- Tyle tysięcy młodych ludzi posłano na pewną śmierć, miasto skazano na zagładę, a teraz się to przedstawia jako jakieś bohaterstwo. Nic się z historii nie nauczyliśmy - leciwy pan
głośno wyraża swoją opinię wobec grupki osób stojącej na przystanku autobusowym, znajdującym się na placu Krasińskich obok Pomnika Powstania Warszawskiego. Ludzie są widocznie zaskoczeni takim poglądem,
odsuwają się na bok.
Ukute dawniej przez komunistyczną propagandę fałszywe slogany, dotyczące niepodległościowego zrywu stolicy w sierpniu 1944 r. jak widać wciąż są żywe w świadomości niektórych
osób.
Najpierw próbowano Powstanie przemilczeć; gdy już wolno było głośno o nim mówić i pisać (po 1956 r.), to skwapliwie przekłamywano jego okoliczności, cele, motywy. Ulubionym
i powszechnie stosowanym chwytem propagandowym było przeciwstawianie bohaterstwa szeregowych żołnierzy i gehenny ludności cywilnej rzekomemu awanturnictwu politycznemu oraz zimnemu
wyrachowaniu dowództwa AK i rządu londyńskiego. Prawdę o Powstaniu przekazywali jego uczestnicy oraz media pozostające poza zasięgiem cenzury PRL. Bohaterskie oddziały powstańcze
były upamiętniane na tablicach, wmurowywanych w ściany stołecznych świątyń. Warszawskie kościoły uczyły prawdziwej historii...
Po 1989 r., po zniesieniu cenzury, wolno już mówić całą prawdę o Powstaniu, o tym, że tak naprawdę, to Stalin pokonał powstańców rękami Niemców. Czytamy o tym
w poważnych opracowaniach historycznych, w podręcznikach. Klienci dawnego systemu, także ze środowisk naukowych, intelektualnych, nie mówiąc już o LWP czy MO,
powtarzają jednak dawne slogany wbrew rozsądkowi, wbrew oczywistym faktom, wbrew prawdzie. Czy jest to fenomen ukazujący możliwość totalnego ogłupienia dzięki zabiegom propagandowym? To straszne i niepokojące,
że media mogą mieć aż taki wpływ na ludzki umysł. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy człowiek przyjmuje postawę bezkrytycznego odbioru i niewolniczego poddania się wobec treści lansowanych przez
środki społecznej komunikacji.
Racje dowódców Armii Krajowej i kalkulacje polityków prolondyńskich wciąż są podważane. Tak naprawdę ich jedynym błędem było to, że nie uzmysłowili sobie ogromu perfidii sowieckiej...
Przykro to pisać, ale i sam pomnik przy placu Krasińskich stanowi swoiste przekłamanie. Wcześniejszy projekt nie mógł być zrealizowany. Władze stanu wojennego narzuciły - także w pomnikowej
wersji - własną, odpowiadającą propagandzie wizję Powstania: walka, pistolety, hełmy, karabiny... Typowy wytwór zmilitaryzowanej ideologii i propagandy komunistycznej, pochodna tych wszystkich
kampanii, walk, bitew... Dawny projekt ukazywał heroizm, poświęcenie, patriotyzm. Nie skupiał się wyłącznie na walce, ale dobitnie uzmysławiał jej genezę i to, jakiej postawy duchowej potrzeba,
by być zdolnym do największych poświęceń. Nawet w projekcie obecnie istniejącego Pomnika Powstania Warszawskiego zmieniono jeden ważny element: na znajdującej się z tyłu ceglanej
ścianie autorzy planowali umieścić odznaki wszystkich powstańczych oddziałów. Władza ludowa i na to nie zezwoliła.
Najgodniejszym i najbardziej symbolicznym pomnikiem powstańców pozostaną krzyże na ich mogiłach. Tylko Krzyż Chrystusa ukazuje prawdziwy sens każdego ludzkiego życia oraz najgłębszy sens
historii narodów i społeczeństw.
Karol Nawrocki zapowiedział, że weźmie udział w tegorocznym Marszu Niepodległości w Warszawie. „W ubiegłych latach uczestniczyłem w nim jako prezes IPN, a tym roku pierwszy raz wezmę udział w jego obchodach jako prezydent”- napisał w artykule dla portalu „Wszystko co najważniejsze”.
W artykule pt. „Święto wolnych Polaków” prezydent zauważył, że „obchodzone 11 listopada Narodowe Święto Niepodległości, ustanowione na pamiątkę wydarzeń z 1918 roku, to jeden z ważniejszych dni w polskim kalendarzu”.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
W sobotę 8 listopada odbyła się piesza pielgrzymka ze Stargardu Gubińskiego do Gębic, szlakiem św. Maksymiliana Marii Kolbego, upamiętniająca jego wyjazd z obozu jenieckiego. Tą drogą ruszyło dzisiaj ponad 100 osób
Ponad 100 pielgrzymów, a wśród nich bp Adrian Put, przeszło trzykilometrowy szlak obozowy modląc się za zmarłych jeńców z dawnego obozu jenieckiego Stalag IIIB Amtitz, który znajdował się w dzisiejszych Gębicach.
W sobotę 8 listopada odbyła się piesza pielgrzymka ze Stargardu Gubińskiego do Gębic, szlakiem św. Maksymiliana Marii Kolbego, upamiętniająca jego wyjazd z obozu jenieckiego. W tym roku wydarzenie odbyło się po raz trzeci, a pielgrzymom towarzyszył bp Adrian Put.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.