Reklama

Świat

Pozostajemy tu, by odbudować Dom św. Benedykta

Dla mieszkańców Nursji powrót zakonników był czymś bardzo ważnym – to tak, jakby z naszym pojawieniem się tutaj wróciła dusza tego miejsca
Z ojcem Benedyktem, benedyktynem z Nursji, rozmawia Włodzimierz Rędzioch

Niedziela Ogólnopolska 51/2016, str. 14-15

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum benedyktynów z Nursji

Nursja – stan po kataklizmie, z powodu którego zawaliła się bazylika św. Benedykta, pozostała tylko fasada

Nursja – stan po kataklizmie, z powodu którego zawaliła się bazylika św. Benedykta, pozostała tylko fasada

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W grudniu Roku Jubileuszowego 2000 dotarło do Nursji trzech amerykańskich mnichów, którzy postanowili zamieszkać w mieście św. Benedykta, w klasztorze zbudowanym na jego rodzinnym domu, przy bazylice poświęconej patronowi mnichów. Po 200 latach nieobecności benedyktynów w Nursji w tym symbolicznym miejscu odrodziło się życie monastyczne zgodne z zasadami ojca zachodniego monastycyzmu. W ciągu kilku lat wspólnota się powiększyła i obecnie składa się z 15 osób z różnych krajów świata. Gdy kilkanaście lat temu mnisi założyli swoją wspólnotę w Umbrii, nie mogli przewidzieć, że ich „dom” w Nursji zostanie całkowicie zniszczony podczas straszliwego trzęsienia ziemi, które nawiedziło środkowe Włochy w 2016 r. Ale pomimo wielkich strat materialnych żaden z mnichów nie zginął, co było dla nich znakiem, że muszą tutaj pozostać, odbudować klasztor i bazylikę, aby właśnie w miejscu narodzin św. Benedykta chwalić Boga i służyć ludziom. Przeprowadziłem wywiad z jednym z nich, ojcem Benedyktem.

W. R.

* * *

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Czym było dla Waszej wspólnoty benedyktyńskiej 15 lat spędzone w miejscu narodzin św. Benedykta, w klasztorze zbudowanym na jego rodzinnym domu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

OJCIEC BENEDYKT: – W ciągu tych kilkunastu lat naszego pobytu w Nursji bardzo rozwinęliśmy naszą działalność liturgiczną i kultową w bazylice św. Benedykta. Aby wziąć udział w naszych nabożeństwach, ludzie przyjeżdżali nie tylko z Włoch, ale także z całego świata, tak bardzo przyciągały ich postać św. Benedykta i liturgia monastyczna. W ten sposób ludzie mogli słuchać śpiewu gregoriańskiego, modlić się z mnichami, zwierzać się im ze swoich problemów i szukać pomocy. Były to lata przede wszystkim wielkiego rozwoju duchowego.

– Jak zostaliście przyjęci przez mieszkańców Nursji?

– Bardzo dobrze. Dla mieszkańców Nursji powrót zakonników był czymś bardzo ważnym – to tak, jakby z naszym pojawieniem się tutaj wróciła dusza tego miejsca. Nas, benedyktynów, postrzegano jako duchowych synów ich wielkiego rodaka.

– Benedykt i jego duchowi synowie dali podwaliny pod chrześcijańską cywilizację w Europie. Wy, w większości Amerykanie, przybyliście do Włoch w szczególnym momencie historii naszego kontynentu – gdy Unia Europejska odcina się od jego chrześcijańskich korzeni i marginalizuje Kościół. Jak więc postrzegaliście ten nasz Stary Kontynent?

– Patrzyliśmy na Europę jak na łódź bez żagla. Łódź, która na pozór jest w dobrym stanie, ale nie ma siły, aby się poruszać. Projekt budowy Unii Europejskiej musiał być oparty na jakiejś podstawie. Odrzucając chrześcijańskie korzenie, próbuje się wymazać chrześcijańską tożsamość kontynentu. Chociaż są także politycy, którzy wskazują na św. Benedykta jako na postać, która mogłaby zjednoczyć Europę, bo benedyktyni zanieśli wiarę chrześcijańską na cały kontynent.

– Benedyktyni nie tylko się modlą, ale także pracują, „ora et labora”...

