Jej reakcja bardzo mnie zaskoczyła. Przecież nie rozwiązałem jej problemu. Nie dałem jej wtedy nawet jednej dobrej rady. A ona mówi - Bardzo ojcu dziękuję! Naprawdę, ojciec chyba nie wie, jak bardzo mi pomógł. Moja riposta - Przecież ja nic nie zrobiłem. Na chwilę obecną nie wiem, jak można rozwiązać ten problem. I wtedy ona ze łzami w oczach mówi -Wiem, że nie można teraz tego rozwiązać, ale… Ale ojciec mnie wysłuchał i za to dziękuję.
Nierzadko zdarza się w moim kapłańskim życiu, że po ludzku nie da się nic zrobić. Po ludzku się nie da, ale przecież pozostaje jeszcze tak wiele. W konfesjonale oprócz pokrzepienia słowem i pokierowania jest jeszcze, a raczej przede wszystkim, potęga sakramentu – odpuszczenie grzechów. W kierownictwie duchowym są narzędzia odkryte, wypracowane i przekazane przez mistrzów życia wewnętrznego. Kiedy natomiast kończą się moje kompetencje, zawsze w zanadrzu mam adres do psychoterapeuty, psychologa, specjalisty od uzależnień czy do poradni rodzinnej. Tam odsyłam penitenta i niech się specjaliści nim zajmują, bo nie będę udawał lekarza, psychologa, psychiatry, albo coach’a, kiedy żadnym z nich nie jestem. Jestem kapłanem, zakonnikiem i do tego jestem przygotowany.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Są jednak takie sytuacje, kiedy wystarczy słuchać. Słuchanie jest wielką sprawą i będzie chyba coraz większą. Dzisiaj przecież wielu mówi, przemawia, nagrywa, publikuje, stream’uje, vlog’uje. Najboleśniejszym pytaniem w świecie mówiących wszem i wobec jest: „Czy ktoś będzie tego chciał słuchać”?
W czasie spotkań towarzyskich też jest trudno słuchać. Ktoś, kto patrzy z boku na grupkę imprezujących osób mógłby zadać pytanie, a kto tam właściwie słucha, kiedy wszyscy mówią jednocześnie. Ten drugi nie dokończy słuchać tego pierwszego, bo przecież zna lepszą historię. A ten trzeci zna lepszy dowcip od drugiego, więc nie pozwoli mu dokończyć. Ten czwarty wie wszystko najlepiej, więc każdemu przerwie i powie: „Ja wam to wszystko wytłumaczę”.
Warto wspomnieć jeszcze o sytuacjach, kiedy o słuchanie się prosi. Mąż i żona spotkali się w domu po całym dniu pracy. Syn wynurzył się ze swojej jaskini, która ostatnio stała się: częścią szkoły, miejscem rozrywki, miejscem wirtualnego spotkania z kumplami, miejscem jedzenia, spania. W domu głucha cisza. Ale w tej ciszy każdy na swój sposób krzyczy. Krzyczy lękiem z pytaniem, czy będzie czwarta fala. Krzyczy zapuszczoną kondycją fizyczną, psychiczną i duchową. Krzyczy odwracaniem głowy w kierunku ekranu, bo przyszło powiadomienie na portalu społecznościowym i oczywiście to jest teraz najważniejsze. Krzyczy smutnymi oczami i dezorientacją, bo to, co było jeszcze rok temu ważne, teraz jest nieistotne. Krzyczy frustracją, bo kolejna wiosna budzi zmysły ukierunkowujące na zakochanie się, a tu kolejny lockdown. Krzyczy myśl o źle wykorzystanym czasie. Krzyczy złość o źle spożytkowanej energii. Wszystko krzyczy. Wszyscy krzyczą. A kto słucha?
O ile unikam w moich wypowiedziach kwantyfikatorów ogólnych takich jak: „zawsze”, „wszędzie”, „wszyscy”, to dzisiaj nie boję się użyć słowa „wszyscy” w kontekście sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Wszyscy potrzebujemy pomocy po ponad rocznym doświadczeniu pandemii i wszystkiego, co wraz z nią przetacza się przez nasz szeroko rozumiany świat. Skoro wszyscy, to nie ma szans, żeby psycholodzy, psychoterapeuci, pedagodzy szkolni, wychowawcy, kierownicy duchowi, spowiednicy ogarnęli się szybko z robotą. Dlatego użyję znowu owego „wszyscy”. Otóż wszyscy jesteśmy psychoterapeutami przez użycie najnormalniej w świecie zmysłu słuchu. Bo może czasem być tak, że ktoś zostanie zamknięty z powrotem w swoim chorym świecie słowami: „nie wspominaj mi już o pandemii”, „Przestań już gadać o nauczaniu on-line”, „Nie masz o czym gadać, tylko znowu o obostrzeniach i lockdownie?”. A może ktoś będzie uratowany słowami: „Opowiedz mi o tym”, „Co wtedy czułeś, kiedy musiałeś pierwszy raz zdawać egzamin on-line”, „Jakie uczucia ci towarzyszyły, kiedy dowiedziałeś się, że ważna dla ciebie uroczystość została odwołana”. Owi „wszyscy terapeuci” nie zastąpią oczywiście prawdziwych terapeutów, psychologów i pedagogów. W ratownictwie mówi się jednak o złotej godzinie, o pierwszej pomocy i w takim sensie będziemy ratownikami. Cóż za ulgę poczuje ktoś, kto może nie dostanie dobrej rady, nie zmieni wiele w swoim sposobie myślenia, nie zostanie dotknięty specjalistycznymi narzędziami, ale najnormalniej w świecie poczuje ulgę z bycia wysłuchanym.