Czarna limuzyna wjechała na drogę prowadzącą do klasztoru Nazaretanek. Dochodziła dziewiąta rano.
Prymas wrócił właśnie ze śniadania do pokoju i usiadł przy stole, gdy rozległo się pukanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Proszę!
Weszła matka Fidelia. Wstał natychmiast. Zakonnica miała bardzo poważny wyraz twarzy. Wyglądało to tak, jakby się czegoś przestraszyła.
– Co się stało?
– Przyjechali goście z Warszawy – powiedziała. – Czekają na dole.
– Trzy lata na nich czekałem, niech teraz poczekają na mnie. A siostry proszę o modlitwę.
Wszedł na chórek i ukląkł.
Jutro minie rok od jego przyjazdu do Komańczy. Dwanaście miesięcy temu swoją podróż z zachodu na wschód przyjął jako znak. Poważnie brał pod uwagę, że mogą go zawieźć jeszcze dalej. Kościół w Polsce był największym zagrożeniem dla totalitaryzmu sowieckiego i Prymas był o tym przekonany bardziej niż kiedykolwiek. Umocniło się w nim także przeświadczenie, że losy ateistycznego komunizmu zadecydują się nie w Rosji, ale w Polsce. Stalin zdawał sobie z tego sprawę, Bierut również, lecz oni już nie mieli żadnych wpływów.
Reklama
Śmierć prezydenta w marcu była pierwszym z serii niespodziewanych wydarzeń, które przyniósł rok 1956. W czerwcu protestowali robotnicy w Poznaniu, w sierpniu milion ludzi stanęło pod Jasną Górą. W październiku... Przed tygodniem radio wyemitowało wystąpienie Gomułki. Chyba nie tylko Prymas przeżył szok, gdy słuchał jego przemówienia nadawanego przez narzędzie komunistycznej propagandy. Pierwszy sekretarz mówił o konieczności reformy państwa, a oceniając stalinizm, powiedział wprost: „System ten gwałcił zasady demokratyczne i praworządność. Przy tym systemie łamano charaktery i sumienia ludzkie, deptano ludzi, opluwano ich cześć. Oszczerstwo, kłamstwa i fałsze służyły za narzędzia sprawowania władzy”. Wtedy Kardynał pojął, jak wielka jest siła modlitwy. Był przekonany, że to prosta konsekwencja tego, co wydarzyło się na Jasnej Górze – odpowiedź Boga na śluby Polaków.
Zobaczył, że nazaretanki wchodzą do kościoła i klękają w ławkach. Opuścił miejsce swojej codziennej modlitwy i poszedł do gości z Warszawy. Na jego widok wstali z szacunkiem. Nie znał ich – to były nowe twarze. Czy nowe myślenie?
– Witam panów.
– Witamy Księdza Prymasa. Ja nazywam się Zenon Kliszko, a to jest towarzysz Władysław Bieńkowski. Księdzu zapewne wiadomo o nowej sytuacji, która wytworzyła się w Warszawie.
– Jesteśmy w prawdziwej bieszczadzkiej głuszy, więc wiadomości docierają tu powoli. Ale rzeczywiście, dowiedzieliśmy się o tym z radia. Słuchaliśmy nawet przemówienia pana Gomułki.
– Właśnie w jego imieniu przybywamy – odezwał się Bieńkowski. – Sytuacja w kraju jest napięta. Trudności gospodarcze narastają, ludzie są coraz bardziej wzburzeni. Istnieją też inne zagrożenia.
„Inne zagrożenia” miały namalowane czerwone gwiazdy na pancerzach czołgów. Tego Prymas obawiał się najbardziej, nie dał jednak po sobie poznać, że pragnienie zażegnania tego niebezpieczeństwa byłoby wystarczającym motywem, aby skłonić go do powrotu. Bo nie miał wątpliwości, że ci wysoko postawieni ludzie nie tłukliby się na koniec Polski w celu innym niż ten. Gdyby chcieli go wywieźć do Rosji, przysłaliby po prostu paru ubeków.
– Towarzysz „Wiesław” jest zdania – kontynuował Bieńkowski – że ta sytuacja wymaga uspokojenia.
Reklama
– Zgadzam się z tym w zupełności – powiedział Prymas.
– W ocenie towarzysza „Wiesława” najwięcej niepokoju budzi obecnie sytuacja Księdza. Dlatego towarzysz pierwszy sekretarz jest zdania, że konieczny jest jak najszybszy powrót Księdza Prymasa do Warszawy i objęcie urzędowania. Chcielibyśmy usłyszeć zdanie Ekscelencji w tej sprawie.
– Znacie moje zdanie, panowie. Nie zmieniło się od trzech lat. Miejsce prymasa Polski jest w Warszawie.
– A więc możemy zakomunikować tę wiadomość towarzyszowi „Wiesławowi”? – Kliszko niemal poderwał się z miejsca.
– Chwileczkę. Jest jeszcze kilka spraw, które domagają się rozwiązania.
– Co konkretnie Ksiądz Prymas ma na myśli? – w głosie rozmówcy zabrzmiał nerwowy ton.
– Przede wszystkim chodzi o obsadzanie stanowisk kościelnych oraz uwolnienie biskupów i kapłanów z więzienia. Chciałbym również, aby katechizacja wróciła do szkół.
– Trudno w tej sytuacji zobowiązać się całkowicie. Z pewnością niektórzy księża powinni być zwolnieni, ale przecież nie zagwarantujemy uwolnienia tych, którzy mają na swoim sumieniu poważne przestępstwa.
Reklama
– Pan żartuje. Doskonale się pan orientuje, w jaki sposób byli sądzeni. Na własne uszy słyszałem, jak mówił o tym pan Gomułka. Mogę nawet zacytować: „Wielu ludzi poddawano bestialskim torturom. Siano strach i demoralizację”. To choćby sprawa bp. Czesława Kaczmarka. Domagam się również natychmiastowego uwolnienia bp. Antoniego Baraniaka.
– Sprawa biskupa Kaczmarka nie jest taka prosta – Kliszko uparcie trwał przy swoim.
– Myślę, że to wszystko da się załatwić bez większych problemów – pojednawczo odezwał się Bieńkowski. – Czy spełnienie tych oczekiwań zadowoli Księdza Prymasa?
– Należy jeszcze przywrócić prasę katolicką i uwolnić ją od duszącej wszystko cenzury.
Kliszce nerwowo drgnęła powieka. Zacisnął jednak zęby i nic nie powiedział.
– Musimy skontaktować się z Warszawą – oznajmił Bieńkowski. – W Komańczy jest telefon. Pojedziemy tam i porozmawiamy z towarzyszem „Wiesławem”.
– Bardzo proszę. Siostry będą miały trochę czasu, aby przygotować obiad.
Kliszko i Bieńkowski opuścili klasztor, a Prymas poszedł do kaplicy. Przykląkł przed tabernakulum. Gdy wychodził, spojrzał wymownie na matkę przełożoną. Zakonnice zerwały się z kolan i wyszły na zewnątrz. Obstąpiły go dookoła.
– Co się stało, czy Ojcu coś grozi? – zapytała Fidelia.
– Przyjechali prosić, bym zechciał wrócić do Warszawy.
– Pojedzie Ojciec?
– Moim obowiązkiem jest wracać. Wrócą na obiad.
– To przygotujemy coś specjalnego! Może kurczaka?
– Nie, nie, proszę dać zwykły obiad. Taki, jaki tu jemy na co dzień.
Prymas powrócił do Warszawy 28 października 1956 r. wieczorem. Po przyjeździe polecił wysłać telegram do sióstr nazaretanek do Komańczy: „Wróciłem w godzinie Apelu Jasnogórskiego. Z serca błogosławię. Stefan Kardynał”.
Powyższy tekst jest fragmentem książki Pawła Zuchniewicza „Ojciec wolnych ludzi”
* * *
Paweł Zuchniewicz
Dziennikarz, pisarz, tutor i nauczyciel w szkole „Żagle” Stowarzyszenia „Sternik”