DARIA NEUMANN: – Jesteś autorem fotosów do filmu „Zerwany kłos”, który opowiada o Karolinie Kózkównie. Jak myślisz, czy pomysł na film hagiograficzny spotka się z przychylnością współczesnego widza?
JAKUB GRABOWSKI: – Wydaje się, że to pomysł totalnie nieprzystający do trendów współczesnej kultury masowej. Moim zdaniem jednak nowoczesne środki wyrazu, wartka fabuła i dobra muzyka zachęcą do obejrzenia „Zerwanego kłosa” nawet osoby dalekie od sympatii dla kina religijnego. Przede wszystkim film nie opowiada jedynie historii Karoliny, wszystkie zaś postacie, które możemy zobaczyć na ekranie, są bardzo wiarygodne.
– Jak rozpoczęła się Twoja historia z tym filmem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Z reżyserem Witoldem Ludwigiem poznaliśmy się prywatnie, jeszcze przed pierwszym klapsem na planie. Bardzo spodobał mi się pierwszy projekt filmowy, który wyreżyserował – „Brat naszego Boga”. Znaleźliśmy wspólny język, ponieważ sam zajmowałem się wcześniej, oprócz zdjęć, także amatorskimi produkcjami filmowymi.
– Fotosista to postać, która ma ogromny wpływ na to, jak film zostanie odebrany przez publiczność, a jednak pozostaje nieco w tle. Jak długo trwały prace nad filmem?
Reklama
– Prace trwały 2 lata. Byłem obecny niemalże na wszystkich planach zdjęciowych. To prawda, że widz przynosi ze sobą do kina pewną wizję postaci czy fabuły z fotosów filmowych wykorzystanych np. na plakatach. Przykładowo pewne ważne dla fabuły gesty postaci po prostu muszą zostać uchwycone. Moim zadaniem było oprócz tego wykonanie reportażu z planu dokumentującego pracę ekipy. Tworzenie obrazu filmowego jest procesem, który budzi wiele emocji i jest bardzo atrakcyjny wizualnie dla fotografa. Nie przeceniałbym jednak roli fotosisty. Pozostawanie w tle jest poza tym wygodne – można wówczas więcej zaobserwować i sfotografować.
– Portretowanie scen to niełatwe zadanie. Konieczność perfekcyjnego uchwycenia kluczowych dla filmu scen to duża odpowiedzialność. Jakie sceny najchętniej fotografowałeś, a które sprawiały największą trudność?
– Łatwiej fotografuje się sceny plenerowe. Swoboda ruchu i możliwość oddalenia się od ekipy wpływają znacząco na efektywność pracy. We wnętrzach znacznie ważniejsze jest zachowanie dyskrecji i zwracanie szczególnej uwagi na nagrywany dźwięk. Poza tym możliwość obcowania z naturą, której w filmie nie brakuje, to dodatkowy atut naszej pracy.
– Czym praca na planie filmu różniła się od tego, czym zajmujesz się na co dzień?
– Praca fotosisty przypomina całodzienny reportaż z ważnego wydarzenia. Od sesji plenerowej różni się przede wszystkim tym, że kto inny zajmuje się reżyserią wydarzeń. Fotograf może w związku z tym skupić się bardziej na obserwacji, a tryb pracy – jeżeli wolno mi posłużyć się porównaniem – przypomina bardziej połów ryb niż przygotowanie rzeźby.
– Film niesie przesłanie o sensie cierpienia, zwycięstwie miłości nad nienawiścią, a także wieść o tym, że wiara w Jezusa Chrystusa potrafi nieustannie odmieniać życie każdego z nas. Czym jest dla Ciebie wiara?
Reklama
– Wiara pozwala mi odnajdować grunt pod nogami i budzić się codziennie bez lęku. Staram się mieć relację z Bogiem. Film jest – moim zdaniem – na wskroś chrześcijański i nieskażony dewocją. Dużo w nim ludowej religijności, ale zawsze jest ona wyrazem autentycznej wiary. Przez swój przekaz nie zmusza, lecz zaprasza do pozytywnych postaw. Nie zniechęca nachalnością. Jest poetycki i piękny. Nawet dla osób niepodzielających naszej wiary może stać się przyczynkiem do refleksji. Dla Kościoła przecież paradoksalnie najważniejsi są ci, którzy na razie są poza nim, prawda?
– Co Karolina Kózkówna ma do przekazania współczesnemu człowiekowi?
– Zdanie, które wypowiedział w filmie proboszcz parafii bł. Karoliny: „Pięknie umiera, kto pięknie żyje” bardzo dobrze oddaje przesłanie tej dziewczyny. Według mnie „Zerwany kłos” pokazuje, jak Karolina swoim postępowaniem i pielęgnowaniem wiary wyrobiła w sobie tak wielką cnotę czystości, że w konfrontacji z przeraźliwym złem mogła wykazać się wręcz nadludzką odwagą. Nie chodzi tu – jak myślą niektórzy – o to, że dziewictwo jest wartością samą w sobie i należy w każdej sytuacji w jego obronie kłaść na szali swoje życie. Moim zdaniem przykład Karoliny leży właśnie w tym, jaka była za życia. Jej męczeńska śmierć jest zaś ukoronowaniem tej postawy i pięknym symbolem zwycięstwa dobra nad złem. Pokazuje, że relacja z Jezusem otwiera nasze serce na nieznane dotąd możliwości i czyni człowieka gotowym na czyny wymykające się ludzkiej logice. Mało kto wie na przykład, że Karolina złapała w locie szablę swojego oprawcy.
– Na wernisażu Twoich fotografii z filmu był obecny Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda. Czy w najbliższym czasie planowany jest kolejny wernisaż?
Reklama
– Wernisaż fotosów towarzyszył uroczystej premierze filmu w Kinotece w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Zdjęcia obecnie wystawione są w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu – tam też miał je okazję zobaczyć Prezydent RP. Na razie przyszłość wystawy nie jest mi znana, ale zapewne będzie ją jeszcze można zobaczyć.
* * *
O filmie
„Zerwany kłos” to film hagiograficzny opowiadający o losach bł. Karoliny Kózkówny. Rzecz się dzieje w okolicach Tarnowa podczas I wojny światowej. Karolina to radosna, zaangażowana w życie religijne parafii dziewczyna. Z jej licznych działań charakterystyczne jest to, że naucza wiejskie dzieci katechizmu, gromadząc je pod gruszą rosnącą za jej domem. W wieku 16 lat, broniąc swojej młodzieńczej czystości i wiary, ponosi męczeńską śmierć zadaną przez carskiego żołnierza.
Producentem filmu jest Fundacja Lux Veritatis, autorem scenariusza i reżyserem Witold Ludwig. W filmie występują studenci i absolwenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, w tym w głównej roli Aleksandra Hejda. W rolę ojca bł. Karoliny wcielił się Dariusz Kowalski, znany z serialu „Plebania”, zaś oprawcę zagrał Paweł Tchórzelski, aktor toruńskiego Teatru im. W. Horzycy. Dystrybutorem filmu jest Kondrat-Media.
Film wejdzie na ekrany polskich kin 17 lutego. Więcej informacji i lista kin na oficjalnej stronie filmu www.zerwanyklos.pl .
jk