Reklama

Niedziela Wrocławska

„Orzech” był wolny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najbardziej wspominam jego kazania – to chyba jedno z najczęściej pojawiających się zdań we wspomnieniach o zmarłym ks. Stanisławie „Orzechu” Orzechowskim. Rzeczywiście, jego kazania były przystępne i życiowe. Miały swoją moc, która podsycana była świetną intonacją i modulacją głosu. Wyczuwał, kiedy trzeba ściszyć głos i wiedział, kiedy trzeba krzyknąć. Kiedy przywołuję w mojej pamięci ów „orzechowy” krzyk, od razu słyszę totalną ciszę. Po wykrzyknięciu ostrego, mocnego zdania następowała głęboka cisza. Chwilę później następowały: albo śmiech, albo oklaski, albo wybrzmiewało kolejne zdanie z ust kapłana. Ale między wykrzykniętym zdaniem a uzewnętrznioną reakcją słuchaczy lub kolejnym zdaniem trwała cisza. Kilka sekund ciszy – niezwykłej ciszy.

Znam tę ciszę przeplatającą się ze stukotem butów. Kilka pielgrzymich kroków pokonanych w tej właśnie ciszy. Znam tę ciszę mieszającą się z echem wykrzykniętych właśnie słów w środku gęstego lasu, który na chwilę stawał się świątynią dla pielgrzymów. Znam tę ciszę, która zapanowywała w wielu miejscach, kościołach, gdzie głosił „Orzech”. Cisza. Kilka sekund. Może dwie. Może trzy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ta cisza przenikała wnętrze słuchaczy. Za chwilę miało być wypowiedziane kolejne zdanie, może już na innym tonie, może już łagodniejsze po tym „ostrym”. Ale teraz kilka sekund ciszy, która sprawiała, że prawda i może „Prawda” przez duże „P” przepływała przez człowieka jak prąd, który miał mocno potrząsnąć. W tej ciszy prawda zawstydzała, odkrywała osobistą przeszłość, pokazywała swoje nie zawsze najlepsze decyzje, prowokowała do zmiany życia. Ta chwila ciszy leczyła słuchaczy.

Jeszcze za życia „Orzecha” zastanawiałem się nad fenomenem jego kaznodziejstwa. Przecież ludzie nie lubią dzisiaj, jak ktoś na nich krzyczy. Tym bardziej, jeśli chodzi o polskie kaznodziejstwo, nie jest dzisiaj pozytywnie odbierane, kiedy księża używają „ostrego” języka, kiedy podnoszą głos, kiedy moralizują. Ze słuchaniem ks. Orzechowskiego było zupełnie inaczej. Nawyzywał, nakrzyczał, „grzmiał” z ambony, a słuchacze przychodzili do niego i dziękowali mu za słowo Boże. Kiedy głosił w ten niepożądany powszechnie sposób, słuchacze reagowali na słowa jego homilii oczyszczającymi łzami, uśmiechem, a czasami i mocnym śmiechem, zaczynali zmieniać swoje życie, podejmowali poważne decyzje na przyszłość związane ze swoim życiem.

Znam osobiście kapłanów, którzy próbowali „Orzecha” podrabiać, naśladować. Wielu odbiorców burzyło się, reagując na taki sposób przepowiadania. – Jak w czasie homilii można użyć takiego słowa, którego raczej w czasie kazania nie powinniśmy usłyszeć – opowiadali słuchacze. Zdradzę szanownym czytelnikom, że zdarzyło mi się raz przytoczyć jeden z żartów powtarzanych na ambonie przez „Orzecha”. Kiedy on to mówił, słuchacze zwijali się ze śmiechu, ja natomiast zostałem niezrozumiany i nie najlepiej odebrany. Ksiądz Orzechowski natomiast nie musiał się tłumaczyć z takich rzeczy. Wielu robiło wiele, żeby znaleźć się właśnie tam, gdzie będzie głosił ks. Stanisław. Chciał być słuchany i uważano, że właśnie takiego stylu kaznodziejskiego i takich mocnych i stawiających do pionu słów ludzie dziś potrzebują. Ktoś mógłby stwierdzić, że ludzie nie gorszyli się kaznodziejskim stylem „Orzecha”, bo dobrze go znali. Dlaczego jednak ten kapłan potrafił w ekspresowym tempie zjednać sobie słuchaczy, którzy mieli okazję spotkać się z nim pierwszy raz?

Fenomen ks. Stanisława Orzechowskiego, jego duszpasterskiego podejścia i kaznodziejskiego stylu zastanawiał mnie już od wielu lat. Rozmawiałem o tym z niektórymi kapłanami diecezjalnymi i zakonnymi. Niejednokrotnie poruszałem ten temat również z wychowankami ks. Stanisława różnych etapów jego duszpasterskiej działalności. W tych rozmowach dochodziliśmy zwykle do jednego. „Orzech” nie bał się nikogo i niczego. „Orzech” był wolny. A jak rozumieć to, że „Orzech” był wolny? Znał się z ks. Jerzym Popiełuszką. Na KUL doskonale poznał się z ks. Franciszkiem Blachnickim. Wszyscy oni dotykali tematu wolności i powtarzali hasło, które podpowiadało, że wolność ma być przede wszystkim w nas. „Orzech” mógł pozwolić sobie na bardzo wiele, i mógł to robić w swoim stylu, bo się nie bał. Nie bał się, bo był wolny. Był wewnętrznie wolny.

2021-05-26 08:04

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kochał Boga i osiągnął wszystko, czego poszukiwał

[ TEMATY ]

tata

wspomnienie

Gancarek

Archiwum rodzinne

12 sierpnia br. w kościele św. Marcina w Kłobucku odbył się pogrzeb śp. Stefana Gancarka. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył Metropolita Częstochowski Ks. Arcybiskup Wacław Depo, ukochany ojciec naszej kapłańskiej rodziny, którego obecność była dla nas pełnym pokrzepienia przedłużeniem ojcowskiej obecności naszego zmarłego taty.. Jeszcze raz dziękujemy i obiecujemy kontynuować codzienną modlitwę naszego taty za Ks. Arcybiskupa i całą kapłańską rodzinę.

Tatuś, wychowywany bez ojca, przez zapracowaną i często nieobecną matkę, zawsze podkreślał: „Mnie wychował Kościół przez kapłanów”. Dlatego miał wielki szacunek dla kapłanów, zawsze mówił o nich dobrze i nie pozwolił innym źle o nich mówić. A kiedy na świat przyszło jego pierwsze dziecko i był nim chłopak, miał wielkie pragnienie, aby został księdzem, i tak się stało. Po święceniach powiedział do mnie: „to najważniejszy dzień w moim życiu”. Jedenaście lat później Bóg obdarował go kolejnym kapłanem. Kochani bracia kapłani, dziękujemy za Waszą obecność na pogrzebie i za każdą Eucharystię odprawioną w intencji taty, także w innych miejscach naszego globu. Dziękujemy siostrom zakonnym i osobom życia konsekrowanego za udział w pogrzebie, a przede wszystkim za to, że otoczyłyście naszego tatę i jego rodzinę cichą, gorącą modlitwą. Wierzymy w jej moc. Jaka modlitwa, takie wszystko, od modlitwy zależy wszystko, dlatego polecamy waszej modlitewnej pamięci naszego tatę i siebie samych. Dziękujemy wszystkim uczestnikom tej uroczystości. Wasza obecność, modlitwa i zamówione Eucharystie., a także wieńce i kwiaty są najwymowniejszym znakiem miłości do naszego tatusia i do nas pogrążonych w żałobie. Nasz ukochany tatuś przeżył blisko 93 lata, na które złożyło się wiele bardzo bolesnych wydarzeń. W ósmym roku życia traci ojca, 23 dni później wybucha trwająca pięć lat wojna, podczas której dziesięcioletni Stefan cudem uchodzi z życiem, nieskutecznie ostrzelany przez niemiecki myśliwiec. A później przychodzi mu 44 lata zmagać się z bezbożną, komunistyczną ideologią i obronić własną rodzinę przed jej zgubnymi wpływami. W sile wieku ulega poważnemu wypadkowi, poparzony na całym ciele prądem wysokiego napięcia, i cudem wraca do zdrowia. Kilka lat później ma założone bajpasy i do końca życia zmaga się ze skutkami tego zabiegu. W ostatnich latach na to wszystko nakłada się stały ból bioder i inne starcze dolegliwości. Tato nigdy nie narzekał, do nikogo się nie skarżył. Umiał przyjąć wszystko, co go spotykało, także ze strony dorastających dzieci, a te doświadczenia dla kochającego ojca są najboleśniejsze. Postawy akceptacji uczył się najpierw od swojej matki, którą kochał i szanował, a jako dorosły już człowiek z kart Biblii, którą nie tylko przeczytał w całości, ale starał się nią żyć. To w niej wyczytał: „Dziecko jeśli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenia! Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy… Przylgnij do Niego i nie ustępuj…Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie” (Syr 2, 1-4). Żywa wiara wyrażająca się w przylgnięciu do Boga i Jego słowa, szczęśliwie przeprowadziła go przez wszystkie życiowe doświadczenia, pomyślne i niepomyślne, i pozwoliła zachować pogodę i młodość ducha do śmierci. Umierał spokojnie, świadom dobrze wypełnionego zadania, zaopatrzony sakramentami odejścia, otoczony gromadą modlących się dzieci. Ostatnią godzinę spędził sam na sam z Bogiem w szpitalu Ufamy, że znalazł się w dobrych rękach Boga, którego kochał ponad wszystko.
CZYTAJ DALEJ

Salus Populi Romani – ikona ukochana przez Franciszka

2025-05-03 20:10

[ TEMATY ]

Franciszek

VATICAN NEWS

Agata Kowalska

Matka Boża Śnieżna

Matka Boża Śnieżna

Papież Franciszek w swoim testamencie poprosił, aby został pochowany w ziemi obok ukochanej przez niego ikony maryjnej Salus Populi Romani. Przechowywana w Kaplicy Paolińskiej bazyliki Santa Maria Maggiore (Matki Bożej Większej), otoczona wystawnym marmurem i pozłacanym brązem ikona od pierwszych wieków splata się z dziejami Rzymu.

Od czasu założenia za pontyfikatu papieża Liberiusza między 352 a 366 rokiem bazylika papieska Santa Maria Maggiore z biegiem wieków była coraz bardziej wzbogacana. Wchodząc do tej wielkiej świątyni i przechodząc przez nawy, odczuwa się złote światło, które skupia się w mozaikach apsydy i łuku triumfalnego. Wszystko tchnie imieniem Maryi, Jej boskim macierzyństwem, płaczem Dzieciątka, którego życie opowiadane jest tu od Narodzenia po dzieciństwo.
CZYTAJ DALEJ

Z Maryją - Matką Nadziei w Domu Świętego Józefa

2025-05-04 12:36

Dominik Chmiel

Spotkanie Podwórkowych Kół Różancowych w Rzeszowie

Spotkanie Podwórkowych Kół Różancowych w Rzeszowie

Podwórkowe Koła Różańcowe Dzieci zostały założone w 1997 roku przez dziewięcioletnią wówczas Madzię Buczek. Celem Podwórkowych Kół Różańcowych Dzieci jest wypełnianie wezwania do modlitwy różańcowej, jakie Matka Boża skierowała w Fatimie w roku 1917, objawiając się trójce dzieci: Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi. To wezwanie Maryi członkowie PKRD realizują poprzez zobowiązanie do codziennego odmawiania co najmniej jednej dziesiątki różańca, w wyznaczonych intencjach.

Koła te promując modlitwę różańcową objęły już swym zasięgiem 30 krajów świata.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję