Reklama

Na szkle malowane

W większości naszych domów bombki choinkowe pojawiają się dopiero w grudniu, na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia, czasem nawet w samą Wigilię, kiedy to cała rodzina wspólnie celebruje ubieranie zielonego drzewka. Ale jest w Łowiczu jeden dom, w którym bombki obecne są jak rok długi. To mieszkanie Barbary Frątczak, która pięć lat temu odkryła w sobie pasję malowania pięknych miniaturowych obrazków na szkle i pisankach...

Niedziela łowicka 51/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pani Basia to dobrze znana wielu Czytelnikom Niedzieli Łowickiej i słuchaczom Radia PLUS „Między Łodzią a Warszawą” autorka popularnej niegdyś audycji radiowej „Kasia pitrasi z przepisu Basi”, jak również świetnej książki kucharskiej pod tym samym tytułem.

Samo przyszło...

Reklama

I choć może się to wydać niewiarygodne, to właśnie od tej książki, wydanej staraniem ówczesnego Radia Victoria, zaczęła się jej przygoda z malowaniem. „Mam serdeczną koleżankę z ławy szkolnej, pochodzimy z tej samej wsi - wspomina Barbara Frątczak - która jednak od lat mieszka na południu kraju. Ona kiedyś dowiedziała się o mojej książce, a że już jej nie można wtedy było dostać w księgarniach, to mnie odszukała, odwiedziła w domu. W zamian za moją książkę podarowała mi dwie namalowane przez siebie pisanki. Kiedy indziej dała mi bombki. Jak ja zobaczyłam te pisanki, to się zachwyciłam! Poczułam, że strasznie chciałabym też tak umieć. Koleżanka na to: «No to masz farby, próbuj!»”.
I tak to się zaczęło. Pierwsza ręcznie malowana bombka Barbary Frątczak powstała na bombce zdjętej z choinki. Pierwsze pisanki i bombki jej dzieła spodobały się kolegom z Radia i innym znajomym. „Paweł Doliński mnie bardzo wspierał, podobały mu się te moje wyroby, chciał je kupować. To było dla mnie ważne potwierdzenie od ludzi: skoro chcieli płacić za te moje «pokraki», to widać naprawdę im się podobały! Z czasem miałam coraz więcej zamówień i przestałam nawet godzić pracę w charakterze sekretarki z malowaniem. Coraz dłużej siedziałam po nocach. Musiałam wybierać... Zdecydowałam się na malowanie!” - opowiada artystka.
Nazwałam Panią Basię artystką, ale ona nie ukrywa, że poza paroma wskazówkami od przyjaciółki na temat sposobu przygotowania pisanek i mieszania farb, nie posiada żadnego fachowego artystycznego przygotowania. „Nie skończyłam żadnej szkoły, nigdy się tego nie uczyłam! - przyznaje. - Owszem, zawsze lubiłam wszelką dłubaninę, haftowanie, robótki ręczne. Nie można mnie było od tego odgonić. Ale żeby malować? Pędzlem? W życiu by mi nie przyszło do głowy, że będę potrafiła to robić! To samo się dzieje...”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dziecięce malowanie

Reklama

Dalsze doświadczenia z malowaniem Pani Basia zdobywała samodzielnie, w miarę upływu czasu wyrabiała się jej kreska, lekkość ręki, sposoby mieszania farb. „Koleżanka mówi mi: «Masz brzydkie zielenie. To ja szukam, mieszam, próbuję innych zestawień. Bardzo rzadko można malować farbą wprost z tubki, zwykle trzeba sobie kolory samemu przygotować. Teraz wiem, że najważniejsze są dobre narzędzia, pędzle”.
Co do techniki, to Barbara Frątczak ze śmiechem opowiada, że nie może dziś patrzeć na większość swoich pierwszych prac, wydają się jej takie „twarde, drewniane”. Ale zdarza się i tak, że właśnie te najmniej jeszcze „wyrobione” dzieła znajdują największych entuzjastów. „Odwiedził mnie kiedyś pan z Ameryki i upierał się właśnie przy zakupie tych moich pierwszych bombek. Ja mu nie chciałam sprzedać, bo już widziałam, jakie są prymitywne. On nie mógł zrozumieć dlaczego? Wyrwało mi się to słowo «prymityw», on je pośród swojej angielszczyzny podchwycił i okazało się, że on kocha sztukę prymitywną, tylko taką kolekcjonuje!”.
A kiedy indziej Pani Basia dostała list od pani z Francji, która zachwycała się jej „piękną kreską”. „A ja w ogóle nie wiedziałam, że mam jakąś kreskę! Kreska? Co to jest: kreska?!” - śmieje się malarka. I podkreśla, że ona nadal nie patrzy na swoje prace pod kątem ich walorów artystycznych, bo się na sztuce nie zna: „Ja maluję intuicyjnie, jak dziecko. I jak dziecko czuję, czy mi się udało, czy nie. Tylko tyle wiem”.

Jajko z autografem Prymasa

Barbara Frątczak nie jest jednak artystką ludową, bo jej prace nie należą do nurtu sztuki tradycyjnej. Tak się przynajmniej dowiedziała na dwóch konkursach, do udziału w których ją zaproszono. Okazało się, że jej prace nie były oceniane, za to znalazły się na wystawie pokonkursowej, zorganizowanej w tym roku w ramach dożynek w Częstochowie i Europejskich Dni Kultury.
Jest też zapraszana na kiermasze sztuki ludowej, organizowane przez muzea etnograficzne. Muzeum Etnograficzne w Warszawie prosi ją o nadsyłanie prac na kiermasze przedświąteczne. Dyrektorka łódzkiego muzeum zauważyła jej pisankę w prywatnym muzeum w Kutnie, nawiązała z artystką kontakt i zakupiła 30 wzorów do zbiorów Muzeum Etnograficznego w Łodzi, do działu obrzędów.
W 2002 r. w Warszawskim Hotelu Gromada miał miejsce kiermasz „Wielkanocna Baba”, nad którym patronat objęli Prymas Polski i Minister Rolnictwa. „Poproszono mnie o przygotowanie pisanek, na których będzie miejsce na autografy Prymasa i Ministra. Te pisanki były potem licytowane, a dochód przeznaczono na wakacje dla wiejskich dzieci. Sama mam pisankę z Łowiczanką i podpisem Prymasa Glempa!” - mówi Barbara Frątczak. W tym roku przygotowała też parę bombek na kiermasz „Wigilijny stół”, także do Hotelu Gromada, tym razem pod patronatem abp. Józefa Kowalczyka i Jolanty Kwaśniewiskiej.

Janosik w Australii

Pani Basia dostaje często zaproszenia do udziału w kiermaszach i ceni je sobie, bo to okazja do nawiązania nowych kontaktów. „Nie dorobiłam się swojego folderu, to nie na moje możliwości finansowe - przyznaje. - Zresztą musiałby to być jakiś przyzwoity nakład, a ja nie mam tych kontaktów aż tak wiele, bo ile w końcu mogą zrobić jedne ręce?”. Dlatego cieszy się, gdy na kiermaszu ludzie podchodzą, robią zdjęcia, wymieniają się wizytówkami. Ktoś nawet umieścił zdjęcia jej pisanek w Internecie, ktoś inny - w albumie na temat Warszawy!
Artystka pracuje i po 15 godzin dziennie, żeby wywiązać się z zamówień, co jest dla niej rzeczą świętą. Coraz więcej dużych zamówień dostaje z całego świata, dlatego coraz mniej prac może wstawiać do łowickich czy warszawskich sklepów, choć w miarę możliwości stara się te kontakty podtrzymywać.
Ale Pani Basia lubi nowe wyzwania i dlatego przyjęła ofertę współpracy ze strony Firmy Bracia Urbanek, która zaproponowała jej malowanie bombek do Ameryki. „To dla mnie wygodne, nie muszę załatwiać formalności przewozowych, na których się nie znam. A moje bombki zawisną w tym roku na amerykańskich choinkach! Z Australii poprosili mnie o bombki z tradycyjnymi polskimi elementami, więc namalowałam bombki ze strojami łowickimi, góralskimi i krakowskimi” - opowiada.
Właśnie na potrzeby odbiorców z Ameryki Barbara Frątczak spróbowała nowej techniki: malowania na szkle. Wszystkie jej dzieła są oczywiście malowane na bombkach z dmuchanego szkła i to specjalnie zamawianych na Śląsku, tak żeby miały szklane uszka i wentylację (inaczej mogą... wybuchnąć!). Ale okazuje się, że góralskie malowanie na szkle wymaga odwrotnej kolejności: najpierw maluje się detale, potem stroje, a na koniec tło. W efekcie, gdy zaglądamy do środka bombki, widać Janosika, z zewnątrz bombka jest np. granatowa, ozdobiona motywami roślinnymi.
Na namalowanie na bombkach czeka też prawdziwy św. Mikołaj. Zwróciła na to uwagę Dyrektor Muzeum Etnograficznego, pytając Barbarę Frątczak: „No, dobrze, ale gdzie jest Święty Mikołaj?”. Ona na to, że przecież jest: na saniach, z dzwoneczkami... „Ale gdzie jest biskup?!”. „I rzeczywiście - przyznaje Pani Basia. - Ja dotąd malowałam tylko Mikołaja skomercjalizowanego, w czerwonym kubraku. Ale już się przyglądałam biskupowi Mikołajowi na obrazie w ołtarzu w bazylice i sama też tak go będę malować!”.

Malowane sercem...

Pani Basia najbardziej lubi bombki malowane samymi farbami, matowe, na przezroczystym lub „mrożonym” (czyli odpowiednio lakierowanym) szkle. Ale coraz więcej jest chętnych - zwłaszcza za granicą - na bombki z brokatem. Malarka eksperymentuje też ze złotymi kuleczkami, kryształkami itd. Przyznaje, że czasem jest już zmęczona tą mozolną pracą, bolą ją kręgosłup i oczy. Musi sobie wtedy zrobić kilkugodzinną przerwę. I co się okazuje? Że bardzo szybko zaczyna ją ciągnąć w stronę biureczka-pracowni. „To jest jakaś magia, już chodzą mi po głowie nowe pomysły, czegoś chcę spróbować, coś poprawić, zrobić inaczej. Ja naprawdę kocham to moje malowanie!”.
I w tym pewnie tkwi największa tajemnica sukcesu Pani Basi. Gdy kochamy to, co robimy, wkładamy w naszą pracę tyle serca, że nie może to nie przemówić do serc innych ludzi.
A teraz pozostaje nam już tylko życzyć radosnych, pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia - Pani Basi i wszystkim tym, którzy pokochali owoce jej pasji - czy to w Polsce, czy za dalekimi oceanami... I rozglądajcie się Państwo: może zobaczycie gdzieś bajecznie kolorowe bombki ze Świętą Rodziną u żłóbka? A już niedługo Pani Basia zacznie malować pisanki...

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Najpobożniejsza dziewczyna w parafii - bł. Karolina Kózkówna

2025-04-14 21:04

[ TEMATY ]

bł. Karolina Kózkówna

Mat.prasowy

Bł. Karolina Kózkówna

Bł. Karolina Kózkówna

Zgłębiając publikowane teksty kaznodziejskie o bł. Karolinie Kózce, można dojść do stwierdzenia, że niejednokrotnie głosiciele starali się w swoich kazaniach znaleźć klucz albo klucze w postaci słów, określeń, wyrażeń, które stawały się zwornikami w przybliżaniu postaci błogosławionej, jej życia i drogi do świętości. Niewątpliwie takimi słowami, wyrażeniami-kluczami opisującymi bł. Karolinę Kózkę są wielorakie tytuły, jakie ją charakteryzują.

Co znamienne, wiele z nich funkcjonowało już za życia bł. Karoliny w świadomości jej współczesnych. Tytuły te bardziej odżyły w świadomości wiernych i zostały przekazane do współczesnych czasów jako „świadkowie” osobowości i świętości bł. Karoliny Kózki. W publikowanych kazaniach bardzo często pojawiają się odniesienia do świadków życia bł. Karoliny Kózki, którzy niejako na co dzień mieli możliwość obserwacji jej dążenia do świętości. Na tej kanwie pojawiły się bardzo szybko określenia – wyrażenia, jak: „Gwiazda ludu”, „prawdziwy anioł”, „najpobożniejsza dziewczyna w parafii”, „pierwsza dusza do nieba”, które były odzwierciedleniem jej dobroci, pobożności, uczynności, dobrego serca i otwartości na innych. To przekonanie o świętości bł. Karoliny Kózki wyrażone tytułami z czasów jej współczesnych także znajduje wyraz w przepowiadaniu kaznodziejskim.
CZYTAJ DALEJ

Kanonizacja "patrona internetu" i nietypowe wydarzenie w Warszawie

2025-04-14 16:07

[ TEMATY ]

Warszawa

młodzież

bł. Carlo Acutis

patron internetu

Agata Kowalska

Carlo Acutis

Carlo Acutis

Młodzi z Warszawy będą świętować zapowiadaną na 27 kwietnia kanonizację "patrona internetu" nietypowym wydarzeniem - „HOTSPOT - Wiara w zasięgu” w parafii św. Barnaby Apostoła połączy koncert uwielbienia, sztukę i autentyczne rozmowy w duchu bł. Carlo Acutisa. - Można przyjść takim, jakim się jest - niezależnie od tego, gdzie się teraz jest w życiu. Carlo pokazuje, że Bóg jest zawsze blisko. On był jednym z nas - mówi Julia Dąbrowska parafialnej wspólnoty młodzieży.

Już w niedzielę 27 kwietnia w parafii św. Barnaby Apostoła w Warszawie odbędzie się wyjątkowy wieczór dla młodych - HOTSPOT - Wiara w zasięgu. Wydarzenie jest odpowiedzią na jedno z najważniejszych wydarzeń w Kościele ostatnich lat - kanonizację bł. Carlo Acutisa, nastolatka, który pokazał światu, że świętość jest możliwa także dziś: w dżinsach, z plecakiem i smartfonem w dłoni.
CZYTAJ DALEJ

Wyciekły dane pochówków z zakładu pogrzebowego. Okoliczności są zdumiewające

2025-04-15 14:10

[ TEMATY ]

pochówek

Puławy

zakład pogrzebowy

wyciek danych

Adobe Stock

Kara dla zakładu pogrzebowego w związku z wyciekiem danych

Kara dla zakładu pogrzebowego w związku z wyciekiem danych

Prezes UODO Mirosław Wróblewski nałożył 33 tys. zł kary na zakład pogrzebowy z Puław, który nie wdrożył odpowiednich zabezpieczeń dla danych osobowych w dokumentach dotyczących pochówku. Doszło przez to do incydentu z utratą danych – poinformował we wtorek ten urząd.

Zakład nie zgłosił tego do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych choć miał taki obowiązek, bo wtedy dzięki pomocy urzędu można zminimalizować skutki wycieku danych i wdrożyć odpowiednie postępowanie naprawcze. Teraz prezes UODO zobowiązuje zakład pogrzebowy do wdrożenia w 30 dni środków minimalizujących zagrożenie dla danych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję