Reklama

Niedziela w Warszawie

Reforma edukacji nie jest problemem

Niedziela warszawska 36/2017, str. 6

[ TEMATY ]

wywiad

Artur Stelmasiak

Michałem Grodzkim

Michałem Grodzkim

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Artur Stelmasiak: – Ile Pan Burmistrz skończył klas szkoły podstawowej?

Michał Grodzki: – Osiem.

– I jak było?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Bardzo mi się podobało. A nawet stwierdzę, że klasa 7 i 8 były najfajniejsze.

– Dlaczego?

– Gdy przeprowadziłem się na Bemowo poszedłem do IV klasy. W V klasie sporo osób znałem, ale w VII i VIII klasie tworzyliśmy już naprawdę zgraną paczkę. My nie chcieliśmy wyprowadzać się ze swojej podstawówki.

– Można było zostać.

– Tak radykalnych rozwiązań nie braliśmy pod uwagę... (śmiech). Ale później miałem szczęście uczyć się w 4-letnim liceum na Woli, z którym również z trudem rozstawaliśmy się idąc na studia. Prawie połowa mojej klasy wylądowała na kampusie uniwersyteckim. Po prostu chcieliśmy się spotykać i tak jest do tej pory.

– A jak absolwent ośmioklasowej podstawówki i czteroletniego liceum ocenia reformę edukacji?

Reklama

– Nie jestem nauczycielem, ale mam długie doświadczenie wychowawcy w ZHP. Jako instruktor słyszałem wielokrotnie, że okres gimnazjum, to czas szczególnie trudny dla młodzieży. Choć Związek Harcerstwa Polskiego stworzył oddzielną metodykę dla gimnazjów, to efekty były mizerne. Organizowali zbiórki, na które nikt nie przychodził. Fakty są takie, że nawet uformowani harcerze trafiający do gimnazjów bardzo często rezygnują ze zbiórek.

– Dlaczego tak się dzieje?

– Oni są pod silnym wpływem rówieśników, a harcerstwo nie potrafiło się przebić. Drużyny gimnazjalne były słabe, a nawet bardzo słabe. Harcerstwo w ogóle ich nie interesowało. Myślę, że dłuższe etapy edukacji mogą się przyczynić do lepszej kondycji harcerstwa w Polsce.

– Pan Burmistrz zna się więc trochę na oświacie, a przynajmniej na jej wychowawczych skutkach. Czy gimnazja były błędem?

– Już mówiłem, że bardzo dobrze wspominam naukę w szkole podstawowej. W szóstej, siódmej i ósmej klasie byliśmy bardzo zgraną ekipą. Natomiast uczniowie gimnazjum nie mieli takiej szansy, bo zbyt często zmieniali swoje otoczenie. Zanim stworzyli zwartą paczkę, już musieli się rozstawać. Wydaje mi się, że taki podział edukacji miał złe skutki wychowawcze i osłabiał aktywność zespołową młodych ludzi, co doskonale widać na przykładzie harcerstwa.

– Umówiłem się z Panem Burmistrzem, aby na przykładzie młodej dzielnicy pokazać problemy samorządowców z reformą edukacji. Jak wygląda jej wdrażanie na Bemowie?

Reklama

– U nas nie ma wielkiego problemu, o których się słyszy w mediach. Nawet będzie trochę łatwiej, ponieważ teraz jesteśmy zobowiązani zapewnić 8-letni okres edukacji, a nie tak jak poprzednio 9-letni. Dzięki adaptacji gimnazjów na podstawówki mamy więc więcej miejsca do dyspozycji, a największym problemem młodych warszawskich dzielnic, takich jak Bemowo, jest zapewnienie nauki w szkołach podstawowych. Natomiast starsze dzielnice w centrum miasta mogą część gimnazjów przekształcić w licea, technika i szkoły branżowe. Żaden budynek pogimnazjalny w Warszawie nie będzie stał pusty.

– Ile miejsc dla dzieci z podstawówek przybędzie po całkowitym wygaszeniu gimnazjów?

– Przy tej samej bazie lokalowej uzyskamy miejsce dla 2 tys. uczniów. Można powiedzieć, że dzięki reformie mamy dodatkową bardzo dużą szkołę podstawową. Ale to i tak nie rozwiązuje naszych problemów, bo dynamika demograficzna w dzielnicy jest jeszcze większa. Musimy cały czas rozbudowywać oraz budować nowe szkoły. Dane demograficzne są takie, że co roku musimy znaleźć miejsce dla ok. 1000-1200 nowych uczniów. Czyli, przeciętnie co dwa lata powinna być oddawana do użytku duża szkoła na terenie dzielnicy.

– Pan Burmistrz jest zadowolony z reformy, a ja ciągle słyszę, że ta reforma jest bardzo kosztowna. Ile kosztowało dostosowanie gimnazjów dla dzieci szkół podstawowych?

Reklama

– Koszt reformy w całej dzielnicy powinien się zamknąć w 4,5 mln zł. Dla zwykłego człowieka to bardzo duża kwota, ale w skali dzielnicy, której budżet na edukację wynosi prawie 200 mln zł., to nie jest dużo. Problemem byłoby, gdyby koszty reformy wyniosły kilkanaście, albo kilkadziesiąt procent wszystkich nakładów na edukację, a my przeznaczyliśmy na to ok. 2 proc. Na te koszty można spojrzeć jeszcze inaczej, bo przecież wydaliśmy 4,5 mln zł na inwestycje, z których część i tak musielibyśmy zrealizować, a docelowo zyskamy 2 tys. nowych miejsc w klasach. Koszt budowy nowej szkoły, która mogłaby pomieścić tylu uczniów wynosi ok. 50 mln zł. Prawdziwym wyzwaniem dla burmistrza jest zapewnienie miejsca dla wszystkich dzieci z rodzin, które tu mieszkają, bądź dopiero osiedlają się na Bemowie. W tym kontekście reforma edukacji nie jest żadnym problemem, a jedynie zadaniem organizacyjnym.

– To dlaczego słyszę z ust burmistrzów innych warszawskich dzielnic narzekania. Czy nie jest tak, że tam gdzie rządzi PiS nie ma problemów, a tam gdzie rządzi PO problemy się mnożą?

– W takim mieście jak Warszawa duża polityka miesza się z polityką samorządową i dlatego problemy z reformą edukacji pojawiają się tam, gdzie rządzą politycy z opozycji. Na Bemowie mamy porozumienie programowe PiS, PO i Bemowskiej Wspólnoty Samorządowej. Ja jestem burmistrzem z PiS, moim zastępcą ds. edukacji również jest wiceburmistrz z PiS. Zrobiliśmy wszystko, aby reforma przebiegła sprawnie i okazało się, że najwięcej zależy od dobrych chęci. Natomiast tam, gdzie dobrej woli zabrakło, mogą pojawić się problemy.

– A jak jest z nauczycielami, bo często słyszy się, że będą zwalniani?

– Na Bemowie zwolnień na pewno nie będzie. My cały czas zatrudniamy nowych nauczycieli, a zwłaszcza specjalistów od edukacji wczesnoszkolnej i wychowania przedszkolnego.

– A co z nauczycielami z gimnazjów, które już w tym roku straciły jedną klasę.

– Mieliśmy cykl spotkań z dyrektorami i nauczycielami. Ci nauczyciele, którym brakuje godzin w gimnazjum, mają zapewnione lekcje w najstarszych klasach sąsiednich podstawówek.

– Czyli można?

Reklama

– Po to są zarządy dzielnic, aby zapewnić dzieciom i młodzieży dostęp do edukacji, a nauczycielom stabilną pracę. Dzieci i etatów w placówkach oświatowych na Bemowie przybywa i będzie przybywać zarówno w szkołach, jak i przedszkolach.

– Wiosną był ogólnopolski strajk nauczycieli. Czy na Bemowie strajkowali nauczyciele?

– Rozmawialiśmy z dyrektorami i nauczycielami, aby rozwiać ich obawy. Byliśmy jedną z nielicznych dzielnic, gdzie nie strajkowała ani jedna szkoła i ani jedno przedszkole. Burmistrz jest funkcjonariuszem publicznym i musi dołożyć wszystkich starań, aby podległe mu placówki edukacyjne były otwarte i służyły mieszkańcom. Nie wyobrażam sobie samorządowca, który cieszy się z tego, że na jego terenie strajkują szkoły i przedszkola.

– Ale przecież politycy np. Platformy Obywatelskiej protestują przeciwko reformie edukacji rządu PiS. Czy mogą go bojkotować na poziomie samorządowym, aby udowodnić, że reforma była źle przygotowana?

– Niestety, ale jest to możliwe. Samorządowcy mają możliwości, aby niektóre decyzje i reformy bojkotować. Ja staram się pełnić rolę służebną do administracji rządowej. Przecież tę reformę wprowadziła demokratycznie wybrana władza i została przegłosowana w Sejmie. Nie jest rolą burmistrza dyskutowanie i bojkotowanie takich decyzji. Jeżeli Sejm np. przegłosuje zmiany w prawie o ruchu drogowym, które mi się nie spodobają, to ja w ramach protestu mam wyłączyć światła na skrzyżowaniach w dzielnicy?

Reklama

– Bemowo jest młodą demograficznie dzielnicą, na terenie której jest dużo inwestycji mieszkaniowych. Mówił Pan Burmistrz, że największym wyzwaniem nie jest reforma, ale zapewnienie dostępu do edukacji dla dzieci, które już się urodziły, albo się urodzą. Jak sobie z tym radzicie?

– Nie będę mówił, że jest łatwo. Obecnie największym problemem są przedszkola, bo przypomnę, że od tego roku samorząd ma obowiązek zapewnienia miejsca dla wszystkich dzieci od 3. roku życia. My na Bemowie cierpimy na bardzo duży brak nieruchomości publicznych, które można by było np. przebudować. Mamy w planach budowę nowych przedszkoli, ale na chwilę obecną poszukujemy na wolnym rynku powierzchni, które można zaadaptować pod przedszkola. Czuję się trochę jak wędkarz, który jeździ po dzielnicy i wyłapuje powierzchnie na 30, 40 czy 50 miejsc dla przedszkolaków. Ten rok zamknęliśmy z sukcesem, bo znaleźliśmy miejsce dla wszystkich dzieci. O wiele trudniejszy będzie wrzesień 2018 r. Już teraz rozmawiamy z deweloperami, spółdzielniami mieszkaniowymi, a nawet z Agencją Mienia Wojskowego. Trudności będą bardzo duże, ale od tego jesteśmy, by je pokonywać.

– Trudna sytuacja w przedszkolach jest spowodowana również fiaskiem reformy Platformy Obywatelskiej, która wysłała sześciolatki do szkół. Teraz, gdy rodzice mogą swobodnie decydować, gdzie uczyć się będą dzieci w tym wieku, okazuje się, że prawie nikt nie decyduje się na wysłanie małych dzieci do szkół. Słyszałem, że w jednym z bemowskich przedszkoli na 80 dzieci, tylko 6 poszło do pierwszej klasy.

– Nie dziwię się. Dziś sześciolatek uczy się poprzez zabawę w przedszkolu, a tak musiałby siedzieć w szkolnej ławce. Jakby mnie ktoś chciał posadzić do ławki na kilka godzin dziennie w tym wieku też bym protestował... (śmiech). Dlatego też w pełni rozumiem decyzję rodziców sześciolatków, którzy korzystają ze swojego prawa wyboru.

2017-08-30 12:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miłosierdzie w praktyce

Niedziela warszawska 15/2022, str. I

[ TEMATY ]

wywiad

uchodźcy

pomoc dla Ukrainy

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Ks. Sławomir Opaliński

Ks. Sławomir Opaliński

O tym, czego najbardziej potrzebują teraz uchodźcy, ich aktywizowaniu i sposobach na przekładanie wiary w czyn, z ks. Sławomirem Opalińskim rozmawia Łukasz Krzysztofka.

Łukasz Krzysztofka: W jaki sposób Caritas AW pomaga uchodźcom z Ukrainy? Ks. Sławomir Opaliński: Pomagamy na kilka różnych sposobów. Ważną formą jest zakwaterowanie na tzw. nocleg interwencyjny. Kwaterujemy osoby, które potrzebują noclegu w danej chwili. Są to osoby, które albo przebywają na dworcach czy w miejscach zbiorowego pobytu na terenie Warszawy lub osoby, które właśnie przyjechały i trzeba im zapewnić nocleg na kilka dni. Później szukamy dla tych osób miejsca docelowego już na dłuższy czas.
CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Ogień Miłosierdzia na wrocławskim Rynku

2025-04-29 20:23

Magdalena Lewandowska

Podczas ewangelizacji na Rynku ludzie wspólnie się modlili i uwielbiali Boga.

Podczas ewangelizacji na Rynku ludzie wspólnie się modlili i uwielbiali Boga.

W Niedzielę Miłosierdzia na Wrocławskim Rynku odbył się koncert ewangelizacyjno-uwielbieniowy "Ogień Miłosierdzia".

Koronkę do Miłosierdzia Bożego, modlitwę i uwielbienie poprowadził m.in. karmelita o. Krzysztof Piskorz z Ruchem Światło-Życie i ks. Wojciech Bujak ze Wspólnotą Miłość Pańska z Oleśnicy. Już po raz trzeci koło wrocławskiego ratusza głoszono orędzie Bożego Miłosierdzia. – Miłosierdzie Boże chce się rozlewać na wszystkich ludzi, także tych daleko od Kościoła, stąd taka forma ewangelizacji połączona z modlitwą i uwielbieniem – tłumaczy o. Krzysztof Piskorz, przeor wrocławskiego klasztoru karmelitów i kustosz sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia. – Chcemy na Rynku, w sercu Wrocławia, uczcić tajemnice najważniejszą, tajemnicę zmartwychwstania. Chcemy głosić Boże Miłosierdzie, bo do tego posyła nas Chrystus. Nie możemy zamykać się tylko w kościele, bo tak nie staniemy się apostołami. Warto tworzyć Kościół posłany, Kościół misyjny – dodaje karmelita.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję