Reklama

Niedziela Rzeszowska

Święty trudnych czasów

W ubiegłym roku, wraz z grupą pielgrzymów, dane mi było pojechać na uroczystości odpustowe do Guadalupe w Meksyku.

Niedziela rzeszowska 10/2024, str. IV-V

[ TEMATY ]

Meksyk

S. Iwona Józefiak

Polska grupa przy ołtarzu św. Jose w Sahuayo

Polska grupa przy ołtarzu św. Jose w Sahuayo

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Byliśmy tam w siódmą rocznicę kanonizacji św. Jose Sancheza del Rio. Nawiedziliśmy miejsce jego męczeństwa. Przy figurze chłopca na cmentarzu miejscowe dzieci zostawiają swoje zabawki. Jose nie przestaje być dla nich autorytetem, wzorem, orędownikiem u Boga. Zarówno tam, jak też w kościele, widać kolorowe postacie kur i kogutów przy wizerunku chłopca. Meksykanie pamiętają, jak będąc uwięziony, troszczył się o chwałę Bożą!

Często mówimy i słyszymy, że żyjemy w „trudnych czasach”, ale to samo powiedziałaby nam rzesza bohaterów z minionych epok. Dla Meksykanina Jose Sanchez del Rio, rodem z Sahuayo, który w latach dwudziestych ub. stulecia, czyli sto lat temu, wchodził w młodzieńczy wiek, nastał trudny czas. Decyzją prezydenta Callesa drastycznie ograniczono obywatelom wolność wyznania. Zamilkły dzwony, zamknięto kościoły, zakazano wszelkich publicznych form kultu. Wielu księży zakończyło życie jako męczennicy. Katolicy próbowali w pokojowy sposób domagać się swych praw, ale gdy to nie przyniosło efektu, chwycili za broń. Powstała regularna, partyzancka armia zwana Cristeros. Jose kochał Matkę Bożą z Guadalupe i postanowił w Jej imię, w imię Chrystusa Króla, przyłączyć się wraz ze starszymi braćmi do Cristeros. Mamie wyznał, że jeszcze nigdy nie było tak trudno być chrześcijaninem, jak teraz, ale też „nigdy nie będzie mi tak łatwo wejść do nieba, jak teraz!” Nie miał jeszcze piętnastu lat, więc spełniał prace pomocnicze w kuchni i przy oporządzaniu koni. Dowódca bardzo go lubił i uczynił chłopca chorążym. Jose był dumny z tej funkcji i odważnie trzymał chorągiew z wizerunkiem Chrystusa Króla, stając w samym środku toczonych bitew. Ta w Guadalajarze, decydująca o jego życiu, okazała się przegrana. Mógłby się uratować, ale ofiarował konia żołnierzowi dowodzącemu bitwą, który stracił swego wierzchowca. Odprowadzono go do Sahuaho i trzymano pod strażą w sprofanowanym kościele św. Jakuba, zamienionym na areszt. Oczekując egzekucji, napisał do mamy pożegnalny list: „Moja kochana Mamo, zostałem schwytany podczas dzisiejszej bitwy. Myślę o chwili, kiedy przyjdzie mi umrzeć. Nic to jednak, Mamo. Powinnaś zgodzić się z wolą Pana Boga. Umieram szczęśliwy u boku naszego Pana. Nie chcę, żebyś się martwiła moją śmiercią. Powiedz raczej moim braciom, by poszli w ślady najmłodszego spośród nas, tak wypełnisz wolę Bożą. Odwagi! Udziel mi swego błogosławieństwa razem z błogosławieństwem Ojca. Pozdrów wszystkich ostatni raz”. Żołnierze Callesa trzymali też w świątyni drób. Jose zwracał uwagę strażnikom, że nie godzi się robić kurnika z domu Bożego! Gdy nadarzyła się sposobność, ukręcił głowy wszystkim kurom i kogutom chodzącym po kościele. Został wtedy jeszcze bardziej znienawidzony. Żołnierze wiedzieli, że działał z pobudek religijnych, więc poddali go torturom. Chłopca przywiązano do stołu, obcięto mu skórę na obydwu stopach od palców do pięt. Następnie zaprowadzono go na cmentarz, gdzie był już wykopany grób dla niego. Dawano mu możliwość uniknięcia śmierci, ale za ceną wyparcia się wiary. Jose powtarzał: „Nich żyje Chrystus Król”. Wzywał też Matki Bożej z Guadalupe. Męczeńska droga, znaczona krwawymi śladami chłopca, wynosiła kilometr. Dziś obok szosy jest tam szeroki chodnik, na którym umieszczono symboliczne, metalowe stopy. Kończą się przy bramie cmentarza. Przed śmiercią kłuto go nożem w końcu zastrzelono, gdy niezmiennie wyznawał wiarę w Chrystusa. Był 10 lutego 1928 r. Ciało bohatera spoczywało tam do roku 1945, potem przeniesiono je do krypty w katakumbach i złożono wraz z doczesnymi szczątkami 27 poległych Cristeros. W 2005 r. został beatyfikowany, a 16 października 2016 r. papież Franciszek zaliczył go do grona świętych Kościoła katolickiego.

Kolejny wyjazd jest przygotowywany na listopad. Warto przekonać się, że „trudne czasy” mogą rodzić wspaniałych bohaterów wiary i pragnąć w tych warunkach, w jakich nam przyszło żyć, świadczyć o Chrystusie! Niech czas Wielkiego Postu umocni nas w postawie uczniów Jezusa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2024-03-06 09:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ataki na kościoły podczas demonstracji w Meksyku

[ TEMATY ]

przemoc

Meksyk

PAP/EPA/Sashenka Gutierrez

Katedra w Xalapa w meksykańskim stanie Veracruz oraz Świątynia Zadośćuczynienia Najświętszemu Sercu Jezusa, znana popularnie jako El Beaterio zostały zaatakowane wczoraj podczas marszu protestacyjnego przeciwko represjom policji. Wandale namalowali obraźliwe napisy na murach budynków sakralnych. Około 50 anarchistów wyrządziło także szkody w różnych publicznych i prywatnych budynkach w centrum miasta.

Od tygodnia w Meksyku odbywają się demonstracje przeciwko przemocy policyjnej, w następstwie wydarzeń, które miały ostatnio miejsce w Stanach Zjednoczonych. Stały się jednak pretekstem do nieuzasadnionych dewastacji i przemocy wobec różnych instytucji. Według miejscowych mediów w Xalapa od 1 czerwca zaatakowano pięć kościołów.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

W Warszawie rozpoczął się XIX Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina

2025-10-02 20:20

[ TEMATY ]

Warszawa

konkurs

Fryderyk Chopin

Adobe Stock

Fryderyk Chopin

Fryderyk Chopin

Czworo zwycięzców minionych edycji Konkursu Chopinowskiego - Julianna Awdiejewa, Bruce Liu, Garrick Ohlsson i Dang Thai Son - występuje w czwartek w warszawskiej Filharmonii Narodowej na inauguracji XIX. odsłony pianistycznej rywalizacji.

Konkurs Chopinowski zainaugurowało czworo jego zwycięzców, którzy wystąpili z Orkiestrą Filharmonii Narodowej pod batutą Andrzeja Boreyki. W interpretacji Bruce’a Liu (zwycięzcy z 2021 r.) zabrzmiał V Koncert fortepianowy F-dur Camille’a Saint-Saënsa, Julianna Awdiejewa (2010) i Garrick Ohlsson (1970) zagrajli natomiast Koncert na 2 fortepiany i orkiestrę Francisa Poulenca. W Koncercie na 4 fortepiany Johanna Sebastiana Bacha spotkali się: Julianna Awdiejewa, Bruce Liu, Garrick Ohlsson i Dang Thai Son (1980). Galę rozpoczął Polonez A-dur Fryderyka Chopina w wersji orkiestrowej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję