"To właśnie ta zbrodnia jest największą obrazą islamu. W interesie muzułmanów powinno być odcięcie się od jej sprawców" – oświadczył francuski kardynał kurialny.
„Jestem wstrząśnięty. Brak słów na takie barbarzyństwa. Tym bardziej, że jej motywy są właśnie religijne" - mówił dalej purpurat. Podkreślił, że religia nie może uzasadnić i usprawiedliwiać takich zbrodni i dodał, że problemem jest samo prawo przeciwko bluźnierstwom, obowiązujące w Pakistanie. Z jednej strony istnieją przekonania religijne, które trzeba uszanować, ale z drugiej strony istnieje też pewne minimum ludzkiej godności, którą trzeba zachować i bronić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Czy w takiej sytuacji nie powinna interweniować wspólnota międzynarodowa? Stawiam to pytanie: jak długo można pozostać biernym wobec takich zbrodni, które są uzasadniane i usprawiedliwiane religią?” - zapytał retorycznie przewodniczący Papieskiej Rady.
Reklama
Jednocześnie podkreślił, że wciąż jesteśmy skazani na dialog z muzułmanami, choć, jak zastrzegł, atmosfera jest wyjątkowo zła, jeśli weźmie się pod uwagę również to, co dzieje się w Państwie Islamskim. Szef watykańskiej dykasterii przyznał, że dialog z muzułmanami zawsze miał swoje słabe punkty. Jednym z nich jest prawo do zmiany religii, możliwość nawrócenia. "O tym nie można nawet wspomnieć. Uznaje się często wolność kultu, ale wolność religijna, tak jak my ją rozumiemy, nie mieści się naszym partnerom w głowie" – powiedział francuski hierarcha.
26-letni Szahzad i jego o 2 lata młodsza żona Szama Masihowie z Kasuru, rodzice czwórki dzieci i piątego „w drodze” (kobieta była w 4. miesiącu ciąży)z dystryktu Kasur w prowincji Pendżab, zostali 2 listopada oskarżeni przez pracodawcę mężczyzny o spalenie kilku kartek Koranu. Według chrześcijańskiego prawnika i obrońcy praw człowieka Sardara Musztaqa Gilla, sprawa wyglądała następująco.
Dwa dni przed zdarzeniem zmarł ojciec Szahzada i jego synowa, porządkując mieszkanie po nim, znalazła tam kilka rzeczy osobistych: kartki, listy itp. i uznawszy je za niepotrzebne, ułożyła je na małym stosie, aby je spalić. Ale obecny przy tym muzułmanin stwierdził, że wśród nich było także kilka stronic Koranu, o czym powiadomił zaraz sąsiadów. Natychmiast przed domem rodziny Masihów zgromadziło się ok. 500 fanatyków muzułmańskich, którzy wyciągnęli małżonków z domu i zawlekli do cegielni, w której oboje pracowali. Byli tam kamienowani, a następnie ciężko rannych po dwóch dniach spalono w piecu do wypalania cegieł.