Pochodzą z Bielska-Białej, Czechowic-Dziedzic, Hecznarowic, Wilkowic, Zabrzega, Żywca i są częścią Salwatoriańskiego Wolontariatu Misyjnego Region Śląski z siedzibą w Mikołowie.
W okresie letnim wyjadą do parafii katolickich w Albanii, Rumunii, Kazachstanie lub Gruzji, aby zaopiekować się małymi obywatelami tych państw i dać świadectwo swej wiary. Jednym z ostatnich etapów ich cyklu przygotowawczego był udział w ogólnopolskim spotkaniu Salwatoriańskiego Wolontariatu Misyjnego (SWM), do którego doszło w dniach 8-9 luty w Krakowie.
– Aby wyjechać na misję, należy wziąć udział w ogólnopolskim i regionalnym spotkaniu SWM, w „Nocy Nikodemowej” oraz zaangażować się w organizację jakiegoś kiermaszu misyjnego. Trzeba też przez minimum rok być w wolontariacie. Później pozostaje tylko złożyć podanie – wyjaśnia Magdalena Podleśna z Bielska-Białej. Po uzupełnieniu kwestionariusza, który udostępnia lider regionalnej wspólnoty, należy rozwiązać test psychologiczny i odbyć rozmowę z psychologiem. Tegoroczne posłanie misyjne zaplanowano w czerwcu w nadmorskiej Białogórze. Tam też odbędą się warsztaty dotyczące praktycznej formuły pracy z dziećmi.
– Moja droga do wolontariatu trwała około trzech lat. W tym czasie poznałam na pieszej pielgrzymce z Bielska-Białej na Jasną Górę, śp. Helenę Kmieć, która była związana z SWM. Kilka miesięcy później przez cały kraj przetoczyła się wiadomość, że została ona zamordowana w Boliwii – mówi M. Podleśna. I dodaje, że najpierw zafascynowały ją regionalne spotkania wspólnoty, a później krajowe. Regionalne odbywają się m.in. w Katowicach-Bogucicach, Brennej-Leśnicy, Goczałkowicach, a krajowe w Trzebini i Krakowie. To one wyznaczają cel i porządkują działanie wolontariuszy.
Aby uzyskać środki na wyjazd misyjny, co jakiś czas w różnych częściach diecezji usłyszeć można o kiermaszach, z których dochód przeznaczony jest na działalność statutową. Ostatni taki festyn, połączony ze świadectwem młodych, odbył się 16 lutego w Żywcu.
– Za kilka miesięcy, 31 czerwca, jadę do albańskiej wioski Bilaj. Tam nie trafia pomoc tak obficie jak do Afryki. W tym kraju wciąż odczuwa się skutki niedawnego trzęsienia ziemi i trwającego dziesięciolecia terroru komunistycznego. Bieda jest tam dojmująca. Jadę więc do Albanii, aby w myśl Ewangelii zatroszczyć się o drugiego człowieka i aby przekazywać mu miłość – dopowiada M. Podleśna.
SWM Region Śląski to grupa osób w wieku 17-26 lat, które pragną działać na rzecz misji. Raz w miesiącu formują się na spotkaniach regionalnych, a kilka razy do roku na ogólnopolskich.
O przyczajonych tygrysach, dwóch stronach medalu i mocnej relacji z Bogiem – Sylwia Jaśkowiec poruszyła serca uczestników 26. Salwatoriańskiego Forum Młodych w Dobroszycach.
- Od szkolnych lat uprawiam sport, a moją wiodącą dyscypliną są biegi narciarskie. W 2010 roku pojechałam na swoje pierwsze Zimowe Igrzyska Olimpijskie do Vancouver. One otworzyły mi drzwi do świata sportu. Miałam potencjał, ludzie mówili o dużym talencie, uzyskiwałam dobre wyniki sportowe. I nagle w moim życiu wydarzyło się coś niesamowitego. Po powrocie z sezonu zimowego do akademika w Katowicach, gdzie studiowałam na Akademii Wychowania Fizycznego, przydzielono mi pokój z dziewczynami, które na co dzień formowały się we Wspólnocie Przymierza Rodzin ,,Mamre”. Dziewczyny namówiły mnie na wyjazd na Mszę św. o uzdrowienie do Częstochowy. I tu muszę wspomnieć, że po powrocie z igrzysk miałam dobry moment sportowy, ale psychicznie czułam, że coś się kończyło, bo dążyłam do tego, aby zakończyć współpracę z trenerem, z którym bardzo dużo osiągnęłam. Wiedziałam, że nasza dalsza współpraca nie podniesie mojego sportowego poziomu, że mnie nie rozwinie. Człowiek miał w sobie ogromne sportowe ambicje, a przede wszystkim marzył nie tylko o igrzyskach, ale i o medalu mistrzostw świata i medalu olimpijskim. Te moje marzenia powodowały, że muszę iść dalej, wziąć sprawy w swoje ręce. Na tej Mszy św. stało się coś niesamowitego - pierwszy raz w życiu doświadczyłam żywego Pana Boga. Ten żywy Bóg powiedział mi ostre słowa.
Gdy zagłębiłam się w treść wydanego właśnie wywiadu-rzeki z księdzem Ireneuszem Skubisiem, miałam przed oczami wszystko, co działo się od początku mojej pracy w „Niedzieli”, czyli od roku 1998.
Zapamiętałam ks. infułata właśnie takiego, jaki wyłania się z najnowszej książki Czesława Ryszki: uśmiechniętego, zatroskanego o Kościół i Polskę, z pasją powtarzającego, że media katolickie mają do spełnienia ważną misję ewangelizacyjną. Kochającego „Niedzielę” najmocniej na świecie, doceniającego jej pracowników i dziennikarzy, a także najbardziej znamienitych autorów, którzy na przestrzeni lat gościli na łamach. Ta książka to wspaniała panorama nie tylko dziejów „Niedzieli”, ale także historii Kościoła i historii Polski. Opowieść o czasach, w jakich żyliśmy – m.in. w stanie wojennym, kiedy to ks. Skubiś nawet kilka razy w tygodniu musiał jeździć z Częstochowy do warszawskich urzędów, bo pismo podlegało ingerencjom cenzury, albo w czasach transformacji ustrojowej, gdy po roku 1989 w tygodniku podejmowano kwestie związane z życiem publicznym, m.in. z walką o życie dzieci poczętych. „Lata 90. to niekwestionowany sukces „Niedzieli”. Wybudowano nowy gmach redakcji, ruszyły edycje diecezjalne, powstały studia radiowe i telewizyjne „Niedzieli”, nakład sięgnął 300 tys. egzemplarzy, niektórzy nazywali nawet jej naczelnego „magnatem prasowym” – pisze Czesław Ryszka.
Gdy zagłębiłam się w treść wydanego właśnie wywiadu-rzeki z księdzem Ireneuszem Skubisiem, miałam przed oczami wszystko, co działo się od początku mojej pracy w „Niedzieli”, czyli od roku 1998.
Zapamiętałam ks. infułata właśnie takiego, jaki wyłania się z najnowszej książki Czesława Ryszki: uśmiechniętego, zatroskanego o Kościół i Polskę, z pasją powtarzającego, że media katolickie mają do spełnienia ważną misję ewangelizacyjną. Kochającego „Niedzielę” najmocniej na świecie, doceniającego jej pracowników i dziennikarzy, a także najbardziej znamienitych autorów, którzy na przestrzeni lat gościli na łamach. Ta książka to wspaniała panorama nie tylko dziejów „Niedzieli”, ale także historii Kościoła i historii Polski. Opowieść o czasach, w jakich żyliśmy – m.in. w stanie wojennym, kiedy to ks. Skubiś nawet kilka razy w tygodniu musiał jeździć z Częstochowy do warszawskich urzędów, bo pismo podlegało ingerencjom cenzury, albo w czasach transformacji ustrojowej, gdy po roku 1989 w tygodniku podejmowano kwestie związane z życiem publicznym, m.in. z walką o życie dzieci poczętych. „Lata 90. to niekwestionowany sukces „Niedzieli”. Wybudowano nowy gmach redakcji, ruszyły edycje diecezjalne, powstały studia radiowe i telewizyjne „Niedzieli”, nakład sięgnął 300 tys. egzemplarzy, niektórzy nazywali nawet jej naczelnego „magnatem prasowym” – pisze Czesław Ryszka.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.