Daj no mi twoich okularów, bo swoje, z tej prędkości, zostawiłem w kuchni.
Kościelny podaje z ociąganiem okulary i palcem próbuje przecierać szkiełka. Proboszcz wyrywa mu z rąk i zakłada na nos. Chce coś sprawdzić w lekcjonarzu przed Roratami. W tej samej chwili zdejmuje z niesmakiem okulary i zaczyna je czyścić o brzeg komży.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Jak można nosić takie okulary? Fuj. Co ty przez nie widzisz? Upstrzone przez muchy, ulepione. Co za fleja z ciebie.
Kościelny wyciąga rękę po zwrot okularów, wyraźnie zdenerwowany. – Jak się proboszczowi nie nadają, to niech odda, a nie wybrzydza i człowieka obraża.
Proboszcz, zdziwiony, bo myślami jest gdzie indziej, i przebudzony, łagodzi. – Aleś nagle delikatny się zrobił, jak panienka.
Od czwartej niedzieli Adwentu robi się tak jakoś bardziej nerwowo. Może dlatego, że coraz mniej czasu do świąt, a do zrobienia, jak mówi proboszcz, huk spraw i obowiązków. Niby program ustalony, odpowiedzialność porozdzielana, ale zawsze coś nowego, nieprzewidzianego się zdarza i zakłóca porządek.
– To, że szopkę robisz, to chwalebne nawet, ale nie zwalnia cię z innych, nie mniej ważnych obowiązków. Sam wszystkiego nie ogarnę.
To do mnie adresowany przytyk, bo bronię się zawzięcie przed nowymi zadaniami, którymi chce mnie obarczyć. Na sztabie adwentowym ustalono, że zajmuję się szopką, jasełkami, próbami asysty i scholi. Teraz się dowiaduję, że mam jechać z kościelnym po choinki i z gospodynią po zakupy. To już 2 dni w plecy. A, jeszcze na spowiedź do sąsiedniej parafii, bo proboszcz obiecał zastępować chorego proboszcza w następnej parafii. Poza tym zima łaskawa na początku przypomniała sobie nagle o tej części świata i zawitała w bieli i mrozie. Jednego i drugiego w nadmiarze. Nie dziwota, to kościelnego powiedzenie, że kładzie się to cieniem na naszych nastrojach. Kolejny poranek wystawia naszą pobożność na próbę.