Reklama

Pan powołał powołaną

Nie żyje s. Józefa Słupiańska ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Całe życie poświęciła chorym i cierpiącym. 12 marca 2019 r. obchodziłaby 107. urodziny

Niedziela Ogólnopolska 9/2019, str. 40-41

Krzysztof Sitkowski/KPRP

Prezydent RP Andrzej Duda odznaczył s. Józefę Słupiańską Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Muzeum Powstania Warszawskiego, 29 lipca 2018 r.

Prezydent RP Andrzej Duda odznaczył s. Józefę Słupiańską Krzyżem Kawalerskim 
Orderu Odrodzenia Polski. Muzeum Powstania Warszawskiego, 29 lipca 2018 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polecenie było krótkie i nie przewidywało żadnych wyjątków: w razie nalotu każda siostra miała zostawić wszystko i biec do chorych na swoim odcinku.

28 września 1939 r. Warszawa miała skapitulować, ale dzień wcześniej Niemcy znowu zaatakowali stolicę z powietrza. Kiedy młoda szarytka wbiegła na swój oddział, za oknami Szpitala Dzieciątka Jezus wybuchały już pierwsze bomby lotnicze. Pacjenci ucieszyli się na widok zakonnicy, ale po chwili zaczęli pytać, co mają robić. „Modlić się” – odpowiedziała siostra. Bombardowanie trwało od 7 rano do 15. – Proszę sobie wyobrazić, że myśmy nie wstali z kolan przez tyle godzin, tylko żeśmy na tych kolanach wszyscy się modlili. Pamiętam, że ja się tylko oglądałam, czy za mną jeszcze są chorzy, czy już nie ma nikogo. Bo to wtedy właśnie cały ogród był zbombardowany... – wspominała po latach s. Józefa Słupiańska w rozmowie z Małgorzatą Rafalską-Dubek z Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego (AHM).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Opowieściami z czasów wojny najstarsza w kraju szarytka dzieliła się także z młodszymi siostrami ze zgromadzenia. Jednak w ich pamięci s. Józefa zapisała się głównie jako osoba niezwykle pogodna i otwarta. – Lubiła śpiewać pieśni religijne, a miała piękny, czysty głos – mówią szarytki i podkreślają: – Ale przede wszystkim była całkowicie oddana charyzmatowi niesienia pomocy bliźnim. Zwolniła nieznacznie dopiero po 84. urodzinach, po 104. wycofywała się z prac fizycznych. Za chorych i cierpiących modliła się do ostatnich dni.

Z Wielunia do Warszawy

S. Słupiańska urodziła się w Wieluniu. Ojciec Michał i mama Józefa mieli ośmioro dzieci. W domu panowała religijna i patriotyczna atmosfera. Mała Józia (rocznik 1912) zapamiętała wielką radość rodziców z tego, że jest pierwszym dzieckiem w rodzinie, które w końcu może się uczyć w szkole w języku ojczystym. Mniej więcej w tym samym czasie jej starszy brat wstąpił do wojska na ochotnika, aby bronić ojczyznę przed bolszewikami.

Kim ty będziesz? – pytała dziewczynkę nauczycielka. – Albo zakonnicą, albo nauczycielką – odpowiadała rezolutnie Józia, by po latach dodać: – Miałam powołanie naprawdę od dziecka, ale raczej do klauzurowego klasztoru. (...) Pan Bóg sam pokierował wszystkim.

A mówiąc dokładniej – pokierował do zgromadzenia szarytek, choć z początku nic na to nie wskazywało.

Po skończeniu szkoły powszechnej Józefa rozpoczęła naukę w wieluńskiej szkole handlowej. Za namową jednej z nauczycielek odbyła kurs przysposobienia wojskowego dla kobiet. Zaczęła również uczęszczać na kurs PCK. Aby go ukończyć, trzeba było także odbyć praktykę pielęgniarską w miejscowym szpitalu Wszystkich Świętych. Właśnie tam uczennica spotkała siostry szarytki.

Reklama

Pierwsze doświadczenia ze szpitalnych sal nie były łatwe. – Nie mogłam się przyzwyczaić, bo tam były różne opatrunki, bardzo przykre – opowiadała we wspomnianym wywiadzie. Psychologiczna bariera została jednak szybko pokonana. Siostry obserwowały pracę Józefy i nie szczędziły dziewczynie komplementów, a w końcu zaczęły mówić jej wprost, że byłaby dobrą pielęgniarką.

I tak zamiast trafić do zakonu klauzurowego Józefa Słupiańska poprosiła o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo w stolicy. Było to w 1934 r.

W Warszawie odbyła postulat, nowicjat oraz złożyła śluby zakonne. Jako siostra zaczęła posługiwać w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Jednocześnie uczyła się w Warszawskiej Szkole Pielęgniarstwa. Na roku było tylko 5 sióstr. Uroczyste wręczenie dyplomów miało się odbyć w październiku 1939 r. Wybuch wojny pokrzyżował te plany.

Reklama

2 września wszystkie najstarsze uczennice w trybie pilnym zostały wezwane do szkoły. W placówce przy ul. Koszykowej była kaplica. Siostry poszły na Mszę św., a po Eucharystii do dyrektorki szkoły. Tam usłyszały, że nie będzie żadnego uroczystego zakończenia edukacji. – Proszę bardzo, siostry wezmą dyplomy i natychmiast wracają do domu – tak s. Słupiańska zapamiętała rozmowę z dyrektorką pielęgniarskiej szkoły. Gdy wracała tramwajem, zaczął się nalot. Wybuchy uszkodziły trakcję. Wtedy dla s. Józefy na dobre zaczął się koszmar II wojny światowej. Jej znajomi z dzieciństwa doświadczyli go dzień wcześniej w rodzinnym Wieluniu, gdy Luftwaffe w ciągu kilku minut zrównało z ziemią centrum miasta – zabito wówczas ponad 1,2 tys. osób. Wśród poległych od niemieckich bomb były także dwie siostry zakonne ze Zgromadzenia Sióstr Szarytek – s. Janina Pikulska i s. Janina Zakościelna, które pracowały jako pielęgniarki w Szpitalu Powiatowym pw. Wszystkich Świętych. S. Józefa o tragedii miasta dowiedziała się dopiero po 1945 r., gdy spotkała się z rodzoną siostrą. Jej najbliżsi przeżyli nalot, bo mieszkali na obrzeżach Wielunia.

Krzyż Kawalerski

Przez całą wojnę s. Józefa razem z ponad 90 innymi szarytkami niosła pomoc chorym i rannym, którzy trafiali do Szpitala Dzieciątka Jezus. Zakonnicom kazano też tam zamieszkać, więc w szpitalu zastało ich powstanie. S. Józefa była po nocnej zmianie, gdy 1 sierpnia 1944 o godz. 17 usłyszała pierwsze odgłosy walk w mieście.

Przez cały czas trwania powstania szpital zajmowali Niemcy. Siostry nie mogły opuszczać budynku. Przez okna widziały, jak do pobliskiego ogrodu zakradają się powstańcy, zrywają jabłka i szybko uciekają.

W tamtym czasie brak jedzenia nie doskwierał tylko Niemcom. Podczas gdy oni na śniadanie jedli jajecznicę, chorzy i siostry – czarny chleb lub brukiew, a na obiady krupnik z kaszy okraszony... robakami.

Pod koniec powstania Niemcy kazali personelowi i chorym przenieść się do Milanówka. Zakonnice wykonały polecenie, lecz kiedy dowiedziały się, że w szpitalu jednak zostali najciężej ranni, zgłosiły, że chcą wrócić. Niemcy nie oponowali, wiedzieli, że to misja straceńcza. Siostry wróciły.

– Kiedy się zastanawiam nad swoim życiem, to dziękuję Panu Bogu, że miałam szczęście przeżyć Powstanie Warszawskie. Od pierwszego dnia do końca – powiedziała s. Józefa 29 lipca 2018 r. Tego dnia prezydent RP Andrzej Duda odznaczył szarytkę Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski m.in. za „ofiarną służbę w ratowaniu życia i zdrowia potrzebujących”.

Reklama

– S. Józefa bardzo się cieszyła na spotkanie z prezydentem Dudą. Wyznała mi, że przez całe życie modliła się do Pana Boga za Ojczyznę i to chciała Panu Prezydentowi przekazać – powiedziała „Niedzieli” s. Jadwiga Kisielewska.

Zadanie od kard. Wyszyńskiego

Do Warszawy szarytki wróciły w 1945 r. Stolica była morzem ruin, w podobnym stanie był klasztor przy ul. Tamka. Z budynku zostało kilka popękanych ścian, a w środku tylko zgliszcza. W kaplicy nie było sufitu. W miejscu, gdzie było okno, zakonnice zobaczyły natomiast przewrócone małe puszki. S. Józefa podeszła i ustawiła je prosto. Kiedy odeszła kilka kroków, puszki wybuchły. – Pan Bóg ocalił... – powiedziała.

Siostry nie miały klasztoru, a kilka lat później – w 1949 r. – miało się okazać, że nie będą mogły też posługiwać chorym w szpitalu. Czy dlatego, że były niekompetentne? Wręcz przeciwnie – zakonnice były dobrze wykształcone i doświadczone. Cieszyły się szacunkiem pacjentów i lekarzy. Nosiły jednak habity, a tego komunistyczna władza nie zamierzała tolerować.

Zgromadzenie skierowało s. Józefę do Domu Małego Dziecka im. ks. G. Baudouina, działającego w stolicy nieprzerwanie od 1736 r. Zakonnicy została powierzona odpowiedzialność za pracę pielęgniarek. Funkcję tę pełniła przez 7 lat. W tym okresie placówka aktywnie uczestniczyła w programie walki z gruźlicą, która wówczas była uznawana za chorobę społeczną. Do domu przyjmowane były też matki znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej oraz kobiety w ostatnich miesiącach ciąży.

Reklama

W 1956 r. komuniści na chwilę odpuścili Kościołowi. Szarytki na 4 lata wróciły do Szpitala Dzieciątka Jezus. S. Józefa trafiła na ortopedię. Oddziałem kierował prof. Adam Gruca, który był jednym z najlepszych ortopedów w kraju.

Kolejnym miejscem posługi szarytki rodem z Wielunia była stołeczna parafia św. Jakuba. Siostra opiekowała się osobami chorymi i starszymi. Dla najbardziej schorowanych organizowała pomoc domową, dla pozostałych – różne formy wypoczynku, w czym pomagali jej księża orioniści.

– Potem przez kilka lat pracowała w szpitalu dla ciężko chorych na nowotwory w Wyrozębach k. Siedlec. A następnie, w 1963 r., kard. Stefan Wyszyński powołał ją na stanowisko pielęgniarki diecezjalnej i powierzył jej koordynację pracy pielęgniarek na terenie archidiecezji warszawskiej – powiedziała s. Kisielewska i dodała: – To właśnie w tym okresie s. Józefa wraz z ks. Stanisławem Orlikowskim SAC podjęła się organizowania wczasorekolekcji dla chorych w Łaźniewie. To wspaniałe dzieło istnieje do dzisiaj.

Bliźniemu jak Bogu

Lata mijały, a s. Józefa podejmowała się kolejnych dzieł. – Mnie uczono, że co zrobię bliźniemu, to robię Panu Bogu. I tym żyłam cały czas (...). Bo ja sobie nie wyobrażałam życia bez chorych – tłumaczyła dziennikarzom. W latach 70. pracowała z chorymi i ubogimi w parafii Świętego Krzyża, skąd nadawana jest Msza św. radiowa. Potem zajmowała się chorymi siostrami w domu prowincjalnym zgromadzenia. A następnie przez prawie 20 lat pochylała się nad osobami starszymi i chorymi w podwarszawskim Konstancinie.

Reklama

W parafii Świętego Krzyża razem z s. Józefą posługiwała s. Jadwiga Kisielewska.

– Zachwycała mnie jej mądrość w kontakcie z pacjentem – podkreśliła i wyjaśniła, że choroba często wywołuje u pacjentów złe reakcje. – S. Józefa umiała podejść do chorych w taki sposób, że oni chcieli z nią współpracować. To jest dar.

Nietuzinkowe umiejętności s. Józefy Słupiańskiej zostały dostrzeżone. Została uhonorowana Medalem Florence Nightingale, który jest najwyższym na świecie odznaczeniem przyznawanym pielęgniarkom przez Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża, oraz najwyższym wyróżnieniem Polskiego Czerwonego Krzyża – Odznaką Honorową I stopnia.

W cytowanym wcześniej wywiadzie s. Józefa powiedziała, że nie przypuszczała, iż jej życie potoczy się w takim kierunku. – Panu Bogu jestem wdzięczna za powołanie, za to, że mogłam przy chorych pracować. (...) Jestem szczęśliwa, że służyłam Panu Bogu i chorym. 85 lat temu Pan Bóg powołał Józefę Słupiańską do życia zakonnego. 20 lutego 2019 r. szarytkę powołaną do niesienia pomocy ubogim i potrzebującym na ziemi powołał do siebie.

2019-02-27 10:36

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Krajewski na Mszy w Casa Polonia: „Polska dla Polaków” znaczy, że nie ma miejsca dla Jezusa

2025-07-31 19:51

[ TEMATY ]

kard. Konrad Krajewski

Jubileusz Młodych w Rzymie

Casa Polonia

Jubileusz Młodych

Vatican News / ks. Marek Weresa

Kard. Konrad Krajewski

Kard. Konrad Krajewski

Gdy ktoś mówi: „Polska dla Polaków”, to znaczy, że nie ma miejsca dla Jezusa - przekonywał kard. Konrad Krajewski podczas Mszy św. sprawowanej w Casa Polonia w Rzymie dla polskich uczestników Jubileuszu Młodych. Zaapelował, żeby wszystkie problemy rozwiązywać zgodnie z logiką Ewangelii.

Na początku liturgii bo Grzegorz Suchodolski powitał wszystkich „w Casa Polonia, czyli w domu, na polskim skrawku Rzymu”. Jest w nim miejsce dla Matki, więc obecna jest tam kopia wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej, peregrynująca „od Oceanu do Oceanu”, przed którą trwa modlitwa w intencji ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci oraz zwycięstwa cywilizacji miłości. Przewodniczący Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży Konferencji Episkopatu Polski powitał także ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej Adama Kwiatkowskiego, pracowników konsulatu i ekipę polskiej sekcji portalu Vatican News.
CZYTAJ DALEJ

Patron spowiedników

Niedziela Ogólnopolska 31/2022, str. 18

[ TEMATY ]

spowiedź

redemptor.pl

Alfons Maria Liguori

Alfons Maria Liguori

Należał do największych czcicieli i apostołów Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.

Ojciec św. Alfonsa pragnął dla syna kariery prawniczej, dlatego gdy ten ukończył szkołę podstawową, został wysłany na studia prawnicze na uniwersytet w Neapolu. Miał wtedy zaledwie 12 lat (1708 r.). Kiedy miał 17 lat, był już doktorem obojga praw. Zapragnął jednak innego życia i rozpoczął studia teologiczne (1723 r.). Już w 1727 r. przyjął święcenia kapłańskie i zajął się pracą apostolską wśród młodzieży rzemieślniczej i robotniczej. Zetknął się wtedy z rodziną Sióstr Nawiedzenia, którą przekształcił w zakon kontemplacyjny – Kongregację Zbawiciela. Dojrzewało w nim jednak pragnienie utworzenia zgromadzenia męskiego, które oddałoby się pracy wśród najbardziej opuszczonych i zaniedbanych. Tak w 1732 r. powstało dzieło Najświętszego Odkupiciela (redemptorystów). W 1762 r. papież Klemens XIII mianował Alfonsa biskupem ordynariuszem w miasteczku Sant’Agata dei Goti.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: „By z pamięci, rodziła się tożsamość” – plenerowa wystawa Mariana Kołodzieja więźnia KL Auschwitz

2025-08-01 16:18

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Auschwitz

wystawa plenerowa

BPJG

Wystawa plenerowa Mariana Kołodzieja więźnia KL Auschwitz

Wystawa plenerowa Mariana Kołodzieja więźnia KL Auschwitz

- Budzić pamięć, by z niej rodziła się tożsamość - tak określono cel tej niezwykłej wystawy. Plenerową ekspozycję "Klisze Pamięci. Labirynty" Mariana Kołodzieja, więźnia KL Auschwitz można oglądać do końca sierpnia na Jasnej Górze. Znajduje się ona przy I stacji drogi krzyżowej na tzw. wałach.

Nieżyjący już artysta, wybitny scenograf teatralny i filmowy Marian Kołodziej na 260 kompozycjach rysunkowych różnej wielkości przedstawił ludzką gehennę w oświęcimskim obozie. Ks. prof. Józef Tischner na łamach "Znaku" napisał: „prawdziwy Oświęcim jest na tej wystawie".
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję