Reklama

„Toruń był, jest i będzie mi bliski”

Niedziela toruńska 44/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z abp. Marianem Przykuckim, ostatnim biskupem diecezji chełmińskiej, rozmawia ks. Dariusz Żurański

Ks. Dariusz Żurański: - 5 marca 2000 r. w katedrze toruńskiej obchodził Ksiądz Arcybiskup 50-lecie święceń kapłańskich i wypowiedział wtedy takie słowa: „Wiecie, że chociaż jestem daleko od Was, duchem jestem z Wami. Toruń był, jest i będzie mi bliski”. Skąd ten sentyment do Torunia?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Abp Marian Przykucki: - Będąc Biskupem Pomocniczym w Poznaniu, często bywałem w Toruniu i już wtedy to miasto wywierało na mnie wielki urok. Gdy zostałem Biskupem Chełmińskim, do Torunia przybywałem przynajmniej dwa razy w ciągu miesiąca na dwa dni. Doznałem i nadal doznaję tu wiele serdeczności i życzliwości.

- Bp Andrzej Suski podczas tej samej uroczystości przypomniał, że dokonania Księdza Arcybiskupa stanowią kapitał, którym nadal żyją trzy diecezje: gdańska, pelplińska i toruńska...

- Domyślałem się, że kiedyś zostanie utworzona diecezja toruńska, dlatego robiłem wszystko, aby w przyszłości było oparcie dla nowej diecezji. Zabiegałem o to, by odremontować dom przy ul. Łaziennej, gdzie obecnie znajduje się Kuria diecezjalna, erygowałem nowe parafie na Rubinkowie I, II i na Koniuchach. Chciałem w ten sposób otoczyć opieką duszpasterską nowe osiedla.

Reklama

- Biskupem Chełmińskim został Ksiądz Arcybiskup w latach 80. Był to czas, kiedy rodziła się „Solidarność”, czas stanu wojennego. Jaką rolę wówczas miał do odegrania Kościół?

- Kościół musiał stanowić oparcie dla wszystkich prześladowanych, nieść im otuchę. Z ubolewaniem patrzyliśmy, gdy ludzie szlachetni byli internowani. Starałem się być blisko tych osób w obozach internowania. Poza tym odwiedzałem rodziny internowanych. W toruńskiej parafii Matki Bożej Zwycięskiej odprawiane były nabożeństwa w intencji Ojczyzny, które gromadziły rzesze wiernych. Z tego powodu miałem pewne problemy, ponieważ chciano, abym przeniósł proboszcza ks. Stanisława Kardasza poza Toruń. Oczywiście, nie zgodziłem się na to, mówiąc, że nie mam kanonicznego powodu, aby to uczynić. Władze odgrażały się wówczas, że nie wydadzą zgody na budowę nowych kościołów.

- Jako Biskup Chełmiński utworzył Ksiądz Arcybiskup wiele nowych parafii.

Reklama

- Erygowanie nowych parafii stanowiło dla mnie wielką satysfakcję. W tamtych czasach trudniej było zdobyć zezwolenie na budowę kościoła, łatwiej natomiast było budować. Troską duszpasterską chciałem objąć nowe osiedla. Tu, w Toruniu, erygowałem parafie na Rubinkowie I, II i na Koniuchach. Uczestniczyłem ostatnio w uroczystości konsekracji kościoła Miłosierdzia Bożego, co było dla mnie wielką satysfakcją. Jestem już kapłanem, który liczy prawie 81 lat życia. Wyprawa do Torunia jest dla mnie pewnym wysiłkiem. Połączyłem jednak uroczystość odebrania orderu św. Stanisława z konsekracją świątyni. Czułem się zobowiązany do uczestniczenia w tej uroczystości wobec parafii i wobec ks. prał. Stanisława Majewskiego, którego ja tam posłałem i który tak wspaniale się spisał.

- Wiele lat był Ksiądz Arcybiskup Biskupem Chełmińskim. Co stanowiło w tym czasie największą radość, a co sprawiało przykrość?

Reklama

- Wielkim zaskoczeniem, wyróżnieniem, no i radością była wiadomość, że zostałem Biskupem Chełmińskim. Należę do tych, którzy zgodę na objęcie diecezji chełmińskiej wyrażali przed sekretarzem stanu kard. Agostino Casarolim. Pamiętam, że gdy brałem udział w uroczystościach pogrzebowych kard. Stefana Wyszyńskiego, po ceremonii pogrzebowej kazano mi się stawić u kard. A. Casarolego. Wtedy dowiedziałem się, że z Poznania przechodzę do Pelplina. Było to - jak mówiłem - dużym wyróżnieniem i radością, że Stolica Apostolska zaufała mi, bym pokierował tą dużą diecezją. Największą radością był dar, że jako Biskup Chełmiński mogłem w Gdyni przyjąć Ojca Świętego Jana Pawła II. To był rok 1987. Jan Paweł II wygłosił wtedy kazanie na temat solidarności, wlewając w serca ludzi wiele otuchy i nadziei.
Wielką radością było również to, że mogłem zainicjować budowę kościołów. Ogromnym przeżyciem było też nawiedzenie diecezji przez kopię obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Jeździłem wtedy po parafiach, widziałem tłumy rozmodlonych ludzi. Jeżeli chodzi o chwile przykre, to zawsze czułem smutek, gdy jakiś kapłan odchodził od kapłaństwa - takich przypadków nie było wiele, ale się zdarzały. Bolączką były też skutki stanu wojennego, internowania itp. Pamiętam, że w Gdyni o godz. 19.30 miało odbyć się nabożeństwo, władze, wiedząc o tym, przeniosły godzinę policyjną z 22.00 na 20.00. Nie wiedziałem, co zrobić, nie mogłem narażać ludzi na to, aby potem ich aresztowano. Przyjechałem więc wcześniej, ludzie byli już w kościele. Nie odprawiłem Mszy św., wygłosiłem tylko kazanie, odmówiliśmy modlitwy i na tym zakończyliśmy. Podsumowując, miałem jednak więcej radości i satysfakcji niż bólu i smutków.

- 25 marca 1992 r. podczas nowego podziału diecezji został Ksiądz Arcybiskup mianowany pierwszym Metropolitą Szczecińsko-Kamieńskim...

- Podział diecezji nie był dla mnie zaskoczeniem. Nowością natomiast było to, że mam przejść do Szczecina. Myślałem, że pozostanę w Pelplinie, chociażby w okrojonej diecezji. Zaskoczeniem była dla mnie propozycja objęcia urzędu pierwszego Metropolity Szczecińsko-Kamieńskiego. Nawet trochę opierałem się wobec tej decyzji Nuncjusza, pytając, czy w wieku 68 lat mam przenosić się do innej diecezji. Wtedy Nuncjusz powiedział: „Przez 7 lat może jeszcze Ksiądz Biskup pięknie popracować, a poza tym takie jest życzenie Ojca Świętego”.

- Z jakimi wyzwaniami Ksiądz Arcybiskup spotkał się w nowej diecezji?

- Musiałem zabrać się do ukończenia budowy seminarium i jego urządzenia. Wiedziałem, że tam nie było kurii, trzeba było ją wybudować. Poza tym starałem się nawiązać kontakt z diecezjami niemieckimi. Uważałem, że takie kontakty są bardzo ważne. Abp Kazimierz Majdański bardzo wiele zrobił dla Szczecina i całej diecezji, ja kontynuowałem prace, które on zainicjował.

- Zapisał się Ksiądz Arcybiskup w pamięci kapłanów i diecezjan jako człowiek niezwykle serdeczny. Co za pośrednictwem „Głosu z Torunia” chciałby Ksiądz Arcybiskup przekazać kapłanom i wiernym?

- Z Toruniem i całą diecezją toruńską czuję się bardzo związany. Doznaję tu wiele życzliwości ze strony bp. Andrzeja Suskiego, kapłanów i ludzi świeckich. Księży pragnę prosić, aby wywiązali się ze swoich kapłańskich zobowiązań. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i zapewniam o duchowej łączności. Życzę, aby diecezja toruńska ze swoimi duszpasterzami i mieszkańcami rozwijała się jak najpomyślniej i żeby Pan Bóg wszystkim błogosławił.

- Bóg zapłać za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Modlitwa z serca

2025-06-10 13:53

Niedziela Ogólnopolska 24/2025, str. 56-57

[ TEMATY ]

koncert

Rzeszów

Jednego Serca Jednego Ducha

jednegoserca.pl/Tadeusz Poźniak

Największy koncert muzyki chrześcijańskiej w Europie, łączący w sobie spotkanie, śpiew i uwielbienie, odbędzie się w Boże Ciało w Rzeszowie.

Koncert Jednego Serca Jednego Ducha jest fenomenem na skalę światową. Miał być wydarzeniem jednorazowym, tymczasem w tym roku muzycy w jego ramach zagrają już po raz dwudziesty trzeci. Koncert ten jest modlitwą wyrażoną muzyką i śpiewem, przy których jednoczą się ludzie z różnych rejonów Polski i świata. Jak zauważa pomysłodawca wydarzenia – Jan Budziaszek, kompozytorzy i muzycy „robią z zapomnianych starych pieśni kościelnych prawdziwe perły, które zadziwiają świat”, co skłania każdą z osób uczestniczących w koncercie – zarówno na scenie, jak i przed nią – do wspólnego śpiewu i modlitwy. – Najważniejszym i najcenniejszym wykonawcą tego spotkania, spośród kilkudziesięciu tysięcy zebranych, jest jednak ten, kto w swoim sercu wyemanował najwięcej miłości. Ktoś, komu udało się chociaż raz stanąć w środku tłumu i uczestniczyć w tej modlitwie, na pewno będzie marzył o tym, aby za rok w uroczystość Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa przyjechać do Rzeszowa, do parku Sybiraków, by znowu to przeżyć i jeszcze kogoś przyprowadzić – dodaje Jan Budziaszek.
CZYTAJ DALEJ

Książka „Objawienia ks. Jerzego Popiełuszki we Włoszech” wyjaśnia, dlaczego ks. Popiełuszko powraca w prywatnych objawieniach

Dlaczego ks. Jerzy Popiełuszko powraca właśnie teraz? To pytanie stawia sobie wielu, którzy sięgają po nową książkę dr Mileny Kindziuk i ks. prof. Józefa Naumowicza pt. „Objawienia ks. Jerzego Popiełuszki we Włoszech”. Publikacja dokumentuje niezwykłe zjawisko - prywatne objawienia, jakich od 2009 roku doświadcza Francesca Sgobbi, mieszkanka niewielkiej miejscowości Fiumicello w północnych Włoszech. Według relacji, błogosławiony kapłan męczennik - ks. Jerzy Popiełuszko - wielokrotnie ukazywał się tej prostej i pozornie zwykłej kobiecie, przekazując przesłania, które spisywała w formie duchowego dziennika.

Już na wstępie autorzy wyraźnie podkreślają: nie są to objawienia uznane oficjalnie przez Kościół katolicki, a publikacja nie oznacza ich aprobaty w sensie teologicznym czy doktrynalnym. Jasno zaznaczają też, że mamy do czynienia z objawieniami prywatnymi - nie zobowiązują one do wiary, ale mogą służyć pomocą w pogłębianiu życia duchowego. Ich rola nie polega na dodawaniu czegokolwiek do Ewangelii, lecz - jak pisze ks. prof. Józef Naumowicz - na przypominaniu o jej najważniejszych prawdach i pomaganiu wiernym w ich przeżywaniu tu i teraz: „Tak było w historii Kościoła wielokrotnie. Niejednokrotnie objawienia prywatne stanowiły inspiracje do ożywienia i pogłębienia wiary, poruszały sumienia, wzywały do nawrócenia. To właśnie pod ich wpływem narodziły się takie praktyki pobożnościowe jak różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego czy nawet święta liturgiczne - Boże Ciało, Niedziela Miłosierdzia czy Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa” - dodaje współautor publikacji, badacz życia i kultu ks. Popiełuszki.
CZYTAJ DALEJ

Znaki ciała i krwi Chrystusa w Polsce i na świecie

2025-06-18 19:56

[ TEMATY ]

Boże Ciało

cud Eucharystyczny

Karol Porwich/Niedziela

Na całym świecie doszło do około 130 cudów eucharystycznych, z czego w Polsce wydarzyło się osiem, w tym najsłynniejsze w naszym kraju przeistoczenia w Sokółce i Legnicy. Dziś Kościół katolicki obchodzi Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, zwaną „Bożym Ciałem” na pamiątkę ustanowienia sakramentu Eucharystii przez Jezusa Chrystusa i ku czci Jego obecności w Najświętszym Sakramencie.

Zgodnie z dogmatem Kościoła katolickiego spisanym podczas soboru laterańskiego IV w 1215 r. Jezus Chrystus jest obecny w Eucharystii realnie pod postacią chleba i wina przez przeistoczenie, które oznacza przemianę substancji podczas Eucharystii: hostii i wina w ciało i krew Chrystusa. Jezus powiedział: „To jest ciało moje [...] to jest moja krew przymierza”. Zgodnie z Jego prośbą, wyrażoną w słowach: „To czyńcie na Moją pamiątkę” bezkrwawa ofiara dokonuje się podczas każdej Mszy Świętej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję