Reklama

Recanzja

HIV, czyli (cała) prawda o nas

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na scenę wpada reżyser, kamerzysta i kilku aktorów, którzy będą też spełniać rolę ekipy filmowej. Jesteśmy na planie filmu o roboczym tytule „Żyje we mnie śmierć”. Padają kolejne komendy reżysera. Kolejne sceny zostają utrwalone na taśmie filmowej. To historia 17-letniej Barbary, dziewczyny narkomana, zarażonej przez niego wirusem HIV.
Artur Beling i Beata Beling, reżyserzy spektaklu „Byłam dziewczyną”, wystawionego na małej scenie Lubuskiego Teatru, uciekają się do formy parafilmowej. Klasyczny teatr jest formą umowy między aktorem a widzem. Obaj wiedzą, że odgrywane zdarzenia są jedynie udawaniem rzeczywistości, obaj jednak zachowują się tak jakby wszystko to, co się dzieje na scenie, było realne. W spektaklu Belingów nie ma już żadnego udawania, czwarta ściana sceny zostaje zburzona. Nikt nikomu nie próbuje wmawiać, że opowiadana historia to rzeczywistość. Przeciwnie. To tylko film oparty na tzw. prawdziwych wydarzeniach, a nawet nie film, tylko kuchnia filmowa.
Siłą rzeczy sama opowiadana historia staje się czymś drugorzędnym. Od dramatu bohaterki bardziej interesujące stają się perypetie ekipy filmowej. W centrum już nie jest wcale Barbara, ale operator kamery, a może nawet sama kamera. Na ekranie telewizora przyglądamy się zbliżeniom, bliskim i dalekim planom, ujęciom robionym na klęczkach i z wysokości stołu. Reżyser każe kręcić duble, a aktorzy komentują swoją pracę. W końcu w pamięci pozostają tylko kiksy typu: „Jak masz na imię, Barbaro?”, które trzeba powtórzyć, chmury pudru czy jogurt na obiektywie kamery.
Z ujęcia na ujęcie bawimy się coraz lepiej. Aż przychodzi moment kulminacyjny. Akcja zgrabnie wyzbywa się z filmowego sztafażu. Pomału wracamy w teatralną, umowną quasi-rzeczywistość. Rozmowa Barbary z Antonym obywa się już bez oka kamery. Trzeba wreszcie choć chwilę poświęcić tragicznej historii. Ale widz został już uwiedziony. Nawet nie wie, kiedy wpada w pułapkę. Kiedy film zamieni się w talk-show, dramatyczne wyznanie Barbary może zostać przyjęte przez widzów już tylko radosnym aplauzem i brawami. A czego się można było spodziewać? Przecież talk-show to program rozrywkowy, nawet jeśli tym razem chodzi o śmierć i o życie.
Spektakl autorstwa Beaty i Artura Belingów jest przewrotny. Niewiele trzeba, żeby go zrozumieć opacznie. Wystarczy cały ten telewizyjny sztafaż wziąć jedynie za formalny zabieg i reżyserski sposób na połączenie scen, konieczne zmiany scenografii, miejsca wydarzeń i kostiumów albo po prostu pomysł na uatrakcyjnienie spektaklu. W ten sposób to, co jest tylko teatralnym cudzysłowem, może stać się w tym przedstawieniu najważniejsze. I zamiast ironicznego spektaklu o nas, o naszej relacji do chorych na AIDS i zarażonych wirusem HIV, otrzymamy niczym nieusprawiedliwioną paratelewizyjną hucpę, która nadaje się tylko do programu typu „Łapu capu”, gdzie pokazuje się śmieszne wpadki przy filmowej robocie.
Zielonogórskiego przedstawienia nie ogląda się łatwo. Nie rozpoznając zrazu klucza do jego zrozumienia, próbujemy wejść w dramat Barbary i jej bliskich, ale reżyser (spektaklu i filmu) skutecznie nam to utrudnia. Krótkie sceny, szybkie cięcia, zamieszanie na planie nie pozwalają wejść w dramaturgię opowiadanej historii. Nie bardzo też wiadomo, czy śledzić akcję w żywym planie czy na ekranie telewizora, co skądinąd daje możliwość dostrzeżenia tego, czego w żywym planie po prostu nie widać. Nie jest to też spektakl łatwy do zagrania. Aktorzy muszą bowiem grać tu jak w filmie, co wymaga zupełnie innych sposobów wejścia w rolę. I chyba najciekawiej w tym nibyfilmowym eksperymencie zagrała Maria Weigelt jako Matka Barbary.
Są też momenty, które przeszkadzają, jak choćby wypowiedzi zaczerpnięte z ulicznej sondy, które pojawiają się między poszczególnymi scenami. Pomysł tchnie moim zdaniem nadmiernym dydaktyzmem. Poza tym, nie wiadomo czy słuchać ich, czy komend Reżysera. Teksty wygłaszane z offu przez Barbarę brzmią z kolei jak wycięte z listów nastolatek przesyłanych do Bravo czy Dziewczyny. To jednak nie wina twórców przedstawienia, co raczej autorki tekstu. Ale może właśnie tak czują, myślą i piszą nieszczęśliwe 17-latki? Nie wiem.
Gdy oglądałem spektakl, na scenie była prawie sama młodzież. To przedstawienie adresowane jest do niej. Wychodząc, słyszałem, jak komentowali niby-filmowe pomyłki, powtórki i wpadki. Źle by się stało, gdyby miało im zostać w pamięci tylko to.

Byłam dziewczyną. Tekst według prozy Barbary Smason Piekło siedemnastolatki oraz Byłam dziewczyną narkomana, oprac. Andrzej Buck. Reż. i scenografia Artur Beling i Beata Beling. Zielona Góra. Lubuski Teatr im. L. Kruczkowskiego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Parolin: odnawiamy nasze zaangażowanie w służbę Papieżowi

Chcemy powiedzieć, że odnawiamy nasze zaangażowanie w służbę Ojcu Świętemu i Jego Piotrowej Posłudze – zawsze dla chwały Bożej, dobra Kościoła i zbawienia dusz – zaznaczył watykański Sekretarz Stanu, kard. Pietro Parolin w słowach pozdrowień skierowanych do Leona XVI, które wygłosił na początku audiencji dla papieskich przedstawicieli. W spotkaniu uczestniczyło 98 nuncjuszy apostolskich oraz 5 stałych obserwatorów.

Na początku przemówienia kard. Parolin wskazał, że wygłoszone pozdrowienie jest przede wszystkim „pozdrowieniem modlitewnym” początku pontyfikatu Leona XIV. Hierarcha zapewnił o modlitewnych pamięci i wsparciu.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Nauka religii głównym tematem 401. Zebrania Plenarnego KEP

2025-06-10 16:17

[ TEMATY ]

katecheza

Episkopat News

Głównym tematem obrad 401. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, które rozpoczęło się we wtorek w Katowicach będą lekcje religii w szkołach i kwestia katechezy parafialnej – zapowiedział rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak.

Ministerstwo Edukacji Narodowej zdecydowało o zmniejszeniu liczby lekcji religii w szkołach z dwóch do jednej tygodniowo od początku roku szkolnego 2025/2026. Resort wprowadził zasadę, zgodnie z którą lekcje religii powinny odbywać się na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej. Ponadto ocena z lekcji religii nie wlicza się już do średniej ocen.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję