Ledwie aktorka skończyła wątek, do głosu doszedł jej narzeczony, zaczął opisywać gruntowny remont, jakiemu poddano teatr w latach 1925-28. Przebudowano scenę (...), korzystając z nowinek technicznych – sceny obrotowej oraz okrągłego horyzontu koniecznego do projekcji świetlnych. (...) Wybudowano nowy balkon, a strop zaokrąglono i obłożono płytami sztukatorskimi w kolorze srebrnoszarym. Z kolei ściany widowni obito niebieskim pluszem. Idealnie kontrastuje z czerwienią foteli i posadzki. Po remoncie są aż czterysta pięćdziesiąt trzy miejsca siedzące – ekscytował się, jakby on sam wykonał większość prac”. Tak budynek i kuluary głogowskiego życia teatralnego opisuje Krzysztof Koziołek, autor kryminału „Góra Synaj”, którego tłem jest przedwojenny Głogów. Pisarz spędził długie godziny nad mapami i historycznymi dokumentami, przygotowując się do odtworzenia tamtych czasów. W okresie, do którego nas przenosi w głogowskim Teatrze im. Andreasa Gryphiusa, działał 60-osobowy zespół aktorów, grano 118 przedstawień w sezonie. Aktorzy prezentowali się w Zielonej Górze czy Nowej Soli. Posiadał on nawet zespół operowy. Teatr jednak miewał lepsze i gorsze momenty.
Przeszłość
Reklama
Historia teatralna Głogowa zaczyna się w średniowieczu. Na ziemiach Dolnego Śląska odbywały się tzw. gry duchowne, związane z liturgią kościelną i świętami. Obok nich funkcjonowały rubaszne „gry świeckie” przygotowywane przez rzemieślników. W Głogowie bogaty rozdział tradycji teatralnych zapisał szkolny teatr jezuicki. – Wkrótce po przybyciu w 1625 r. jezuici uczynili z teatru jedną z najważniejszych metod nauczania i wychowania młodzieży. Z czasem otworzyli własną scenę, a przedstawienia były stopniowo rozbudowywane – mówi Antoni Bok, lokalny historyk. Głogowianie mogli oglądać przedstawienia nie tylko w auli kolegium przy kościele jezuitów, ale także w zamku i jego ogrodach. Na spektakle przychodzili do ratusza, co należało do miejskich tradycji. Ponad 200 lat temu władze postanowiły, że w mieście musi powstać teatr z prawdziwego zdarzenia i tak się stało. – Był on odpowiedzią na potrzeby mieszkańców. W mieście żyło w tamtych czasach wielu żołnierzy z rodzinami. Trzeba było zapewnić im rozrywkę – mówi Rafael Rokaszewicz, prezydent Głogowa, historyk.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zniszczony
Od lat 20. XX wieku teatr działał w konkurencji z radiem. W Głogowie były dwa kinoteatry. W tamtych trudnych gospodarczo czasach w Niemczech zamknięto 50 teatrów. W okolicy taki los spotkał m.in. teatr w Zielonej Górze, Bolesławcu, Wałbrzychu i Opolu. – Nasz trzymał się dzielnie – ocenia A. Bok. W sezonie 1934-35 głogowski zespół dał rekordową liczbę 210 spektakli. Był w rękach prywatnych, każdy liczył pieniądze. Po wybuchu II wojny światowej teatr działał nadal. Niemieckie władze kontrolowały repertuar, a sezon w 1944 r. był ostatnim. Rok później budynek został zniszczony, podobnie jak 90 proc. Głogowa. Przestała istnieć jego część północna. Zniszczona została więźba dachowa i strop sali widowiskowej. Z wnętrz zachowały się w stanie surowym pomieszczenia hallu, kas, bufetu i zascenia. W dość dobrym stanie była konstrukcja balkonu. – Patrząc na zburzony rynek głogowski, można by powiedzieć, że budynek teatru miał mimo wszystko szczęście. Nie zniknął, pozostał na swoim miejscu. Niestety, jego dusza przepadła bezpowrotnie. Afisze, zapiski, kroniki, dokumentacja, rekwizyty, stroje i kostiumy wojna zabrała ze sobą – ubolewa historyk w wydanej broszurze „200 lat Teatru Miejskiego w Głogowie”.
Teraźniejszość
Reklama
Pierwsze próby odbudowy teatru podjęto jeszcze w latach 50. ub. wieku. Budynek po remoncie miał mieścić kino na 300 miejsc. Nic z tego nie wyszło. W latach 70. z teatru chciano zrobić Centrum Kultury „Dom Młodego Górnika”. Nie udało się. Dziesięć lat później odbudowę zadeklarowała Huta Miedzi Głogów, chciała korzystać z teatru jako własnego obiektu kulturalnego. I ten projekt został tylko na papierze. W latach 90. pojawił się pomysł na odbudowę teatru i połączenie w nim funkcji kulturalnych z gastronomią i handlem. Dobudowanie części usługowej miało kosztować 21 mln zł. Po podaniu tej kwoty temat znów ucichł na długie lata. Dlaczego 20 lat później miałoby się udać, odpowiada prezydent miasta Rafael Rokaszewicz.
– Jest kilka powodów. Teatr długo czekał na swoją kolej. Odbudowa należała się ze względu na jego wartości historyczne. Mamy ruiny najstarszego teatru miejskiego w Polsce. Były starsze teatry, ale dziś już ich nie ma. W ich miejsce wybudowano coś innego. Mówimy o obiekcie, który ma ponad 200 lat i jako zabytek jest bardzo ważny – podkreśla prezydent. Nikogo w Głogowie nie trzeba przekonywać, że warto dbać o obiekty tej klasy. Dodatkowo dzięki odbudowie teatru zostanie zamknięty temat rekonstrukcji obiektów na głogowskim rynku.
Mozolna praca
Reklama
Odbudowa trwa. Do listopada 2018 zaplanowano zakończenie prac. Prezydent mówi, że nie przywiązuje się do tej daty. Po wejściu ekipy na plac budowy pojawiły się pierwsze problemy. Odbudowa zabytku to mozolna praca, każdy krok na budowie musi być skonsultowany z konserwatorem zabytków. Ze ściany wschodniej została zdjęta sztukateria, po to żeby przykleić ją na odbudowane ściany. – To wymaga czasu i odpowiedniego podejścia. Czym jest rok w porównaniu do 77 lat, kiedy obiekt stał w ruinie? – pyta R. Rokaszewicz. Elementem, bez którego nie byłoby odbudowy, jest finansowanie. Najpierw była potrzebna dokumentacja projektowa, do której władze miasta podchodziły kilka razy. Koszt samego projektu to kilkaset tysięcy zł. Jej przygotowanie trwało rok, w międzyczasie projekt odbudowy teatru był konsultowany na forum krajowym. Branża zaczęła coraz bardziej go poznawać i ułatwiło to drogę do pozyskiwania pieniędzy. – Wszyscy wiedzieli, że jest coś takiego jak teatr miejski w Głogowie i samorząd chce go odbudować. To wywołało sensację, bo kto robi takie rzeczy w dzisiejszych czasach? – opowiada włodarz. Urzędnicy głowili się, skąd wziąć miliony na odbudowę. Starano się o środki unijne u marszałka, drugi wniosek wysłano do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dobra wiadomość do Głogowa dotarła jesienią 2017 r. Ministerstwo uznało, że z 200 zgłoszonych projektów teatr w Głogowie zasługuje na dotację w wysokości ponad 14 mln zł.
Spełnienie marzeń
Finisz i happy end tej historii jest już na horyzoncie. Kiedy z placu budowy wyjadą maszyny i robotnicy, będzie on służył jako obiekt kulturalny. – Mam nadzieję, że zobaczymy w nim nie tylko spektakle, ale także wysłuchamy koncertów. Jeżeli będzie taka potrzeba, będą się tam odbywały konferencje. Zaplanowano, że zasiądzie w nim 250 widzów – relacjonuje prezydent. Takiej sali w mieście brakuje. Będzie większa niż Sala Rajców, która mieści 80-100 osób, ale mniejsza niż widownia Miejskiego Ośrodka Kultury przewidziana na 450 krzeseł. – W Głogowie istnieją ruchy teatralne, które będą miały swoje miejsce, będą miały gdzie się pokazać. Formalnie instytucja teatru będzie połączona z Miejskim Ośrodkiem Kultury – dodaje. Podkreśla, że przyszłości nie da się przewidzieć. – Zobaczymy, w jakim kierunku to podąży. Liczymy na teatry zewnętrzne, grupy działające przy ośrodku kultury. Będą mogły wystawiać swoje sztuki. Każdy samorządowiec chce coś po sobie zostawić. Jestem daleki od stawiania pomników, ale odbudowa teatru to będzie spełnienie moich zamysłów i marzeń – ocenia R. Rokaszewicz.
Wystrój stylizowany
Reklama
Jak budynek będzie wyglądał za kilka lat? Po odbudowie oprócz sali widowiskowej będzie dobudowana kamienica południowa, która istniała przed wojną. Tam będą pomieszczenia techniczne, biurowe, socjalne. Do środka będzie wchodziło się dołem, gdzie zaplanowano szatnię, foyer, toalety i schody prowadzące do sali głównej. Nie będzie sceny obrotowej. Zaplanowano za to zapadnię. W budynku będzie winda i zewnętrzne schody od strony ratusza. Powstaną ze względu na przepisy pożarowe. Wystrój w środku będzie stylizowany, a sprzęty techniczne na najwyższym poziomie. Tyle o samym budynku, a kto będzie tworzył jego prawdziwe wnętrze?
Nie zawłaszczają
Na to pytanie próbują odpowiedzieć Elżbieta Bock-Łuczyńska, związana z głogowskim ruchem teatralnym od 16 lat, obecnie prowadząca grupę Intermedium, i znany animator życia teatralnego Bartek Adamczak. Pani Elżbiecie wciąż trudno uwierzyć, że teatr zostanie odbudowany. – Lepiej nie mieć wyobrażeń. Trudno sobie wyobrazić, jak wpłynie to na środowisko – zastanawia się. Parę lat temu jej teatr młodzieżowy zagrał w ruinach teatru. Pokazali przedstawienie z pogranicza pantomimy pt. „Zbrodnia”. Po występie odbyło się oprowadzanie po ruinach. Niedługo ze swoimi aktorami będzie mogła stanąć na prawdziwej scenie. – Na moje wyczucie, grupy teatralne, które będą tam działały, nie mogą być zamknięte. Tam powinny powstawać przedsięwzięcia, do których dobiera się konkretnych ludzi, doświadczonych aktorów i amatorów. To byłoby dobre – zdradza swoje pomysły.
Bartek Adamczak właśnie przygotowuje się do monodramu opartego na tekstach Nikołaja Gogola. Premiera w styczniu. Na odbudowę teatru patrzy w kontekście życia kulturalnego miasta. – To się na pewno uda, to nie będzie tylko teatr. Mam nadzieję, że to będzie centrum spotkań młodzieży, działania, łączenia wielu pomysłów – gdyba. Jego zdaniem, we współczesnym świecie jest dużo rozrywki, ale teatr ma szansę być miejscem, gdzie będzie można od niej odetchnąć. – Mam nadzieję, że stworzy się moda na bywanie w tym miejscu. Teatr wnosi w moje życie odpoczynek, radość. To tam przeżywam katharsis. Wiem, że jest to oczyszczenie nie tylko dla mnie, ale także dla tych, którzy na moje sztuki przychodzą. Wspólne przeżywanie będzie najlepszym, co nas spotka w odbudowanym teatrze – mówi bez cienia wątpliwości.