Basen Morza Śródziemnego to kolebka chrześcijaństwa, które zrodziło się w Palestynie, ale szybko zaczęło szerzyć się wśród pogan z kręgu kultury grecko-rzymskiej. Morze Śródziemne w naturalny sposób nie tylko stało się towarowym szlakiem handlowym, ale także dawało możliwość transportowania dóbr duchowych: filozofii, sztuki i religii. Stąd wielkie centra kultury śródziemnomorskiej rozwijały się po obu stronach morza. Na południowym brzegu jej ośrodkiem była Kartagina, stolica imperium Fenicjan. W 146 r. przed Chr. zdobyta przez Rzymian odkryła przed najeźdźcami bogate zasoby biblioteczne, co rzuca światło na poziom literatury, do której dostęp mieli ówcześni królowie Numidii, czyli Berberowie.
Ludność berberyjska to najstarsza rdzenna grupa etniczna zamieszkująca do dziś tereny Maroka, Algierii i Tunezji. Wielu chrześcijan pierwszych wieków z tych terenów było właśnie pochodzenia berberyjskiego, np. matka św. Augustyna, wielkiego filozofa, teologa i biskupa Hippony, żyjącego na przełomie IV i V wieku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
O ile na obszary Egiptu i Etiopii dotarło chrześcijaństwo utożsamiane z tradycjami Kościoła Wschodu, to północna Afryka budowała myśl teologiczną na podstawie cywilizacji łacińskiej. Do czasu najazdu Wandalów w V wieku to Afryka, a nie Italia, była najsilniejszym ogniskiem chrześcijaństwa Zachodu. Ziemia ta wydała wielkich Ojców Kościoła, rzesze teologów, ascetów i męczenników. Kolejne przykłady świętych męczenników z III wieku to: biskup Kartaginy (dzisiaj Tunezja) – Cyprian, dzielne kobiety z okolic Kartaginy – Perpetua i Felicyta czy Marceli i Kasjan z Tangeru (Maroko), czczeni do dzisiaj w stolicy Maroka – Rabacie.
Język łaciński na tych terenach, dominujący zwłaszcza w dużych ośrodkach miejskich, zaczął ustępować arabskiemu, począwszy od XI wieku, a struktury parafialne przetrwały jeszcze do XIII wieku. Kroniki parafialne miasta Fez (dzisiejsze Maroko) zanotowały wzmiankę o wyprawie Berbera Leona Afrykańczyka, który krótko po 1500 r., przedostawszy się na Półwysep Apeniński, informował o sytuacji ostatnich chrześcijan w północnej Afryce, posługując się przy tym językiem zrozumiałym dla mieszkańców Italii.
Dziś, mimo że Królestwo Marokańskie jest krajem oficjalnie muzułmańskim, a prozelityzm jest zakazany, ziemia ta usiana jest kościołami, kaplicami, a nawet katedrami.
Rozwój chrześcijaństwa kulturowo lokujemy na kontynencie europejskim oraz w granicach rzymskich prowincji Azji Mniejszej. A jednak równie prężnie, także od dwudziestu wieków, rozwijało się chrześcijaństwo na obszarze północno-zachodniego wybrzeża Afryki, zwanego w czasach rzymskich Mauretanią Tingitaną, a od średniowiecza określanego Ziemią Maghrebu (dzisiejsze Maroko, Algieria i Tunezja).
Pierwsi misjonarze
Reklama
Święty Franciszek miał powiedzieć: „Narodziliśmy się w Porcjunkuli, ale chrzest otrzymaliśmy w Maroku”. Jego historyczne spotkanie z sułtanem Egiptu Malikiem al-Kamilem w 1219 r. zaowocowało uzyskaniem pozwolenia na swobodne przemieszczanie się braci mniejszych po obszarze podlegającym jurysdykcji sułtana. Fakt ten nie zapobiegł jednak brutalnemu pozbawieniu życia pierwszych misjonarzy franciszkańskich. Wszyscy pochodzili z Włoch, a stojący na czele wyprawy Berard władał biegle językiem arabskim. Misjonarze po raz pierwszy pojmani zostali już w Sewilli, gdzie rządy sprawowała marokańska dynastia Almohadów. Przyczyną aresztowania było ewangelizowanie na ulicach. Po przewiezieniu do Marrakeszu w Maroku usłyszeli od lokalnego władcy Miramolina, że jeśli wyprą się wiary katolickiej, otrzymają w zamian nie tylko życie, ale także kobiety za żony oraz liczne posiadłości. Odmowa przyniosła braciom okrutną śmierć. Dziś w okolicach miejsca, gdzie ich zamęczono, stoi kościół upamiętniający pierwszych misjonarzy Maroka. Zaledwie 7 lat później wyruszyła kolejna grupa, ale i tym razem misja zakończyła się śmiercią męczeńską przez ścięcie. Męczennicy marokańscy nie stali się jednak, jak sądzono, przestrogą dla kolejnych wypraw. Wysiłki wkładane w przywrócenie wiary w Chrystusa na tej ziemi nie ustawały przez wieki i także dziś franciszkanie są najliczniejszą katolicką wspólnotą zakonną w Maroku. Pięć lat temu uroczyście obchodzono tu 800-lecie ich obecności na ziemi marokańskiej, a o. Symeon Stachera, franciszkanin pracujący w Maroku przez ponad dwie dekady, obronił pracę doktorską pt. Franciszkanie i sułtani..., która spotkała się z uznaniem i oficjalnym uhonorowaniem przez samego króla Maroka Muhammada VI.
Posługa duszpasterska skierowana jest tutaj nie tylko w stronę cudzoziemców, potomków rodzin i pracowników dyplomatycznych przybyłych do Maroka jeszcze w czasach kolonizacji, ale też do licznych imigrantów z Afryki Subsaharyjskiej. Zarówno katolikom, jak i innym grupom religijnym przyznana jest wolność sprawowania kultu, ale z surowym zakazem jego propagowania wśród Marokańczyków.
Wyjście na pustynię
Sahara stała się naturalnym eremem dla francuskiego podróżnika i awanturnika, a później trapisty i pustelnika Karola de Foucauld. W młodości przemierzył on ziemię Maroka, a wyprawa ta zaowocowała wydaniem książki naukowej, która została doceniona przez Francuskie Towarzystwo Geograficzne i nagrodzona złotym medalem. Ówczesny rząd francuski pozyskaną przez Karola wiedzę wykorzystał, niestety, dla intensywniejszej penetracji i podporządkowania sobie terenu Maroka.
Po swoim spektakularnym nawróceniu de Foucauld postanowił spędzić resztę czasu w skrajnie trudnych warunkach, żyjąc wśród ludu berberyjskiego – Tuaregów na Saharze. Tutaj też zginął. W Kościele katolickim określa się go słowami „święty od porażek” lub „święty od poszukiwania woli Bożej”. Za życia nie doczekał się następców, nie założył wspólnoty, nie nawrócił też żyjących wokół siebie muzułmańskich Tuaregów. Mogłoby się zdawać, że jego wysiłki były bezowocne. Projekt reguły stowarzyszenia został zatwierdzony w Watykanie dopiero po jego śmierci, a sama śmierć – nieumyślne postrzelenie przez małego chłopca – wydawała się równie bezsensowna... Dzisiaj grono Małych Braci i Sióstr Jezusa, którzy pragną żyć zaproponowaną przez Karola duchowością Nazaretu i starają się naśladować ukryte życie Jezusa, zyskuje coraz więcej zwolenników.
Do Karola de Foucauld dołączają też trapiści z klasztoru Tibhirine w Algierii. Ich brutalne zamordowanie przez policję muzułmańską w 1996 r. przybliżył światu film Ludzie Boga. Jedyny ocalony z tej masakry mnich zbiegł do Maroka, gdzie stał się zaczynem nowej wspólnoty, dalej niestrudzenie zanurzonej w życiu społeczności muzułmańskiej. Męczeństwo siedmiu trapistów z Tibhirine przyrównuje się często do historii o siedmiu śpiących z Efezu (dzisiejsza Turcja – miejsce, gdzie św. Jan Apostoł przyprowadził Maryję), którzy za odmowę oddania czci rzymskim bogom zostali żywcem zamurowani w jaskini. Według legendy, mieli się przebudzić po 200 latach i znów mówić o wierze w ciała zmartwychwstanie oraz o tym, że każde pokolenie, chociaż zanurzone w innym kontekście politycznym i kulturowym, ma do przebycia tę samą wędrówkę wiary – ku zmartwychwstaniu do życia wiecznego.