Reklama

Felietony

Oświęcimska wspólnota polska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wielka cisza... To wrażenie, które nastało w Oświęcimiu po 15 sierpnia, gdy właśnie skończył się Marsz Życia Polaków i Polonii. Pozostał drażniący i dziwny napis na jednej z kamienic tuż przy Rynku: „W końcu nie będziemy pamiętać słów naszych wrogów, tylko milczenie naszych przyjaciół”. Napis, który dzieli i pokazuje tylko jedną grupę ludzi – ofiar obozu Auschwitz, obarcza niezasłużoną winą innych, których cierpienie chce się umniejszyć lub nawet unieważnić. Mam wielką nadzieję, że ten napis zmyje deszcz... a kolejne marsze przywrócą prawdę o Auschwitz – miejscu, gdzie cierpieli ludzie bez względu na rasę, narodowość, wyznawaną religię czy poglądy. Dla nas bohaterem Auschwitz jest św. Maksymilian Kolbe i on właśnie patronował tysiącom „polskich pielgrzymów”, którzy przybyli w tych dniach do Oświęcimia.

Opustoszały Rynek, kawiarniane ogródki, restauracje i sklepy. Powoli – na cały świat – rozjechali się radośni, ubrani w biało-czerwone koszulki z podobizną św. Maksymiliana Kolbego, ludzie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Senne miasteczko w te sierpniowe dni przeżyło nie lada zaskoczenie. Naraz – 14 sierpnia – zjawiło się tu ponad 5 tys. przybyszów. Zjechali do Zespołu Szkół Zawodowych Towarzystwa Salezjańskiego tuż przy oświęcimskim Rynku. Dawno już nikt tu nie widział takiego zgromadzenia polskich patriotów. Polacy przybyli z Australii i Oceanii, z Nowej Zelandii, z Japonii, z afrykańskiego Togo (dwóch misjonarzy), z Arabii Saudyjskiej (pracujące tam lekarki), sporą grupą ze Stanów Zjednoczonych i Kanady, z niemal wszystkich krajów Europy Zachodniej, a także z Malty i Cypru. Polonusów na tegorocznym marszu było ponad 2 tys. Dzięki tym niezwykłym Polakom w Oświęcimiu tego roku stał się fenomen. Byliśmy ze sobą dwa dni i nie wybuchła nawet jedna sprzeczka. Wszyscy byli dla siebie dobrzy i życzliwi. Atmosfera niezwykłego spotkania i modlitwy unosiła się nad salezjańskimi ogrodami, gdzie 14 sierpnia trwał sześciogodzinny koncert. Wystąpili na nim – zrzekłszy się honorariów – Marek Piekarczyk, Lech i Bożena Makowieccy (pamiętacie ich zespół Zayazd?), Jerzy Grunwald, Halina Frąckowiak, Wojciech Popkiewicz, Grażyna Strachota i wielu innych. Koncert prowadzili Dariusz Kowalski i Anna Musiał. O godz. 21 połączyliśmy się – za pomocą telebimu – z Jasną Górą, skąd do uczestników marszu popłynęły słowa błogosławieństwa. To była wspaniała niespodzianka dla pielgrzymów polskości, którzy w finale koncertu śpiewali „Barkę” i „Abba Ojcze”.

Pierwszego dnia, w rzęsistym deszczu, ponad 5 tys. uczestników pomaszerowało do byłego obozu śmierci Auschwitz na Mszę św. ku czci św. Maksymiliana Kolbego. Homilia, którą wygłosił abp Marek Jędraszewski, na pewno zapadła w pamięć uczestnikom marszu.

Tego dnia wspólna Komunia św. sprawiła, że to miejsce stało się bardziej ludzkie. Uczestnicy marszu zdali sobie sprawę z faktu, że wraz z nimi nadeszła tu fala dobra i człowieczeństwa. Być może wiele dni po marszu brzmi to już patetycznie i przesadnie, ale wtedy tak właśnie czuliśmy – gdy w wielotysięcznym tłumie podawaliśmy sobie dłonie na znak pokoju.

Drugiego dnia o poranku uczestniczyliśmy we Mszy św. w kościele ojców Salezjanów, a potem, w pochodzie z biało-czerwonymi flagami nad głowami, przeszliśmy pod Ścianę Straceń w byłym obozie Auschwitz, gdzie złożyliśmy znicz pamięci, pomodliliśmy się za ludzi tam zamęczonych i straconych, a potem odśpiewaliśmy hymn Polski i „Rotę”.

Reklama

Oba kilkutysięczne marsze odbyły się w spokoju, zadumie i przy wtórze modlitwy różańcowej. Nie doszło do żadnych złych zdarzeń ani prowokacji. Policjanci, którzy ochraniali tłum przybyłych do Oświęcimia Polaków, podkreślali, że dawno już nie mieli do czynienia z tak przyjaznym zgromadzeniem, którego uczestnicy byli pokojowo nastawieni i uśmiechnięci. Przez dwa sierpniowe dni, gdy wielu polityków wieszczyło najgorsze, w Oświęcimiu nie doszło do żadnego nieodpowiedzialnego zachowania. Wszyscy wyjeżdżali z miasteczka bez pośpiechu. Było nam tam razem po prostu dobrze. Polska wspólnota, która tam powstała, pozostała w każdym z uczestników marszu.

No dobrze – ktoś zapyta –skoro było tam tak doniośle i udało wam się modlić w byłym obozie Auschwitz, to dlaczego żadna licząca się gazeta, żadna telewizja, stacja radiowa nie wspomniały choćby jednym słowem, małą relacją, o tym oświęcimskim marszu?

Sam po wielekroć zadawałem sobie to pytanie. Widocznie było to wydarzenie, które tak bardzo nie pasuje do dominującego w mediach tonu przekazu, że właściciele tych instytucji po prostu nie byli zainteresowani, aby opowiedzieć o tym szerszemu gronu widzów, czytelników i słuchaczy. Nie wydarzył się żaden skandal, nie doszło do żadnych incydentów – a więc nie ma o czym informować. Czy to jednak w czymś przeszkadza? Przecież wystarczy, że uczestnicy naszego spotkania opowiedzą o nim swoim bliskim i znajomym.

Może właśnie brak fleszy i kamer sprawił, że mogliśmy się skupić na tym, co dziś dla polskiej wspólnoty jest najważniejsze, że mogliśmy się zastanawiać nad tym, co może dziś Polaków łączyć. Może właśnie przezwyciężenie sporów, próba znalezienia tego, co łączy i spaja dziś ponad 60-milionową polską diasporę, są tak niemile widziane przez uzależnione od różnych stron politycznego sporu media?

Teraz, gdy marsz się udał i już przystąpiliśmy do organizowania następnego takiego wydarzenia za rok, wiele osób zadaje mi pytania: Po co pan to robi? Co pan z tego ma?

Za każdym razem odpowiedź jest podobnie szczera: pewnie jestem niezbyt odpowiednim człowiekiem do przygotowywania takich spotkań, ale skoro nikt inny się za to nie zabrał, to robię to ja. Pora bowiem przejść od diagnozowania rzeczywistości, wytykania wszystkich jej niedogodności i błędów, do działania, które przecież może być obarczone błędem, ale przynajmniej prowadzi do tego, że coś się tworzy. W Polsce nadszedł czas działania dla tych, którzy dotąd pozostawali z boku, uważając, że nie są predestynowani do zajmowania się ważnymi sprawami. Ten marsz był właśnie głosem zwykłych Polaków, rozsianych po całym świecie, którzy uznali, że nadeszła pora, aby wspólnie zatroszczyć się o Polskę, zadbać o prawdę i wizerunek naszego kraju w świecie.

2019-08-27 12:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kartacze przy stole o długości 27 m

Kultywowanie pamięci ma głębszy sens wtedy, gdy wypełniamy je treścią

Pieszo, rowerem, kajakiem można przemierzać trzy szlaki papieskie diecezji ełckiej. Otoczenie bajecznie pięknej mazurskiej przyrody pomoże nam rozpamiętywać testament Jana Pawła II, streszczający się w trzech słowach: Różaniec, zawierzenie, miłosierdzie.
CZYTAJ DALEJ

Franciszka myśli do zapamiętania

Niedziela Ogólnopolska 10/2025, str. 22-26

[ TEMATY ]

rocznica

papież Franciszek

Karol Porwich/Niedziela

Papież Franciszek na Jasnej Górze

Papież Franciszek na Jasnej Górze

W 12. rocznicę wyboru kard. Jorge Mario Bergoglia na papieża przypominamy tuzin wypowiedzi Ojca Świętego, które w naszej opinii warte są zapamiętania i głębszego przemyślenia.

1. Bóg nigdy nie przestaje przebaczać! To my nużymy się proszeniem o przebaczenie! On nigdy nie przestaje przebaczać, ale my czasami przestajemy prosić o przebaczenie. Nigdy nie ustawajmy! On jest kochającym Ojcem, który zawsze przebacza, który ma miłosierne serce dla nas wszystkich. My także uczmy się być miłosierni wobec wszystkich.
CZYTAJ DALEJ

Akademicka modlitwa za papieża Franciszka

2025-04-25 18:54

ks. Łukasz Romańczuk

Społeczność akademicka modliła się w kościele uniwersyteckim pw. Najświętszego Imienia Jezus we Wrocławiu za zmarłego papieża Franciszka. - Chcemy jako środowisko akademickie Wrocławia dziękować za pontyfikat papieża Franciszka. Łącząc się z naszymi przedstawicielami uczelni, którzy są w Rzymie, chcemy dziękować za wszelkie dobro, które za przyczyną Ojca Świętego mogliśmy dostąpić, a także chcemy prosić o Ducha Świętego dla kardynałów, którzy podczas konklawe wybiorą nowego papieża - mówił ks. Rafał Kowalski, przewodniczący Mszy św. oraz prorektor Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu.

W homilii ks. Rafał Kowalski nawiązał do sytuacji z Ewangelii, gdy Piotr i inni uczniowie idą łowić ryby, tak, jakby się poddali. Dalej nawiązał do swojej wizyty w Jerozolimie i miejsca, gdzie Piotr się zaparł swojego Mistrza. - Kiedy siedziałem tam w kościele, zastanawiałem się wtedy, co o tej sytuacji myślał Jezus. To mogły być moje ludzkie skojarzenia, ale mógł pomyśleć, że już nigdy nie zobaczy swoich uczniów, Jerozolimy, swojej mamy. I to skłoniło mnie do refleksji, ile takich rzeczy skończyło się w moim życiu, że są już bezpowrotne i przepadło - mówił kaznodzieja, pytając się o to obecnych na Mszy św.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję