Reklama

okiem felietonisty

Wysycha źródło dobrobytu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z okazji Nowego Roku przyjaciele, znajomi, a nawet całkiem obcy ludzie w odruchu życzliwości składają sobie życzenia „wszelkiej pomyślności”. Przede wszystkim zdrowia – bo jego braku człowiekowi nic nie jest w stanie zrekompensować – ale zdrowie jest tylko częścią „wszelkiej pomyślności”. Obejmuje ona nie tylko poczucie swobody, lecz również udane życie uczuciowe i towarzyskie, a także dobrobyt, na który z kolei składają się obfitość materialna i poczucie bezpieczeństwa. Cóż bowiem przyszłoby z obfitości, gdyby życie miało polegać na oganianiu się od napastników? Z kolei bez materialnej obfitości bezpieczeństwo byłoby pozbawione treści i dlatego składnikiem dobrobytu muszą być i jedno, i drugie.

Reklama

No dobrze, ale skąd właściwie bierze się obfitość materialna? Niektórzy sądzą, że dzięki pieniądzom; gdyby tak, dajmy na to, którejś nocy spadł na ziemię deszcz złota, to następnego ranka wszyscy byliby bogaci. To, oczywiście, nieprawda, bo prawo podaży i popytu poucza, że jeśli nagle wzrośnie ilość jakiegoś towaru, a ilość innych towarów pozostanie taka sama, to pogarszają się proporcje wymiany tego pierwszego towaru na wszystkie następne. Dotyczy to również pieniądza, wszystko jedno, papierowego czy złotego. Gdyby zatem rzeczywiście pewnej nocy spadł deszcz złota, to ogólne bogactwo wcale by od tego nie wzrosło, bo wzrosłyby tylko ceny pozostałych towarów, np. chleba. Wynika z tego, że pieniądze nie przynoszą dobrobytu, dla jego wystąpienia konieczna jest obfitość towarów. A skąd ta obfitość się bierze? Odpowiedź jest prosta: te wszystkie towary trzeba wytworzyć, a jedynym sposobem, w jaki można to osiągnąć, jest praca. Oznacza to, że źródłem dobrobytu jest praca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nie każda jednak praca, tylko ta pożyteczna. Ale jak odróżnić pracę pożyteczną od niepożytecznej? Wydaje się, że aby się w tym zorientować, trzeba odpowiedzieć na pytanie, za którą pracę, tzn. za jej rezultaty, inni ludzie gotowi są dobrowolnie zapłacić. Jeśli chcą zapłacić, to nieomylny to znak, że oni sami, bez niczyjego nakazu, uważają taką pracę za pożyteczną. Jeśli nie – no to nie. Jak bowiem zauważył nieżyjący już amerykański ekonomista Maurycy Rothbard, jeśli człowiek chce uzyskać dochód, to musi jakoś usłużyć innemu człowiekowi. Albo sprzedać mu to, czego on poszukuje, albo wyleczyć go z choroby, uszyć mu ubranie, ugotować posiłek, przewieźć z miejsca na miejsce, albo wreszcie dostarczyć mu rozrywki itd. I tylko jedna kategoria ludzi swoje dochody wymusza. To są opłacani z podatków funkcjonariusze publiczni, którzy nie dają nam szansy sprawdzenia, czy wykonywana przez nich praca jest pożyteczna, czy nie. Mniejsza zresztą z tym, bo na rosnący udział pracy, co do której mamy wątpliwości, czy jest pożyteczna, czy nie, wskazują również zmiany na stanowiskach uważanych za decydujące dla życia gospodarczego. W XIX wieku, który wprawdzie uważany jest za wiek wyzysku, ale jednocześnie największego skoku w dobrobyt, jakiego ludzkość dokonała od początku świata, kapitanami gospodarki byli przedsiębiorcy i inżynierowie, a więc ludzie zaangażowani w produkcję towarów. Obecnie przedsiębiorcy są petentami uzależnionymi od każdego zmarszczenia brwi urzędników, a o inżynierach w ogóle nie ma nawet co wspominać. Na stanowiskach kapitanów życia gospodarczego rozparli się bankierzy i giełdowi gracze. Sprzyjają temu media, w większości uzależnione od bankierów i reklam. To one właśnie z szybkością światła przekazują do najdalszych krańców ziemi informacje, jak to jeden cwaniak przekręcił drugiego. W rezultacie większość ludzi nabiera przekonania, że skoro poważne media zadają sobie tyle trudu, by te informacje z szybkością światła światu przekazać, to muszą one być szalenie ważne, być może najważniejsze dla światowej gospodarki. Tymczasem przekręcenie jednego gracza przez drugiego oznacza tylko przesunięcie bogactwa z jednego miejsca na drugie, ale wcale nie oznacza przyrostu bogactwa. Ono bowiem jest skutkiem większej podaży towarów, to znaczy dóbr i usług, które ktoś musi najpierw wyprodukować albo wykonać.

Wydawałoby się, że skoro tak się sprawy mają, to rządy powinny usuwać wszelkie bariery przed pożyteczną pracą. Tymczasem wcale tak nie jest. Najlepszą ilustracją tej patologii jest fakt, że kiedy tylko prawo do pracy zostało uznane przez społeczność międzynarodową za podstawowe prawo człowieka, w tym samym czasie pojawiło się pojęcie „nielegalnego zatrudnienia”. Warto wyjaśnić, że owo „nielegalne zatrudnienie” nie oznacza żadnych przestępstw, takich jakby np. morderca wynajmował się u kogoś do mokrej roboty. Przeciwnie – osoby nielegalnie zatrudnione wykonują mnóstwo pożytecznej pracy, a jedynym ich przewinieniem jest to, że nie płacą haraczu w postaci składki na ubezpieczenie społeczne. Wiem, co mówię, bo sam byłem nielegalnie zatrudniony w Paryżu, jako że nie miałem pozwolenia na pracę i w związku z tym nawet bym nie mógł zapłacić składki na ubezpieczenie społeczne. Ale nie oczekiwałem od Francji żadnej emerytury, a dentyście, który wyleczył mi ząb, zapłaciłem gotówką. Trudno zatem racjonalnie wytłumaczyć przyczynę delegalizacji niektórych form zatrudnienia przy pożytecznych pracach, podobnie jak trudno racjonalnie wytłumaczyć fakt, że praca jest obecnie opodatkowana jak najbardziej luksusowe towary w rodzaju szampana i kawioru. Oczywiście, wielu ekonomistów, a zwłaszcza politologów, dostarczy na tę okoliczność mnóstwa pozorów racjonalności takich zachowań, ale – po pierwsze – trudno ich pracę uznać za pożyteczną, a po drugie – zwłaszcza w warunkach odchodzenia od racjonalności.

Stanisław Michalkiewicz
Prawnik, eseista, publicysta, polityk. Działacz opozycji w PRL. Wykładowca w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki w Warszawie oraz w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu

2019-02-20 11:32

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozpoczął się 40. Światowy Dzień Młodzieży

2025-11-22 15:52

Magdalena Lewandowska

Spotkanie rozpoczęło się radosnej integracji - nie mogło też zabraknąć Belgijki.

Spotkanie rozpoczęło się radosnej integracji - nie mogło też zabraknąć Belgijki.

Około 900 młodych ludzi z różnych stron archidiecezji wrocławskiej bierze udział w 40. Światowym Dniu Młodzieży obchodzonym w wymiarze w diecezjalnym.

Spotkanie rozpoczęło się od wspólnej integracji i poznania. Cały przekrój archidiecezji wrocławskiej: od małych parafii wiejskich po duże miejskie. Młodzież ma szansę się zobaczyć, poznać, zintegrować, porozmawiać. Oprócz koncertów, zabawy, jest Adoracja Najświętszego Sakramentu, Koronka do Bożego Miłosierdzia, Eucharystia, okazja do spowiedzi. – Już po raz trzeci spotykamy się na Światowym Dniu Młodzieży na hali Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Przez lata wydarzenie przechodziło różne zmiany, początkowo było ono na Ostrowie Tumskim w Niedzielę Palmową, kiedyś miało także miejsce na Hali Orbita, było też przeżywane jednocześnie w różnych częściach diecezji – opowiada ks. Piotr Rozpędowski, diecezjalny duszpasterz młodzieży. Cieszy się, że papież Jan Paweł II zaproponował lata temu, aby młodzi mogli się spotkać także w swoich diecezjach. – Nie każdy ma możliwość jechać w różne części świata, do Seulu czy Lizbony, aby przeżywać Światowy Dzień Młodzieży. A to fantastyczne święto młodych, które ich integruje, wzmacnia, jednoczy – podkreśla.
CZYTAJ DALEJ

Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa

2025-11-18 13:36

Niedziela Ogólnopolska 47/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Artur Stelmasiak

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Tematem pierwszego czytania mszalnego w tegoroczną uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata jest namaszczenie Dawida, syna Jessego, na króla nad tymi, którzy mówią mu o sobie: „Oto my jesteśmy kości twoje i ciało”.

Tematem pierwszego czytania mszalnego w tegoroczną uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata jest namaszczenie Dawida, syna Jessego, na króla nad tymi, którzy mówią mu o sobie: „Oto my jesteśmy kości twoje i ciało”. Przybywając do Hebronu, Izraelici poczuwają się do wspólnoty z Dawidem i pragną, by stanął na ich czele i im przewodził. Warunkiem skuteczności przewodzenia innym i ich prowadzenia jest wzgląd na to, co łączy i zobowiązuje obie strony – przywódcę oraz lud – do wzajemnej lojalności. Właśnie na tym polega istota przywództwa politycznego oraz religijnego. Gdy nie ma tej świadomości albo gdy ulega ona osłabieniu i ginie, wtedy niszczy się i zanika więź między przywódcą a tymi, nad którymi sprawuje on władzę, a także, co jeszcze bardziej niebezpieczne, tworzą się i powiększają przepaści dzielące ludzi.
CZYTAJ DALEJ

Wierność Bogu i wierność Kościołowi [Felieton]

2025-11-23 10:28

ks. Łukasz Romańczuk

Żyjemy w trudnych czasach. Żyjemy tak, jakby Boga nie było. Człowiek nastawiony jest na konsumpcyjny styl życia. Jest nastawiony tylko na zysk, na zabawę i przyjemności, a w społeczeństwie zanika poczucie obowiązku dobra wspólnego oraz odpowiedzialności za siebie i innych. Nie rozróżnia się dobra od zła, zabija się sumienie, a w konsekwencji młodzi ludzie popadają w depresję i tracą poczucie sensu życia. 

Dzięki Kościołowi katolickiemu jesteśmy Polakami – mamy wielką narodową kulturę, zbudowaliśmy wielką cywilizację i nie możemy pozwolić, żeby ona zginęła. Europa jest dziś w kryzysie. Rozpowszechniają się tam różne sekty, nie mające ducha chrześcijańskiego, ale posługujące się Ewangelią – takie przypadki były nawet na Ślęży. Sekty które głoszą, że życie doczesne nie ma najmniejszej wartości, że materia i ciało ludzkie to samo zło i należy je zniszczyć, że należy zniszczyć wszelkie społeczności, poczynając od małżeństwa i rodziny, trzeba wszystko obalić i spowodować całkowite wygaśnięcie cywilizacji, która istnieje w Europie, niszcząc jej fundamenty, czyli chrześcijaństwo, często zamieniając świątynie w hotele, restauracje lub całkowicie zrównując je z ziemią. Dąży się do tego, żeby chrześcijaństwo w ogóle przestało istnieć. We wszystkich okresach historii kościoła, gdy przychodził kryzys, powstawały nowe zakony. Gdy przyszła reformacja, która odrzuciła 6 sakramentów, która odrzuciła władzę papieską, tradycję Kościelną i nauczanie ojców Kościoła i papieży, a skoncentrowała się na samej Biblii - tacy nauczyciele jak Luter, Zwingli czy Kalwin głosili, że każdy chrześcijanin ma prawdo po swojemu interpretować Pismo Święte, co wprowadzało zupełny chaos w kwestiach wiary. Wtedy pojawił się nowy zakon, który temu się przeciwstawił - zakon Jezuitów. Jezuici tworzyli szkoły, uczelnie, uniwersytety, które zakładał Kościół. Dziś rzadko się wspomina o tym, że uniwersytet jest dziełem Kościoła. W średniowieczu, w czasach gdy królowie i książęta nie umieli pisać i czytać jedynie Kościół tworzył uniwersytety – do roku 1400 założył ich ponad 40, m. in. uniwersytet Krakowski. Na tych uczelniach pracowało wielu zakonników, dominikanie - Albert Wielki, Tomasz z Akwinu, franciszkanie – Św. Bonawentura i inni. Oni kształtowali umysły Europejczyków i stworzyli na terenie Europy mnóstwo szkół – nie mieczem, nie ogniem, ale intelektualnie przeciwstawiali się reformacji i uratowali Kościół katolicki w Europie. Później były też inne organizacje - bardziej i mniej jawne - w Europie, które próbowały opanować życie polityczne krajów europejskich, uniwersytety, rozwijające się media i ówczesne gazety. Chcieli za pomocą tych środków zniszczyć Kościół katolicki. Jednak zakony broniły Kościoła i wciąż go budowały. Trzeba jednak stwierdzić, że szatan nie śpi – on działa zawsze i ma do swojej dyspozycji pomocników. W naszych czasach szatan działa skuteczniej niż dawniej - poprzez media, dzięki którym ma większy zasięg. Próbuje się też skłócić profesorów, redaktorów gazet czy telewizji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję