Reklama
A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie wyjdzie dla mnie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności”. Co za tchnący nadzieją kontrast! Maleńkie Betlejem dostąpi tak wielkiego zaszczytu i wywyższenia. Najwyższy Bóg ma upodobanie w obdarowywaniu i uszczęśliwianiu wszystkiego, co małe i pokorne! Może się już zatem rozradować każdy, kto wie, że jest... najmniejszy, jak mieścina Betlejem, natomiast pysznie delektujący się swoją samowystarczalnością i wielkością niech staną w prawdzie i odkryją, że wnet zderzą się z granicą zakreślonych możliwości. Cóż znaczą olśniewające zdobycze nauki, techniki, skoro rwąca rzeka czasu i sama śmierć odbiorą i unieważnią wszystko? Naprawdę jesteśmy słabi, krusi i ulotni. Żeglujemy w nieprzejrzanym kosmosie – „tacy maleńcy, na łupinie orzecha stojąc” (Krzysztof Kamil Baczyński, Pioseneczka). Smutne to, ale czy popycha w rozpacz? Nie, gdyż Wielki Stwórca z miłosnym upodobaniem odnosi się do nas – takich właśnie kruchych i maleńkich, najmniejszych. Dobry Ojciec, stwarzając nas takimi, przyjaźnie towarzyszy nam w przebogatej wędrówce przez ziemię i nade wszystko zaprasza do siebie. Nie zostaliśmy stworzeni do wiecznej nędzy i deprymującego ubóstwa czy wręcz nicości! Boskie Osoby pragną wypełnić bezbrzeżne ubóstwo ludzkiego serca! O tym najdobitniej świadczą narodziny Syna Bożego pośród nas. To każdy i każda oraz cały ludzki ród są owym „najmniejszym Betlejem” – obdarowanym narodzinami Syna Bożego i najściślejszą więzią z Nim.
Celebrowanie Bożego Narodzenia tuż-tuż. My – ubodzy, maleńcy i pokornie najmniejsi – chciejmy ten święty czas dobrze spożytkować. Uwewnętrzniajmy łaskawy zamysł Boskich Osób wobec nas! Mamy tyle wspaniałych osobowych wzorców, jak pięknie i w pełni żyć z Daru, którym jest „błogosławiony owoc łona” Maryi. Elżbieta, napełniona Duchem Świętym, w lot pojęła, Kto ją nawiedza! Aż „wydała głośny okrzyk”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mamy czas, może już bardzo krótki, by przestać się błąkać po ślepych zaułkach bezbożnej cywilizacji i zwrócić się wprost do Miłości Boga, która jest dla nas wszystkim: i Światłem, i Chlebem, i prawdziwą Drogą do Nowego Życia. Niech codzienny i niejako programowy „zwrot wprost do Miłości Boga” (Pius XII) obficie owocuje pokojem, radością, sensem i szczęściem. Tak, szczęściem – wbrew narastającemu zewsząd uciskowi! Przecież Bóg Ojciec dał nam swego Syna Jednorodzonego, i to w sposób ostateczny i nieodwołalny. Teraz zatem wszystko zależy już tylko od nas – od rozumnych wyborów nieustannie oświetlanych światłem Zbawiciela i Jego Ewangelii.
„W życiu nie ma takiej chwili, abyśmy nie mieli wszystkiego, co potrzebne, aby czuć się szczęśliwymi. (...) Jeśli jesteś nieszczęśliwy, to dlatego, że cały czas myślisz raczej o tym, czego nie masz, zamiast koncentrować się na tym, co masz w danej chwili” (Anthony de Mello, jezuita). Odnówmy w te dni „głośny okrzyk” jako najszczęśliwiej związani z Bożym Synem. Na tyle sposobów – aż po Eucharystię.