Zdaniem polskiego biskupa misyjnego, szczególny niepokój budzi fakt, że ataki dokonywane są na oczach ONZ-wskich sił pokojowych MINUSCA, które swą biernością na to przyzwalają.
Rebelianci muzułmańscy sterroryzowali też personel szpitala i chorych, którzy w popłochu uciekli, podczas gdy rabusie dopełniali swego dzieła. Na jednym z probostw rozkradli oni wszystko, nawet talerze i kubki – pisze bp Kusy w dramatycznym apelu, wskazując jednocześnie, że niszczenie figur Jezusa i Maryi jest wyraźnym znakiem złości przeciwko chrześcijaństwu. Coraz częściej można usłyszeć w tym kraju z ust rebeliantów Seleki, że „chcą wytępić na tym terenie chrześcijaństwo”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Podobne akty przemocy odnotowano również na terenie diecezji Bouar, gdzie dotąd było w miarę spokojnie. Dotyczy to miejscowości Koui, odległej o ponad 80 km od stolicy diecezji. Uzbrojeni rebelianci pod dowództwem niejakiego Sidiki z Kamerunu, wtargnęli do tego miasta na prośbę jego burmistrza - muzułmanina, właściciela krów, niszcząc domy i zabijając niemuzułmanów, którzy nie zdążyli uciec.
W ciągu ostatnich tygodni kilkanaście miejscowości wokół Koui opustoszało kompletnie, a domy zostały spalone. Ludność chroni się w bardziej oddalonych wioskach Bocaranga (ponad 15 tys. ludzi), Bohong, Bouar. Rebelianci dążą do „oczyszczenia” regionu, by hodowcy bydła (plemię muzułmańskie Mbororo) mogli spokojnie korzystać z połaci zielonych terenów, nie przestrzegając wyznaczonych przez państwo granic chroniących obszary uprawne zajęte przez rolników (niemuzułmanów).
Wyżej wspomniany atak zbrojny i późniejsze wydarzenie dokonały się pod okiem żołnierzy ONZ-wskich. Byli oni obecni w Koui, kiedy zabijano niewinnych ludzi (ochraniali dom burmistrza). Coraz głośniej mówi się o współpracy niektórych frakcji oddziałów pokojowych z rebeliantami. A w ubiegłym tygodniu ludność Bocarangi zorganizowała marsz pokojowy, manifestując przed siedzibą MINUSCA przeciw tej kolaboracji i składając memorandum na ręce dowódcy.