Reklama

Felietony

Myśli niedokończone…

Wykraczał daleko poza dziennikarsko-publicystyczne kategorie. Zaskakiwał, prowokował, inspirował, ale też drażnił i pobudzał do myślenia.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kardynała Carla Marii Martiniego nigdy osobiście nie spotkałem. Wiele o nim słyszałem, lubiłem czytać jego książki, choć wielu z nich on sam nie napisał. To inni, zauroczeni jego charyzmą, wiedzą, ale i pobożnością nagrywali, a potem spisywali jego niezliczone rekolekcje, prelekcje, konferencje, wieczorne spotkania z młodymi czy starszymi, wierzącymi, agnostykami i tymi, którzy uwierzyli, że nie wierzą.

Powiedzieć, że był człowiekiem modlitwy, to jakby nic nie powiedzieć. On uczynił z Biblii swoje mieszkanie. Pismo Święte stało się jego domem, ojczyzną, ziemią, którą doskonale znał i którą ciągle na nowo odkrywał. Nic w tym dziwnego. Był przecież wybitnym biblistą, erudytą, rektorem renomowanego Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie, a potem też rzymskiej Gregoriany. Kiedy przeszedł na emeryturę, wyjechał do Ziemi Świętej, by u źródeł, w Jerozolimie, nadal oddawać się studiowaniu Biblii, a przede wszystkim modlitwie. Drugą jego pasją były Ćwiczenia duchowne św. Ignacego. Widział w nich skuteczne narzędzie prowadzenia ludzi do spotkania z Bogiem. To też nie dziwi. Był przecież jezuitą i na Ćwiczeniach duchownych św. Ignacego się wychował.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Gdy ukończył 52 lata, Jan Paweł II mianował go arcybiskupem metropolitą starożytnej i największej włoskiej archidiecezji z siedzibą w Mediolanie. Jego poprzednikami na stolicy biskupiej św. Ambrożego byli m.in. późniejsi papieże: Pius XI i Paweł VI. Jego obawy przed przyjęciem tak odpowiedzialnej funkcji mogły więc być całkiem uzasadnione. Archidiecezja, na której czele miał stanąć, liczyła wówczas ponad 1,1 tys. parafii, pracowało w niej ponad 2 tys. księży diecezjalnych i 1,5 tys. zakonnych. Na terenie diecezji posługę pełniło 10 tys. sióstr zakonnych. Tymczasem on był człowiekiem raczej nieśmiałym i w pierwszym kontakcie niedostępnym. Kiedy zwierzył się Ojcu Świętemu, że nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tłumami i że z trudnością przychodzi mu wychodzić naprzeciw ludziom, Jan Paweł II miał mu powiedzieć: „To ludzie będą wychodzić naprzeciw ciebie”.

Przez 23 lata pasterzowania w Mediolanie kard. Martini stworzył swój własny, niepowtarzalny styl komunikacji z wiernymi. Jedną z jego pierwszych inicjatyw była Szkoła Słowa – modlitewne spotkania wokół Biblii. Kiedy czytał i rozważał Pismo Święte, katedra w Mediolanie wypełniała się młodzieżą. Tworzył „warsztaty dla niewierzących”, angażował się w sprawy społeczne. Mimo to dla wielu był postacią kontrowersyjną. Niektórzy widzieli w nim wichrzyciela, inni – proroka.

Trudno kard. Martiniego zaliczać do hierarchów tradycjonalistów czy tzw. postępowców. Wykraczał daleko poza dziennikarsko-publicystyczne kategorie. Zaskakiwał, prowokował, inspirował, ale też drażnił i pobudzał do myślenia, jak choćby w głośnym wywiadzie, którego udzielił, już jako emeryt, na krótko przed śmiercią. „Kościół – czytamy w nim – zarówno w Europie dobrobytu, jak i w Ameryce, jest zmęczony. Nasza kultura się zestarzała, nasze świątynie są ogromne, nasze domy zakonne puste, nasze stroje i rytuały ociekają przepychem. Czy to wszystko pokazuje rzeczywiście, kim jesteśmy? (...) Wiem, że niełatwo zostawić wszystko. Ale moglibyśmy przynajmniej poszukać ludzi wewnętrznie wolnych, którzy potrafią być bliżej innych. (...) Nie możemy pozwolić, by krępowały nas okowy instytucji”. I dodawał, już w innym tonie: „Ludzie powinni spotkać Chrystusa. Nasza służba polega na tym, żeby sprawić, by było to dobre spotkanie. Potem musimy się wycofać. Naszym celem jest doprowadzić do Chrystusa”.

Niektórzy widzieli w nim przyszłego papieża i podchwytliwie pytali: Martini rosso possa’ diventare Martini bianco? (Czy czerwone Martini ma szansę stać się białym). Nic podobnego się nie stało. Kardynał Carlo Maria Martini zmarł jako prosty zakonnik 10 lat temu, 31 sierpnia 2012 r., w infirmerii jezuitów w Gallarate na północy Włoch. Dziś pytam samego siebie, co mu zawdzięczam. Kiedy wstępowałem do zakonu, miałem myśli raczej „podomykane”, sprawy mniej więcej poukładane, poglądy niewzruszone. Dziś, po ponad 40 latach, wszystko nie jest już dla mnie tak „podopinane”. Jest we mnie więcej miejsca na pytania, więcej zdumienia. Martini marzył, by Kościół był stale w drodze, by spotykał ludzi tam, gdzie są dziś, a nie wyznaczał im miejsca spotkania w przeszłości. Na końcu wypowiadanych zdań nie stawiał kropek. Kto wie, może i nam przydałoby się czasem mieć więcej takich myśli niedokończonych...

2022-08-16 12:29

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ja bym z takim papieżem nie wytrzymał...

Już sama świadomość, że wiem dużo mniej niż wielu „papieskich informatorów”, uczy mnie pokory i przestrzega przed pochopnym recenzowaniem podejmowanych przez Ojca Świętego decyzji.

Od wypowiedzenia tych żartobliwych słów przez Jana Pawła II w Gliwicach minęło już ponad 20 lat. Przypomnę, że podczas swej najdłuższej pielgrzymki do ojczyzny, w czerwcu 1999 r., papież po raz pierwszy miał odwiedzić to miasto. Niestety, już z samego rana 15 czerwca wierni, którzy zgromadzili się na płycie miejscowego lotniska, usłyszeli, że z powodu choroby papież jednak nie przyjedzie. Wieczorem dotarła kolejna, nieoficjalna, informacja, że może jednak długo oczekiwany gość pojawi się nazajutrz rano w Gliwicach. Wiadomość błyskawicznie obiegła aglomerację śląską. Nastąpiła ogromna mobilizacja i następnego dnia miejscowe lotnisko znów zapełniło się pielgrzymami. Około południa wylądował papieski helikopter. „Widać, że Ślązak cierpliwy i twardy. Bo ja bym z takim papieżem nie wytrzymał. Ma przyjechać, nie przyjeżdżo. Potem znowu ni ma przyjechać, a przyjeżdżo” – zażartował Jan Paweł II. Na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem i odpowiedzieli entuzjastycznym okrzykiem: „Nic nie szkodzi!”.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do Najświętszego Serca Pana Jezusa

[ TEMATY ]

nowenna

Serce Jezusa

Karol Porwich/Niedziela

Zapraszamy do wspólnej modlitwy nowennowej przed uroczystością Najświętszego Serca Pana Jezusa.

O Jezu, Ty mnie tak bardzo umiłowałeś, że zstąpiłeś z nieba i przyjąłeś nędze ludzkie aż po śmierć, i to śmierć krzyżową, aby mnie zbawić. Pragnę na Twoją miłość odpowiedzieć miłością. Rozpal więc w moim sercu pragnienie Twej najgorętszej miłości i dozwól, abym Cię kochał nade wszystko. Amen.
CZYTAJ DALEJ

Amerykański aktor – odtwórca roli Jezusa: płakałem, gdy Leon XIV został wybrany papieżem

2025-06-24 11:36

[ TEMATY ]

świadectwo

„The Chosen”

Movieguide®, CC BY-SA . /licenses/by-sa/.>, via Wikimedia Commons

Jonathan Roumie

Jonathan Roumie

Amerykański aktor grający Jezusa w serialu „The Chosen” (Szukając Boga), 50-letni Jonathan Roumie, jest zachwycony wyborem rodaka Amerykanina na papieża. „Kiedy wybrano Leona XIV, płakałem, bo nigdy nie myślałem, że zobaczę amerykańskiego papieża” - powiedział Roumie w rozmowie z dziennikarzami w Rzymie. To „ogromny zaszczyt” być w Watykanie, cieszy się katolik, który ma się spotkać z urodzonym w Chicago papieżem Leonem XIV w ramach środowej audiencji ogólnej 25 czerwca. Zdaniem amerykańskiego aktora „pontyfikat papieża Leona jest niezwykły z wielu powodów”. Cudownie jest komunikować się z przedstawicielem Chrystusa na ziemi w swoim ojczystym języku. „To powala na ziemię” - stwierdził.

Podziel się cytatem Okazją do rozmowy z dziennikarzami była prezentacja piątego sezonu serialu „The Chosen”, zapowiedzianego na lipiec. Serial opowiada historię życia Jezusa, jego matki Marii, uczniów i Marii Magdaleny. Jeszcze kilka dni temu ekipa filmowa kręciła w Materze w południowych Włoszech, w tym Ostatnią Wieczerzę i Ukrzyżowanie. Również przyszłe sezony będą skupiać się na Zmartwychwstaniu. Serial został przetłumaczony na około 50 języków i ogląda go rocznie około 300 milionów osób.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję