Dokładnie 21 stycznia minęła 30. rocznica powołania stowarzyszenia, które w szczególny sposób pomaga osobom z zaburzeniami psychicznymi. Inicjatorem wielopłaszczyznowych działań, skierowanych do chorych znajdujących się na marginesie społeczeństwa, jest ks. prał. Tadeusz Pajurek.
– Stowarzyszenie, którego nazwa odwołuje się do encykliki Jana Pawła II Dives in misericordia, zostało założone w styczniu 1991 r. przez personel medyczny i grupę wolontariuszy szpitala psychiatrycznego. Główna idea zawarta jest w słowie miłosierdzie, ale też w wołaniu Jana Pawła II: „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali” – wyjaśnia ks. Pajurek. Jak podkreśla, „Misericordia”, dar Opatrzności Bożej, to kompleksowy system wsparcia dla osób niepełnosprawnych, główne z zaburzeniami psychicznymi. – Człowiek głoszący orędzie miłosierdzia powinien posiadać nie tylko umiejętność dostrzegania ludzi znajdujących się w potrzebie, ale także wyobraźnię miłosierdzia po to, by znaleźć sposoby i środki aby im pomóc – mówi ksiądz prezes.
Trzeba przyznać, że ludziom „Misericordii” nie brakuje ani wyobraźni, ani zapału do pracy. Diagnozując sytuację chorych, jak i służby zdrowia, koncentrują się na zapewnieniu cierpiącemu człowiekowi wszechstronnej pomocy. – Rozpoznając potrzeby, w ciągu trzech dekad rozwinęliśmy różnorodne formy rehabilitacji społecznej i zawodowej. Nasze działania zabezpieczają potrzeby materialne i duchowe osób niepełnosprawnych, stwarzają możliwości adaptacji społecznej, a także przełamują barierę strachu i nietolerancji społeczeństwa w odniesieniu do osób chorych psychicznie – mówi ks. Pajurek. W strukturach „Misericordii” działają jednostki udzielające pomocy osobom po przebytym kryzysie psychicznym na każdym etapie ich powrotu do zdrowia, a mianowicie: środowiskowy dom samopomocy, klub samopomocy, warsztaty terapii zajęciowej, zakład aktywności zawodowej oraz mieszkania chronione i wspomagane. Wszystkie łączy jedna idea: pomoc osobom zmagającym się z trudnościami społecznymi i bytowymi oraz ze stygmatyzacją w wyniku pojawienia się choroby psychicznej.
Młoda dziewczyna ze Zdowa podejmuje się prowadzenia akcji charytatywnej o zasięgu ogólnopolskim, a nawet można powiedzieć, że dociera ona także za granice naszego kraju. Nieprawdopodobne? A jednak dzieje się naprawdę.
Karolina Sobólska, bo o niej mowa, już czwarty rok koordynuje akcję Mały gest, wielki cel. – Akcja powstała całkowicie spontanicznie. Pewnego dnia zastanawiałam się, jak mogę pomóc innym. Od zawsze lubiłam pomagać, sprawiało mi to radość. Myślałam o różnych wolontariatach, lecz postanowiłam stworzyć coś sama – opowiada Niedzieli. W mediach społecznościowych nie brakuje historii chorych dzieci, a wielu z nich traci nadzieję, że kiedykolwiek uda im się pokonać chorobę. Dziewczyna pomyślała wówczas, że napisanie listu czy kartki ze słowami wsparcia może choć trochę im pomóc. – Właśnie w ten sposób narodził się pomysł akcji. Następnie wraz z przyjaciółką utworzyłyśmy grupę na Facebooku, skontaktowałyśmy się z rodzicami kilkorga dzieci i rozpoczęłyśmy działanie. Umieściłyśmy ich historie ze zdjęciem, a każdy chętny mógł wysłać coś od siebie. Z racji rosnącej popularności przenieśliśmy się z grupy na fanpage, gdzie działamy do dziś. Aktualnie jestem główną działaczką, natomiast mam kilka osób, które w razie potrzeby są chętne do pomocy – kontynuuje mieszkanka Zdowa.
Położna, która uczestniczyła w aborcjach w szpitalu w Oleśnicy, ujawniła szczegóły horroru trwającego za murami tej placówki.
Gizela Jagielska szkoli personel z zabijania chlorkiem potasu tłumacząc, że należy go wstrzykiwać dziecku tak długo aż jego serce przestanie bić, gdyż inaczej dziecko zacznie uciekać i trzeba będzie "kłuć jeszcze raz". Dla położnych z Oleśnicy aborcja ma być "łatwiejszą pracą" niż przyjmowanie porodów żywych dzieci. "Pacjentki" Jagielskiej robią sobie pamiątki z okazji zamordowania własnego dziecka. Inne kobiety płaczą z rozpaczy na szpitalnych korytarzach.
W niedzielę 1 czerwca kolarze uczestniczący w 108. edycji Giro d’Italia przejadą trzykilometrową trasę przez terytorium Watykanu. Wśród widzów, którzy będą śledzić przejazd znajdzie się Francesco Moser, jeden z najbardziej utytułowanych kolarzy w historii (zwycięzca Giro w 1984 roku). Sam ze wzruszeniem przypomina rok 1974, kiedy papież Paweł VI dał sygnał do startu kolarzom 57. edycji Giro. Tym razem wzruszenie również wypełni jego serce.
„Byłem wtedy bardzo młody, byłem niemal debiutantem” — wspomina Moser 16 maja 1974 roku, kiedy Paweł VI dał sygnał do startu wyścigu na dziedzińcu San Damaso. „Niezapomniane! To było coś niezwykłego – my, kolarze w strojach wyścigowych, zostaliśmy przyjęci przez papieża Montiniego. Byli tam Merckx, Gimondi, Fuente... wszyscy byliśmy poruszeni tą ojcowską gościnnością, wzruszeni, widząc jak Paweł VI macha chorągiewką na znak startu” – wspomina dzisiaj tamten majowy dzień.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.