Reklama

Turystyka

Pięć dekad reporterskich wypraw

Bywało nieraz, że musiałem wychwycić granicę oddzielającą ostrożność od śmiałości, a śmiałość od szaleństwa, bo... jeden krok za dużo mógłby zakończyć się nieszczęściem – mówi w rozmowie z Niedzielą Jacek Pałkiewicz.

Niedziela Ogólnopolska 38/2021, str. 60-62

[ TEMATY ]

podróże

Archiwum Jacka Pałkiewicza

W profesji reportera trzeba się wykazać pasją, ciekawością świata, determinacją i otwartością na innych ludzi oraz różne kultury

W profesji reportera trzeba się wykazać pasją, ciekawością świata, determinacją i otwartością na innych ludzi oraz różne kultury

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Margita Kotas: Reporter, pisarz, podróżnik, eksplorator, odkrywca źródła Amazonki, trener survivalu, szkoleniowiec komandosów i kosmonautów – wystarczyłoby tego na kilka życiorysów. Jaką profesję od 50 lat tak naprawdę uprawia Jacek Pałkiewicz?

Jacek Pałkiewicz: Bez wątpienia jest to dziennikarstwo, które przez pół wieku było nierozerwalnie związane z pasją podróżowania i fascynacją ginącymi cywilizacjami. Odkrywałem świat osobliwych wydarzeń, pełen sprzeczności i szalonego przyspieszenia globalnych przemian, które przewróciły do góry nogami oblicze naszej planety. Nadeszły zmiany klimatyczne, wielkie migracje burzą naszą cywilizację, koronawirus podciął nam skrzydła. Rejestrowałem zdarzenia, opisywałem ludzi osiadłych w odległych regionach i uzupełniałem to wszystko własną refleksją. Wyznaję zasadę, że życie daje każdemu tyle, ile sam ma odwagę sobie wziąć, a ja nie zamierzam zrezygnować z niczego, co mi się należy. Stąd pojawiło się trochę różnych „specjalności”. Jestem zanurzony tak głęboko w dziennikarskiej przygodzie, że ludzie przywykli widzieć we mnie nie tyle reportera, ile ostatniego podróżnika kultywującego tradycje przeszłości.

Reklama

Największy sukces Pana jako dziennikarza…

Niewielu aspirujących dziennikarzy zdaje sobie sprawę z tego, że w tym fachu obowiązuje ta sama zasada, co w show-biznesie czy sporcie. Na karierę na miarę Lewandowskiego oczekują tysiące trampkarzy, na sukces Michaela Jacksona – tysiące początkujących piosenkarzy. Na każdego Kapuścińskiego przypadają setki cichych i anonimowych pismaków w redakcjach. Mnie się powiodło, na samym początku kariery trafiłem do Sette, dodatku ilustrowanego prestiżowej Corriere della Sera, która była marzeniem każdego dziennikarza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Największa Pana porażka? Zna Pan w ogóle takie słowo: porażka?

Dziennikarstwo, które oczarowało mnie jako młodzieńca, wypełniło się lichotą, sensacjami, rynsztokowymi śmieciami. I właśnie w tym sektorze widzę swoją personalną porażkę. Oczywiście, że bilans dokonań pokazuje, iż zdarzały się też porażki, błędy, grzechy, do których trudno było mi się nieraz przyznać. Stawianie czoła wyzwaniom to rodzaj gry. Jeśli jej nie podejmę, nigdy nie wygram. A jeśli gram, muszę zakładać, że czasem przegram. Kieruję się dewizą Benjamina Franklina, że „nawet największe niepowodzenie jest sto razy lepsze niż niepodjęcie próby”. Do wpadek podchodziłem z pokorą, z każdej starałem się wyciągać wnioski. Nigdy nie ma porażek ani zwycięstw ostatecznych, bo dzisiejszy obciach może stanowić trampolinę dla nowych zwycięstw.

Reklama

Podróże ogółowi z nas kojarzą się zwykle z czymś przyjemnym i pięknym... Lufa przyłożona do głowy mrozi krew w żyłach czy raczej powoduje jej bolesne pulsowanie w mózgu? Ile razy podczas podróży żegnał się Pan z życiem, wychodził z dramatycznych opresji?

Tak naprawdę to chyba tylko raz widziałem się po drugiej stronie, chociaż sytuacji na krawędzi było rzeczywiście co niemiara. Śmierć zajrzała mi w oczy podczas zamachu stanu w Nigrze w 1974 r. Robiłem z ukrycia zdjęcia rzezi, gdy za plecami usłyszałem krzyczących żołdaków, gotowych mnie zastrzelić. Mózg wyłączył się całkowicie z funkcjonowania – i wtedy stał się cud. Nadjechał oficer, któremu poprzedniego wieczoru postawiłem kilka drinków w barze mojego hotelu.

Bywało nieraz, że musiałem wychwycić granicę oddzielającą ostrożność od śmiałości, a śmiałość od szaleństwa, bo zatrzymanie się o krok za wcześnie nie pozwalało na osiągnięcie pełnej satysfakcji, zaś jeden krok za dużo mógłby zakończyć się nieszczęściem. To zwykle kwestia doświadczenia, bo ekstremalne środowiska nie wybaczają arogancji i lekkomyślności. Nierzadko igrałem z losem, balansowałem na krawędzi, ocierając się o świat po drugiej stronie. To trochę jak leżące w ludzkiej naturze igranie z ogniem. Nie raz „oszukałem przeznaczenie”, ale ze śmiercią nie da się stale wygrywać. Istnieje limit fartu. A ponieważ zużyłem w różnych okolicznościach jego spory zapas, teraz staram się już nie prowokować losu.

Reklama

Od kilkudziesięciu lat obserwuje Pan świat okiem wnikliwego podróżnika i reportera. Ten świat jest bardziej piękny czy może jednak bardziej dziwny?

Upływający czas permanentnie niweczy teraźniejszość. Nic dziwnego, że dzisiejszy świat jest inny niż ten, w którym żyło moje odchodzące pokolenie. Skurczył się i nie jest tak piękny jak niegdyś, ale z pewnością dla młodego człowieka jest nie mniej fascynujący niż ongiś dla mnie. Pewna moja czytelniczka napisała do mnie: „Jak ja panu zazdroszczę?! Pana młodość przypadła na dobre czasy”. Ale czasy się zmieniają, rozwój nauki i techniki przyniósł nowe technologie, dominuje komercjalizacja życia. Uniwersalny wymiar przyjęło zachwianie porządku w przyrodzie. Przeżywamy dezorientację w kwestii wartości oraz niepewność jutra i poddając się ewolucji technicznej, którą stworzyliśmy z myślą o tym, aby lepiej żyć, ryzykujemy duchowe unicestwienie. Często sięgam pamięcią do tzw. prymitywnych wspólnot, które pozostały nienaruszone w swoim plemiennym stanie. Spędziłem u nich mnóstwo czasu i zachwycony nimi nie bez goryczy muszę skonstatować, że nierzadko czułem się lepiej i bezpieczniej w otoczeniu ludzi napiętnowanych przez nas epitetami „dzikus” i „kanibal” niż wśród „cywilizowanych”.

Lista wielkich i znanych tego świata, których poznał Jacek Pałkiewicz – a może to oni poznali Jacka Pałkiewicza? – jest długa. Znalazła się na niej nieżyjąca już Oriana Fallaci. Ktoś, chyba ze względu na zbieżność poglądów na temat islamu, nazwał Pana jej ambasadorem. Obywatel świata jest ksenofobem?

Tsunami nielegalnej islamskiej imigracji odbiera mi fundamentalne prawo do kontynuowania własnej kultury. Muzułmanie zapuszczają u nas swoje korzenie i narzucają nam rodzime obyczaje, odrębnego Boga. Odmawiają zintegrowania się, nie skrywając, jak obce jest im poczucie prawości wobec kraju, który ich przygarnął. Hipokryzja i otumanienie europejskich elit politycznych bezkrytycznie pielęgnujących zasadę political correctness (politycznej poprawności – przy. red.) sprawiają, że nasz kontynent staje się coraz bardziej kolonią świata islamskiego, zatracając macierzystą tradycję, rodzimą kulturę i wartości zachodniej demokracji. O tej ekspansji mówię głośno od lat, w ślad za Fallaci. Czy zatem dziwi Panią, że poprawni politycznie nie szczędzą mi takich epitetów, jak ksenofob czy rasista?

Podobno nie rozstaje się Pan z bronią...

Tak było wcześniej, kiedy ekstremiści z Al-Kaidy polowali na moją głowę.

Reklama

Z całym szacunkiem, atlety Pan nie przypomina, a jednak, mimo upływu lat, wciąż emanuje z Pana ogromna siła. Gdzie tkwi jej źródło?

Chyba wypływa to z porywającej pasji życia, pozytywnego nastawienia do świata i siły psychicznej, zapewniającej odporność na trudności życiowe czy umiejętność radzenia sobie z nimi. Tych cech nie dostałem w spadku w genach. Siły psychicznej nabrałem, doświadczając przeróżnych sytuacji ekstremalnych. Ratuje mnie też fakt, że jestem wrogiem oszalałego konsumpcjonizmu. Nigdy nie przejawiałem skłonności do dóbr materialnych i obsesji na punkcie rytuału kupowania.

Co tak naprawdę nadaje sens życiu Jacka Pałkiewicza? Czy gdyby zabrano mu podróże, zginąłby bez nich jak bez tlenu?

Brytyjski pisarz Keith Chesterton twierdził, że „życie jest najpiękniejszą z przygód, którą odkrywa tylko poszukiwacz przygód”. Dla mnie przygoda to koktajl emocji, radości, także odrobiny strachu i dużo zabawy. To wszystko powoduje, że krew szybciej przepływa przez żyły, transportując adrenalinę do najdalszych zakamarków ciała. I chociaż koronawirus w pewnym stopniu odebrał mi ten tlen, to za sprawą biologicznych i kulturowych predyspozycji, dzięki którym człowiek od zarania potrafił wykształcić odmienne genotypy w stosunku do środowiska, w którym się osiedlił, ja także będę w stanie zaadaptować się do nowych warunków.

Beata Tyszkiewicz powiedziała kiedyś, że jest Pan nieobliczalny w swoich marzeniach. Jakie są zatem marzenia, a raczej plany, Jacka Pałkiewicza?

Wyznam, że marzenia snułem głównie w dzieciństwie, kiedy z nienasyconą ciekawością śniłem jeszcze o nieznanych krainach. Potem wszystko było już tylko realizacją pomysłów, które zakwitły w mojej głowie, a nie pragnień zbudowanych na piasku. Dziś, kiedy dotarłem do kresu mojej wędrówki, nie ma już miejsca na wyznaczanie sobie ambitnych celów. Niepostrzeżenie przekroczyłem symboliczną smugę cienia, poza którą natknąłem się na trudny do oswojenia i zaakceptowania posępny moment niepewności. Stojąc przed Wielką Bramą na linii granicznej, poczułem rozterkę, dziwny zastój i stagnację. W tej ostatniej odsłonie może być tylko gorzej, nie lepiej. Polisa ubezpieczeniowa życzliwego świata wygasła, nikt już nie wypisze mi nowej.

2021-09-13 18:26

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Na piechotę

W epoce publicznego transportu i w kulturze podwózek wydaje się, że proponowanie wypoczynku polegającego na chodzeniu pieszo jest co najmniej dziwne.

Wędrowanie, przemierzanie pieszo wielu kilometrów to dla niektórych fajny sposób na spędzenie wymarzonego urlopu. Jaki z chodzenia zysk? Po pierwsze, daje ono poczucie wolności i ucieczki od cywilizacji. Po drugie, skraca się dystans między wędrowcami, bo gdy się idzie, sporo się rozmawia, a w chwilach słabości wspiera nawzajem – uczymy się wrażliwości na drugiego człowieka. Po trzecie, wędrowanie pieszymi szlakami pozwala na bliższe przyjrzenie się Polsce – ot, taka bezpłatna lekcja patriotyzmu. Po czwarte, jest to trochę niegdysiejszy sposób na spędzanie wolnego czasu, a więc chodzenie sprawia, że zwalniamy tempo. Niemal naturalnie. Oczywiście, nie polecamy tej formy każdemu – ten rodzaj wypoczynku wymaga bowiem jakiej takiej kondycji i zgody na czasem spartańskie warunki.
CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: Nowy rok akademicki to początek nowej przygody ewangelizacji

2025-10-16 17:29

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Uniwersytet Papieski

nowy rok akademicki

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Rozpoczynający się dzisiaj tą uroczystością nowy rok akademicki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie jest początkiem nowej, wielkiej przygody ewangelizacji. I właśnie dlatego odpowiedzieliśmy na wezwanie Chrystusa Zmartwychwstałego, by zgromadzić się tutaj na Eucharystii, by słuchać Jego słowa, by karmić się Jego chlebem na dzisiaj i na wieczność całą - mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św. w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie, inaugurującej nowy rok akademicki na papieskiej uczelni.

Kustosz Sanktuarium Świętego Jana Pawła II w Krakowie, ks. Tomasz Szopa powitał uczestników inauguracji roku akademickiego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, przypominając, że uroczystość odbywa się w rocznicę 47. wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Zaznaczył, że tegoroczna inauguracja ma wyjątkowy charakter, ponieważ przypada w Roku Jubileuszowym pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. - Wszyscy tutaj przebywamy jako pielgrzymi nadziei. Wiemy, jak bardzo współcześnie, w tym konkretnym momencie naszej historii, tej nadziei potrzebujemy - mówił kustosz i odczytał list sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, skierowany na tę okazję. „Nowy Rok Akademicki to czas nowego zasiewu prawdy, dobra i piękna. Zadaniem uniwersytetu jest bowiem zaszczepianie w ludzkich sercach pragnienia wartości, by poprzez trud nauczania i uczenia się doprowadzić człowieka do kontemplacji prawdy. Niech Nowy Rok Akademicki będzie czasem owocnej pracy dla wszystkich studentów, wykładowców i pracowników Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, by otwarci na Boga i drugiego człowieka współpracowali w tworzeniu świata bardziej braterskiego i zjednoczonego pokoju” - napisał kard. Pietro Parolin, przekazując również pozdrowienie i błogosławieństwo Ojca Świętego, Leona XIV.
CZYTAJ DALEJ

Różaniec w trudnych sprawach ze świętą Ritą

2025-10-16 20:58

[ TEMATY ]

rozważania różańcowe

Bożena Sztajner/Niedziela

Można powiedzieć, że w tych rozważaniach św. Rita nie jest obecna przez przywoływanie jej myśli lub szczegółów życia, ale ona po prostu do nich była zapraszana. I przychodziła. Przychodziła do ludzi, którzy modlili się o rozwiązanie swoich beznadziejnych spraw. Dawała zrozumienie, dotykała indywidualnie serc.

Tajemnica I - Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu Bóg kocha cię i zadba o to, by nie brakowało ci niczego, co ci naprawdę jest potrzebne. Pamiętaj jednak, że tym, czego najbardziej potrzebujesz, jest POKORA. Ona przyjdzie do ciebie, gdy ZAAKCEPTUJESZ, że nie CZUJESZ SIĘ akceptowany, odwiedzany, zauważony, nie ciebie się pytają o zdanie; inni są wybierani, chwaleni, utalentowani, przebojowi, ładniejsi, z nimi rozmawiają, nie z tobą; jesteś odrzucany, niechciany– siostra lub ktoś inny z rodziny jest lepiej traktowany. Nie chcę ci powiedzieć, że jesteś niechciany, odrzucany, brzydki, masz być popychadłem, chłopcem do bicia itd., ale chcę cię zachęcić do pokory, która polega na akceptacji twoich odczuć i pragnieniu, by inni byli lepsi i bardziej obdarowani od ciebie, o ile tylko ty będziesz taki, jaki być powinieneś. Pokora przyjdzie na ciebie przez szereg rozczarowań i porażek. Pokora to stanięcie w prawdzie i wybranie tego, co wybrał Jezus – kielicha męki. Wtedy będziesz mógł powiedzieć: „Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie” (por. Ps 23,1). Przyjmij tę obietnicę z psalmu jako prawdę, uchwyć się jej jak kotwicy podczas sztormu: „Szukającemu Boga żadnego dobra nie zabraknie”. Jeśli pragniesz przezwyciężyć kłótnie rodzinne, to czy jednocześnie pragniesz pokory, która pomaga przezwyciężać spory? Jeśli pragniesz być pokornym jak Jezus, to czy jednocześnie pragniesz środków, które do głębokiej pokory prowadzą? Na skale pokory zbudujesz duchowe drapacze chmur sięgające nieba. Pokorą przebijesz najwyższe niebiosa; pokorą zdobędziesz Serce Boga; pokorą pokonasz wrogów, odbudujesz swoją rodzinę; dzięki pokorze pokonasz lęk, osiągniesz szczęście, wolność i nadprzyrodzoną radość. Dzięki pokorze staniesz się spokojniejszy, bardziej cierpliwy, mniej będziesz krzyczał, a więcej swoich grzechów będziesz wyznawał na spowiedzi, bo zobaczysz swoją nędzę. Dlaczego mamy tak mało świętych? Bo mało kto chce być głęboko pokornym. Niech Chrystus pomoże ci wpatrywać się w Niego – w Tego, który stracił wszystko, byś zyskał wszystko; w Tego, który tak bardzo się uniżył, by ciebie wywyższyć. Błogosławię cię, byś patrzył na świat nie przez pryzmat własnych odczuć, lecz w Bożej perspektywie. Popatrz na świat w kontekście wielkiej Twojej potrzeby – potrzeby stania się pokornym. Niech Jezus nauczy cię patrzeć dalej i nie skupiać się wyłącznie na tym, czego ci według twojej oceny najbardziej brakuje.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję