Nie tak dawno wpadła mi w ręce tajna korespondencja. Ci, którym nie jest obcy zbiór słynnych Listów starego diabła do młodego C.S. Lewisa, bez wątpienia poznają zarówno po stylu, jak i – mówiąc dobitnie – diabelnie trafnej ocenie sytuacji, że autorem musiał być sam Krętacz.
Muszę przyznać, że gdybyś nie przypomniał mi o łączących nas rodzinnych więzach – jesteś mi wszak bliski jak piąta woda po kisielu – zupełnie nie zwróciłbym na twój list uwagi. Postanowiłem ci wszak krótko odpisać nie ze względu na łączące nas relacje, ponieważ takowe nie istnieją, lecz z bardziej osobistego powodu.
Twoim pacjentem, jak sam piszesz, jest młodzieniec, którego cechuje jedna z tych rzeczy, których szczerze nienawidzę: radość. Bez wątpienia to Nieprzyjaciel w tym okropnym dniu, kiedy stworzył ludzi, postanowił dać im coś z tego utopijnego stanu, który musiał Mu przy tej okazji towarzyszyć. Z tego powodu już od początku szanse w walce o dusze nie były równe. Na szczęście nasz Departament Dywersji i Kontrataku już dawno odkrył coś, co skutecznie pomoże ci w zaopiekowaniu się twoim pacjentem. Obyś tylko nie uległ powierzchowności, która nie pozwoli ci docenić kunsztu naszych wynalazców. Wszak narzędzie jest banalnie proste: nakłoń pacjenta do narzekania. Postaraj się subtelnie, najpierw w rzeczach drobnych i mało istotnych, kierować jego uwagę na rzeczy, które mogą mu się nie podobać, a następnie podsuwaj mu myśli pełne osądów i ocen. Oczywiście, wprawny kusiciel nie pozwoli sobie na zbyt gwałtowne działanie, wiedząc, że pacjent mógłby poczuć się winny w swojej postawie i w konsekwencji byłby zdolny do podjęcia skruchy. Jeśli jednak będziesz subtelny, po jakimś czasie bez trudu zachęcisz swego pacjenta, by swoje myśli zaczął artykułować wobec innych. Gdy ci się to uda, będzie już tylko łatwiej. By uśpić jego sumienie, które tyle stwarza nam kłopotu, wpajaj mu do głowy przekonanie, że swoje pełne krytyki i narzekania opinie wypowiada z troski o innych, lub też przedstawiaj mu samego siebie jako znawcę tematu, który wie więcej niż inni.
Już czuję, jak smakowitym kąskiem stanie się twój pacjent, kiedy wpadnie w te sidła! Niech narzeka na wszystko: na politykę, brak śniegu w ferie, coraz wyższe ceny w sklepach i ostatnie kazanie swojego proboszcza. Jeśli braknie ci tematu do narzekania, pamiętaj, że zawsze znajdziesz go w relacjach rodzinnych. Niech np. skosztuje nowych kulinarnych odkryć swojej teściowej. Z czasem nie przepuści żadnej okazji do tego, by ponarzekać. Jako malkontent wniesie odrobinę tego cudownego niezadowolenia do życia innych, z którymi ma na co dzień do czynienia. Dzięki temu jego życie stanie się uroczo nieszczęśliwe.
Reklama
Musisz być jednak czujny, ponieważ Nieprzyjaciel nie będzie stał bezczynnie. Twoje wysiłki mogą zostać szybko zniweczone, jeśli pacjent odkryje, że kluczem do szczęścia (ach, cóż to za wierutne kłamstwo!) jest wdzięczność. Jeśli odkryje jej moc, nawet ja nie będę mógł ci pomóc. Wyobraź sobie, że niektórzy z naszych kusicieli, którzy ponieśli porażkę, nim trafili w objęcia naszego Ojca Otchłani, opowiadali, że nawet cierpienie nie było zdolne złamać ich postawy wdzięczności! Ona pozwalała im nadawać sens wszystkiemu, co moglibyśmy najgorszego im wyrządzić. Niewiarygodne, co ci słabi ludzie są zdolni przetrwać bez poczucia żalu i niesprawiedliwości, kiedy przez wdzięczność nauczą się odkrywać sens w tym, co ich trudnego i bolesnego spotyka! Sens – właśnie to słowo powinno przykuć twoją uwagę.
Choć to nieprawda, którą zresztą kochamy, przekonuj swojego pacjenta, że jego narzekanie ma sens. Niech uwierzy, że narzekanie jest lepsze niż działanie, a będziesz bezpieczny.
Podziel się cytatem
Wmawiaj mu, że narzekanie pozwala mu poczuć się lepiej. Nawet nie zauważy, jak cała ta jego radość, której słusznie się obawiasz, wyparuje na dobre. Wybornie!
- Ojcze, w ubiegłym tygodniu rozpoczęliśmy rozmowę na temat dialogu w małżeństwie. Dziś chciałabym Ojca zapytać o problem upomnienia braterskiego.
- Obowiązek upomnienia braterskiego nie jest ludzkim wymysłem. To Jezus Chrystus nałożył na nas obowiązek upominania siebie nawzajem. Jeśli żyjemy w przyjaźni - a przecież małżeństwo i
rodzina są zbudowane na przyjaźni - i traktujemy przyjaźń poważnie, to nasze rozmowy nie mogą ograniczać się tylko do pochwał, zachwytów i wzruszeń. Musimy być wobec siebie przede wszystkim sługami
Prawdy. Będziemy nieuczciwi, jeżeli nie zareagujemy na to, co jest złe w naszej żonie, czy mężu. Jeśli nie otworzymy im oczu, to tym samym nie damy szansy przemiany. Prawdziwą przyjaźń można poznać właśnie
po tym, że jedno pozwala na zwracanie uwagi, a drugie bierze na siebie ten ciężar.
- Czasami oczekujemy, żeby ten, kto nas kocha, widział w nas tylko dobro.
- To źle. Od tego, kto nas naprawdę kocha, powinniśmy oczekiwać zawsze prawdy. Również trudnej prawdy. Trzeba żyć w prawdzie. Prawda jest konieczna do życia! „Poznacie Prawdę i Prawda
was wyzwoli” - powiedział Jezus. Gdy ktoś - w imię miłości - zwraca nam uwagę, to powinniśmy być za to wdzięczni. To znak, że mu na nas zależy. Najgorzej, gdy zrobimy coś źle,
a ktoś nic nie powie, a nawet nas pochwali, bo nie chce o nas walczyć i komplikować sobie życia.
- Zatem upomnienie braterskie to znak miłości i prawdziwy dar...
- To jeden z najcenniejszych darów, jaki mogą nam ofiarować prawdziwi przyjaciele. Równocześnie gdy my pozwalamy komuś, a wręcz prosimy, aby nam zwracał uwagę, to dajemy mu dowód wielkiego zaufania,
gdyż otwieramy przed nim najbardziej tajne zakątki naszego serca i codziennego życia. Nie tylko najbardziej tajne, ale te nie najbardziej chwalebne. Mali przyjaciele mogą znać nawet największe tajemnice
o naszej wielkości. Wielcy przyjaciele znają nasze największe słabości. Dopóki mąż nie czuje, że ma prawo zwrócić żonie uwagę (a żona mężowi), to trzeba jasno powiedzieć, że mimo ślubu i wspólnego zamieszkania,
są oni jedynie jakimiś oficjalnymi znajomymi! Przyjaźń między mężem i żoną, ale też przyjaźń w ogóle, rozpoczyna się naprawdę dopiero wtedy, gdy ludzie dają sobie prawo wejść nie tylko w najbardziej intymne,
ale w najbardziej upokarzające ich zakątki swego serca i życia.
- Ale czy małżonkowie źle nie wykorzystują tego prawa? Po kilku latach małżeństwa wielu małżonków częściej wytyka sobie potknięcia i błędy niż chwali siebie nawzajem.
- Ciągłe zwracanie sobie uwagi i wytykanie najmniejszych nawet potknięć to poważny problem wielu małżeństw. Jednak upomnienie braterskie, o którym dzisiaj rozmawiamy, to coś zupełnie innego!
Zwracanie uwagi i wytykanie potknięć rodzi się z niecierpliwości, braku zwyczajnej dobroci, z szukania swego, z pychy... Jednym słowem z braku miłości, o której pisze św. Paweł w Liście do Koryntian.
Natomiast upomnienie braterskie - wręcz przeciwnie - rodzi się właśnie z tej miłości i nie szuka poklasku, gniewem się nie unosi, nie szuka swego... Upomnienie braterskie to jedna z form walki
duchowej. Ma prawo stosować je tylko ten, kto naprawdę kocha i myśli o drugim, a nie o ułatwieniu sobie życia. Św. Terenia od Dzieciątka Jezus mawiała: „Jeżeli zwrócenie uwagi sprawiło ci przyjemność,
to źle albo niepotrzebnie zwróciłaś tę uwagę”.
- Czyli tak naprawdę upomnienie braterskie to za każdym razem podejmowanie ryzyka zadawania bólu?
- To zależy od tego, na ile osoba, którą upominamy, jest dojrzała duchowo. Niedojrzały nie szuka prawdy, ale stara się dobrze wypaść w każdej sytuacji. Reaguje więc emocjonalnie: broni się,
zaprzecza, zamyka. Dojrzały bez lęku i bez histerii uznaje swoje niedoskonałości. Jest wręcz wdzięczny, że ktoś mu je pokazuje. Niedojrzałego upomnienie braterskie zaboli. Ból nie może być jednak kryterium
naszego postępowania. Wtedy żaden chirurg nie wykonałby operacji. A św. Paweł przypomina, że czasami musi nas zaboleć i zasmucić, żebyśmy się nawrócili (zob. 2 Kor 7,9).
Tak bardzo potrzeba nam Dobrego Pasterza. Brzmi to bardzo wyraźnie w dniu kiedy właśnie otrzymaliśmy wiadomość, że został wybrany nowy Papież - następna świętego Piotra.
Dzisiaj pokazując kim jest Dobry Pasterz, podzielę się także wzruszającym przykładem odwagi i oddania jest historia pastora Johna Harpera z Titanica, który zginął, pomagając innym odnaleźć wiarę w Chrystusa. Jego postawa pokazuje, że prawdziwa moc miłości i wiary objawia się w najtrudniejszych sytuacjach. To przypomina nam, że jesteśmy powołani do bycia pasterzami, którzy niosą pomoc i wsparcie potrzebującym.
W niedzielny poranek Papież Leon XIV odprawił Mszę św. przy Grobie ś. Piotra Apostoła. Modlił się też w miejscach spoczynku swych poprzedników.
Jak poinformowało watykańskie Biuro Prasowe, w niedzielny poranek Papież Leon XIV udał się do Grot Watykańskich, gdzie, przy ołtarzu obok Grobu św. Piotra Apostoła, sprawował Mszę św. którą wraz z nim koncelebrował m.in. generał Zakonu św. Augustyna, o. Alejandro Moral Anton. Po zakończeniu Eucharystii, Ojciec Święty udał się też na modlitwę przy grobach swoich poprzedników, oraz w Niszy Paliuszy, w której znajdują się relikwie św. Piotra.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.