Niemal co roku psioczymy, machamy rękami, ale też co roku oscarowe gale przyciągają naszą uwagę. W Polsce – osobliwie – zawisa pytanie: czy nasi coś dostaną? Na ogół – nie, co pozwala mieć nadzieję, że może za rok. Książka Schulmana opowiada nie o Oscarach, ale o tym, jak zmieniała się kinematografia i wraz z nią ludzie, którzy tworzą filmy, o tendencjach i kolejnych punktach zwrotnych w historii filmu. Czym tak naprawdę są Oscary? – zastanawia się autor. Możliwych odpowiedzi jest sporo. Są amerykańskim odpowiednikiem ceremonii królewskiej. Są jedyną rzeczą, która potrafi zmusić Hollywood, żeby kręciło filmy mające wartość artystyczną i nie oglądało się wyłącznie na przychody. Są narzędziem kształtowania kanonu filmowego – kiepskim, ale zawsze. Grą. Przeżytkiem. Pokazem mody. Igrzyskami. Są jak Super Bowl, tyle że dla gejów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu