Reklama

Rodzina

Gdy dorosłe dziecko odchodzi z partnerem

Jedni rodzice nad tym boleją. Inni coraz częściej akceptują taką sytuację, uważając, że nie mają wyjścia. Niekoniecznie...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Boli, bo syn lub córka zamieszkują z partnerką lub partnerem nie tylko bez ślubu kościelnego, ale nawet cywilnego. Na przykład Agnieszka...

Zaskoczenie, szok i bezradność

Agnieszka nie dostała się na studia w miejscowości, gdzie mieszkała z rodzicami. Podjęła decyzję o studiach w innym mieście. Razem z dwiema koleżankami wynajęła mieszkanie. Uznała to za dużo lepszą opcję niż akademik. Przez całe studia miała bardzo dobre relacje z rodzicami, często do nich telefonowała i opowiadała, jak jej się wiedzie. Pod koniec studiów zadzwoniła z wiadomością, że od 2 lat jest w związku z Maćkiem i postanowili, iż będą mieszkać razem. Maciek ma mieszkanie i ona za tydzień przeprowadza się do niego. Ślub? – Nie, nie planujemy, to niepotrzebne. Dziecko? – Tak, myślimy o tym, jak tylko zdam egzaminy i obronię pracę. Gdy będzie dziecko, to może weźmiemy ślub, bo wtedy się opłaca – fragmenty rozmowy z córką przytacza matka Agnieszki. Rodziców zamurowały te wiadomości. Są katolicką rodziną, wyobrażali sobie ślub córki ze wszystkimi rytuałami. A tu szok.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podobnych doświadczeń jest coraz więcej

Reklama

– Nasza córka od kilku lat mieszka ze swoim chłopakiem w innym mieście – opowiada Ewa. – Przedstawiła go nam. Lubimy go i szanujemy jako osobę. Cieszylibyśmy się, gdybyśmy mogli powiedzieć o nim, że to nasz zięć. Chyba przeszedł jakieś doświadczenia, które mu utrudniają albo uniemożliwiają zawarcie ślubu kościelnego. Każde poruszenie z córką tematu ślubu wywołuje jej agresję, niespotykaną w innych naszych kontaktach. Czujemy się bezradni. Przestaliśmy z nią o tym rozmawiać. Nasza córka wie, że nadal jest przez nas kochana. I wie, że nie akceptujemy jej sytuacji. Nie odwiedzamy ich. Na święta też przyjeżdża do nas sama.

Ten sakrament byłby nieważnie zawarty

– Pewnego dnia nasza 19-letnia córka przyszła do nas i oznajmiła, że jest w ciąży – opowiedzieli nam Beata i Tomasz. – Na początku towarzyszyło nam uczucie rozgoryczenia, zagubienia i zawstydzenia sytuacją, w której się znaleźliśmy. Trudno nam było pogodzić się z rzeczywistością, która obnażała naszą słabość jako rodziców. Część rodziny domagała się, abyśmy nalegali na małżeństwo córki. Rzeczywiście, początkowo chcieliśmy pomóc im w drodze do małżeństwa. Zobaczyliśmy jednak, że młodzi nie są gotowi do odpowiedzialnej decyzji o wspólnym życiu, a widząc utratę wiary ich dwojga, uznaliśmy, że z szacunku dla sakramentu małżeństwa nie możemy nalegać na ślub. Pod presją byłby zawarty nieważnie. Przeważyła troska o stan zdrowia córki i dziecka. Przyjście do nas w zaufaniu z prośbą o przyjęcie jej i pomoc pozwoliło w porę otoczyć ją opieką i nie dopuścić do przerwania ciąży. Zawiązała się nasza głęboka więź z córką. Ona odkrywała tajemnice macierzyństwa i wartości, jakie niesie poczęte życie, także to poczęte w niewłaściwym czasie. Ten niewłaściwy krok można było naprawić tylko miłością.

Reklama

Córka zamieszkała z ojcem dziecka, on jednak nie był gotowy do roli ojca. Przerosło go to. Rozstali się. Po pewnym czasie córka zamieszkała z drugim partnerem, z którym wzięła ślub cywilny. Biologiczny ojciec dziecka teraz bardziej interesuje się swoją córeczką i utrzymuje z nią kontakt. Między nim a naszą córką i jej cywilnym mężem jest przyjaźń z właściwym dystansem. Nasze dzieci dobrze znają nasze zaangażowanie w Kościele i je szanują, jednak same deklarują się jako niewierzące. Córka doznała w Kościele poważnego zranienia i to też wpłynęło na jej odejście od wiary. Oboje twierdzą, że wiary nie wybierali, tylko została im narzucona przez rodziców. Trudno nam się z tym pogodzić, ale respektujemy ich wybór. Widzimy, jak bardzo są poranieni. To wszystko jest dla nas bardzo trudną próbą miłości. Szukamy jej właściwego kształtu w relacjach z córką i jej cywilnym mężem oraz ojcem naszej wnuczki. Modlimy się za nich codziennie, wierzymy w ich nowe nawrócenie.

Czy można uchronić przed tym dzieci?

Niektórzy rodzice przykładem swojego życia bez wzajemnej miłości, kłótniami i rozwodem sami zniechęcili swoje dzieci do ślubu kościelnego. Dlatego dziś dla rodziców małych dzieci i rodziców dzieci nastoletnich ważne jest budowanie swoich relacji małżeńskich tak, aby dzieci nie powiedziały: „Mieli ślub, a i tak się rozeszli”. „Nic im ta impreza w kościele nie pomogła”. Powtarzamy od lat, że dzieci w swoim dorosłym życiu bardziej naśladują to, jak rodzice żyli, niż to, co im kładli do głowy. Ale są też rodzice, którzy całe życie poświęcili wychowaniu swoich dzieci w duchu wiary, sami byli przykładem miłości wiernej i przezwyciężającej kryzysy, a mimo to dzieci odeszły od Boga i Kościoła.

Reklama

Coraz częściej jednakże rodzice akceptują wspólne mieszkanie dziecka z partnerem lub partnerką przed ślubem. „Najważniejsze, że się kochają, jak będą chcieli, to wezmą ślub” – słyszę czasem. Teoretycznie to prawda, ale zazwyczaj świadczy to o braku rozumienia istoty sakramentu małżeństwa przez samych rodziców. Oznacza rozumienie ślubu w kategoriach kultury, zwyczaju, który można zachować lub nie. Taka postawa często odzwierciedla także ich własne problemy. Sami są rozwiedzeni lub żyją w powtórnych związkach, nie są ze sobą szczęśliwi, czasem tęsknią za swoją pierwszą miłością. Sami popełnili błędy i uważają, że akceptując nieformalny związek, chronią przed nimi dzieci.

Są także inne doświadczenia

– Nasza dorosła córka za namową swojego chłopaka chciała wyprowadzić się z domu – powiedziała nam Aldona.

Reklama

– Bardzo nas to zmartwiło i obawiałam się, że żadne nasze argumenty nie zdołają jej przekonać do zmiany decyzji. Zwłaszcza że rodzice jej chłopaka uważali to za całkiem normalne. Dla córki też zdawało się to oczywiste. „Bo wszyscy tak robią” – przekonywała. Gdy pakowała swoje rzeczy, poprosiłam ją o rozmowę, podczas której bardzo się pilnowałam, aby w emocjach nie zapomnieć o zasadach dialogu. Spokojnie przedstawiłam jej wszystkie konsekwencje, moim zdaniem, błędnej decyzji. Podałam przykłady siły i łaski Bożej płynące z wytrwania w czystości do zawarcia małżeństwa. Powiedziałam jej, że przez zachowanie czystości narzeczeni przygotowują się do wierności i odpowiedzialności za siebie nawzajem. Powołałam się na przykład rodziców jej chłopaka. Wcześnie zamieszkali razem, kilka lat po ślubie rozwiedli się i każde z nich ma już kolejnego partnera. Moja córka wiedziała, jak bardzo przeżywał to jej chłopak, mimo że był już dorosły. Przypomniałam jej też, że była wychowywana w duchu wiary, a Pan Bóg dał nam przykazania, żebyśmy byli szczęśliwi, i że z sakramentu małżeństwa płyną łaski od Boga, dzięki którym my – jej rodzice – przezwyciężyliśmy kryzys w naszym małżeństwie. Nasza rozmowa trwała 3 godziny, ale na koniec usłyszałam: „Nie wiedziałam o tym wszystkim, zostanę”. I została. Trzy lata temu połączył ich sakrament małżeństwa. Przed ślubem oboje uczestniczyli w Wieczorach dla Zakochanych, a po ślubie pojechali na rekolekcje Spotkań Małżeńskich. Mają dziecko.

– Gdy dziś przypominam sobie tamto wydarzenie – kontynuowała Aldona – to wydaje mi się, że od argumentów ważniejszy był sposób, w jaki rozmawiałam z córką. Starałam się ją wysłuchać i okazać jej zrozumienie. Odniosłam wrażenie, że poczuła się wysłuchana, zrozumiana i dzięki temu mogła przyjąć moje argumenty.

Miłość, nadzieja, modlitwa

Różne sytuacje, różne reakcje rodziców. Która jest właściwa? Doświadczenie pokazuje, że każda, która kieruje się miłością. Nie poprawnością wobec samej tylko tradycji, nie wstydem przed sobą i rodziną, ale miłością do dziecka. Naciski na ślub mogą skutkować większym umocnieniem się dzieci „w swoich okopach” albo nieważnie zawartym sakramentem – „dla spokoju rodziców”. Takie śluby, bez zrozumienia istoty sakramentu, bez świadomej wiary i zawierzenia swojego małżeństwa Panu Bogu, najczęściej kończą się rozwodem. Nie można jednak wykluczyć, że czasem i przez taki ślub łaska Boża może zadziałać. Dlatego pozostaje tylko miłość, życzliwość wobec dzieci i modlitwa za nie.

Jakieś 20 lat temu na prowadzonych przez Spotkania Małżeńskie Wieczorach dla Zakochanych, przygotowujących do sakramentu małżeństwa, zdarzało się, że na 20 par w grupie, 1-2 pary, najwyżej 3, mieszkały wspólnie. Dziś w podobnej liczebnie grupie 2-3 nie mieszkają razem – pozostałe żyją w nieformalnych związkach, mimo to przychodzą, by świadomie przygotować się do sakramentu małżeństwa. Niech to napełni nadzieją rodziców, którzy boleją, że ich dzieci żyją bez ślubu. Bo może kiedyś w takiej grupie także ich dzieci się znajdą. Warto się o to modlić.

2021-01-05 11:49

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wchodzenie do duchowego skarbca małżeństwa. "Gomułeczki" walentynkowo

[ TEMATY ]

rodzina

małżeństwo

walentynki

Archiwum prywatne Moniki i Marcina

Światowy Dzień Małżeństwa w 2021 r. przypada 14 lutego. Walentynki to doskonała okazja na wspólne zastanowienie się: czy rozumiemy co jest prawdziwą istotą małżeństwa? „Niedziela” o tym, w specjalnej rozmowie z "Początkiem Wieczności". Monika i Marcin Gomułkowie szczerze o małżeństwie, budowaniu relacji, receptach na udany związek, „pisklętach” i Kursie Małżeńskim Alpha.

Damian Krawczykowski /Niedziela: Na każdym kroku jakiś nowy „międzynarodowy dzień”. Czy uważacie, że małżeństwo też potrzebuje tego swojego „dnia”? Czujecie potrzebę promocji małżeństwa w dzisiejszych czasach?
CZYTAJ DALEJ

Niedziela Palmowa

Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową, czyli Męki Pańskiej, i rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia.

W ciągu wieków otrzymywała różne określenia: Dominica in palmis, Hebdomada VI die Dominica, Dominica indulgentiae, Dominica Hosanna, Mała Pascha, Dominica in autentica. Niemniej, była zawsze niedzielą przygotowującą do Paschy Pana. Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści ( por. Mt 21, 1-10; Mk 11, 1-11; Łk 19, 29-40; J 12, 12-19), a także rozważa Jego Mękę. To właśnie w Niedzielę Palmową ma miejsce obrzęd poświęcenia palm i uroczysta procesja do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie starał się jak najdokładniej "powtarzać" wydarzenia z życia Pana Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co poświadcza Egeria. Według jej wspomnień patriarcha wsiadał na oślicę i wjeżdżał do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go w radości i w uniesieniu, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy. Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Anastasis (Zmartwychwstania), gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Owa procesja rozpowszechniła się w całym Kościele mniej więcej do XI w. W Rzymie szósta niedziela Przygotowania Paschalnego była początkowo wyłącznie Niedzielą Męki Pańskiej, kiedy to uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj procesji upamiętniającej wjazd Pana Jezusa do Jerusalem. Obie tradycje szybko się połączyły, dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i Męka) . Przy czym, w różnych Kościołach lokalnych owe procesje przyjmowały rozmaite formy: biskup szedł piechotą lub jechał na osiołku, niesiono ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre też przekazy zaświadczają, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania więźniów (czyżby nawiązanie do gestu Piłata?). Dzisiaj odnowiona liturgia zaleca, aby wierni w Niedzielę Męki Pańskiej zgromadzili się przed kościołem (zaleca, nie nakazuje), gdzie powinno odbyć się poświęcenie palm, odczytanie perykopy ewangelicznej o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy i uroczysta procesja do kościoła. Podczas każdej Mszy św., zgodnie z wielowiekową tradycją czyta się opis Męki Pańskiej (według relacji Mateusza, Marka lub Łukasza - Ewangelię św. Jana odczytuje się w Wielki Piątek). W Polsce istniał kiedyś zwyczaj, że kapłan idący na czele procesji trzykrotnie pukał do zamkniętych drzwi kościoła, aż mu otworzono. Miało to symbolizować, iż Męka Zbawiciela na krzyżu otwarła nam bramy nieba. Inne źródła przekazują, że celebrans uderzał poświęconą palmą leżący na ziemi w kościele krzyż, po czym unosił go do góry i śpiewał: "Witaj krzyżu, nadziejo nasza!". Niegdyś Niedzielę Palmową na naszych ziemiach nazywano Kwietnią. W Krakowie (od XVI w.) urządzano uroczystą centralną procesję do kościoła Mariackiego z figurką Pana Jezusa przymocowaną do osiołka. Oto jak wspomina to Mikołaj Rey: "W Kwietnią kto bagniątka (bazi) nie połknął, a będowego (dębowego) Chrystusa do miasta nie doprowadził, to już dusznego zbawienia nie otrzymał (...). Uderzano się także gałązkami palmowymi (wierzbowymi), by rozkwitająca, pulsująca życiem wiosny witka udzieliła mocy, siły i nowej młodości". Zresztą do dnia dzisiejszego najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby gardła według naszych dziadków jest właśnie bazia z poświęconej palmy, którą należy połknąć. Owe poświęcone palmy zanoszą dziś wierni do domów i zawieszają najczęściej pod krzyżem. Ma to z jednej strony przypominać zwycięstwo Chrystusa, a z drugiej wypraszać Boże błogosławieństwo dla domowników. Popiół zaś z tych palm w następnym roku zostanie poświęcony i użyty w obrzędzie Środy Popielcowej. Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej, wprowadza nas coraz bardziej w nastrój Świąt Paschalnych. Kościół zachęca, aby nie ograniczać się tylko do radosnego wymachiwania palmami i krzyku: " Hosanna Synowi Dawidowemu!", ale wskazuje drogę jeszcze dalszą - ku Wieczernikowi, gdzie "chleb z nieba zstąpił". Potem wprowadza w ciemny ogród Getsemani, pozwala odczuć dramat Jezusa uwięzionego i opuszczonego, daje zasmakować Jego cierpienie w pretorium Piłata i odrzucenie przez człowieka. Wreszcie zachęca, aby pójść dalej, aż na sam szczyt Golgoty i wytrwać do końca. Chrześcijanin nie może obojętnie przejść wobec wiszącego na krzyżu Chrystusa, musi zostać do końca, aż się wszystko wypełni... Musi potem pomóc zdjąć Go z krzyża i mieć odwagę spojrzeć w oczy Matce trzymającej na rękach ciało Syna, by na końcu wreszcie zatoczyć ciężki kamień na Grób. A potem już tylko pozostaje mu czekać na tę Wielką Noc... To właśnie daje nam Wielki Tydzień, rozpoczynający się Niedzielą Palmową. Wejdźmy zatem uczciwie w Misterium naszego Pana Jezusa Chrystusa...
CZYTAJ DALEJ

Papież: stawajmy się dla siebie nawzajem Cyrenejczykami

2025-04-13 12:01

[ TEMATY ]

Niedziela Palmowa

papież Franciszek

Cyrenejczyk

Grzegorz Gałązka

Papież Franciszek

Papież Franciszek

Do niesienia krzyża nie tylko własnego, lecz także i naszych bliźnich zachęcił Ojciec Święty wiernych podczas liturgii Niedzieli Palmowej. Przygotowaną przez niego homilię odczytał wicedziekan Kolegium Kardynalskiego, kard. Leonardo Sandri.

„Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie” (Łk 19, 38). W ten sposób tłum wiwatuje na cześć Jezusa, gdy wkracza do Jerozolimy. Mesjasz przechodzi przez bramę świętego miasta, szeroko otwartą, by powitać Tego, który kilka dni później wyjdzie przez nią przeklęty i skazany, obarczony ciężarem krzyża.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję