Przywódca najliczniejszego państwa i najważniejszej gospodarki na świecie wypaczył wiele zasad, które utrzymywały system społeczno-gospodarczy od ponad 40 lat. Przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping złamał ustaloną regułę dwóch 5-letnich kadencji, wyeliminował całą opozycję z najwyższych władz partii, a także upokorzył swojego poprzednika – Hu Jintao, przewodniczącego ChRL w latach 2002-12. Na polecenie Jinpinga zasłużony 80-letni polityk został wyprowadzony z sali obrad wbrew własnej woli na oczach ponad 2 tys. uczestników zjazdu oraz mediów z całego świata.
Syndrom cesarza
XX Zjazd Komunistycznej Partii Chin był popisem jednowładztwa Xi Jinpinga. Wymieniono aż dwie trzecie składu KC KPCh, a w najściślejszym 7-osobowym Stałym Komitecie Biura Politycznego KC KPCh zasiedli wyłącznie lojaliści wobec przywódcy. – Praktycznie pożegnano „epokę Deng Xiaopinga”, czyli okres pragmatycznych i zdroworozsądkowych reform prowadzonych od końca 1978 r. Zamiast „zbiorowego cesarza”, gdzie ścierały się różne nurty myślenia o polityce państwa, mamy nawiązanie do kultu władzy z czasów Mao Zedonga, powrót do znanego z chińskich dziejów syndromu cesarza – podkreśla prof. Bogdan Góralczyk, sinolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Do najważniejszego gremium rządzącego Chinami zostali wybrani ludzie bez większych zasług. – Wyznacznikiem doboru była wyłącznie historia ich lojalności wobec przewodniczącego – uważa Tomasz Sajewicz, korespondent Polskiego Radia z Pekinu, który przewidział umocnienie pozycji Xi Jinpinga po partyjnych wyborach.
Zniszczony zostanie cały dorobek reform rozpoczętych w 1978 r., który dał Chinom bardzo duży rozwój gospodarczy i wyniósł setki miliony ludzi ze skrajnego ubóstwa. Teraz, mimo problemów spowolnienia gospodarczego, kryzysu na rynku nieruchomości oraz coraz większych problemów z polityką „zero COVID”, pozycja lidera się umacnia. – Demokracja wewnątrzpartyjna przeminęła, nadchodzi rewolucja – uważa prof. Dominik Mierzejewski z Zakładu Azji Wschodniej na Uniwersytecie Łódzkim.
Kolejna wojna
Polityka „zero COVID” wpędza chińskie władze w paranoję, prowadzi do coraz większej kontroli społecznej, a także jest przyczyną problemów gospodarczych. Po sporych sukcesach w walce z pandemią dziś coraz bardziej przypomina walkę z wróblami, która w epoce Mao Zedonga spotęgowała wielką klęskę głodu. Niestety, obok potwierdzenia dalszego zwalczania zakażeń COVID-19 na XX Zjeździe KPCh zapowiedziano zaostrzenie polityki wobec Tajwanu, który w Pekinie jest uważany za zbuntowaną chińską prowincję. Do partyjnej konstytucji wpisano jednoznaczny sprzeciw wobec wszelkich prób ogłoszenia niepodległości Tajwanu i zapowiedziano, że gdy będzie trzeba, zostanie użyta chińska armia.
Obecnie wiadomo, że Tajwan jest jednym z głównych celów politycznych Xi Jinpinga, któremu już nikt nie będzie się sprzeciwiać. Chiny mogą próbować wykorzystać zaangażowanie USA i Zachodu w Ukrainie, aby siłowo zdyscyplinować Tajwan. zanim zostanie jeszcze lepiej dozbrojony przez Amerykanów. Desant i frontalny atak na wyspę jest jednak mało prawdopodobny, bo spowodowałby zniszczenia oraz wiele ofiar. Wojna totalna, którą prowadzi Rosja, nie jest w chińskim stylu. W grę wchodzą raczej gospodarcza blokada Tajwanu i destabilizacja sytuacji politycznej. Według ekspertów, odpowiednim czasem na takie działanie może się okazać np. wiosna 2023 r. Społeczne skutki takiej blokady handlowej będą mocno odczuwalne już jesienią.