w sprawie sztucznej inteligencji coraz częściej zabiera także Watykan. Sam papież Leon XIV, na niedawnej audiencji dla uczestników międzynarodowego spotkania poświęconego godności dzieci i młodzieży w epoce AI, mówił o cieniach, jakie rzucają algorytmy na młode umysły: o uzależnieniu od wirtualnych luster, o tożsamości budowanej z pikseli zamiast relacji, o świecie, gdzie empatia staje się luksusem, a dezinformacja – normą. "Potrzebna jest ciągła edukacja i wychowywanie młodych pokoleń…., trzeba edukować i wychowywać do odpowiedzialności” – te słowa papieża brzmią jak dzwon alarmowy w cybernetycznym chaosie. Ostrzegają przed iluzją, gdzie algorytmy stają się substytutem matczynego uścisku czy ojcowskiej rady, a generatywna AI – cichym architektem sumień. Papież nie straszy – wzywa. Rodziców, szkoły, uczelnie: odzyskajmy ster, zanim będzie za późno. W tym apelu, co warto podkreślić, kryje się też nadzieja: AI może być narzędziem, nie zagrożeniem. Narzędziem - bardzo pomocnym.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Pizzaballa zachęca pielgrzymów, by wracali do Ziemi Świętej

2025-11-15 15:49

[ TEMATY ]

Ziemia Święta

Izrael

Palestyna

kard. Pizzaballa

Vatican Media

Łaciński patriarcha Jerozolimy kard. Pierbattista Pizzaballa oraz kustosz Ziemi Świętej, ojciec Francesco Ielpo w specjalnie nagranym wideo zapraszają pielgrzymów do odwiedzania miejsc związanych z życiem Pana Jezusa - informuje Vatican News. „Pielgrzymowanie jest bezpieczne” — deklarują, zachęcając ludzi do powrotu, aby „okazać bliskość wspólnocie chrześcijańskiej, która wiele wycierpiała”.

Podziel się cytatem - mówi w nagraniu kard. Pizzaballa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję