Reklama

Wiara

Pustelnik z rycerskiego rodu

Wielu mówiło, że był zbyt radykalny. Inni – że uratował Kościół w jednym z najtrudniejszych momentów jego historii. Bernard z Clairvaux nie szukał rozgłosu, ale jego słowa miały siłę zmieniać bieg spraw.

Niedziela Ogólnopolska 33/2025, str. 22-23

pl.wikipedia.org

Francisco Goya, "Święty Bernard z Clairvaux uzdrawiający kalekę"

Francisco Goya, Święty Bernard z Clairvaux uzdrawiający kalekę

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wyobraź sobie Europę na początku XII wieku. Rycerze szykują się na krucjaty, miasta powiększają się, ale większość ludzi żyje w prostych wioskach i walczy o przetrwanie. Kościół jest potężny, ale i pełen napięć – potrzebuje tych, którzy nie tylko znają zasady, ale też potrafią nimi żyć. Właśnie w takim świecie, ok. 1090 r., w burgundzkim Fontaine-lés-Dijon rodzi się Bernard.

Zamiast rycerskiego turnieju – klasztor

Reklama

Był szóstym z siedmiorga dzieci w rodzinie rycerskiej. Ojciec – Tescelin – był rycerzem, człowiekiem bardzo wpływowym, matka – Aleth – znana była z głębokiej wiary. To ona od małego uczyła syna modlitwy i wrażliwości. Historia mówi, że Bernard był dzieckiem spokojnym i wyjątkowo bystrym. Nie ciągnęło go do rycerskich turniejów ani do kariery na dworze, o której marzył dla niego ojciec. Wolał książki, naukę, rozmowy o sprawach duchowych. Już jako nastolatek wyróżniał się mądrością i przenikliwością, której nie dało się ignorować. Kiedy miał ok. 20 lat, po śmierci matki, postanowił wstąpić do nowego, surowego zakonu cystersów w Citeaux. Nie był to popularny wybór. Cystersi żyli skromnie, dużo pracowali fizycznie i unikali zbytków. Ale dla Bernarda ta surowość była atrakcyjna, bo on nie szukał kariery ani wygód, tylko życia, które miało sens. Do Citeaux nie poszedł sam. Jego decyzja była tak przekonująca, że w ślad za nim poszli bracia, kuzyni i przyjaciele – w sumie trzydziestu mężczyzn. To wydarzenie nie tylko wzmocniło zakon, ale i pokazało, że Bernard ma dar pociągania ludzi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Od pustkowia do duchowego centrum

Kiedy Bernard dołączył do cystersów, zakon był młody i mało popularny. Reguła św. Benedykta miała tam wrócić do korzeni: ubóstwo, praca, cisza, modlitwa. Żadnych ozdób, wpływów, kompromisów. Bernard szybko okazał się nie tylko gorliwym zakonnikiem, ale i kimś, kto potrafi tę ideę wcielić w życie z niezwykłą siłą. Dlatego zaledwie 3 lata po wstąpieniu do zakonu został wyznaczony do założenia nowego klasztoru.

Reklama

Tak właśnie powstało Clairvaux. Nazwa – po polsku: „Jasna Dolina” – brzmiała poetycko, ale sama dolina na początku była dzika i nieprzyjazna. Zarośnięta, wilgotna, trudna do uprawy. Dla wielu byłaby powodem raczej do zwątpienia niż do duchowych uniesień. Ale nie dla Bernarda. Wierzył, że to właśnie w takich warunkach rodzi się prawdziwe życie zakonne. Z braćmi modlił się, orał pole, budował klasztor. Nie jako przełożony, ale jako jeden z nich. Pracował tak ciężko, że podupadł na zdrowiu już w pierwszych latach. Miał problemy z żołądkiem, był wycieńczony. Ale się nie poddawał. Do Clairvaux zaczęli przybywać ludzie. Z początku, by dołączyć do wspólnoty, potem, by zasięgnąć rady. Wreszcie, by usłyszeć jego słowa. Z małego, ubogiego klasztoru Clairvaux szybko stało się jednym z najważniejszych punktów duchowej mapy Europy. Bernard nie planował rozgłosu, ale ten go dogonił. W czasach, gdy wielu zakonników rywalizowało o wpływy, Bernard od nich uciekał i pewnie właśnie dlatego go słuchano.

W ciągu kilku dekad Bernard wysłał swoich uczniów do założenia kilkudziesięciu nowych klasztorów. Nie jako ekspansję, ale jako sieć miejsc, w których ludzie szukali prostoty, sensu, modlitwy. Clairvaux stało się sercem tej idei. A Bernard, choć żyjący skromnie, stał się jednym z najbardziej wpływowych ludzi epoki.

Głos, którego słuchali papieże

Nie chciał władzy. Z czasem stało się jednak jasne, że jego głos ma wagę większą niż niejeden królewski dekret. Papieże, biskupi, królowie – wszyscy zasięgali u niego opinii. A on odpowiadał, pisząc listy, doradzając, a czasem... upominając.

Reklama

Nie był politykiem, ale politykę rozumiał doskonale. Potrafił odróżnić, co jest zgodne z Ewangelią, a co nią tylko gra. Nie bał się pisać wprost, jeśli uważał, że ktoś, nawet z najwyższej hierarchii, zbacza z drogi. Jego głos był decydujący np. podczas sporu o to, kto ma zostać papieżem. Gdy po śmierci Honoriusza II doszło do podwójnego wyboru – jeden kandydat popierany był przez możnych Rzymu, drugi przez zakonników – Bernard poparł tego drugiego. To właśnie jego poparcie sprawiło, że Innocenty II ostatecznie został uznany za prawowitego papieża. A potem Bernard ruszył w Europę, by przekonać o tym innych. Jeździł do Francji, Anglii, Niemiec, rozmawiał z władcami i biskupami i ich przekonywał. Ale to nie wszystko. Gdy w Kościele zaczynały się pojawiać niepokojące nurty, jak nauki Abelarda czy herezje katarów, Bernard nie milczał. Pisał traktaty, w których bronił nauki Kościoła, ale czynił to nie z pozycji teologa za katedrą. Pisał jasno, z pasją, zrozumiale. Dla wielu był pierwszym autorem, którego czytali nie dlatego, że musieli, ale dlatego, że chcieli zrozumieć. Zresztą jego pisma do dziś zadziwiają swoją klarownością. Nie moralizuje, nie odcina się od świata. Przeciwnie – pokazuje, jak żyć Ewangelią w realnym świecie, gdzie są emocje, zranienia, decyzje, zwykłe życie.

I może właśnie dlatego jego teksty inspirowały ludzi przez wieki. Nawet Dante Alighieri, pisząc Boską komedię, umieścił Bernarda jako ostatniego przewodnika przed wizją Boga.

Dziedzictwo nie przeminęło

Kiedy Bernard zmarł w 1153 r., miał 63 lata, co jak na tamte czasy było wiekiem sędziwym, zwłaszcza dla kogoś, kto całe życie żył skromnie, intensywnie i... raczej nie oszczędzał się duchowo ani fizycznie. Zmarł w klasztorze w Clairvaux, który sam zbudował niemal od podstaw. Ale jego wpływ nie ograniczał się do murów jednego opactwa. Zostawił po sobie coś więcej niż budynki i listy. Zostawił styl myślenia – o Bogu, o człowieku, o Kościele. Pisał o miłości Boga w sposób, który nie był akademicki ani abstrakcyjny. W jego duchowości nie było miejsca na spektakularność. Raczej: cisza, kontemplacja, praca, wspólnota. I to przyciągało. Jego pisma, zwłaszcza te o mistyce i o Matce Bożej, czytane są do dziś, nie tylko w klasztorach. Bernard był także jednym z nielicznych, którzy zdołali połączyć kontemplację z działaniem. Potrafił żyć zanurzony w modlitwie, a jednocześnie prowadzić korespondencję z papieżami, doradzać władcom i bronić Kościoła przed błędami teologicznymi. Nazywano go „ostatnim Ojcem Kościoła” i choć żył wieki po Augustynie, Ambrożym czy Grzegorzu Wielkim, jego myśl rzeczywiście domykała pewien etap duchowej historii Europy.

Najciekawsze jest jednak to, że Bernard do dziś inspiruje, także ludzi bardzo odległych od zakonnej celi. Bo to, co głosił, było nie tylko dla mnichów, ale także dla każdego, kto szuka sensu. Kto zmaga się z własnymi ambicjami. Kto próbuje pogodzić działanie z ciszą. Kto wierzy, że nie wszystko trzeba mówić głośno, żeby miało siłę. Choć nigdy niepotrzebne mu były tytuły, to jednak w 1830 r. ogłoszono go doktorem Kościoła.

2025-08-12 14:35

Ocena: +6 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do św. Stanisława Kostki

[ TEMATY ]

nowenna

św. Stanisław Kostka

Karol Porwich/Niedziela

Nowennę do św. Stanisława Kostki odmawiamy między 9 a 17 września lub w dowolnym terminie.

„Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” (Wj 20,3; Pwt 5,7)
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: radość owocem cierpliwej wiary

2025-09-17 10:39

[ TEMATY ]

audiencja ogólna

Leon XIV

Vatican Media

Audiencja ogólna

Audiencja ogólna

„Prawdziwa radość rodzi się z oczekiwania wypełnionego obecnością, z cierpliwej wiary, z nadziei, że to, co zostało przeżyte w miłości, z pewnością zmartwychwstanie do życia wiecznego” - zapewnił Ojciec Święty podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. W swojej katechezie poruszył tajemnicę Wielkiej Soboty, spoczynku Jezusa w grobie. W dzisiejsze wspomnienie liturgiczne św. Roberta Bellarmina wierni składali Leonowi XIV życzenia imieninowe.

Drodzy Bracia i Siostry!
CZYTAJ DALEJ

Rok po powodzi w Lewinie Brzeskim – Caritas wspiera przedszkola w odbudowie i rozwoju

2025-09-17 18:29

mat. pras

Ks. Dariusz Amrogowicz, dyrektor Caritas AW odwiedził uczniów ze szkoły w Lewinie Brzeskim

Ks. Dariusz Amrogowicz, dyrektor Caritas AW odwiedził uczniów ze szkoły w Lewinie Brzeskim

Choć od powodzi w Lewinie Brzeskim minął już rok, jej skutki nadal są widoczne. W dwóch przedszkolach, które najbardziej ucierpiały, woda zniszczyła dolne kondygnacje i piwnice – zalane zostały m.in. szatnie, kotłownie oraz place zabaw.

– „Woda zalała całe podwórko oraz dolne piętro przedszkola. Zniszczone zostały szatnie i kotłownia, a plac zabaw przez długi czas nie nadawał się do użytku. Na szczęście prace remontowe w najniższych kondygnacjach dobiegają już końca i powoli odzyskujemy dawną normalność” – mówi Ewa Warchał, dyrektorka Przedszkola nr 1 w Lewinie Brzeskim.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję