W w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa po pięciomiesięcznej pracy konserwatorskiej zakończono renowację i konserwację empory organowej wraz z kolumnami i obrazami. Dzieło zostało wykonane przez artystę – konserwatora dzieł sztuki Jolantę Strzałkowską.
W stronę historii
Po zakończeniu działań wojennych okresu II wojny światowej i początków polskiego osadnictwa na ziemiach zachodnich, wciąż odkrywamy i poznajemy piękno tych ziem. Region odznacza się bogactwem zabytkowych obiektów kultury materialnej, w tym klasztorów, kaplic i świątyń.
W 1945 r. osadnicy przybywający do miejscowości noszącej wówczas nazwę Chojnasty, a od 1947 r. Sobieszów, otrzymali na potrzeby kultu religijnego kościół pw. św. Marcina. W 1947 r., po wyjeździe ostatnich mieszkańców narodowości niemieckiej i pastora ewangelickiego, drugi sobieszowski obiekt sakralny, zbór ewangelicki, położony w centrum miasteczka, przekazano również parafii św. Marcina. Świątyni nadano wezwanie Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Reklama
Kościół ten został zbudowany w latach 1744-45, a ostateczny wystrój otrzymał w II połowie XVIII wieku i do 1946 r. służył jako dom modlitwy miejscowej gminie ewangelicko-augsburskiej. Jego dzieje poznamy, m.in. korzystając z prac byłego, długoletniego proboszcza parafii ks. prał. Józefa Frąca („Zarys dziejów Sobieszowa”, „700 lat Sobieszowa”, „Prace remontowe i konserwatorskie w kościołach i obiektach parafialnych w parafii św. Marcina w Sobieszowie w latach 1990 – 2014”).
Odtworzyć pierwotne piękno
Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa posiada bogate wnętrze drewniane, zarówno konstrukcyjne, jak i wyposażeniowe: ołtarz, ambona, chrzcielnica, odeskowany strop, prospekt organowy i empory (galerie) oparte na kolumnach z pni drzewa modrzewiowego ze złoconymi kapitelami w stylu jońskim.
Balustrady empor: południowej i północnej biegnących wzdłuż naw bocznych oraz organowej ozdobione są obrazami malowanymi na deskach. Malowidła na emporze organowej oceniane są przez znawców sztuki jako posiadające najwyższą wartość artystyczną. Balustrada empory organowej jest bogatsza kształtem, nawiązująca do barokowego stylu. Obecnie na emporach namalowanych jest 30 obrazów. Malowidła przedstawiają sceny biblijne ze Starego i Nowego Testamentu.
Prace konserwatorskie
Reklama
Balustrady, kolumny, sufity i obrazy wymagały konserwacji. Był to już najwyższy czas, by zapobiec przyspieszającej degradacji drewna, odpryskom farby i zniszczeniu malowideł. Zgodnie z zaleceniem konserwatora należało przywrócić pierwotną formę dekoracyjną kolumnom i sufitom. Uwzględniając ogrom prac i szacowane koszty, obecny proboszcz ks. dr Adam Lasek zdecydował o podjęciu w pierwszej kolejności prac przy emporze organowej. W 2016 r. opracowana została dokumentacja konserwatorska, program prac, kosztorys i wnioski o dofinansowanie projektu oraz uzyskane pozwolenie Dolnośląskiego Konserwatora Zabytków. Prac podjęła się konserwator dzieł sztuki Jolanta Strzałkowska, absolwentka ASP im. Jana Matejki w Krakowie, znana z przywrócenia świetności wielu wysokiej klasy zabytkom w kraju i za granicą.
W pierwszym etapie oczyszczono empory z kurzu i brudu, co umożliwiło wykonanie prac stratygraficznych dla rozpoznania warstw technologicznych. Po tym rozpoznaniu rozpoczęto naprawę i konserwację kolejnych elementów obiektu prac. Wymagana była też dezynfekcja i dezynsekcja desek i belek, celem zapobieżenia powtórnej inwazji owadzich szkodników drewna.
Mowa obrazów
Obecnie najbardziej przyciągające oko ludzkie malowidła to zwieńczenie dzieła żmudnej, konserwatorskiej pracy. To usunięcie pożółkłego werniksu, przemalowań, uzupełnień rozschnięć i rozszczelnień taszlami z drewna identycznie gatunkowo, wypełnienie ubytków odpowiednimi kitami, co wymagało dużej pieczołowitości i znawstwa. Na koniec scalenie kolorystyczne warstwy malarskiej w technice temperowej zgodnie z badaniami technologicznymi. W efekcie sceny ze Starego i Nowego Testamentu mówią z większą siłą i biją nowym blaskiem.
Podziękowania
Proboszcz sobieszowskiej parafii ks. dr Adam Lasek składa w ten sposób wyrazy wdzięczności wszystkim ludziom dobrej woli i instytucjom, którym na sercu leży dbałość o dziedzictwo kulturowe. Szczególne podziękowania kieruje pod adresem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Zarządu Województwa Dolnośląskiego, Miasta Jelenia Góra, Fundacji KGHM „Polska Miedź” S.A. w Legnicy i parafian sobieszowskiej parafii, a także naszym gościom, którzy ofiarą wspomogli dzieło przywrócenia pierwotnego blasku emporom naszej świątyni, gdyż parafia nie byłaby w stanie sama udźwignąć nakładów finansowych.
Empora organowa odzyskała trwałość techniczną oraz walory artystyczne i estetyczne. Jako spadkobiercy spuścizny kulturalnej pokoleń, które tu przez wieki i pokolenia żyły i tworzyły, jesteśmy zobowiązani wykazać dbałość o te dobra kultury i zachowanie ich dla następnych pokoleń.
„Festiwal w tym roku będzie gościł wybitnych pedagogów, wirtuozów, pofesorów oraz lauertów prestiżowych konkursów na świecie. Na festiwalu Muzyki Organowej znajdziemy to wszystko co najlepsze. Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce niż Archikatedra św. Jana w Warszawie. Organy w katedrze są idealnym instrumentem” - mówi Przemysław Kapituła, dyrektor XXV Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej ORGANY ARCHIKATEDRY.
„Czeka nas wiele pięknych koncertów – dodaje Kapituła – Festiwal rozpocznie się 1 lipca koncertem Yuzuru Hiranaka z Japonii. Jest to jeden z najlepszych organistów na świecie. Grał kilka lat na Festiwalu Muzyki Sakralnej w Warszawie. Publika oszalała na jego punkcie. Słychać w jego grze wpływy innej kultury. Jego możliwości techniczne, zaangażowanie i muzykalność zachwycają.”
„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym
samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego
doktora”, „świętego doktora” itp.
Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na
specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego
życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie
do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie
tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów
pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie
w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy
porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie.
Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa,
którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę.
Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując
przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy
nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego
uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w.
Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają,
że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić
Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim
kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego
pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec
we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy.
Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz).
Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej
Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który
zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono
pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach
papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty.
Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo
niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią
życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych.
Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne
lapis iste!” (żeby nie ten kamień).
Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich
- imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002
w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
Odpust w parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu
Św. Franciszek każdego dnia musiał walczyć o wiarę z gorliwością godną najwyższych pochwał. Nigdy nie ustał. Zobaczcie, jakie dziedzictwo pozostawił, choć żył tylko 45 lat – mówił ks. prof. Sławomir Stasiak w parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu.
Rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego przewodniczył Mszy św. i wygłosił homilię podczas parafialnego odpustu. Nawiązał do Ewangelii o bogaczu i łazarzu, zaznaczając, że obraz ten jest mocno wpisany w kulturę naszego kontynentu. – Jednak zadajemy sobie pytanie, szczególnie w kontekście święta św. Franciszka z Asyżu, czy bycie biednym gwarantuje zbawienie. Trzeba tutaj dotknąć pewnej fundamentalnej kwestii społecznej, aktualnej 2800 lat temu, 800 lat temu i obecnie – mówił ksiądz profesor, przytaczając słowa proroka Amosa: „Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii”. Powodem owego „biada” jest: „Nic się nie martwią upadkiem domu Józefa”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.