Ks. Tomasz Nowak: W ciągu 28 lat, kiedy Ksiądz był dyrektorem Caritas, było bardzo dużo różnych akcji charytatywnych, i tych stałych, i tych okazjonalnych. Którą z nich Ksiądz szczególnie zapamiętał?
Ks. Stanisław Słowik: Każda sytuacja jest inna, każda wiąże się z jakimś ludzkim dramatem, które trudno ze sobą porównywać. Przypominam sobie święta Bożego Narodzenia w 2004 r., kiedy fala tsunami zalała część Tajlandii, dokładnie 26 grudnia. Caritas Diecezji Rzeszowskiej włączyła się w zbiórkę i była to największa dotąd zbiórka w historii. Kiedy zastanawiałem się nad tym fenomenem, bo przecież Tajlandia leży daleko, jest nieznana, a tu taka ofiarność, pomyślałem o tym szczególnym kontraście związanym z Bożym Narodzeniem – my, w Polsce, siedzieliśmy w ciepłych domach przy pełnych stołach, a tam taki dramat. Ten kontrast miał przełożenie na ofiarność.
Cofnijmy się do początków Caritas w diecezji rzeszowskiej, do 1992 r. Kiedy rozmawiałem z bp. Kazimierzem Górnym z okazji jubileuszu 25-lecia diecezji i pytałem o mianowanie Księdza dyrektorem, mówił, że znaliście się już wcześniej, przed powstaniem diecezji. Kiedy zaczęła się ta znajomość?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Biskupa Kazimierza poznałem podczas działalności w duszpasterstwie harcerskim. W ramach struktur diecezji przemyskiej byłem odpowiedzialny na duszpasterstwo harcerek i harcerzy w archiprezbiteracie rzeszowskim, choć w praktyce moja działalność obejmowała szerszy zakres. W tym czasie z ramienia episkopatu harcerzami opiekował się bp Górny. Spotykaliśmy się na zjazdach i posiedzeniach, m.in. w Krakowie i Warszawie. Gdy bp Kazimierz przyjechał do Rzeszowa jako pierwszy ordynariusz, byłem proboszczem w Załężu. Pewnego dnia spotkaliśmy się przy katedrze. Zapytał co robię i powiedział, że chce mnie odwiedzić. Wkrótce przyjechał do Załęża z ks. Jerzym Buczkiem.
… kanclerzem kurii…
Tak, i obydwaj namawiali mnie do objęcia Caritas. Mieli tyle argumentów, że się w końcu zgodziłem. Od razu też pojawił się temat zastępcy. Podali mi dwa nazwiska. Jak zobaczyłem, że jedno z nich to Jagustyn, nie miałem wątpliwości, żeby poprosić o dobrze znanego mi ks. Władysława Jagustyna, wtedy proboszcza w Zalesiu.
Organizując akcje raz siedział Ksiądz za biurkiem w swoim gabinecie, innym razem można było spotkać Księdza w terenie. W którym miejscu Ksiądz się czuł lepiej?
Było potrzebne jedno i drugie, w zasadzie jedno wynikało z drugiego. Żeby dobrze zorganizować pomoc, czy to w związku z powodziami, których było wiele w tym czasie, czy w związku z osuwiskami, jechałem w teren zobaczyć i spotkać się z ludźmi. Żadna relacja, telefon i list nie zastąpią takiego kontaktu. Rozmowa z poszkodowanymi dodatkowo napędzała do działania. Ale potem trzeba było usiąść w biurze, zredagować odpowiednie pisma, spotkać się z władzami.
Powołanie na funkcję dyrektora nie wiązało się z pozostawieniem parafii w Załężu. Czy udawało się Księdzu godzić obowiązki proboszcza i dyrektora Caritas?
Reklama
Nie za bardzo, choć i tak długo, bo przez 4 lata łączyłem te funkcje. Z każdym rokiem przybywało działań i szybko okazało się, że trudno jest pogodzić te obowiązki. Często prosiłem o zastępstwo w katechezie m.in. ks. Władysława. W tamtym czasie przyjeżdżały liczne transporty z darami, pojawiały się nieplanowane akcje i nie dało się tego tak kontynuować. Powiedziałem bp. Kazimierzowi, że nie jestem ani dobrym proboszczem, ani dobrym dyrektorem Caritas i proszę, aby dyrekcję powierzył komuś innemu, a mnie zostawił w Załężu. Biskup zaproponował inne rozwiązanie – opuszczenie probostwa, a zajęcie się tylko Caritas. Pocieszając mnie powiedział: – W ten sposób będziesz proboszczem całej diecezji.
I wtedy, jako proboszcz diecezji, mógł Ksiądz rozwinąć skrzydła.
Raczej skrzydełka, bo słowiki to małe ptaszki. Wtedy działaliśmy już we trzech – dołączył do nas ks. Bogdan Janik, jako drugi wicedyrektor Caritas. Rozwijaliśmy się tworząc struktury i obiekty.
W tym czasie byłem klerykiem i kojarzę Caritas głównie z prowadzenia kuchni dla ubogich i organizacji Wigilii dla bezdomnych.
Prowadzenie kuchni w Rzeszowie rozpoczęło jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, które później przekształciło się w Rzeszowskie Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta. Jako Caritas otworzyliśmy pierwszą kuchnię w budynku Straży Pożarnej przy ul. Mochnackiego – wykorzystałem kontakty, jakie miałem jako kapelan Straży Pożarnej. Później przenieśliśmy się z kuchnią na dworzec PKP. Obecnie, już wspólnie z Rzeszowskim Towarzystwem Pomocy im. św. Brata Alberta, prowadzimy kuchnię przy ul. Styki, gdzie adaptowaliśmy dawną pralnię chemiczną i przyległe magazyny – teraz z tych obiektów korzystamy razem z Rzeszowskim Towarzystwem Pomocy im. św. Brata Alberta. Towarzystwo prowadzi tam schronisko dla bezdomnych, obok schronisk w Jaśle i Racławówce, i największą kuchnię. Z wdzięcznością wspominam współpracę z prezesem Towarzystwa – Aleksandrem Zaciosem.
Reklama
Znów nawiążę do czasów kleryckich. Po pierwszym roku w seminarium, w ramach praktyk duszpasterskich, uczestniczyłem w jednych z pierwszych kolonii dla dzieci w nowym ośrodku Caritas w Myczkowcach. To dzisiaj duma rzeszowskiej Caritas.
Dla ścisłości, Caritas przejęła stary ośrodek po wojsku, wymagający remontów i modyfikacji, które wciąż trwają, a czuwa nad nimi ks. Bogdan – dyrektor ośrodka. Dzięki jego wysiłkowi pojawiło się tam wiele ciekawych inicjatyw, jest m.in. Ogród Biblijny, Park Miniatur, Mini ZOO, są cykliczne imprezy, jak Bieszczadzkie Trzeźwe Wesele, spotkania rodzin wielodzietnych czy konferencje biblijne. A ile tam już było dzieci na koloniach letnich i zimowiskach – około 40 tysięcy plus 4 tysiące dzieci z Ukrainy.
Ośrodek w Myczkowcach to jedna z wielu placówek Caritas. Niektóre powstały w nowych budynkach, inne w starych, remontowanych i adaptowanych. Dzisiaj na terenie całej diecezji jest ponad 30 placówek pomocowych…
Reklama
Są to placówki dla niepełnosprawnych, m.in. Domy Pomocy Społecznej i Warsztaty Terapii Zajęciowej, Środowiskowe Domy Pomocy, Stacje Opieki Caritas, Zakłady Pielęgnacyjno-Opiekuńcze, Dom Samotnej Matki, Okno Życia i Centrum Integracji Społecznej. Caritas organizuje także cykliczne akcje, takie jak Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, Baranek Wielkanocny, Tornister Pełen Uśmiechów, Dzień Matki i Dziecka, św. Mikołaj oraz Światowy Dzień Chorego. Ta lista nie jest zamknięta, reagujemy na bieżące potrzeby. 8 lipca 2020 r. otworzyliśmy Dzienny Dom dla Starszych „Ochronka dla Seniora” w Zagorzycach Dolnych, który poświęcił bp Jan Wątroba – od 2013 r. to biskup Jan inicjuje i błogosławi nowym dziełom miłosierdzia w naszej diecezji.
Wiele razy słyszałem z ust Księdza słowa nieskrywanej dumy i radości z powodu powstania i działalności Szkolnych Kół Caritas.
Często powtarzam, że Caritas to gra zespołowa. Potrzeba współpracy wielu ludzi i środowisk. Już od początku dużo wysiłku wkładaliśmy w zakładanie parafialnych zespołów Caritas. Wolontariusze z tych zespołów mają najlepsze rozeznanie w terenie. Daliśmy też początek czemuś, co jest wolontariatem dziecięcym, młodzieżowym i akademickim, i rzeczywiście jestem z tego dumny. Pierwsze Szkolne Koło Caritas w Polsce powstało w 1995 r. w II Liceum Ogólnokształcącym w Rzeszowie z opiekunką p. Marią Kowalską. Tak się zaczęło. Potem powstawały nowe placówki. Następnie szkolne koła pojawiły się w innych diecezjach w Polsce.
Dziękuję za rozmowę.
Jeszcze jedno.
Słucham.
Zakończyłem pewien etap życia i chciałem podziękować wielu osobom, z którymi współpracowałem przez 28 lat. O niektórych już mówiłem, niektóre z nich są już świętej pamięci.
Całość wywiadu z ks. Stanisławem Słowikiem na www.diecezja.rzeszow.pl .