Pytanie czytelnika:
Mój dwudziestoparoletni syn stwierdził, że nie uznaje Kościoła hierarchicznego. Jego zdaniem, byłoby lepiej, gdyby w Kościele nie było księży, biskupów itd. Proszę o podjęcie tego tematu. Pozdrawiam – Janusz.
Cóż można powiedzieć na takie dictum? Gdy podąża się tym tokiem myślenia, można tak naprawdę zakwestionować wszystko – zarówno w instytucjach kościelnych, jak i świeckich. W każdym razie – na świecie nie ma żadnej społeczności, w której nie byłoby przełożonych i jakiejś formy zależności. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, żyje w wyimaginowanej przez siebie rzeczywistości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wracając do kościelnej hierarchii – pewna jej postać istniała od początku powstania wspólnoty wierzących w Jezusa z Nazaretu. Przecież to sam Pan ustanowił Dwunastu, by Mu towarzyszyli. Wśród nich pierwszeństwo powierzył Piotrowi. W Nowym Testamencie jest też mowa o innych uczniach oraz posługach, które mają charakter hierarchiczny. Wystarczy dobrze wczytać się choćby w Dzieje Apostolskie czy niektóre listy św. Pawła Apostoła. Jest tam napisane o funkcjach pełnionych przez członków wspólnoty, o pewnego rodzaju zależnościach, które były wręcz niezbędne, by Kościół po prostu funkcjonował w niezbyt sprzyjającym mu świecie.
Reklama
Wraz z upływającym czasem zaczęły powstawać, m.in. na wzór świeckich instytucji, różnorakie kościelne urzędy. One także ewoluowały. Niejednokrotnie zmieniały swoje znaczenie bądź ginęły w mrokach dziejów. Niemniej jednak zależności istniały i istnieją. Powstało prawo kościelne, czyli kanoniczne itd.
Jeśli chodzi o obecnie obowiązującą kościelną hierarchię, ma ona przede wszystkim charakter posługi, a nie jakiegoś arbitralnego wydawania rozkazów, których niewykonanie grozi karą śmierci. Piszę dosadnie, ponieważ być może tego typu słownictwo przemówi do osób reprezentujących światopogląd syna naszego czytelnika. Kościołem kieruje papież, którego wybiera Kolegium Kardynałów. Diecezjami zarządzają biskupi, parafiami – proboszczowie itd. Kościół zaś tworzymy wszyscy. I tak naprawdę wszyscy przed Panem Bogiem jesteśmy równi. Na mocy chrztu św. tworzymy wspólnotę równych sobie wierzących osób. Wszyscy też jesteśmy za nią odpowiedzialni, czyli także za samych siebie.
Nie każdy jednak może zostać księdzem. Rzadko kto zostaje biskupem, a papieżem to już wyjątkowo. Ci ludzie są potrzebni, by zachować ciągłość wiary, by strzec jej depozytu, czyli treści tego, w co wierzymy. W przeciwnym razie nastąpią rozłamy. Wierni wykopią między sobą doły, których nie będzie się potem dało zakopać. Religia nie będzie dłużej sprawą wspólnoty, ale stanie się jakimś indywidualnym przeżyciem, które może wyrażać się wyłącznie w emocjach i sprowadzać do czegoś, co można będzie nazwać religijnym folklorem.
Jeśli zatem ktoś nie uznaje kościelnej hierarchii, tak naprawdę sam stawia siebie poza Kościołem. On nie jest mu do niczego potrzebny. Sądzę, że osoba prawdziwie wierząca – zamiast negowania zasadności istnienia pewnych instytucji – będzie się gorliwie modliła o dobrych hierarchów. Zresztą czynimy to podczas każdej Mszy św. w trakcie modlitwy wiernych. Na pewno oni bardzo potrzebują modlitwy. Są takimi samymi ludźmi jak my. Dźwigają jednak na swoich barkach ogrom odpowiedzialności za Chrystusowy Kościół, którego są sługami. Jestem święcie przekonany o tym, że właśnie w taki sposób większość przedstawicieli kościelnej hierarchii postrzega swoją rolę we wspólnocie wiernych.
Pytania do teologa prosimy przesyłać na adres: teolog@niedziela.pl .