EDYTA HARTMAN: – Już w tę środę kolejny raz w naszym życiu usłyszymy słowa: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Tymczasem żyjemy w świecie, który spycha śmierć na margines, a obowiązującym nakazem jest czerpać z życia pełnymi garściami – bez względu na konsekwencje. Zresztą po prawdzie, słuchanie o śmierci wcale nie jest przyjemne. W związku z tym moje pytanie. Czy przypominanie, że „prochem jesteś...” ma sens?
KS. TADEUSZ SYCZEWSKI: – Jak najbardziej. Przywoływanie tych słów ma głęboki sens. To swoiste przypomnienie jest koniecznym elementem pokuty i nawrócenia. Słuchając tych słów, dociera do nas prawda o kruchości i skończoności ziemskich dzieł, w których często – niestety – upatrujemy sens naszego życia. Przytoczone słowa: „Prochem jesteś...” przypominają nam, że życie człowieka tu, na ziemi, jest tylko etapem, że jest coś ważniejszego – rzeczywistość, która przeciwnie – nie kończy się, nie jest prochem.
– Proszę wyjaśnić, na co ma zwrócić naszą uwagę obrzęd posypania głów popiołem w Środę Popielcową. Choć w tym dniu, tak jak w Pasterkę, tłumnie stawiamy się w naszych świątyniach parafialnych, dla wielu nie jest to wcale takie oczywiste...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Środa Popielcowa w tradycji polskiej nazywana Popielcem rozpoczyna w sposób uroczysty czas Wielkiego Postu. Obrzęd posypania głów popiołem, od którego wzięła się ludowa nazwa tego dnia, wyraża prawdę, że przed Panem Bogiem wszyscy jesteśmy równi. U pierwotnych ludów posypywanie głów popiołem oznaczało żałobę, ból i żal. Popiół jest symbolem oczyszczania, przemijania, ale także i zmartwychwstania. W Starym Testamencie symbol popiołu pojawia się wielokrotnie. Księga Mądrości do niego przyrównuje serce grzesznika. Podobnie Izajasz grzesznika określa mianem „zjadacza popiołu”. Obrzęd poświęcenia popiołu i posypywania nim głów jest jedynie pozostałością po uroczystych obrzędach, które dawniej odprawiał biskup nad publicznymi pokutnikami. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa posypywano popiołem głowy tylko publicznych pokutników, następnie musieli oni wyjść ze świątyni, nie brali udziału w Eucharystii i nie mogli przychodzić do Kościoła aż do Wielkiego Czwartku. W następnych wiekach (od X) posypywano głowy wszystkim wiernym, królom i cesarzom, na znak, że wszyscy są grzesznikami i potrzebują nawrócenia. Kapłan błogosławił popiół otrzymany z poświęconych w ubiegłym roku gałązek palmowych (od XIV wieku).
– Wielki Post to w powszechnej świadomości 40 dni pokuty, umartwienia i odmawiania sobie przyjemności. Po co nam te wyrzeczenia? Skoro Bóg jest Miłością i kocha każdego z ludzi, to powinien chcieć dla nas tylko tego, co przyjemne, nieprawdaż?
– Paradoksalnie droga do szczęścia i tego, co określa się mianem „przyjemne”, w rzeczywistości wiedzie przez trudy. Proponowane przez Kościół dni umartwienia są okazją do uwolnienia się od wielu niekoniecznych przyzwyczajeń, szczególnej walki ze swoimi grzechami i słabościami. To taki wytężony czas pracy duchowej. Trudności wielkopostne są odczuwalne, bo prowadzą do dobra, a – jak uczy nas życie – dobro kosztuje. Ponadto nie zapominajmy, że wiele z tego, co „przyjemne”, nie jest pożyteczne – parafrazując św. Pawła.
– Wielki Post przypomina nam o niewyobrażalnym wręcz po ludzku cierpieniu i śmierci Bożego Syna. Czy naprawdę były one konieczne, by Bóg mógł nam wybaczyć nasze grzechy?
Reklama
– Odpowiedzi na to pytanie udziela nam św. Paweł w Liście do Hebrajczyków (9. rozdział), gdzie wskazuje, jak ważna i konieczna dla naszego oczyszczenia była ofiara Jezusa. Ofiara Wcielonego Słowa była celem Jego przyjścia na ten świat – taka była wola Ojca Niebieskiego (mówią o tym Dzieje Apostolskie, 3. rozdział). To pytanie – po ludzku – wydaje się zasadne, bo rzeczywiście ogrom męki Jezusa nas przytłacza, ale spróbujmy spojrzeć na nią nie jak na triumf sadyzmu, ale triumf miłości – miłości Jezusa do każdego z nas.
– A czy Ksiądz lubi czas Wielkiego Postu?
– Bardzo lubię, ponieważ jest to dobra okazja do zamyślenia także nad swoim powołaniem, nad wiarą.
– W jednej z bardzo popularnych wielkopostnych pieśni śpiewamy, że „zbawienie przyszło przez krzyż i że każde cierpienie ma sens, bo prowadzi do pełni życia”, co niejako jest istotą naszej wiary. Te słowa przecież wcale nie są atrakcyjne, a jednak docierają do rzesz, w tym młodych ludzi, czego przykład mieliśmy chociażby podczas zeszłorocznych Światowych Dni Młodzieży. W czym tkwi ich siła?
– Tkwi w nadziei, że warto podejmować trud umartwienia, różnego rodzaju wyrzeczenia. Mają one sens dlatego, że przez krzyż idzie się do nieba. Mówią o wartości krzyża i cierpienia, są to swego rodzaju drogowskazy do naszego zmartwychwstania, do życia z Panem Bogiem na wieki. Droga naśladowania Jezusa – choć trudna – przynosi wielkie owoce i to odkrywają młodzi, zaangażowani w życie duchowe ludzie. Proszę zauważyć, jak wielką czcią cieszył się w Polsce krzyż ŚDM. Dla młodych nie był to znak klęski, ale znak miłości. Tu właśnie młodzież uczy nas, że element pasyjny – piękny i bardzo wartościowy nie może przesłonić nam sensu męki Jezusa, a tą jest miłość.
Reklama
– Wielki Post – czas pokuty i nawrócenia. Co zrobić, by słowa te nie pozostały pustym frazesem i w związku z tym, jak dobrze przeżyć i wykorzystać te 40 dni. Jakieś rady?
– Okres Wielkiego Postu ma za zadanie przygotować wiernych do obchodzenia Paschy. Są to dni intensywniejszego niż zwykle słuchania Słowa Bożego, czas nawrócenia, pokuty, refleksji nad własnym życiem. Dobrze jest w tym czasie częściej się modlić, robić rachunek sumienia, podjąć jedną, dwie praktyki, ale konsekwentnie je realizować i – jak pokazuje to praktyka – dobrze jest mieć konkretny plan – nie ogólnie „będę się więcej modlił”, ale „co drugi dzień 15 minut poświęcam na czytanie ze zrozumieniem Słowa Bożego”. Konkretny program jest dobrym sposobem na lenistwo.
– Czy wielkopostne postanowienia mają sens? Jakie powinny być, by spełniły swe zadanie? Czy mają one swoje źródło gdzieś głębiej?
– Postanowienia wielkopostne – jeśli czynione są z miłości do Pana Boga, mają wielki sens. Nie zapominajmy, że jednym z uczynków zbawiennych – obok modlitwy i postu jest jałmużna, stąd dobrze jest jako postanowienie podjąć się pomocy drugiemu. Aby były owoce – na to jest tylko jeden sposób: konsekwentna realizacja i otwartość na Ducha Świętego.
– Droga Krzyżowa, coraz częściej odprawiana na naszych ulicach, i „Gorzkie żale” to nabożeństwa ściśle związane z tym okresem liturgicznym. Czy można właściwie przeżyć ten czas bez uczestnictwa w nich?
Reklama
– Droga Krzyżowa i „Gorzkie żale” są to bardzo ważne i piękne nabożeństwa. Do uczestnictwa w nich bardzo mocno zachęca Kościół. One dopomagają w głębszym i owocniejszym korzystaniu z darów duchowych, jakie w sobie zawierają. Trudno sobie wyobrazić, żeby człowiek wierzący chociaż kilka razy nie wziął w nich udziału.
– Nie wszyscy wiedzą, że „Gorzkie żale” są tradycją wyłącznie polską. Jak zrodziła się tradycja tego nabożeństwa?
– Zwyczaj śpiewania „Gorzkich żali” rozpowszechniali przede wszystkim misjonarze św. Wincentego a Paulo (w historii naszej diecezji zakon ten działał m.in. w Siemiatyczach). Pierwsze nabożeństwo tego typu odbyło się w warszawskim kościele pw. Świętego Krzyża. Dobrą okazja do rozpowszechniania tego nabożeństwa stały się misje ludowe i prowadzone przez nich seminaria duchowne. W całej Polsce nabożeństwo to było już znane w XIX wieku. „Gorzkie żale” były znane także i poza granicami Polski. Nabożeństwo to odbywało się we wszystkie niedziele Wielkiego Postu, a w Wielki Piątek przy grobie Bożym. „Gorzkie żale” przetrwały do naszych czasów bez zasadniczych zmian co do treści układu. Zanikł natomiast zwyczaj procesji z Najświętszym Sakramentem w czasie odprawiania tego nabożeństwa, a śpiew „Gorzkich żali” zredukowano zasadniczo do jednej tylko części. W niektórych parafiach, w czasie adoracji w Wielki Czwartek przy ołtarzu wystawienia czy w Wielki Piątek przy grobie Pańskim, śpiewa się trzy części „Gorzki żali”.
– Dlaczego – jak naucza Kościół – święta wielkanocne są ważniejsze od pełnego uroku i magii Bożego Narodzenia?
Reklama
– Przede wszystkim nie używajmy określenia magia. Magii raczej się wystrzegajmy. To prawda, że święta Bożego Narodzenia są pełne uroku i przyjemnej atmosfery, jednak głębia i sens naszego chrześcijaństwa tkwią w tajemnicy Zmartwychwstania. Cała wiara Kościoła zawarta jest w słowach: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11, 25-26). Kościół tego dnia przeżywa ogromną radość i jeśli rzeczywiście owocnie przeżyjemy Wielki Post i wejdziemy w misterium Triduum Paschalnego, te święta mogą być równie urocze jak Boże Narodzenie. Tu kluczową rolę odgrywa też moda – święta Bożego Narodzenia są bardzo komercyjne, Wielkanoc z Misterium Męki – nie. Proszę zauważyć, że tak jak choinka czy żłóbki pojawiają się w przestrzeni sklepów czy miejsc publicznych, tak krzyż zastępuje się króliczkami. Cierpienie jest niedochodowe.
– I na koniec. Wierzy i głosi Ksiądz, że Chrystus umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Skąd czerpie Ksiądz tę pewność i wiarę?
– Tak, mocno wierzę. Grób Chrystusa jest pusty. On naprawdę zmartwychwstał. Jest moją nadzieją i sensem mojego życia.