Reklama

– Św. Benedykt mówił, że mnisi są prawdziwymi benedyktynami, jeśli żyją z pracy swoich rąk. Potraktowaliśmy poważnie to zalecenie. Ale na początku nie mogliśmy zrobić wiele – mogliśmy zapewnić gościnność ludziom, którzy nas odwiedzali, a pomagali nam dobroczyńcy. Gdy wspólnota się powiększyła, można było zrobić coś więcej. Wśród mnichów był też ktoś, kto znał się na produkcji piwa. Wysłaliśmy go do Belgii, aby poznał dokładnie cały proces produkcyjny według tradycji monastycznej.

– W Belgii istnieje wiele klasztorów, gdzie produkuje się słynne piwa...

– To prawda, w produkcji piwa wyspecjalizowali się w szczególności trapiści. My otworzyliśmy nasz mały browar o pojemności 250 l w 2012 r. Produkujemy piwo, które nazwaliśmy „Nursia” – tak jak miasto, aby rozsławić je na całym świecie. Zamówienia na nasze piwo były tak wielkie, że musieliśmy sprzedać nasz pierwszy sprzęt i kupić nowy, większy.

– Gdzie produkowaliście Wasze piwo?

– To właśnie w domu urodzenia św. Benedykta istniały dwa duże pomieszczenia, które wyremontowaliśmy i wraz z garażem i piwnicą dostosowaliśmy do produkcji piwa.

– W pewnym momencie postanowiliście stworzyć dla wspólnoty nową siedzibę poza miastem. Dlaczego?

Reklama

– Nursja stała się miastem turystycznym i hałaśliwym. Szczególnie w okresie letnim trudno było uszanować ciszę życia monastycznego. Tak więc w 2008 r. kupiliśmy w górach, niecałe 2 kilometry od miasta, stary, zrujnowany klasztor Kapucynów, który należał do diecezji. W ten sposób chcieliśmy mieć dwie siedziby: w mieście dla działalności apostolskiej oraz w górach na modlitwę. Na początku renowacja klasztoru szła bardzo powoli, bo mieliśmy trochę problemów z powodu braku pieniędzy, ale w ciągu ostatnich 3 lat otrzymaliśmy fundusze regionalne i w ten sposób udało nam się otworzyć przyklasztorny kościół, który zbudowano w XVI wieku.

– Pomówmy teraz o trzęsieniu ziemi. Jak zareagowaliście na pierwsze wstrząsy, które miały miejsce 24 sierpnia br.?

– Już to pierwsze trzęsienie ziemi spowodowało wiele strat, dlatego byliśmy w szoku. Połowa klasztoru była niedostępna, więc na kilka pierwszych dni schroniliśmy się w Rzymie. Po powrocie do Nursji część mnichów powróciła do klasztoru, inni zamieszkali w drewnianych chatach postawionych przy klasztorze w górach. Te drewniane domy są przygotowane do tego typu sytuacji – można je szybko zmontować, są bezpieczne, ponieważ nie mają pięter, nie mają murów ani ciężkich stropów. Trzęsienie ziemi z 26 października br. spowodowało dalsze szkody i pozostali mnisi musieli opuścić Nursję i przenieść się w góry. Dzięki Bogu!

– Trzęsienie ziemi, które wstrząsnęło Nursją 31 października br., było katastroficzne – całkowicie zniszczyło Wasz klasztor i bazylikę św. Benedykta...

Reklama

– Gdyby nie było wcześniejszych trzęsień ziemi i gdybyśmy się nie przenieśli w góry, cała nasza benedyktyńska wspólnota zginęłaby w ruinach klasztoru i bazyliki. Z naszego klasztoru w górach widać całą dolinę z miastem. I stąd widzieliśmy, jak zawaliła się bazylika. To było straszne! Zdaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji, ponieważ szkody były ogromne, a myśleliśmy, że były też ofiary w ludziach. Dlatego 4 z nas udało się natychmiast do miasta, bo wydawało nam się, że będziemy mogli służyć jako kapłani, aby pomóc ludziom uratować się i ewentualnie udzielać sakramentów. Niektórzy z nas pozostali na placu, aby uspokoić ludzi i modlić się z nimi, inni pobiegli do miasta, aby udzielać pomocy.

– Przez 15 lat odbudowaliście i upiększyliście to szczególne miejsce, jakim były klasztor i bazylika św. Benedykta. Teraz wszystko, poza fasadą kościoła, jest w ruinach. Czym jest dla Was, mnichów, zniszczenie tej szczególnej pamiątki po św. Benedykcie?

– Z jednej strony jesteśmy pogrążeni w smutku, ale z drugiej – jesteśmy wdzięczni Bogu za to, że uratował nam życie. Nikt z nas nie zginął, dlatego uważamy, że Bóg chciał, abyśmy pozostali tutaj, w Nursji. I to dodaje nam sił w tym delikatnym momencie. Może Bóg chce, abyśmy teraz w górach prowadzili bardziej intensywne życie modlitewne, aby pokazać ludziom i światu, jak wielkie znaczenie ma modlitwa. Również Benedykt XVI, papież emeryt, daje nam przykład życia całkowicie poświęconego modlitwie. A mury można odbudować.

– Jakie są najbliższe plany Waszej benedyktyńskiej wspólnoty?

– Przede wszystkim chcemy lepiej zagospodarować się w drewnianych domkach w górach.

– Tym bardziej że zaczęła się już zima i spadnie śnieg...

– To prawda. Natomiast w samej Nursji trzeba najpierw zabezpieczyć budynki, usunąć wszystkie gruzy i dopiero wtedy będzie można zacząć myśleć o odbudowie bazyliki i klasztoru. To zajmie dużo czasu, ale mnisi słyną ze swojej cierpliwości.

2016-12-14 10:18

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież do dyplomatów

[ TEMATY ]

wywiad

Watykan

Grzegorz Gałązka

Każdy nowy rok w Watykanie zaczyna się od szczególnej audiencji – Papież przyjmuje w Pałacu Apostolskim Korpus Dyplomatyczny akredytowany przy Stolicy Apostolskiej. A państw, które obecnie mają stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską jest aż 183. Wśród dyplomatów, którzy w Sali Królewskiej wysłuchali papieskiego przemówienia był przedstawiciel RP, ambasador Janusz Kotański pełniący tę funkcję od 2016 r. Po audiencji poprosiłem Ambasadora o podzielenie się refleksjami ze spotkania z Franciszkiem.

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: - W tym roku, już po raz trzeci uczestniczył Ambasador w audiencji Papieża Franciszka dla Korpusu Dyplomatycznego. Czym ta dzisiejsza audiencja różniła się od poprzednich?
CZYTAJ DALEJ

Św. Dominik - apostoł modlitwy różańcowej

Głęboka cisza obejmuje każdego, kto opuszczając tętniące miejskim życiem ulice Bolonii, przekroczy progi kościoła św. Dominika. Położona przy placu o tej samej nazwie bazylika San Domenico jest jednym z najważniejszych miejsc kultu w stolicy regionu Emilia-Romania. To tu przechowywane są doczesne szczątki św. Dominika, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego Ojców Dominikanów i apostoła Różańca

W styczniu 1218 r. św. Dominik przybył do Bolonii i zamieszkał wraz z braćmi w klasztorze przy kościele pw. Oczyszczenia Najświętszej Panny Maryi, wówczas znajdującym się poza murami miasta. Wobec potrzeby większej siedziby, w 1219 r. św. Dominik osiadł na stałe w klasztorze San Nicolò delle Vigne, na którego miejscu stoi obecna bazylika Dominikanów. Tutaj św. Dominik osobiście przewodniczył dwóm pierwszym zgromadzeniom ogólnym, mającym na celu zdefiniowanie podstawowych praw Reguły. Tutaj też 6 sierpnia 1221 r. Święty zmarł i został pochowany. Kanonizował go 13 lipca 1234 r. papież Grzegorz IX.
CZYTAJ DALEJ

Watykan jednym z miejsc możliwego spotkania Trumpa, Putina i Zełenskiego

Stany Zjednoczone wciąż pracują nad miejscem możliwego spotkania przywódców USA, Rosji i Ukrainy, Donalda Trumpa, Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego. Jednym z rozważanych miejsc spotkania jest Rzym - podała w piątek stacja CBS News.

Inną potencjalną lokalizacją są Zjednoczone Emiraty Arabskie, ale są też inne możliwości - przekazały źródła. Węgry są też brane pod uwagę. Nie podjęto jeszcze decyzji w tej sprawie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję