Reklama

Pół wieku w służbie Bogu i ludziom

Niedziela przemyska 37/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Był październik 1939 r., dzień parafialnego odpustu - wspomnienie św. Jana Kantego w Żołyni. Wczesnym rankiem na wieży kościelnej załopotała polska biało-czerwona flaga. Wielu idących do kościoła nawet nie zastanowiło się, czy tak być może, czy to właściwy znak. Był to już drugi miesiąc niemieckiej okupacji Polski. Byli już wtedy kolaboranci, którzy przed Sumą odpustową sprowadzili gestapowców, aby wyjaśnić tę sprawę. Z zakrystii kościoła wezwali proboszcza ks. Piotra Niedziałka. Jedno było pytanie: Kto to zrobił i co to ma znaczyć. Sprawę próbował wyjaśnić stary kościelny, który tłumaczył, że w dzień odpustu zawsze tak było. „Zwolnić z pracy” - rozkazał gestapowiec.
W dużym kościele i w dużej parafii, jaką była Żołynia kościelny był potrzebny od zaraz.
I tak się zaczęło. Z Biedaczowa zgłosił się młody mężczyzna chętny do pracy - Jan Jagustyn. Po wojsku, kochający pracę na polu, miłujący konie. Mężczyzna o głębokiej pobożności wyniesionej z domu rodzinnego na Biedaczowie. Rozmiłowany przez zdrową ludową pobożność w Matce Bożej królującej w cudownym obrazie w klasztorze leżajskim. Od młodości miłujący służbę w kościele. W Giedlarowej działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, Straży Grobu Pańskiego i młodzieżowej asyście nabożeństw eucharystycznych tzw. Wachlarzy.
Młody mężczyzna, ale z bogatym doświadczeniem w służbie Bogu i Ojczyźnie. Sam tak wspominał okres młodości:
„W roku 1928 mając dwadzieścia lat, szukając pracy zatrudniłem się przy wyrobie cegły w cegielni parafialnej w Sarzynie - Poręby. Poszedłem do tej ciężkiej pracy razem z innymi mężczyznami z Biedaczowa. Razem było nas dziewięciu. Głównym majstrem był Antoni Skoczyłaś z Biedaczowa, pozostali robotnicy to: Franciszek Jagustyn, Józef Hałas, Stanisław Brudniak, Tomasz Brudniak, Wawrzyniec Dąbek, Józef Fus, Jan Piwiński i Jan Jagustyn. Nazywano nas strycharzami. Nocowaliśmy w barakach przy cegielni.
Rozpoczęliśmy pracę, gdy kościół był już w trakcie budowy od roku 1927. Pracę w cegielni wykonywaliśmy od maja do października. Tempo pracy to pięć pieców na rok, w piecu mieściło się 30 tys. cegieł.
Uroczystość wmurowania kamienia węgielnego odbyła się w 1929 r. z udziałem bp. Anatola Nowaka z Przemyśla. Kamień został wmurowany w ścianę koło wielkiego ołtarza od strony zakrystii. Uroczystość ta zgromadziła wielką rzeszę wiernych, gdyż było to wydarzenie rzadko kiedy przeżywane w okolicy.
Zakończyłem pracę w cegielni w 1929 r. z powodu powołania mnie do służby wojskowej. Służyłem w wojsku w 6. Pułku Strzelców Konnych w Żółkwi koło Lwowa a także w 14. Ułanów Jazłowieckich w Szkole Podoficerskiej we Lwowie”.
Po zakończeniu służby wojskowej trzeba było wrócić w rodzinne strony. Z toporem, siekierą i piłą w ręce służył ludziom jako cieśla budowlany. Z ciężką cegielnianą motyką pracował przy wyrobie cegły. Największą satysfakcją z tej ciężkiej pracy był zakupiony rower. Można było pojechać do klasztoru do Leżajska, na jarmark do Żołyni. A gdy w pierwszym tygodniu września 1939 r. otrzymał kartę mobilizacyjną, to siadłszy na rower pojechał do Żołyni do kościoła, aby przed pójściem na wojnę wyspowiadać się i wyruszyć do jednostki macierzystej w Żółkwi, aby tam włączyć się w szeregi obrońców Ojczyzny. Było już za późno na wyjazd pod Lwów. W południe okupacyjne oddziały wojska niemieckiego były już w Żołyni.
W październiku rozpoczęła się służba Bogu i Ojczyźnie w innej formie. 53-letnia służba kościelnego w żołyńskim kościele sprawiła, że poznał świątynię z każdym jej zakamarkiem. Mógł całymi godzinami opowiadać o polichromii kościoła, o każdym obrazie, o świętych, dokładnie miał wyliczone figury świętych i aniołów. Uczestniczył w pracach kilkakrotnego remontu elewacji zewnętrznej, dachu i wieży, znał każdą belkę we więźbie dachowej. Wielokrotnie był przy krzyżu na kopule wieży kościelnej.
Ulubionym zajęciem było dzwonienie dzwonami. Doskonale określał ich tony i mówił kiedy dzwoniły melodię smutną, a kiedy radosną, kiedy na trwogę, kiedy oznajmiały zwycięstwo. Jakże mógłby nie miłować tych parafialnych dzwonów, skoro w czasie okupacji dla dużego dzwonu narażał swoje życie. Pod osłoną nocy, z pomocą Józefa Krzanika (późniejszego pracownika banku) i kilku innych mężczyzn, zdjął dzwon, ukrył go w dole koło schodów zakrystii, aby okupant niemiecki nie zabrał go na przetopienie. Ważna była liczba - odwieźć do Łańcuta na stację kolejową trzy sztuki. Zamiast dużego zawieziono małą sygnaturkę z wieży. Proboszcz ks. Niedziałek pytał: „Jasiu! Ty się nie boisz?”. Odpowiadał: „Dla Bożej sprawy gotów jestem na wszystko”. W ciemną noc okupacji odważył się ukryć w piwnicy pod zakrystią cenne naczynia liturgiczne: monstrancję i kielichy. Jak wiele trzeba było odwagi i silnej woli, aby nie zdradzić ukrywającego się w kościele przy głównym ołtarzu za figurami Trójcy Świętej ks. Łacha. Moc ducha i odwagę dawała mu modlitwa, szczere zaufanie i posłuszeństwo przełożonym. Nauczył się służyć Bogu i ludziom. Umiłował Żołynię, poznał ludzi i ich problemy. Przez pół wieku służby w parafii poznał każdy dom, rodzinę, sąsiedzkie problemy. Posiadał dar zachowania tajemnicy. Uczestniczył w ludzkich radościach - chrztach, ślubach i w smutkach - pogrzebach i chorobach. Cieszył się każdym studentem, żołnierzem i tymi, którzy po latach tułaczki wracali w rodzinne strony. Brakowało jesiennych i zimowych wieczorów, aby do końca mógł wyśpiewać znane pieśni religijne, patriotyczne i przyśpiewki ludowe. Podziwiany za ten talent odpowiadał, że mamusia z babcią znały jeszcze więcej. Mógł uczyć historii Polski i opowiadać dzieje zbawienia, choć nie ukrywał, że ukończył tylko trzy klasy szkoły powszechnej a będąc w wojsku, po wyszkoleniu w Szkole Podoficerskiej we Lwowie otrzymał stopień kaprala. Tylko jeden raz był w Rzymie, ale każdego kto wracał z pielgrzymki do Wiecznego Miasta wypytywał o takie szczegóły jakby tam był kilkakrotnie.
W tradycji żołyńskiej od pokoleń było pielgrzymowanie do sanktuariów Matki Bożej w Leżajsku i Kalwarii Pacławskiej. Nie sposób jest zliczyć ile razy tam pielgrzymował pieszo, furmanką, rowerem, samochodem. Każda pielgrzymka była ważna dla niego i dla rodziny. W tych wszystkich wydarzeniach, przeżyciach uczestniczyła cała rodzina. Z żoną Anną przeżył 59 lat, wychował i wykształcił siedmioro dzieci (w tym trzech kapłanów), doczekał się siedmioro wnuków i czworo prawnucząt.
Pod koniec życia idąc do kościoła czuł się onieśmielony okazywanym mu szacunkiem ze strony wielu ludzi dorosłych i młodych. W domu pytał: - kto to jest? - Ja ich nie znam, a oni mi się kłaniają. Tak zaowocowało to, co wcześniej sam czynił. Szanował starszych, nauczycieli, ludzi wykształconych i prostych. Bóg sam odpłaci tym, którzy głowę skłaniali przed siwizną starca, który przeżył 93 lata, do końca zachowując miłość do Boga i Ojczyzny. Tak bardzo stał się aktualny wiersz Tomasza Wróbla:

Są na tej ziemi ludzie ze skały.
Ich twarze mają rysy wyostrzone.
Choć lata miną nigdy ich nie zapomnę.
A mój głos zawsze będzie przy nich.

Piszę te wspomnienia, aby ocalić od zapomnienia i wyrazić wdzięczność wszystkim, którzy zachowali żywą pamięć o kościelnym z Żołyni i „z westchnieniem do Maryi stają nad jego mogiłą”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Siedmiu braci z zakonu kapucynów zginęło w wypadku

2025-05-06 07:32

[ TEMATY ]

wypadek

Adobe Stock

Siedmiu młodych zakonników z nigeryjskiej wspólnoty Braci Mniejszych Kapucynów zginęło w wypadku drogowym, do którego doszło w sobotę na południu w górzystej części Nigerii.

Z oświadczenia wydanego w poniedziałek przez Johna-Kennedy'ego Anyanwu, kustosza klasztoru kapucynów w Enugu, wynika, że 13 zakonników z katolickiej wspólnoty w Ridgeway w stanie Enugu jechało na południe do Obudy, miasta leżącego w stanie Cross Rover, gdzie odpoczywali w górskim kurorcie Obudu Ranch Resort.
CZYTAJ DALEJ

Czarny dym nad Watykanem!

2025-05-07 21:01

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

Kardynałowie, którzy we wtorek, 7 maja rozpoczęli konklawe w pierwszym głosowaniu nie wskazali 267. Biskupa Rzymu.

O godz. 21:00 z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej ukazał się czarny dym, który oznacza brak wyboru nowego Następcy św. Piotra. W dniu rozpoczęcia konklawe odbyło się jedno skrutinium.
CZYTAJ DALEJ

„Pokój Łez” - miejsce, w którym kardynał staje się papieżem

2025-05-08 08:33

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

Na ścianie Sądu Ostatecznego w Kaplicy Sykstyńskiej, po obu stronach ołtarza, znajdują się dwoje zamkniętych, niezbyt dużych drzwi. Te po lewej prowadzą do tak zwanego „Pokoju Łez”, do którego tuż po wyborze wchodzi nowo wybrany papież, aby przebrać się i na kilka minut oddać się modlitwie. Jak mówi ks. prałat Marco Agostini, ceremoniarz papieski, tam papież uświadamia sobie, kim się stał, kim od tego momentu będzie.

Po ogłoszeniu wyboru w Kaplicy Sykstyńskiej kardynał, który uzyskał wymaganą liczbę głosów udaje się do małego pomiedzczenia sąsiadującego z Kaplicą Sykstyńską. Ta ciasna przestrzeń ze sklepieniem, na którym zachowały się fragmenty fresków, kontrastuje z oszałamiającym pięknem samej Kaplicy. Po jednej stronie dwa ciągi schodów, na przeciwległej ścianie okno zasłonięte kotarą. Wyposażenie stanowi ciemne drewniane biurko i dwa krzesła, czerwona sofa i wieszak na ubrania. Wystrój jest skromny.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję